Informacje

  • Łącznie przejechałem: 136654.57 km
  • Zajęło to: 259d 12h 39m
  • Średnia: 21.90 km/h

Warto zerknąć

Aktualnie

button stats bikestats.pl

Historycznie

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Zaliczając gminy

Moje rowery


Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Hipek.bikestats.pl

Archiwum

Kategorie

Wpisy archiwalne w miesiącu

Październik, 2011

Dystans całkowity:945.90 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:64:00
Średnia prędkość:14.78 km/h
Liczba aktywności:28
Średnio na aktywność:33.78 km i 2h 17m
Więcej statystyk
Czwartek, 27 października 2011 Kategoria do czytania, transport

Rower dostaje wolne na tydzien

Dzis, zgodnie z planem, rower wyladowal w ramach hospitalizacji w AcivBike na Kabatach. Jazda w godzinach wieczornego szczytu w okolicach Rzymowskiego i KEN dostarcza niezapomnianych wrazen. Do moich (serio!) ulubionych naleza przejazd pod Pulawska i zmiana pasa na prawy.w.sznurze.samochodow jadacych.z.Pulawskiej na Ursynow.

Teraz czas na wypoczynek - jutro wyjazd w gory. Tak o, zeby lewa noga poczula, ze zyke.

Musze sprawdzic, ile km zrobilem od ostatniej wymiany lancucha - juz panowie powiedzieli, ze do wymiany.

---

[edit]
Piątek. Roweru brak. Do pracy trzeba się dostać, ba, trzeba to zrobić sprawnie, bo chcę wyjść wcześniej, wyspać się i jechać nocą w góry. Wstaję 6:45. O 7:01 wsiadam do samochodu. Planowana akcja: "oszukać korek", czyli objechać go, zanim się zacznie. Korek jest sprytniejszy: ustawia się wczesniej. Stąd z Bemowa do Elekcyjnej jadę 10 minut, a stamtąd pod BlueCity - 40 minut.

Nie chce mi się zastanawiać, dlaczego ludzie się na to zgadzają dobrowolnie: muszą to lubić; chociaż dla mnie jest to marnowanie dziennie trzech godzin na dojazdy do pracy samochodem (już wolałbym w zbiorkomie poczytać książkę), to może inni lubią tak sobie stać i pompować sprzęgłem. Albo hamulcem, jeśli mają automat. Zastanowię się jednak nad moją straszną dolą. Roweru brak, będzie pod koniec przyszłego tygodnia. Czekają mnie co najmniej dwa dni dojazdów do pracy inaczej niż rowerem. Auto - odpada. Zbiorkom... cholera, tramwajem tam nie dojadę, WKD z Bemowa na Zachodni chyba nie jedzie, a autobusem... to to samo co samochodem. Pozostaje chyba najlepsza możliwa opcja: tramwajem do Wolskiem, a potem dwa kilometry spaceru. Jeśli zmasakruję dodatkowo nogę teraz w górach, to proponuję tamtędy jeździć przed dziewiątą: kulejący facet idący z konieczności z kijami do trekkingu, to będę ja.

No i Hipcia znowu mi odjedzie w statystykach przez te dwa dni. :-) Chociaż to taka naturalna kolej rzeczy, żeby to chłop babę gonił...
Czwartek, 27 października 2011 Kategoria do czytania, transport

Przekraczamy pierwszą granicę

Udało się przekroczyć dziesięć tysięcy od początku "nowożytnej" jazdy (tym samym od początku zabawy na BS). Jeszcze na początku roku szacowałem, że jeśli dobrze pójdzie, to uda się w grudniu... a tu proszę, końcówka października i jest.

Zrezygnowałem z usztywniania nogi bandażem, na początku, gdy bolało nawet chodzenie, miało to sens; potem bandaż więcej przeszkadzał niż pomagał: wczoraj kółko na kurs i dzisiaj do pracy (plus bieganina na kursie) zakończyły się brakiem bólu. Teraz ścięgno tylko sobie trzeszczy. Ale tak bardziej radośnie trzeszczy niż smutno.

Dziesięć tysięcy skończone, rower zasłużył na nagrodę. Dziś wieczorem jedzie do serwisu na kompletny przegląd; na długi weekend nie będę go potrzebował, a najwyższy chyba czas, żeby ktoś mu w różne miejsca pozaglądał i powymieniał co trza.

No to teraz - wio - do dwudziestki. Termin - do końca przyszłego roku; jeśli nie będzie awarii, ani kontuzji, to wydaje mi się to realne.
Środa, 26 października 2011 Kategoria transport

Z i do pracy

Wtorek, 25 października 2011 Kategoria do czytania, transport, waypointgame

W takie zimno na rowerze?!

Ponieważ jest już nie Sezon, więc zaczynają się pytania "W takie zimno na rowerze?". I o ile przyjemny jest podziw zawarty w takim pytaniu, o tyle męczy zarówno zastanawianie się nad intelektem pytającego (bo co mam odpowiedzieć? "Nie, tak sobie w SPDach przyjechałem samochodem, mam bloki też na pedałach w aucie"? "Nie, na rowerze?! Gdzie tam, kręci mnie jazda w samych kalesonach w autobusie"?), jak i odpowiadanie, że "zimno" nie istnieje, są tylko źle ubrani ludzie; że "takie zimno" to się dopiero zacznie i tak, w zimie też mam zamiar jeździć rowerem.

Gdy na rowerze jadę wolno, to na kursie przeciążę nogę, szlag by to. Mam wrażenie, że o ile przy rowerze bandaż elastyczny pomaga, o tyle przy chodzeniu - przeszkadza i drażni. Aż się chce człowiekowi myśleć, że na przyszły weekend jedzie do Zakopanego. Myślę, żeby wykorzystać ten czas i w czwartek odstawić rower do serwisu, żeby był gotów na przyszły tydzień. Wypada wymienić tę korbę, wycentrować koła i pewnie coś by się jeszcze znalazło.

Rano dziś akcja malowania "rowerków" na DDRach. Panowie fachowo odmalowują szablon białą farbą... i przechodzą dalej; który rowerzysta nie zauważy, że świeżo malowane, ten białe nieco koła mieć będzie. Taka promocja ze strony Miasta - Pimp your Bike.

W Waypointgame posucha: nikt nie jeździ, nikt nie motywuje do podjęcia gry... Zaczął się "nie-sezon" i niektórzy odłożyli rower do pokrowca.
Poniedziałek, 24 października 2011 Kategoria do czytania, transport

Noga już zdrowa! (?!)

Po samochodowym weekendzie z rana czas na rower. Zaczęliśmy spokojnie, tak, jak to powinno być, ale potem, niestety, uległem standardowej, wewnętrznej presji "nie boli, jedźmy szybciej". I tak sobie cięliśmy "zwyczajnym" tempem; co oczywiście pod koniec trasy odezwało się w nodze. Bo... bo to wszystko przez Hipcię, o. Ja czuję na karku Jej presję na to, że jedziemy za wolno i staram się nadążyć. :D

W aptece poprosiłem o coś mocniejszego, bo nie widzę skutków działania Reparilu. Czas na Traumon, podobno wypisują go dość często ortopedzi i reumatolodzy. Doczytałem się, że dobrym pomysłem jest folia i zrobienie nocnego okładu z takiego żelu. Do lekarza też się zarejestrowałem - termin w II połowie listopada ("Nieh rzyje Surzba Zdrowja"). Czyli wyjścia nie ma, pozostaje leczenie się samemu.

Czyli, Hipku:
- nie reagujesz na milczące prowokacje swojej Pani
- jedziesz wolno
- nie reagujesz na słowne prowokacje swojej Pani
- jedziesz dalej wolno
Piątek, 21 października 2011 Kategoria do czytania, transport

Nierowerowy weekend

Z pracy wyszedłem trochę wcześniej, dla odmiany po poprzednich dniach wracałem sobie w pełnym słońcu.

W domu - rozmowa z Hipcią.

Ja: Misieeeek...
Hipcia: Nie, nie będziemy zakładali waypointów w Rzeszowie
J: Eeee... a skąd wiedziałaś, że o to zapytam?
H: No przecież jadłeś już po przyjściu. To o co mogłeś zapytać?

...

Z jednej strony mam nieodparte wrażenie, że moje procesy życiowe są zaskakująco proste i przewidywalne, z drugiej - że prawie jedenaście lat razem zrobiło już swoje. Nic mówić nie muszę, a Ona mi zawsze w ten sposób czyta w myślach.

Weekend zanosi się nie rowerowy, a samochodowy. Z tej okazji w samochodzie zakończyłem oficjalnie sezon letni: z bagażnika do domu przyszły: piłka do siatkówki, węgiel+rozpałka, materac, dmuchany krokodyl, parawan plażowy i dwa śpiwory.
Piątek, 21 października 2011 Kategoria do czytania, transport

Chłodne poranki

Pogoda jest coraz bardziej przyjemna. Dziś rano już oscylowało w okolicach zera. Do pracy jechałem "na wcześniej", Hipcia zrobiła mi przyjemną niespodziankę i również zebrała się szybko, dzięki czemu mogliśmy sobie pojechać razem.

Czas chyba na wymianę korby. Po starym zderzeniu z autem jedno z ramion skrzywiło się i lewa noga pracuje delikatnie w nie tej płaszczyźnie, w której powinna. I nie wiem, czy to nie jest powodem obecnych dolegliwości; nie dowiemy się póki nie spróbujemy.
Czwartek, 20 października 2011 Kategoria do czytania, transport

Muuuuuuu

Jeśli ktoś ma informację: stronę na Facebooku, adres forum, newslettera, albo wie, w którym kościele to zapowiadają, to niech da znać. Albowiem podejrzewiam, że Ludzkość coś knuje. Są, proszę Państwa, normalne "dni": Dzień Bez Samochodu, Dzień Ziemi, Dzień Bez Zakupów. Są też dni nietypowe: Dzień Oszczędzania Klocków Hamulcowych (niezwalnianie na warunkowych skrętach i przy wyjazdach z bram i parkingów), Dzień Aborcji Poporodowej (wpuszczanie dzieci do lat trzech prosto pod koła rowerów) i tym podobne. A dziś najprawdopodobniej był Dzień Rogacizny Domowej czyli Dzień Krowy. Czyli, inaczej mówiąc, dzień, w którym ludzie włażą na DDRy prosto pod koła. Na krótkiej, sześciozhaczykiemkilometrowej trasie do pracy, podczas około dwudziestu minut czystej jazdy, napotkaliśmy sześć takich krów w ramach pięciu zdarzeń. Daje to średnią jednego zdarzenia na cztery minuty i jednego tępaka na trzy minuty i dwadzieścia sekund.

Więc, jeśli ktoś ma, zupełnie przypadkowo, informacje o planowanych takich dniach, poproszę o informację; przygotujemy się.
Środa, 19 października 2011 Kategoria do czytania, transport

Pan Mechanik

Kikut ma się coraz lepiej. Z pracy pojechałem spokojniejszą (a teraz, po ostatnim remoncie również równiutką) Połczyńską, gdzie udało się nawet (wiało w kuper) rozbujać do całych 30km/h.

W domu, po wypełnieniu nagromadzonych obowiązków domowych, wziąłem się za otwarcie puszki piwa i przeistoczyłem się na półtorej godziny w Mechanika, na warsztat wziąłem rower Hipci i zacząłem się zapoznawać z zupełnie dla mnie nieznanym tematem regulacji hamulców tarczowych (które ni z tego ni z owego postanowiły zacząć trzeć). Hamulce udało sę wyregulować; przy okazji okazało się, że pan sprzedawca nakłamał: "Panie, na tych okładzinach to spokojnie państwo pojeździcie ze dwa lata". Taaaaaak. Niecałe cztery miesiące i tył do wymiany, przód w sumie ma się niewiele lepiej. Nie wiem, czy to okładziny takie dupne, czy koło obcierało w warunkach raczej błotnych, czy po prostu tak to się zużywa, kropka. Potem jeszcze wymiana opon na cienkie i fajrant.

Do pracy już coraz spokojniej, widać, że bandaż i odciążenie służą. Za ciepło się ubrałem; długie spodnie i długa bluzka już w środku trasy (mimo że nie jechaliśmy szybko), zaczęły bardzo przeszkadzać.

O, i średnia wyszła powyżej 20km/h, widać, że zdrowie wraca :-)

[edit]
I nareszcie udało się wypisać Hipci zaległe statystyki za 2011. Teraz już jest na bieżąco.
Wtorek, 18 października 2011 Kategoria do czytania, transport

Hipciociągnik

Przewiązanie kostki bandażem zwiększa nieco konfort jazdy, więc powrót do domu zapowiadał się w miarę wesoło, dodatkowo dawało to szansę na dojechanie rowerem na kurs (samochód odpadł, bo taki ze mnie samochodziarz, że nie znalazłem czasu na zrobienie badania technicznego i od poniedziałku auto stało się tylko bezużyteczną kupą złomu). Po drodze rozważałem pomysł zmiany pedałów na platformy, koniec konców odrzucony, bo zdjęcie SPD z prawej nogi = zabranie połowy pomocy, które prawa może dajć lewej.

Na kurs dojechałem Hipciociągnikiem. Czyli, pisząc wprost: siedziałem Hipci na kole jak jakaś pijawa; przynajmniej udało się jechać powyżej 25km/h, co w obecnych warunkach jest dla mnie zawrotną prędkością. Kursowe dwie godziny przeganiania ludzi w te i wewtę na pewno dodatkowodobrze mojej lewej nodze zrobiły ;-)

Dziś rano zaprowadziłem auto do mechanika, pieczątka wbita, można jeździć; potem sam się poturlałem do roboty - Hipcia już pojechała wcześniej.

Zepsuta noga jest do dupy. Trzy powody, dla których posiadanie zepsutej nogi jest do dupy:
1. Wlokę się. Jak ostatnia łajza. Gdy wczoraj udało mi się ułożyć nogę tak, że nie bolała i rozbujać do całych 21km/h, jak dziecko objechał mnie facet jadący z prędkością, którą normalnie określam jako "Nie chce mi się, pojadę sobie wolno".
2. Taka fajna temperatura, normalnie śmigałbym tylko w długiej bluzce, ale teraz nie mam jak się rozgrzać i jadę dodatkowo w bluzie.
3. Ni cholery nie potrafię oszacować, ile (przy znanym dystansie) zajmie mi dojazd do określonego miejsca.

stat4u Blogi rowerowe na www.bikestats.pl