Wpisy archiwalne w miesiącu
Kwiecień, 2011
Dystans całkowity: | 597.25 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 25:22 |
Średnia prędkość: | 23.54 km/h |
Liczba aktywności: | 27 |
Średnio na aktywność: | 22.12 km i 0h 56m |
Więcej statystyk |
Czwartek, 7 kwietnia 2011
Kategoria do czytania, transport
Z i do pracy
Wczoraj do domu pod wiatr, a dzisiaj - przyjemniutko. Nic nie wieje, przyjemnie chłodno, pod koniec zaczęło kropić.
Kapnęło, dmuchnęło i wywiało. Po zachodniej stronie Warszawy na jedenastu kilometrach spotkałem jedną osobę na rowerze - po wschodniej - na trzech km - sześciu. Widać, że Praga to jednak twardziele :)
Kapnęło, dmuchnęło i wywiało. Po zachodniej stronie Warszawy na jedenastu kilometrach spotkałem jedną osobę na rowerze - po wschodniej - na trzech km - sześciu. Widać, że Praga to jednak twardziele :)
- DST 27.63km
- Czas 01:10
- VAVG 23.68km/h
- Sprzęt Unibike Viper
Środa, 6 kwietnia 2011
Kategoria do czytania, transport, > 50 km
Prawdopodobieństwo uderza ze zdwojoną siłą.
Z pracy, po Hipcię na jazdy, do domu i do pracy. I tak się uzbierało w ciągu doby. Ale nie o tym tu chciałem...
Wczorajszy dzień był wyjątkowy. Prawdopodobieństwo wzięło i się skumulowało, po czym uderzyło mnie ze zdwojoną siłą. Zatem...
Pierwszą część zacznę od tego, że sam pieszy mi na ścieżce rowerowej absolutnie nie zawadza. Naprawdę. Niech sobie idzie, drepcze, skacze - cokolwiek. Jak jescze pamięta, ze DDR, tak jak jezdnią powinno się iść lewą stroną, to w ogóle miodzio. Nie mam też pretensji, że ktoś nie zauważy, który chodniczek/część chodniczka jest DDR - czasami tego koloru czerwonego nie widać, a nie każdy musi się uczyć topografii miasta na pamięć. Ale jeśli na ziemi jest narysowany rowerek albo takie kreseczki przypominające przejście dla pieszych (nawet nazywa sie to tak: przejście dla pieszych), to można się zastanowić, że jest to miejsce, w którym wypada przynajmniej zerknąć, czy nic nie grozi. Nie mówię tu o ludziach złosliwych, bo tych akurat szanuję: premedytacja wymaga myślenia, a to już jest poziom wyżej od standardowej głupoty. I tak, wiem, że na przejściu pieszy ma pierwszeństwo i zwykle to szanuję (ludzie są cokolwiek zaskoczeni, gdy ich puszczam), ale rozglądnąć się wypada. Wydaje mi się, że ludzie dzielą się na tych, którzy rozglądają się przed ścieżką i tych, którzy będą się rozglądali.
Druga część - rowerzyści. Może moja głowa rozumuje źle, ale po mojemu, jeśli schodzą się w jednym miejscu trzy ścieżki, to wobec braku oznaczenia, o pierwszeństwie decyduje zasada prawej ręki, a nie zasada "pierwszeństwo ma ten, kto jedzie szybciej". Także wydaje mi się, że jeśli ktoś jedzie sobie chodnikiem i zamierza wjechać na DDR, to (włączając się do ruchu) powinien ustąpić pierwszeństwa temu, kto juz jedzie ścieżką, a nie wpychać się przed niego. I jestem prawie pewien, że jeśli na ścieżce jeden z kierunków jest zablokowany (przykładowo przez matkę z wózkiem), to pierwszeństwo ma ten, którego pas jest wolny, ten z zagrodzoną drogą musi poczekać. Ale to mi się chyba tylko wydaje.
Trzecia część - samochody. I tu mam dziwne odczucia, bo od dwóch tygodni prawie nic się nie wydarzyło. Ludzie przywykli do tego, że jeżdżą te fanatyki na dwóch kółkach i zwalniają na strzałce, myślą przed prawoskrętem, a nawet odsuwają się w lewo, gdy człowiek leci prawą stroną pasa. To akurat dziwne.
Wczorajszy dzień był wyjątkowy. Prawdopodobieństwo wzięło i się skumulowało, po czym uderzyło mnie ze zdwojoną siłą. Zatem...
Pierwszą część zacznę od tego, że sam pieszy mi na ścieżce rowerowej absolutnie nie zawadza. Naprawdę. Niech sobie idzie, drepcze, skacze - cokolwiek. Jak jescze pamięta, ze DDR, tak jak jezdnią powinno się iść lewą stroną, to w ogóle miodzio. Nie mam też pretensji, że ktoś nie zauważy, który chodniczek/część chodniczka jest DDR - czasami tego koloru czerwonego nie widać, a nie każdy musi się uczyć topografii miasta na pamięć. Ale jeśli na ziemi jest narysowany rowerek albo takie kreseczki przypominające przejście dla pieszych (nawet nazywa sie to tak: przejście dla pieszych), to można się zastanowić, że jest to miejsce, w którym wypada przynajmniej zerknąć, czy nic nie grozi. Nie mówię tu o ludziach złosliwych, bo tych akurat szanuję: premedytacja wymaga myślenia, a to już jest poziom wyżej od standardowej głupoty. I tak, wiem, że na przejściu pieszy ma pierwszeństwo i zwykle to szanuję (ludzie są cokolwiek zaskoczeni, gdy ich puszczam), ale rozglądnąć się wypada. Wydaje mi się, że ludzie dzielą się na tych, którzy rozglądają się przed ścieżką i tych, którzy będą się rozglądali.
Druga część - rowerzyści. Może moja głowa rozumuje źle, ale po mojemu, jeśli schodzą się w jednym miejscu trzy ścieżki, to wobec braku oznaczenia, o pierwszeństwie decyduje zasada prawej ręki, a nie zasada "pierwszeństwo ma ten, kto jedzie szybciej". Także wydaje mi się, że jeśli ktoś jedzie sobie chodnikiem i zamierza wjechać na DDR, to (włączając się do ruchu) powinien ustąpić pierwszeństwa temu, kto juz jedzie ścieżką, a nie wpychać się przed niego. I jestem prawie pewien, że jeśli na ścieżce jeden z kierunków jest zablokowany (przykładowo przez matkę z wózkiem), to pierwszeństwo ma ten, którego pas jest wolny, ten z zagrodzoną drogą musi poczekać. Ale to mi się chyba tylko wydaje.
Trzecia część - samochody. I tu mam dziwne odczucia, bo od dwóch tygodni prawie nic się nie wydarzyło. Ludzie przywykli do tego, że jeżdżą te fanatyki na dwóch kółkach i zwalniają na strzałce, myślą przed prawoskrętem, a nawet odsuwają się w lewo, gdy człowiek leci prawą stroną pasa. To akurat dziwne.
- DST 61.75km
- Czas 02:37
- VAVG 23.60km/h
- Sprzęt Unibike Viper
Wtorek, 5 kwietnia 2011
Kategoria do czytania, transport
Deszczowo - z/do
Wczoraj przy powrocie deszcz. Rozważaliśmy, czy na kurs nie pojechać rowerem, ale przyjść mokremu, potem trzy godziny prowadzić zajęcia i wracać w mokrych ciuchach... Zrezygnowaliśmy. Jak się okazało - słusznie, gdy wróciliśmy, przywitała nas smutno częściowo opróżniona tylna dętka w moim rowerze - gdybyśmy ruszyli, pewnie po drodze byłoby łatanie w deszczu i na pewno spóźnienie.
A dziś rano za to przyjemnie, chłodno i spokojnie. Zimo - wracaj!
A dziś rano za to przyjemnie, chłodno i spokojnie. Zimo - wracaj!
- DST 27.52km
- Czas 01:06
- VAVG 25.02km/h
- Sprzęt Unibike Viper
Poniedziałek, 4 kwietnia 2011
Kategoria transport, do czytania
Rower naprawiony - i do roboty!
W sobotę pękła mi linka tylnej przerzutki, więc w niedzielę przy okazji odchamienia ("Legends of Shaolin") zajechaliśmy do Decathlonu uzupełnić zapasy. Wnioski z wyjazdu:
1. W niedzielę nie powinno się odwiedzać sklepów sportowych (tłok)
2. W niedzielę nie powinno się odwiedzać centrum Warszawy (jeszcze większy tłok).
Zakupiłem sobie, prócz linek, rogi do Unibike'a oraz (wreszcie!) stojak serwisowy. Zupełnym przypadkiem zauważyłem, że sobie wisi na haczyku, to wziąłem.
Montaż rozpoczął się wczoraj wieczorem. Stara linka była usunięta, więc pozostało tylko założenie nowej. Nie, instrukcje są dla leszczy, sam będę. Odkręciłem wszystkie możliwe śruby, zdjąłem to ustrojstwo, zaglądam, gdzie by tu tę linkę puścić - nie wiem. Mam dziwne opory przed otwieraniem urządzen w wersji na chama, więc zdjąłem to paskudztwo w kierownicy, mielę w rękach, w końcu patrzę w internet. Internet milczy na ten temat, ale coś nieśmiało przebąkuje o plastikowej śrubie. I tak, ta śruba jest tu kluczem do sukcesu.
Ponieważ nie widzę nigdzie w necie instrukcji, nakarmię roboty Google'a:
Wymiana linki w manetce Shimano Alivio:
1. Odkręcić linkę przy prowadniku przerzutki.
2. Wywlec linkę z wszystkich pancerzy.
3. Po zewnętrznej stronie roweru, na manetce znaleźć plastikową śrubę na wkrętak krzyżakowy. Wykręcić ją.
4. Zerknąć do środka. Wewnątrz widoczny powinien być spłaszczony walec z wyżłobieniem na linkę.
5. Zmienić kilka razy przełożenie, aż na walcu wewnątrz, zamiast wyżłobienia będzie widoczny otwór (w przypadku tylnej przerzutki był to siódmy bieg). Zmieniając przełożenie proponuję jedną ręką naprężać delikatnie linkę, mi akurat, gdy ją zostawiłem luzem, wkręciła się między walec a obudowę i musiałem kombinować, żeby ją wydobyć.
6. Gdy widzimy otwór w walcu, popchnąć linkę, aż wyjdzie przezeń na zewnątrz, wydobyć całość.
7. W to samo miejsce włożyć nową linkę, baryłka na końcu linki ma zablokować się w otworze.
Jeśli pojawia się problem z włożeniem lub wyciągnięciem, odkręcić od góry tablicę ze wskaźnikiem aktualnego przełożenia, pod nią są dwie śrubki - po ich poluźnieniu linka przechodzi lepiej
8. Przewlec linkę przez pancerze, dokręcić do prowadnika i wyregulować przerzutkę.
--- Koniec opisu. ---
Skoro już zwlekłem wszystko z jednej części kierownicy, dokręciłem sobie rogi przy kierownicy. Rano - test. Okazuje się, że przerzutki zmieniają się niesamowicie lekko (albo pancerze delikatnie zaśniedziały i je przy okazji wyczyściłem, albo linka wkręciła się jakoś w manetce - to drugie tłumaczy, jak pękła - przepiłowałem ją...), rogi - bardzo, bardzo wygodny zakup.
I znów poniedziałek...
1. W niedzielę nie powinno się odwiedzać sklepów sportowych (tłok)
2. W niedzielę nie powinno się odwiedzać centrum Warszawy (jeszcze większy tłok).
Zakupiłem sobie, prócz linek, rogi do Unibike'a oraz (wreszcie!) stojak serwisowy. Zupełnym przypadkiem zauważyłem, że sobie wisi na haczyku, to wziąłem.
Montaż rozpoczął się wczoraj wieczorem. Stara linka była usunięta, więc pozostało tylko założenie nowej. Nie, instrukcje są dla leszczy, sam będę. Odkręciłem wszystkie możliwe śruby, zdjąłem to ustrojstwo, zaglądam, gdzie by tu tę linkę puścić - nie wiem. Mam dziwne opory przed otwieraniem urządzen w wersji na chama, więc zdjąłem to paskudztwo w kierownicy, mielę w rękach, w końcu patrzę w internet. Internet milczy na ten temat, ale coś nieśmiało przebąkuje o plastikowej śrubie. I tak, ta śruba jest tu kluczem do sukcesu.
Ponieważ nie widzę nigdzie w necie instrukcji, nakarmię roboty Google'a:
Wymiana linki w manetce Shimano Alivio:
1. Odkręcić linkę przy prowadniku przerzutki.
2. Wywlec linkę z wszystkich pancerzy.
3. Po zewnętrznej stronie roweru, na manetce znaleźć plastikową śrubę na wkrętak krzyżakowy. Wykręcić ją.
4. Zerknąć do środka. Wewnątrz widoczny powinien być spłaszczony walec z wyżłobieniem na linkę.
5. Zmienić kilka razy przełożenie, aż na walcu wewnątrz, zamiast wyżłobienia będzie widoczny otwór (w przypadku tylnej przerzutki był to siódmy bieg). Zmieniając przełożenie proponuję jedną ręką naprężać delikatnie linkę, mi akurat, gdy ją zostawiłem luzem, wkręciła się między walec a obudowę i musiałem kombinować, żeby ją wydobyć.
6. Gdy widzimy otwór w walcu, popchnąć linkę, aż wyjdzie przezeń na zewnątrz, wydobyć całość.
7. W to samo miejsce włożyć nową linkę, baryłka na końcu linki ma zablokować się w otworze.
Jeśli pojawia się problem z włożeniem lub wyciągnięciem, odkręcić od góry tablicę ze wskaźnikiem aktualnego przełożenia, pod nią są dwie śrubki - po ich poluźnieniu linka przechodzi lepiej
8. Przewlec linkę przez pancerze, dokręcić do prowadnika i wyregulować przerzutkę.
--- Koniec opisu. ---
Skoro już zwlekłem wszystko z jednej części kierownicy, dokręciłem sobie rogi przy kierownicy. Rano - test. Okazuje się, że przerzutki zmieniają się niesamowicie lekko (albo pancerze delikatnie zaśniedziały i je przy okazji wyczyściłem, albo linka wkręciła się jakoś w manetce - to drugie tłumaczy, jak pękła - przepiłowałem ją...), rogi - bardzo, bardzo wygodny zakup.
I znów poniedziałek...
- DST 14.45km
- Czas 00:34
- VAVG 25.50km/h
- Sprzęt Unibike Viper
Sobota, 2 kwietnia 2011
Kategoria > 50 km, do czytania, kampinos
Cmentarne klimaty - dookoła puszczy
Był sobie nieśmiały plan na ten weekend, żeby zrobić stóweczkę. Wyszliśmy z domu jednak trochę późno i stwierdziliśmy, że gdzie zajedziemy, tam wylądujemy. Miały być dwa punkty kontrolne (Truskaw, Palmiry), w których miała być podjęta decyzja, czy chce nam się dalej turlać.
Lecimy zatem: Bemowo -> Radiowa -> Estrady -> w lewo na Truskaw -> Truskaw -> decyzja podjęta, lecimy na Palmiry. Tam mieliśmy do wyboru albo powrót przez Łomianki, albo trasę do Leszna. Trasa ta czekała już chwilę, aż ją zrobimy, nie udało się głównie dlatego, że za kazdym razem, gdy się za nią braliśmy, bylo to w niedzielę wieczorem. W Palmirach lądowaliśmy około 23:30 i mieliśmy do wyboru - wracać do domu krótszą drogą, albo kręcić 50km i być w domu około drugiej w nocy - w poniedziałek nad ranem. Tym razem byliśmy wcześniej - więc kierunek Leszno.
Dojeżdżamy kawałeczek dalej do Kaliszek i tu pęka mi linka tylnej przerzutki. Hmm, przełożenie 2-8 nie jest w końcu takie złe - lecimy dalej. W Kaliszkach dojeżdżamy do jakiejś ładnej drogi ze ścieżką dla rowerów, skręcamy w lewo (chociaż powinniśmy jechać prosto, ale zadnej drogi prosto nie widać). Po drodze (cały czas tą fajną drogą) mijamy sobie Janówek, cmentarz partyzantów, Truskawkę i wpadamy na główną do Leszna. W Lesznie stoimy przed decyzją, czy jedziemy przez Grodzisk (18km dalej), ostatecznie skręcamy na Warszawę i ulicą Warszawską wracamy sobie na Bemowo.
Po drodze minęliśmy pięć albo sześć cmentarzy: przy drodze do Truskawa, Palmiry, cm. Powstańców i jeszcze dwa lub trzy na trasie Leszno-Warszawa. Nie było to planowane, cmentarze same się spotykały, ot, taka miła niespodzianka :)
Wchodzimy do domu, otwieramy piwko i akurat zaczęła się walka Diablo. Diablo nudna walka, tak w ogóle, ale dobrze, że chłopak wygrał.
Lecimy zatem: Bemowo -> Radiowa -> Estrady -> w lewo na Truskaw -> Truskaw -> decyzja podjęta, lecimy na Palmiry. Tam mieliśmy do wyboru albo powrót przez Łomianki, albo trasę do Leszna. Trasa ta czekała już chwilę, aż ją zrobimy, nie udało się głównie dlatego, że za kazdym razem, gdy się za nią braliśmy, bylo to w niedzielę wieczorem. W Palmirach lądowaliśmy około 23:30 i mieliśmy do wyboru - wracać do domu krótszą drogą, albo kręcić 50km i być w domu około drugiej w nocy - w poniedziałek nad ranem. Tym razem byliśmy wcześniej - więc kierunek Leszno.
Dojeżdżamy kawałeczek dalej do Kaliszek i tu pęka mi linka tylnej przerzutki. Hmm, przełożenie 2-8 nie jest w końcu takie złe - lecimy dalej. W Kaliszkach dojeżdżamy do jakiejś ładnej drogi ze ścieżką dla rowerów, skręcamy w lewo (chociaż powinniśmy jechać prosto, ale zadnej drogi prosto nie widać). Po drodze (cały czas tą fajną drogą) mijamy sobie Janówek, cmentarz partyzantów, Truskawkę i wpadamy na główną do Leszna. W Lesznie stoimy przed decyzją, czy jedziemy przez Grodzisk (18km dalej), ostatecznie skręcamy na Warszawę i ulicą Warszawską wracamy sobie na Bemowo.
Po drodze minęliśmy pięć albo sześć cmentarzy: przy drodze do Truskawa, Palmiry, cm. Powstańców i jeszcze dwa lub trzy na trasie Leszno-Warszawa. Nie było to planowane, cmentarze same się spotykały, ot, taka miła niespodzianka :)
Wchodzimy do domu, otwieramy piwko i akurat zaczęła się walka Diablo. Diablo nudna walka, tak w ogóle, ale dobrze, że chłopak wygrał.
- DST 74.07km
- Czas 03:30
- VAVG 21.16km/h
- Sprzęt Unibike Viper
Piątek, 1 kwietnia 2011
Z pracy
- DST 14.57km
- Czas 00:38
- VAVG 23.01km/h
- Sprzęt Unibike Viper
Piątek, 1 kwietnia 2011
Kategoria transport
Do pracy
Zaczynam mieć dziwne wrażenie, że wtedy, gdy zupełnie mi nie zależy i jadę sobie spokojnie, to fajne średnie same się wykręcają...
- DST 13.69km
- Czas 00:30
- VAVG 27.38km/h
- Sprzęt Unibike Viper