Informacje

  • Łącznie przejechałem: 136654.57 km
  • Zajęło to: 259d 12h 39m
  • Średnia: 21.90 km/h

Warto zerknąć

Aktualnie

button stats bikestats.pl

Historycznie

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Zaliczając gminy

Moje rowery


Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Hipek.bikestats.pl

Archiwum

Kategorie

Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2012

Dystans całkowity:322.90 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:13:50
Średnia prędkość:23.34 km/h
Maksymalna prędkość:53.88 km/h
Liczba aktywności:17
Średnio na aktywność:18.99 km i 0h 48m
Więcej statystyk
Piątek, 27 kwietnia 2012

Na głodzie, dzień piąty

Wyszedłem tylko na chwilę na zewnątrz. Po niecałej minucie byłem zlany potem. Termometr na stacji badawczej PW wskazuje 25,9 stopnia. Zaczyna się pora pocenia się na sam widok światła słonecznego: rozpoczynam oficjalne odliczanie - do listopada jeszcze 187 dni!

Na szczęście od jutra nie będzie czasu na tęsknienie za jazdą na rowerze.
Czwartek, 26 kwietnia 2012

Na głodzie, dzien czwarty

Nie wytrzymałem zbiorkomu i pojechałem do pracy samochodem. Zaczynam tracić cierpliwość.
Środa, 25 kwietnia 2012 Kategoria do czytania

Na głodzie, dzień trzeci

Wieczorem jechałem na Okęcie, uchwycić osobę od odpraw w Norwegianie. Nie udało się, za to udało mi się co innego, przy samochodzie stał już Pan Władza. Się okazało, że gdzieś tam stoi zakaz zatrzymania na dłużej niż minutę. Na szczęście był miły, skończyło się na pouczeniu. Rowerem ryzyka mandatu za złe parkowanie nie ma! Po drodze spotkałem trochę rowerzystów, w tym jednego "ambitnego", który za każdym razem przejeżdżał na czerwonym. Batmanów też nalazło co niemiara.

Mam dziwny zwyczaj ustępowania pierwszeństwa rowerzystom na przykład przy warunkowym skręcie i przejazdach rowerowych. Jest to na tyle dziwne, że każdy, którego puszczam, patrzy na mnie jak na idiotę. Czekam tylko, aż wyciągnie telefon i doniesie Władzy, że jakiś najwyraźniej pijany zawodnik jedzie samochodem.
Wtorek, 24 kwietnia 2012

Na głodzie, dzień drugi

Wczoraj przed kursem Hipcia zaczęła podpytywać, ile kosztuje wypozyczenie roweru na Bemowie. Niestety, nie po drodze, musieliśmy jechać samochodem. Do pracy - znowu autobusem, nie zdzierżyłem korka, wysiadłem przy PKP Kasprzaka i zrobiłem sobie piętnaście minut spaceru, straciłem pięć minut, ale przynajmniej zyskałem trochę na spacerze przez torowisko przy Zachodnim - lubię tory. Ze spacerami to już tak miałem od dziecka: wolałem podejść dwa przystanki i wsiąść w ten sam autobus niż czekać na niego dziesięć minut.

Nie lubię chodzić na piechotę. Mam od cholery zabawnych nawyków: odruchowo chcę sygnalizować zamiar skrętu, odwracam się zawsze, gdy chcę zmienić kierunek ruchu, a ostatnio idąc przed Policją przestraszyłem się, że mnie upomną, bo poruszam się bez oświetlenia. Nie ma juz dla mnie ratunku.

Całość ratuje przeglądanie forum, podpatrywanie patentów, które inni mają; m.in. zrobiliśmy testy pakowania sakw - w dwie torby z Ikei zmieściły się dwie duże, dwie małe i karimata. I jeszcze trochę browaru upchnąłby po bokach.
Poniedziałek, 23 kwietnia 2012

Na głodzie, dzien pierwszy

Zaspaliśmy, jak zwykle w poniedziałek, zaraz taki jeden napisze, że to jemu się nie chciało wstać, ale wstać, to się nie chciało nam. On mógł mieć niewielkie problemy z motywacją. Niemniej jednak wstałem w końcu, zdecydowałem, że jadę samochodem; miała do mnie przyjść spora paczka. Wsiadłem, przejechałem dwa kilometry Górczewską. Wróć: przestałem sobie dwa kilometry na Górczewskiej, wkurwiłem się całym korkiem, zawróciłem, zostawiłem auto pod domem, zgarnąłem Hipcię, która się jeszcze grzebała i poszliśmy na autobus.

W autobusie, jako ze jechaliśmy osobno, zdążyłem napisać kilka smsów, przeczytać pół internetu, rozegrać partię w szachy i wynudzić się jak cholera.

Dlaczego nie ma wypożyczalni rowerów z parkingiem pod Blue City?
Piątek, 20 kwietnia 2012 Kategoria do czytania, transport

Ostatni powrót

Ostatni powrót do domu przed dłuższą przerwą w rowerowaniu. W sobotę odwieźliśmy oba z długą listą życzeń i zażaleń i usłyszeliśmy, że przed majówką to raczej nie. Po cichu liczę na czwartek-piątek, ale to tylko tak pro forma, bo i tak w majówkę jeździć nie będziemy.

W sobotę i w niedzielę zdążyłem ponownie znienawidzić jazdę samochodem. Zdumiewa mnie nieustannie, że ludzie mogą to lubić. Ale, przynajmniej mam zaświadczenie lekarskie, że jestem zdrowy i dwie szafki z Ikei, których rozkładanie zgodnie z instrukcją zryło mi mózg.
  • DST 16.65km
  • Czas 00:49
  • VAVG 20.39km/h
  • VMAX 38.12km/h
  • Sprzęt Unibike Viper
Piątek, 20 kwietnia 2012 Kategoria do czytania, transport

Rower będzie miał przerwę

Wczoraj miałem okazję przypomnieć sobie, jak fajnie jeździ się obciążonym rowerem - w dwóch sakwach wiozłem przesyłki - namiot i ciuchy. W domu była akcja przymierzania i sprawdzania wodoszczelności "wodoszczelnych" rzeczy. Accent przeszedł samego siebie: jak można zrobić przeciwdeszczową kurtkę i nie podkleić szwów? Na razie, przynajmniej dla mnie, wygrywa przeciwdeszczówka-decathlonówka. Test wodoodporności przechodziły też, pod prysznicem, rękawiczki. Chyba nakreślił się już wstępny obraz tego, co zostaje, a co nie.

Dziś ostatni dzień z rowerem - weekend znowu, tym razem z musu, nierowerowy, jutro odwozimy je na serwis generalny, by mieć jeszcze miesiąc na dotarcie sprzetu przed wyjazdem. Z kolei majówkowy weekend spędzamy w Tatrach i na kursie skałkowym, rowerowania znowu nie będzie. Statystyki trzeba będzie odrabiać w obcym kraju; wczoraj z sakwami się fajnie jechało, wiem, że będę te sakwy i cholerne góry klął w zywy kamień w czerwcu, ale na razie staram się o tym nie myśleć ;)
  • DST 21.73km
  • Czas 00:57
  • VAVG 22.87km/h
  • VMAX 37.06km/h
  • Sprzęt Unibike Viper
Czwartek, 19 kwietnia 2012 Kategoria do czytania, transport

Na zewnątrz mokro, a wyjazd się szykuje

Z pracy wracałem Połczyńską, jedzie się fajnie, mknę sobie, nagle zauważam, że coś auta mnie jakoś tak trudniej wyprzedzają. Patrzę na licznik - 43km/h. Zapewne to był wiatr, a nie rezultat brudu zmytego z napędu, niemniej jednak postanowiłem wykorzystać tę sytuację i wyciągnąłem sobie 50km/h. Nowy rekord. Co tam, że z wiatrem, ważne, ze nie w tunelu.

Z rana uwierzyłem nowemu metele na słowo i założyłem, że, tak jak piszą, padało będzie tylko wieczorem. Wyszedłem prosto w deszcz, ale jakiś taki niewielki, stwierdziłem, że będzie przyjemnie - no i było. Jechałem sam, więc standard - Połczyńska. Jakoś tak spokojnie, nikt nie chciał nikogo rozjeżdżać.

Do pracy przyszedł namiot, tym razem Wabakimi 2, którego już testowaliśmy rok temu, a którego z powodu wady oddaliśmy. Może teraz będzie jakiś lepszy egzemplarz, bo namiot, mimo przeciętnych parametrów, naprawdę jest dobry, jeśli chodzi o tempo rozstawiania, możliwość rozstawienia w deszczu i przestronność. Do tego przyszła paczka z rzeczami ze sklepu rowerowego, dobrze, że pamiętałem, żeby zabrać sakwy.

Już prawie udało się kupić bilet na samolot, sam bilet to nie sztuka, samolotem trzeba przewieźć rowery. Strony linii lotniczych są zawsze niesamowicie precyzyjne, zatem postanowiłem zadzwonić na Call Center. "Call Center", nie "Infolinię", bo dzwonić trzeba aż do Norwegii. Zastanowiłem się wpierw, w jakim języku rozmawiać, bo to, że ingoranccy Norwegowie nie znają tak ważnego języka jak polski, było dla mnie więcej niż pewne. Norweskim z kolei władam świetnie, problem w tym, że jest to taka specjalna odmiana norweskiego, którą rozumiem tylko ja. Pozostał zatem angielski. Wystukałem numer, włączył się automat, zacząłem słuchać i przestraszyłem się, że z grona tych wszystkich bulgotnięć mam domyśleć się, którą cyfrę mam wybrać, żeby toto zaczęło do mnie mówić po angielsku. Coś mi się wydawało, że bulgotnięcia na początku zawierały słowo "english", rozłączyłem się i z radością, po kolejnym połączeniu, usłyszałem "For english press zero.". Dalej czekały mnie dwie rozmowy, przeprowadzone z jedną Norweżką i jednym Norwegiem, z tego badania wyciągam wniosek, że Norwegowie mówią lepiej po angielsku niż Norweżki. A propos Norweżki: zapomniałem zapytać, czy rozmawiam z Marit Bjoergen, w końcu powinni się domyślać, że Pan z Polski dzwoni i podstawiać do telefonu kogoś sławnego.

W każdym razie udalo mi się dogadać, a chwilę po tym, jak szczęśliwy, pełen informacji, odłożyłem telefon, Hipcia wystrzeliła mi "A może jednak ten WizzAir".

Nie ma. Z Węgrami to sobie sama gadaj! :)
  • DST 20.66km
  • Czas 00:50
  • VAVG 24.79km/h
  • VMAX 50.49km/h
  • Sprzęt Unibike Viper
Środa, 18 kwietnia 2012 Kategoria do czytania, transport

Namiotu nie ma, biletów nie ma, ale jest...

Flaga jest. Wczoraj przy okazji wizyty w sklepie zauważyłem półkę z akcesoriami eurowymi. I taką flagę do wciknięcia za szybę samochodu, za 3,49zł nabyłem. Zobaczymy jeszcze, czy uda się to na czas wyprawy przymocować do roweru.

W weekend trzeba już oddać rowery do serwisu, zatem pojechaliśmy na myjkę. Sama woda, brudu trochę odpadło. Rano, zgwałciłem zasady dbania o rower po raz kolejny i nasmarowałem łańcuch bez czyszczenia - i tak idzie do wymiany. Ogólnie, przez całą zimę ogarnąłem łańcuch chyba ze dwa razy, smarowałem na brudno i tak dalej - i tak od poprzedniego serwisu przejechałem 3400. I tak, jak doświadczenie uczy, łańcuch pójdzie do wymiany. A jak już przyjdzie wiosna i znowu będzie w miarę czysto, to zacznę dbać. Przynajmniej do wyjazdu muszę dbać. ;)
  • DST 26.38km
  • Czas 01:13
  • VAVG 21.68km/h
  • VMAX 39.63km/h
  • Sprzęt Unibike Viper
Wtorek, 17 kwietnia 2012 Kategoria do czytania, transport

Wszyscy piszą, że padało

To napiszę i ja: padało. I było mokro. Co, może nie być zaskoczeniem, skoro padało. Ale trzeba napisać.

Namioty dla rowerzystów mają dziesięciodniowy termin zwrotu, który upływał wczoraj, więc ze smutkiem zrezygnowaliśmy z jazdy rowerem na kurs i ruszyliśmy samochodem, by nawiedzić przybytek poczty całodobowej przy ul. Świętokrzyskiej.

Rano z kolei do pracy jechałem sam, to i nie ma o czym pisać.

Hipcia mówi, że Norwegia jest rozgrzebana i że jesteśmy w dupie, ale ja tam widzę już światełko na końcu tunelu. Ustaliliśmy już datę wyjazdu, mam nadzieję, dzisiaj kupić bilety na samolot; początek trasy brzmi optymistycznie, ponieważ ludzie mądrzy i bywali piszą, że południe Norwegii to takie trochę Mazury, zatem chcemy przejechać dalej, bliżej gór, środkiem transportu zwanym "pociąg". Jako że Hipcia rzecze, ze na żadnym lotnisku spała nie będzie, wylądowawszy o północy w Norwegii, pakujemy się na bicykle, jedziemy do pierwszego lasu, śpimy, a potem rano staramy się dojechać na 12:30 na pociąg. Od lotniska do stacji jest 50km. Wiem, jak ciężko jest mi wstać rano. Dotarcie na czas będzie wyzwaniem.
  • DST 21.61km
  • Czas 00:59
  • VAVG 21.98km/h
  • VMAX 37.06km/h
  • Sprzęt Unibike Viper

stat4u Blogi rowerowe na www.bikestats.pl