Informacje

  • Łącznie przejechałem: 136654.57 km
  • Zajęło to: 259d 12h 39m
  • Średnia: 21.90 km/h

Warto zerknąć

Aktualnie

button stats bikestats.pl

Historycznie

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Zaliczając gminy

Moje rowery


Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Hipek.bikestats.pl

Archiwum

Kategorie

Wpisy archiwalne w miesiącu

Wrzesień, 2011

Dystans całkowity:1059.44 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:51:51
Średnia prędkość:20.43 km/h
Liczba aktywności:34
Średnio na aktywność:31.16 km i 1h 31m
Więcej statystyk
Piątek, 30 września 2011 Kategoria do czytania, transport

Zamykamy wrzesień

No i koniec września. W międzyczasie zmiana projektu w pracy - od października, po urlopie, pracuję w okolicach BlueShitty.

Drugi miesiąc z rzędu, w którym udaje mi się przejechać ponad 1000km. Dziwne.
Piątek, 30 września 2011 Kategoria transport, do czytania

Przygotowania do wyprawy - część VI

W domu powstało miasteczko namiotowe. Na trzydziestu czterech metrach postawiliśmy dwa namioty i porównywaliśmy, a potem siedząc na podłodze na karimatach jedliśmy pizzę. Po złożeniu namiotów przyszedł czas na sprawdzanie śpiworów. I nadal nic nie wiemy.

Dziś z rana przejeżdżając babeczce przed nosem na przejściu dla pieszych na DDR rzuciłem "nie śpimy". Pani odrzekła z uśmiechem "Dobrze, proszę pana, już się budzę.". Nawet się człowiek powkurzać nie może, że mu ktoś pod koła włazi, bo za taką odpowiedź to nie ma co się gniewać :D

A tak ostatnio coś mi chodzi po głowie kupienie wyścigówki i wzięcie udziału w jakiejś tam Mazovii w przyszłym roku. Dwa rowery stoją na korytarzu, trzeci tam stać nie może, a w domu średnio z miejscem...
Czwartek, 29 września 2011 Kategoria do czytania, transport, waypointgame

Przygotowania do wyprawy - część V

Wczoraj przybył do mnie namiot i cztery śpiwory. I nowe błotniki. Przewidująco zabrałem z domu obie sakwy. I zapełniłem je śpiworami. Namiot został przyczepiony na górę bagażnika starą, dobrą metodą na taśmę klejącą. Od góry błotnik, jak dodatkowa stabilizacja i... jadąc sobie spokojnie, testując jazdę z obciążeniem, dojechałem do domu.

Na przednim, zastępczym kole, nieco bujało. Sprawdziłem w domu - szprychy luźne, nie dziwię się, że huśtało, gdy ruszałem ze skrzyżowania na stojaka.

Kolega (geokeszer) podrzucił mi lokalizację fajnego kesza. Chyba go w weekend odwiedzimy i ustawimy tam waypointa. Na komin wlazła dopiero jedna osoba... zobaczymy, ile osób zdecyduje się na odwiedzenie nowego WP. :)

A gdyby kogoś zastanawiało, po co na dwie osoby cztery śpiwory i dwa namioty: kupujemy, na spokojnie w domu porównujemy i - korzystając z dziesięciodniowego terminu zwrotu - oddajemy te, które nam nie podchodzą.
Środa, 28 września 2011 Kategoria do czytania, transport

Znienacka uderzyło chłodem

... z rana dziś. Aż skusiłem się na cienką bluzę.

A obok mnie stoją teraz cztery śpiwory, namiot i trochę pierdół. I to wszystko mam w planie upchać i przewieźć w dwóch sakwach.
Wtorek, 27 września 2011 Kategoria do czytania, transport

Przygotowania do wyprawy - część IV

Dziś mają dotrzeć śpiwory i reszta części do roweru. Wczoraj już wstępnie rozplanowaliśmy podróż i tryb (o której wstajemy, ile jedziemy, o której lądujemy). Teraz jeszcze muszę wybadać nadmorski czerwony szlak i R-10 dookoła Bałtyku. Nigdzie w necie nie widzę mapy tego R-10, ale przyznam, że szukałem pobieżnie.

Na razie największym problemem jest urlop: mieliśmy jechać w najbliższą sobotę, ale realna jest przyszła środa, a najbardziej realny chyba - przyszły piątek.

[edit]
Znalazłem.

A przy okazji, do bagażu, dodanych zostanie ok. trzydziestu vlepek na nowe waypointy nad morzem. :)

[edit2]
Dostałem urlop! Uff... nareszcie :)
Poniedziałek, 26 września 2011 Kategoria do czytania, transport

Poniedziałek w wersji pr0

Poniedziałek jak zwykle zaskoczył znienacka i człowiek ledwo zdążył się przygotować. Po miłym przebudzeniu i dojściu do świadomości - rower. Już robi się coraz chłodniej rankami, ale nadal jest za ciepło, żeby zakladać długi rękaw.

Jakoś na Prymasa dziś wysypało "profesjonalistów". Takich, co to koszulkę Mazovii mają, albo innego BeGieŻetu. Kojarzy mi się to z sytuacją w którejś z dyskusji o kaskach: ktoś napisał, że jeździ w kasku, żeby ludzie widzieli, że to "nie byle bajker wyjechał do sklepu po bułki". Tutaj pewnie po części też - niech ludzie widzą, że nie byle kto ich mija na DDR.

A potem się może okazać, tak, jak ostatnio, gdy podpatrzyłem numer startowy jakiegoś pr0, że koszulka Mazovii gites, SPD i okularki są, rower ubłocony jest, a wyniki... cóż. Miejsca trzecie, czwarte czy piąte od końca w kategorii wiekowej i podobne ogony w Open. Ale tego ludzie nie wiedzą. Wiedzą natomiast, że mija ich na ścieżce Prawdziwy Profesjonalista i Nakurwiacz w jednym.
Niedziela, 25 września 2011 Kategoria do czytania, waypointgame

Przygotowania do wyprawy - część III

Wycieczka skromna, zakręciliśmy tylko po Bielanach i zgarnęliśmy dziewięć punktów.

Potem w domu - próbne pakowanie; okazuje się, że mamy jeszcze wolnego jakieś 10-15 litrów.

Rowery rano przeszły wstępny serwis - łańcuchy zdjęte i (Hipci) ospinkowane, wyczyszczone... i już zdążyły się usyfić. W kolejce czeka montaż błotników i zmiana opon.
Sobota, 24 września 2011 Kategoria do czytania, waypointgame, > 50 km

Waypointy w Kampinosie

Start po południu. Warszawa->Stare Babice->Lipków. Tam łapiemy jeden punkt i wskakujemy na niebieski szlak. Na przecięciu niebieskiego i ul. Borzęcińskiej widząc morze pokrzyw, rezygnujemy z szukania ambony przy strumyku. Może zimą. :)

Dalej szlak robi się bagnisty, w pewnym okolicach więcej jest pchania i noszenia rowerów niż jazdy, za bagnami robimy przerwę na piwko... Która to przerwa, jako że trwała chwilę, okazuje się brzemienna w skutkach.

Do Ław dojedżamy już o zmierzchu do drogowskazu. Chcemy jeszcze zapolować na dom i piwniczkę, ale przeszukaliśmy trzy piwniczki, trochę blisko drogi i odpuściliśmy, bo zrobiło się ciemno, a skakać po ciemku po mokradłach nam się nie chciało.

Na sam koniec jeszcze Ławska Góra i jazda zielonym aż do drogi na Leszno. Na skrzyżowaniu żółtego z zielonym w altance pijemy ostatnie piwo, po co je wieźć z powrotem do domu?

W Lesznie chwytamy punkt na cmentarzu i rezygnujemy z romantycznej wyprawy Warszawską - celujemy w równoległą drogę przez Wąsy, Pilaszków i tak dalej. Celujemy za dobrze, bo za szybko prowadzę skręt w lewo i w rezultacie lądujemy na drodze między polami. Też jest fajnie, na pewno przyjemniej niż na Warszawskiej. Z tej drogi odbijamy w prawo i dojeżdżamy do asfaltu. Potem już do Warszawy, bez przygód.
Piątek, 23 września 2011 Kategoria transport

Z pracy

Piątek, 23 września 2011 Kategoria do czytania, transport

Przygotowania do wyprawy - część II

Wczoraj dowiedziałem się, że urlopu w przyszłym tygodniu nie dostanę. Realny jest pierwszy tydzień października. Zapewne to nas nie powstrzyma, bo Hipcia już wpadła na taki poziom przygotowań, że nawet jeśli urlop dostanę dopiero w grudniu, to pojedziemy w grudniu. ;-)

Przyszedł wczoraj namiot. Namiot, jaki jest, każdy widzi. Namiot miał mieć wymiary po spakowaniu 44x14. Realne wymiary po spakowaniu to 65x25. Idealne do sakwy. Albo zamiast sakwy ;-)

Nic to - w domu namiot został rozłożony, zrobił na mnie bardzo pozytywne wrażenie, zarówno pod kątem dostępności wnętrza, jak i wykonania (dla porównania - namiot Hannah, który zamawialiśmy w zeszłym tygodniu, okazał się niedoróbką - wiszące nitki, ściany zszyte nie do końca tam, gdzie trzeba...). Okazało się, że namiot da się skompresować, jeśli osobno spakuje się pałąki, a osobno, metodą kolana ściśnie sypialnię i tropik.

Jako że rano czekała mnie w pracy Bardzo Ważna Rozmowa, przed którą trochę się denerwowałem, zastosowałem niezawodny znieczulacz i odstresowywacz w postaci trzech i pół piwa zaprawionych ćwierćbutelką wina.

Z rana (tradycyjnie zjadłszy Śniadanie Mistrzów - piąty dzień z rzędu - rekord!), wyruszyłem wraz z Hipcią w kierunku szanownego biura firmy mej. Na Górczewskiej, metodą strzału w łokieć, z przyjemnego gapienia się na łydki Hipci w oczekiwaniu na światło, wyrwał mnie ten, którego ostatnio widziałem, ale nie zaczepiłem, czyli Goro. Któremu to Goro (Goremu? Gorowi?) uciekłem nieelegancko, bo bez pożegnania na światłach. Bo się cholernie spieszyłem... w zasadzie nie, że ja się spieszyłem, tylko że nie mogłem się spóźnić. I, kontynuując, który to Goro, gdy my skręcaliśmy w Prymasa, minął nas i przejechał na drugą stronę tejże, zjeżdżając z krawężnika tak, że Matka Ziemia jęknęła boleśnie. A wózek tak zgrzytnął, że gdybym był jakąś ostatnią dupą, to bym się przestraszył. Ale nie jestem ostatnią dupą, więc się tylko obejrzałem. :D

Po spotkaniu zakręciłem na Mokotów przez Militaria.pl przy Tamce, w którym nabyłem metodą kupna niezbędnik rowerzysty (szczególnie takiego, któremu się zdarza jeździć po wioskach i który ma w planie spać na dziko na wydmach): Pałkę-zapominajkę(*) oraz przysmak każdego kundla. Której to pałki na razie umiem uzywać jedynie techniką "siła razy ramię", więc obejrzę sobie na Jutubie jakieś filmy. Na przykład, jak szpanersko pałkę rozwinąć, żeby gromada dresiarzy wiedziała, że nie zadzierają z byle kim. A potem, gdy będą jeszcze zaszokowani blaskiem mej niesamowitości, spierdalać jak najszybciej. Zgodnie z II zasadą Krav Magi.

A potem pojechałem sobie radośnie przez pustawą Al. Niepodległości.

(*)"Pałka-zapominajka" - patrz Megamocny. Która to bajka po raz kolejny udowadnia kunszt naszych... tych... skryptopisarzy, czy jak się nazywają ci od tłumaczenia scenariuszy. Bo dowcipy i teksty są przednie.

[edit]
A wczoraj znów zrobiłem pieszemu niespodziankę. Tym razem ustrzeliłem PanioM Managier, która w żakiecie swym szła równo środkiem DDR z amplitudą metr w tę, metr wewtę, gadając przez komórkę trzymaną przy lewym uchu. Zatem do wolnego uszka szepnąłem jej romantyczne DZYŃ! DZYŃ. Zgodnie z oczekiwaniem przestraszyła się, ale na pewno nie zrozumiała. Następna krowa idąca środkiem, dostała do uszka BUM!. Też pewnie nie zrozumiała.

stat4u Blogi rowerowe na www.bikestats.pl