Informacje

  • Łącznie przejechałem: 136654.57 km
  • Zajęło to: 259d 12h 39m
  • Średnia: 21.90 km/h

Warto zerknąć

Aktualnie

button stats bikestats.pl

Historycznie

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Zaliczając gminy

Moje rowery


Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Hipek.bikestats.pl

Archiwum

Kategorie

Wpisy archiwalne w miesiącu

Marzec, 2012

Dystans całkowity:574.27 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:26:58
Średnia prędkość:21.30 km/h
Maksymalna prędkość:50.04 km/h
Liczba aktywności:24
Średnio na aktywność:23.93 km i 1h 07m
Więcej statystyk
Poniedziałek, 19 marca 2012 Kategoria do czytania, transport

No i trzeba do pracy

Dzisiaj przynajmniej z wiatrem w plecy. Spotkaliśmy starego znajomego - kolegę, który Ma Moc. Dzisiaj jej nie miał (może przez zimę rower wisiał na kołku?), dopiero przy Prymasa nas wyprzedził (konkretnie: śmignął na czerwonym). Mój suport już nieprzerwanie chrobocze jak kołowrotek, jest to tylko trochę mniej irytujący dźwięk od dźwięku piszczącego łańcucha. Strach pomyśleć, co by było, gdyby oba się złożyły?
  • DST 8.40km
  • Czas 00:22
  • VAVG 22.91km/h
  • VMAX 42.51km/h
  • Sprzęt Unibike Viper
Niedziela, 18 marca 2012 Kategoria do czytania, waypointgame, < 50km, kampinos

Do Kampinosu

W sobotę rowerowanie wyszło średnio, poszliśmy na cztery godziny wspinaczki, potem trochę obowiązków domowych i już nam się odechciało. W niedzielę za to postanowiliśmy wykorzystać słońce i, jak cała Warszawa, wyjść na rower. Pojechaliśmy zatem rzadziej przez nas uczęszczaną trasą, przez Lachotrzew. Całą drogę jechaliśmy obok siebie, w myśl aktualnych przepisów, żadne auto nie miało potrzeby trąbić, aż do... babickiego cmentarza. Tam nagle za sobą usłyszałem klakson. Obejrzałem się i za kierownicą jadącego za mną samochodu (jasnozielone suzuki swift, blach nie zapamiętałem) ujrzałem wyraźnie poirytowaną siksę. Wzruszyłem ramionami, bo co mnie to, że ona się tam denerwuje, ale postanowiła zatrąbić drugi raz. Znów się obejrzałem, miałem wrażenie, że czegoś oczekiwała ode mnie. Nie wiem, czego chciała. Jechała za mną równiutkie piętnaście sekund, zanim mnie wyprzedziła, drąc o coś pysk (słyszałem, bo miała uchylony szyberdach, wiosna w końcu). Nie słuchałem, ale z miny i postawy ciała wywnioskowałem, że ma o coś pretensje. W aucie jeszcze była jedna siksa i, co zauważyłem na końcu, rozparte na tylnej kanapie prosię, które gwałtownym ruchem obejrzało się na mnie, gdy stukałem się po głowie. Prosię, jestem pewien, miało na sobie czarny, kreszowy dres. Byłem głęboko przekonany, że za moment się zatrzyma i będziemy mogli wspólnie zastanowić się, dlaczego szkoda jej było piętnastu sekund jechania za rowerzystami, ale nie szkoda jej kilku minut na pyskówkę; jednak nie zatrzymała się, może świniak musiał szybko dostać paszę, ta teoria jest mocna, bo akurat zatrzymali się pod sklepem.

Dalej droga poprowadziła nas prościutko przez Lipków w kierunku Hornówka. Mijaliśmy sporo ludków na rowerach, jadących na szczęście w przeciwną stronę. W Hornówku zbiliśmy na Truskaw i tu już pojechaliśmy gęsiego, bo na tej drodze raz, że dziury, dwa, że kierowcy potrafią czynić cuda. Zajechaliśmy pod wiaty przy czarnym szlaku tylko po to, zeby usiąść, zdjąć z siebie bluzy, popatrzeć na gromadę, która chyba własnie wróciła ze wspólnej wycieczki i pogapić się w mapę. Czekały na nas bowiem Wrzosowiska, a konkretnie ich skraj, przy którym stała sobie ambona. Okazało się, że bez kąpieli od tej strony nie dotrzemy, musieliśmy objechać i zaatakować od strony drogi palmirskiej, która była przepięknie błotnista. W końcu z niej zjechaliśmy, trochę jadąc, trochę pchając, trochę obchodząc bajora dotarliśmy pod samą ambonę, gdzie sobie siedział ktoś. Ktoś okazał się na szczęście nie myśliwym, ale chętnie współpracował, pozwolił wyleźć na górę, zdobyć vlepkę, nawet pogadaliśmy sobie o grze.

Stamtąd mielismy jechać jeszcze dalej w puszczę, ale postanowilismy zatrzymać się na piwo, po krótkim poszukiwaniu miejsca zatrzymaliśmy się i, w ciszy szumu krzewów, przy świergocie ptaków, odpoczywaliśmy. W końcu jednak trzeba było spojrzeć na zegarek, okazało się, że nie mamy po co jechać dalej, musieliśmy jeszcze zdążyć do Wola Parku... zatem, niestety, trzeba bylo zrobić w tył zwrot i pojechać do domu, tym razem przez Izabelin i, skrętem w prawo, przez Stare Babice.

Widok z miejscówki © Hipek99


Rowery w trawie puszczy © Hipek99


Perła w kniei © Hipek99
  • DST 37.47km
  • Czas 02:07
  • VAVG 17.70km/h
  • VMAX 31.09km/h
  • Sprzęt Unibike Viper
Piątek, 16 marca 2012 Kategoria do czytania, transport

Dzień trzeba było dokończyć

Pisałem, że był jakiś dziwny dzień? Czas na ciąg dalszy.

Po dotarciu do roweru zauważyłem brak rękawiczek. Oczywiście - jechałem z nimi na górę, z garażu, musialem je położyć przy rowerze, ochroniarz zresztą potwierdzil moją wersję - leżały jakieś. Oczywiście - ktoś je zapieprzył. Brudne, stare rękawiczki, które nie mogły doczekać się prania. Na co komu? Nie mam pojęcia.

Gdy na Lazurowej jakiś kretyn - dostawca pizzy w białym Golfie mało mi się nie wpasował w bok wyjeżdżając z podporządkowanej, ciśnienie mi się podniosło i nabrałem ochoty na zrobienie komuś co najmniej przykrości, jeśli nie krzywdy. Niestety, pajac zdążył odjechać (dlaczego zawsze, gdy jakiś kretyn wyprzedzi mnie na żyletkę, albo zrobi coś równie mądrego, zaraz potem dostaje zielone światło i nie mogę go dogonić?), do domu dojechałem szukając tylko okazji - niestety, znowu, ludzie czuli mój nastrój i omijali mnie z daleka.
  • DST 13.80km
  • Czas 00:28
  • VAVG 29.57km/h
  • VMAX 40.36km/h
  • Sprzęt Unibike Viper
Piątek, 16 marca 2012 Kategoria do czytania, transport

Wydrze wydrzę wydrze wydrze wydrze wydrzę

Zaczęło się od wstania - myślałem, że jest 7:00, był 7:30. Potem - przy skrzyżowaniu Prymasa z Kasprzaka zbiorowe ogłupienie kierowców. Słyszałem tam już różne klaksony, ale pierwszy raz była to cała symfonia, pierwszy raz widziałem też, że ktoś na chama wjeżdża na czerwonym, jakaś tam pyskówka była do tego. Kulminację tego całego klaksonowania przeżyłem tuż pod pracą, kiedy to ciężarówka zajechała na przejeździe drogę rowerzyscie, który jechał przede mną. Rowerzysta go... zdzwonił dzwonkiem. Nie zobaczyłem, ale poczułem, jak te kilkanaście ton ciężarowki wzrusza ramionami. ;)

W pracy też kontynuacja - weszło nowe zarządzenie - nie możemy parkować rowerów przypiętych do poręczy przy podjeździe (szerokim podjeździe). Bo tak. Rowery się parkuje na zewnątrz. Poczekamy dwa tygodnie, znudzi im się.
  • DST 17.73km
  • Czas 00:49
  • VAVG 21.71km/h
  • VMAX 36.06km/h
  • Sprzęt Unibike Viper
Czwartek, 15 marca 2012 Kategoria do czytania, transport

Praca, kurs, a rano - szybko do roboty

Z pracy, jak to ostatnio w środę: możliwie szybko, możliwie sprawnie, po raz pierwszy zdarzyło mi się wracać z pracy przy świetle dziennym. Na kurs też trzeba było się spieszyc, odbiliśmy to sobie wracając.

Do pracy musiałem być na ósmą, więc o 7:20 wsiadłem i poleciałem rowerostradą - czyli Połczyńską. Znak wiosny się odezwał - dwóch rowerzystów spotkałem po drodze, w trójkę cieszyliśmy się kosztem biednych autek stojących w korku. Ogólna liczba ludków na rowerach spotkanych po drodze to osiem.
  • DST 38.46km
  • Czas 01:49
  • VAVG 21.17km/h
  • VMAX 46.63km/h
  • Sprzęt Unibike Viper
Środa, 14 marca 2012 Kategoria transport

Z pracy i do

  • DST 25.78km
  • Czas 01:10
  • VAVG 22.10km/h
  • VMAX 50.04km/h
  • Sprzęt Unibike Viper
Wtorek, 13 marca 2012 Kategoria do czytania, transport

Złowieszczy rechot za plecami

W końcu strzelę sobie jakiś dłuższy wpis, żeby Morsowi przykro nie było, że przez niego przestałem pisać. :)

Z pracy musiałem wrócić sprawnie, bo czekała na mnie przesyłka na poczcie z terminem DO DZISIAJ. Wpadłem do domu, zabrałem awizo i stanąłem w kolejce, numerek wskazywał sześćdziesiąt dwie osoby przede mną. Z nudów zacząłem przeglądać awizo i... Karteczki były dwie: jedna z moim nazwiskiem, do przyszłego piątku, druga z nazwiskiem poprzedniego lokatora - do dzisiaj. Wróciłem zatem do domu, zmarnowawszy kwadrans na swoją niechęć do uważnego czytania (bo na pierwszy rzut oka się zgadzało: on miał nazwisko na "W" i ja mam imię na "W" ;) ).

Z domu wyszliśmy na kurs ze sporym zapasem, bo ostatnio jazdy nasze szły średnio sprawnie - rower Hipci nie współpracował, jechaliśmy zatem wolniej. Teraz, w okolicy Statoila wyjechaliśmy na jezdnię, zaczynam się rozpędzać, zanim zdążyłem pomyśleć, że coś szybko jadę, a Hipcia pewnie ma tam ciężko i wypadałoby poczekać, usłyszałem za plecami złowieszczy rechot. Obejrzałem się: siedzi, gad, człowiekowi na kole i do tego rechocze. No dobrze, skoro tak, to przyspieszamy: 28km/h. Oglądam się - nadal tam siedzi i podkrzykuje "szybciej, bo zaraz Ci w koło wjadę". Wyrównałem pod trzydzieści i tak sobie jechaliśmy. Przyjemna odmiana. Boję się, co będzie, jak jej ten rower naprawią.

Złowieszczy rechot jeszcze kilka razy pojawiał się w okolicy moich pleców, przypominając mi, że coś wolno jadę. Albo, że KOMUŚ jedzie się dobrze. Tak czy inaczej, rower potrzebuje serwisu i to mozliwie szybko. Mój za to przestał zachowywać się jak kołowrotek, suport strzela tylko od czasu do czasu. Zatem wytrzyma do przyszłego czwartku, kiedy to jest dobry termin na serwisowanie, bo wyjeżdżamy na trzy dni bez rowerów.

Do pracy też jakoś fajnie się jechało, przez chwilę myślalem, że widzimy Chrabu, ale jednak to nie był on, obawiam się, że go nie poznam bez maski, więc, Chrabu, machaj wyraźnie, jak się będziemy mijać następnym razem. ;)

W okolicy Prymasa facet skręcający na parking przy salonie Toyoty (?), jadący nam z naprzeciwka, postanawia nas nie zauważyć. Zajeżdża drogę, Hipcia cudem daje radę wyhamować kilkanaście centymetrów od jego drzwi, a facet... nadal nas nie zauważył. W tym momencie pozwoliłem sobie wyrazić możliwie krótko, głośno i wulgarnie, cały czas mając przed oczami Hipcię wbijającą się w bok wyniunianego, czarnego autka, co myślę o tej sytuacji. Facet odjechał nam z drogi, ale gdy przystanąłem na moment, otworzył okno po stronie pasażera. Takiego zaproszenia postanowiłem nie ignorować i grzecznie podszedłem, zadając głośno bardzo proste pytanie "Kto ma tu pierwszeństwo, ty czy my?". Facet w tym momencie zachował się bardzo nieelegancko, bardzo nie fair i w ogóle do dupy, bo odpowiedział: "Wy. Przepraszam, zamyśliłem się.", do tego zrobił żółwika, chowając głowę w ramiona z przestraszoną miną. Noż, cholera jasna, kiedy już podchodzę jak burza gradowa do czyjegoś okna, to chociaż dałby jakąś radość z pyskówki, a ten od razu przeprasza. Zepsuje ci taki zabawę od razu na samym początku.

Czasu na szczęście wystarczyło, żeby Hipcię odprowadzić do przystanku nr I.
  • DST 41.16km
  • Czas 02:01
  • VAVG 20.41km/h
  • VMAX 40.03km/h
  • Sprzęt Unibike Viper
Poniedziałek, 12 marca 2012 Kategoria transport

Nie był to rowerowy weekend

W sobotę szliśmy się odchamiać wieczorem, więc nie było co jechać, postanowilismy pójść na ściankę... i dwa razy pocałowaliśmy klamkę.
W niedzielę mieliśmy napierw się powspinać, potem pojechać, ale gdy wróciliśmy postanowilismy postawić na dobre uczynki i zmieniłem ogumienie na cieńsze. Jest różnica.
A do pracy - standard. Nikt nie próbował mnie zabić, wyleźli poranni biegacze i już udało mi się stanąć w kolejce do zejścia pod Rondo Zesłańców.
  • DST 8.82km
  • Czas 00:26
  • VAVG 20.35km/h
  • VMAX 34.01km/h
  • Sprzęt Unibike Viper
Piątek, 9 marca 2012 Kategoria transport, do czytania

Wiosna wyszła na miasto

Piątek wieczór. Jadę sobie, jak zwykle, ulicą Połczyńską, która od kilku miesięcy przypominała pustynię, a tu - niespodzianka: dookoła wyrośli ludzie. Minąłem kilku rowerzystów, wyleźli też biegacze, widać, że po zimie brakuje ruchu. Tak jest chyba zawsze - pod koniec zimy ludzie wylegają, gdy tylko mogą, potem, gdy już wiosna jest w pełni, fala nieco opada, już każdy się nałyka świeżego powietrza. O ile w Warszawie można mówić o świeżym powietrzu.
  • DST 13.36km
  • Czas 00:34
  • VAVG 23.58km/h
  • VMAX 36.45km/h
  • Sprzęt Unibike Viper
Piątek, 9 marca 2012 Kategoria do czytania, transport

Rower we mgle, niespodziewany zabójca

Gdy było minus ...naście, mimo że było sucho i przyczepnie, kierowcy człowieka omijali szerokim łukiem. Na przejazdach rowerowych nie wymuszali, nie wyprzedzali za blisko... Pojawiło się słońce i nagle wszyscy zbiorowo ocipieli, mimo że im cieplej, tym więcej rowerzystów wyjedzie. Dzisiaj zatem, skoro miała pojawić się mgła, spodziewałem się znowu zwiększonej ostrożności... i nie pomyliłem się. Elegancko przepuszczano nas, zatrzymywano się na czerwonej strzałce...

Niestety, jest też druga strona. Ciepło, więc można łazić, nie tylko z domu na przystanek i z powrotem. Wylazły ludzie. Oczywiście, gdzie ludzie włażą? Pod koła. Łazi tamtędy codziennie do roboty, ale nie potrafi się pajac nauczyć, że idzie przez przejście na DDR. W pewnym momencie, gdy jechałem już sam, kolejne tępe babsko podlazło pod koła. Od tego momentu miałem postanowione, że kolejny pajac-samobójca zbierze spory opierdol. Nie dla celów wychowawczych, w końcu tresowane krowy to rzadkość, po prostu, dla samej radości opierniczenia debila. Niestety, chyba wyczuli mój nastrój. Aż do roboty nikt chociaż stopą nie depnął na ścieżkę. A tak chciałem się zaprzyjaźnić...

Z drugiej strony - zacząlem liczyć samochody. Tylko jeden na dwudziestu wyprzedza za blisko, a ponad połowa zostawia przy wyprzedzaniu sporo zapasu. Czyli - nie jest tak źle.
  • DST 21.61km
  • Czas 00:59
  • VAVG 21.98km/h
  • VMAX 37.11km/h
  • Sprzęt Unibike Viper

stat4u Blogi rowerowe na www.bikestats.pl