Informacje

  • Łącznie przejechałem: 136654.57 km
  • Zajęło to: 259d 12h 39m
  • Średnia: 21.90 km/h

Warto zerknąć

Aktualnie

button stats bikestats.pl

Historycznie

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Zaliczając gminy

Moje rowery


Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Hipek.bikestats.pl

Archiwum

Kategorie

Wpisy archiwalne w miesiącu

Grudzień, 2013

Dystans całkowity:886.87 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:44:29
Średnia prędkość:19.73 km/h
Liczba aktywności:29
Średnio na aktywność:30.58 km i 1h 42m
Więcej statystyk
Wtorek, 31 grudnia 2013 Kategoria do czytania, < 25km

Sylwestrowe "tam"

Sylwester to jakaś taka nijaka okazja. Ludzie się cieszą, piją, szaleją, a tymczasem jesteśmy krok bliżej do śmierci. Nie zrozumiem tego nigdy.

Zgodnie z kilkuletnią tradycją, ten dzień spędzaliśmy we dwójkę. W tym roku mieliśmy plan zakręcenia pętli po okolicznych włościach i zaliczenia nowej gminy, ale uznaliśmy, że kręcenie się po wioskach tuż po północy, gdy całe narąbane towarzystwo będzie wracało "bo przessiesz to tylko pięś kihomehów, dam hhadę!", jest pomysłem głupim.

O dwudziestej włączyliśmy muzykę, pogibaliśmy się trochę, po czym ubraliśmy się rowerowo i ruszyliśmy sobie przez pustą Stolicę w kierunku Stadionu Narodowego. Planem było zobaczyć fajerwerki i zawinąć do domu. Przy Stadionie musieliśmy trochę pokluczyć, potem trochę popchać i osiem minut przed północą zajęliśmy sobie dogodny punkt obserwacyjn
  • DST 17.19km
  • Czas 01:00
  • VAVG 17.19km/h
  • Sprzęt Jaszczur
Wtorek, 31 grudnia 2013 Kategoria transport

Praca

  • DST 12.39km
  • Czas 00:35
  • VAVG 21.24km/h
  • Sprzęt Jaszczur
Wtorek, 31 grudnia 2013 Kategoria do czytania, transport

Praca

Do roboty się samo nie dojedzie. Ale dziesięciu w tym roku nie będzie.
Z drugiej strony, jeszcze siedem i będzie równik.
  • DST 7.67km
  • Czas 00:18
  • VAVG 25.57km/h
  • Sprzęt Jaszczur
Wtorek, 24 grudnia 2013 Kategoria do czytania, transport

Do domu - i w samochód

Średnia wyszła całkiem niezła. A nawet się nie spieszyłem.
  • DST 14.33km
  • Czas 00:29
  • VAVG 29.65km/h
  • Sprzęt Stefan
Wtorek, 24 grudnia 2013 Kategoria do czytania, transport

​ Na trzydziestkę zrób coś nietypowego

Mors na trzydziestkę walnął sobie trzysta kilometrów. Hipcia na trzydziestkę (no dobrze, wyprawa była wspólna, ale weźmy pod uwagę dzień) pojechała sobie na wyprawę rowerową... a ja... Ja mam problem, bo urodziny mam tak konkretnie dzisiaj. 24 grudnia, w Wigilię. Dodatkową atrakcją do tej daty jest odpowiadanie na niekończące się pytania "Ale to chyba beznadziejne, bo tylko jeden prezent dostajesz" i fakt, że nigdy te urodziny nie były "zwykłe". Takie, że, wiecie, normalne.

W tym roku za to Najlepszy Pracodawca pomógł mi w realizacji moich planów na świętowanie. Zatem:
- przyjechałem sobie rowerem do pracy,
- siedzimy sobie w pracy (miałem być sam, siedzę z El Stalkero - miało go z kolei nie być, ale został awaryjnie wezwany),
- pojadę sobie do domu po pracy, też rowerem,
- wieczór spędzę tylko z Hipcią,
- nie będzie żadnych kolacji, wigiliów, opłatków, pasterków, kolęd. Będzie zupelnie cywilnie i wcale nieświątecznie - czyli tak, jak chciałbym, żeby było.

Najlepsze urodziny, jakie miałem w życiu!

Co do rowerowania - wieczorem zajechałem do Tranquilo po forumowy kalendarz, potem pojechałem do domu (50 km/h na płaskim, bez wiatru, bez podnoszenia kupra z siodła poszło jak burza), a rano wstałem i również spokojnie zajechałem sobie na szosie do roboty. To jest jednak zupełnie inny typ roweru - trzeba się do wszystkiego od nowa przyzwyczaić i nauczyć na nim jeździć. Ale wszystko z czasem.

  • DST 20.60km
  • Czas 00:49
  • VAVG 25.22km/h
  • Sprzęt Stefan
Poniedziałek, 23 grudnia 2013 Kategoria do czytania, transport

W czasie dżdżu szosa mokra

Pobudka nie należała do najfajniejszych, bo zaczęła się od okrzyku "Cholera, gdzie są moje klucze?!". Zwlokłem zatem mój (jeszcze dwudziestodziewięcioletni) zewłok z barłogu i ruszyłem na poszukiwania. Znalazłem. Potem, gdy JKW pojechała do pracy, dokonałem szybkiego myk-myk i po chwili, gdy już wszystko było prawie zakończone, zorientowałem się, że na zewnątrz trochę pada. A ja trochę właśnie zdemontowałem Jaszczura. Skoro rzekło się "A", trzeba powiedzieć "Psik!", wytoczyłem się z domu i po chwili siedziałem już na mojej szosie, żwawo pedałując w kierunku roboty.

Cudów nie było. Owszem, chyba jedzie się lepiej, ale dystans jest za krotki, żeby cokolwiek przesądzać. Chociaż jazda 30 km/h, po Powstańców, bez wysiłku, a pod wiatr, dawała sporo satysfakcji. Widelec bez amortyzacji nie przeszkadza zupełnie - pewnie dlatego, że od półtora roku w ogóle nie korzystam z amorka i zawsze mam go zablokowanego (albo, jak w Viperze - zapiaszczony tak, że się nie zgina wcale).

  • DST 7.85km
  • Czas 00:18
  • VAVG 26.17km/h
  • Sprzęt Stefan
Piątek, 20 grudnia 2013 Kategoria do czytania, transport

Jedna wiertarka, cztery kołki, wkrętak, wieszak i jeden hipopotam

Trochę pracy, trochę hałasu i... gotowe.
Szosy już wiszą i wypoczywają. Reszta parkingu (pod spodem) jest jeszcze do przygotowania - na razie stoi tam szafka
Szosy już wiszą i wypoczywają. Reszta parkingu (pod spodem) jest jeszcze do przygotowania - na razie stoi tam szafka © Hipek99

  • DST 10.51km
  • Czas 00:29
  • VAVG 21.74km/h
  • Sprzęt Jaszczur
Piątek, 20 grudnia 2013 Kategoria transport

Dla odmiany - zbiorówka

Dwa dni dojazdów.
  • DST 33.75km
  • Czas 01:35
  • VAVG 21.32km/h
  • Sprzęt Jaszczur
Środa, 18 grudnia 2013 Kategoria transport

Praca

  • DST 7.67km
  • Czas 00:20
  • VAVG 23.01km/h
  • Sprzęt Jaszczur
Wtorek, 17 grudnia 2013 Kategoria > 50 km, sakwy, zaliczając gminy

Druga (urodzinowa) Hip-rawka. Dzień 4

Poranek był kiepski. Nie mogliśmy dograć się z klimatyzacją w pokoju, ani otwarcie, ani zamknięcie okna nie pomagało. Pobudka jakoś tam nastąpiła, wybraliśmy się na śniadanie, po czym spędziliśmy jeszcze godzinę mocząc się w wodzie, a następnie zabrawszy bagaże osiodłaliśmy rowery i ruszyliśmy z powrotem w kierunku drogi na Olsztyn. Końcówkę trasy ustalała Hipcia, miała jakiś przebiegły plan jazdy dookoła Olsztyna, by przed odjazdem pozaliczać gminy. Ja z kolei wyczaiłem, że gdzieś w okolicy jest gmina Łukta, którą moglibyśmy również odwiedzić. Koniec końców stanęło na skręcie na Gietrzwałd i mozolnym (bo i po górkach, i po paskudnym asfalcie) przebijaniu się aż do samej miejscowości. Tam z kolei zasięgnąłem języka i ustaliłem którędy możemy przebić się do trasy Łukta-Olsztyn. Z wielkiej mapy powieszonej w Gietrzwałdzie wyszło mi, że na szosę wyjedziemy w innej gminie... ale czy będzie to Łukta?

Kilka kilometrów za Gietrzwałdem, w miejscowości Woryty, asfalt pożegnał się z nami i wyjechaliśmy na utwardzoną drogę. Licząc na to, że nie zamieni się w piaskownicę, brnęliśmy dalej - przez Rentyny aż do głównej. Gdy w końcu wyjechaliśmy na asfalt, właśnie zaczynało się ściemniać. W planie było jeszcze zaliczenie dodatkowej gminy, ale to wymagało już podjechania dużo bliżej Olsztyna. Asfalt był paskudny, biorąc pod uwagę, że było po zmroku. Co i rusz wpadaliśmy w jakieś nierówności, a ze dwa razy uderzyliśmy w konkretną dziurę. W końcu, ku naszemu zaskoczeniu, przed nami pojawiła się tablica "Olsztyn". Szybki rzut oka na nawigację i okazało się, że jesteśmy w okolicy właściwego skrętu. Odbiliśmy... asfalt znowu się skończył. Wjechaliśmy w lasy, po bokach śnieg, droga skrzy się z mrozu... Tłukliśmy się po tych dziurach dobre pięć kilometrów, po czym asfalt pojawił się, a po chwili wjechaliśmy do Dywitów - siedziby ostatniej gminy, którą było nam dane zaliczyć.

W Dywitach wyjechaliśmy prosto na krajówkę, którą akurat popołudniowy korek próbował się i dostać, i wydostać z Olsztyna. Na sporym podjeździe - stop! Zakaz dla rowerów i wiele mówiący znak z napisem "ścieżka rowerowa" kierujący nas w las. Zjechałem na próbę i szybko wróciłem. Błoto, po którym można by było tylko rower pchać i to nawet gdyby nie był osakwiony. Rzuciłem nieprzyjemnym słowem pod adresem kretynów, którzy biorą się za oznaczanie dróg i olaliśmy zakaz. Do samego miasta dojechaliśmy niczym nie niepokojeni, wyjąwszy jednego nadpobudliwego, który nas strąbił, a dookoła było na tyle ciemno, że nie było mu nawet po co pokazywać palca. W samym Olsztynie przy ulicach śnieg - pierwsze miasto, w którym na coś takiego trafiliśmy.

Pod dworzec dojechaliśmy jak po sznurku, wyskoczyliśmy jeszcze na obiad w McD (ohydne, ale na dworcowy bar nie miałem ochoty), zapakowaliśmy rowery do już podstawionego pociągu i o 19:18 ruszyliśmy w kierunku Stolicy.

W Warszawie pozostąło jeszcze przenieść rower po schodach i dokręcić swoje kilka kilometrów do domu.

Podsumowując:
- zaliczone 34 gminy, odwiedzone trzy województwa,
- przejechane ponad 500 km, z tego 450 w deszczu i mżawce, z odczuwalną temperaturą poniżej zera,
- kolejne 96 godzin spędzonych tylko razem,
- urodziny odświętowane, czas dobrze zacząć kolejną trzydziestkę!

Wszystkiego najlepszego, Hipciu!


Powoli kierujemy się w stronę Olsztyna © Hipek99

Pogoda zrobiła się dużo lepsza niż przez ostatnie dni © Hipek99

Chwila relaksu na dużym postoju © Hipek99

Widoki z gminy Gietrzwałd © Hipek99

Jechało się dużo lepiej, chociaż asfalt nie był z gatunku tych najcudowniejszych © Hipek99

Co można robić na przystanku? Przecież nie czekać na autobus © Hipek99

Takie asfalty w większości towarzyszyły nam przy przecinaniu się do Gietrzwałdu © Hipek99

Słońce zachodzi - ostatni dzień wyprawy właśnie się kończy © Hipek99

Nocny księżyc w Dywitach - ostatnia zaliczona gmina na Hip-rawce © Hipek99
  • DST 70.13km
  • Czas 04:45
  • VAVG 14.76km/h
  • Sprzęt Zenon

stat4u Blogi rowerowe na www.bikestats.pl