Informacje

  • Łącznie przejechałem: 136654.57 km
  • Zajęło to: 259d 12h 39m
  • Średnia: 21.90 km/h

Warto zerknąć

Aktualnie

button stats bikestats.pl

Historycznie

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Zaliczając gminy

Moje rowery


Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Hipek.bikestats.pl

Archiwum

Kategorie

Wpisy archiwalne w miesiącu

Wrzesień, 2013

Dystans całkowity:646.34 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:27:39
Średnia prędkość:21.89 km/h
Maksymalna prędkość:50.94 km/h
Liczba aktywności:25
Średnio na aktywność:25.85 km i 1h 09m
Więcej statystyk
Czwartek, 19 września 2013 Kategoria do czytania, transport

Transport

Trasa standard. Woda: z domu na sucho, na rehab na sucho, do roboty na mokro.

Wieczorem, gdy wracałem samochodem ze ściany, pierwsza w życiu kontrola trzeźwości. Nie trafili, akurat byłem trzeźwy.
  • DST 27.60km
  • Czas 01:07
  • VAVG 24.72km/h
  • Sprzęt Zenon
Środa, 18 września 2013 Kategoria do czytania, transport

Wycieczek dzień drugi

Wieczorem powrót w deszczu. Rano pobudka znowu o szóstej, bo muszę w domu być wcześniej, żeby JKW odwieźć na sekcję. Zbieram się, człapię po ciemnym jeszcze mieszkaniu (jak ja lubię pobudki, gdy już jest rano, a słońce jeszcze nie wzeszło; czekam aż będzie szarawo, gdy już będę jechał), szukam bluzy. Jest. Mokra. Zapomniałem wczoraj rozwiesić. No to szmatę na grzbiet, doschnie na mnie.

Do roboty dojechałem sprawnie, byłem kilka minut przed siódmą. W połowie - wyskoczyłem na zabieg, przy okazji dowożąc wałówkę zaskoczonej Hipci, która nie skojarzyła, że mam po drodze i mogę odwiedzić.

Wracałem już przez Cybernetyki, nową drogą, wyposażoną w DDR. Na górze strzeliłem takie o. Oelka mnie zaraz prześwięci, że źle nazwałem dworzec. Ale tak było napisane: "Warszawa Służewiec". Ładniej nie umiem.

W tle ul. Sasanki, po lewej nowa ekspresówka, na wprost - przystanek Warszawa Służewiec © Hipek99
  • DST 40.77km
  • Czas 01:42
  • VAVG 23.98km/h
  • Sprzęt Zenon
Wtorek, 17 września 2013 Kategoria do czytania, transport

Zaczyna się zwiedzanie Warszawy

Od dziś przez dwa tygodnie będę prócz DPD jeździł również z wycieczką na rehabilitację. Pierwsze takie kółko za mną. Wieczorny powrót, stosunkowo wczesna gleba w wyrko, pobudka o szóstej. Pożreć tekturę, spakować się, polożyć na jeszcze dziewięć minut, wyjazd.

Trochę kropiło, ale kto by się tam przejmował. W niecałe pół godziny byłem już na Służewcu. Wejść, zdać skierowanie, poczekać. Czekałem kwadrans, w końcu ktoś mnie zaprosił.

Trochę rozczarowałem się zabiegiem. Skoro na krioterapię rezerwują dziesięć minut a na fonoforezę dwadzieścia, to spodziewałem się, że będzie to coś... coś więcej.

Fonoforeza: rozsmarowano mi na ręce żel, po czym przez kilka minut jeżdżono mi po ręce jakąś elektrodą. Potem poszliśmy do dużego odkurzacza, z ktorego mi pomachano po łapie oparami ciekłego azotu. Niby 120 na minusie. Kupiłbym sobie taki.

Potem jeszcze powrot do roboty, ale już w interesującym i wzmagającym się deszczu. Przyjemnie.
  • DST 36.63km
  • Czas 01:33
  • VAVG 23.63km/h
  • Sprzęt Zenon
Poniedziałek, 16 września 2013 Kategoria do czytania, transport

I Ty możesz zostać bohaterem w swoim domu!

Pytanie: gdy roboty mnóstwo, cały weekend spędzić trzeba przed książkami albo przed komputerem, gdy pogoda kusi, by jak najszybciej zakończyć otwarte tematy by z któregoś z kolejnych urwać choć jeden dzień, gdy każda godzina w ciągu dnia ma znaczenie, żeby nie siedzieć za bardzo po nocach, na jaki pomysł wpadają Hipki w niedzielę?

Rozmrażają zamrażalnik.

Sam pomysł zacny i uzasadniony. Zamrażalnik nasz mający cztery kieszenie obrósł już lodem do tego stopnia, że tylko jedna kieszeń była ruchoma, a akurat pojawiła się potrzeba wrzucenia doń kilku dodatkowych produktów. Potrzeba nie była jakoś paląca, bo od dwóch lat nie było ciśnienia na otworzenie "tamtych" kieszeni.

Nie mam jednak bladego pojęcia dlaczego się za to wzięliśmy.

Pierwszy punkt: młody rzeźbiarz. Uzbrojony w młotek i mocny nóż jąłem odkuwać to, co wystawało, by brutalną siłą wyrwać którąś z kieszeni. Wała.
Drugi punkt: po uprzednim sprawdzeniu w internetach, że absolutnie złym pomysłem jest wsadzanie do środka gara z wrzącą wodą, bardzo starannie zignorowałem ten zakaz i rzeczony gar włożyłem do środka. Fart fartem, że ruchoma kieszeń jest na samym spodzie.
Trzeci punkt: spacery. Do komputera, napisać kilka słów, powrót, odkuć trochę lodu, do komputera, powrót, nastawić garnek na gotowanie, do komputera, wstawić garnek...

Misja powiodła się. Niczego i nikogo nie uszkodziliśmy i gdzieś przed północą zapakowaliśmy z powrotem to, co nadawało się do spożycia. A nie wszystko się nadawało, nie miałem odwagi ruszyć wołowiny z datą przydatności na trzy lata temu.

Wskutek tego całego bardziewia polazłem spać trochę późno. I rano miałem niewielkie problemy ze zdarciem się z wyra o ósmej.

W nagrodę mogłem załatwić w godzinach pracy taką jedną sprawę, dzięki czemu wpadło dodatkowych kilka kilometrów. Miało padać. A tu niespodzianka, udało się na sucho. I nawet słońce momentami wyłaziło.
  • DST 18.77km
  • Czas 00:50
  • VAVG 22.52km/h
  • Sprzęt Zenon
Piątek, 13 września 2013 Kategoria do czytania, transport

Nierowerowy ale szachowy weekend

Zanosi się kolejny weekend z nosem w komputerze.
Plusem było to, że ruszył Turniej Szachowy Podróżników Rowerowych, można się czasem oderwać od roboty.
Niby 14 dni na ruch, a po dwóch dniach już 10% gier zakończone.
  • DST 10.77km
  • Czas 00:31
  • VAVG 20.85km/h
  • Sprzęt Zenon
Piątek, 13 września 2013 Kategoria do czytania, transport

Jak zwalczyć potwora? Najpierw schłodzić a potem szatanem między uszy!

Dostałem potwierdzenie z RTG, że kość mam w porządku, a zatem wszystkie problemy są po stronie stawu. Zapisałem się na nakazaną się na rehabilita(n)cję: najpierw potwora schłodzą (krioterapia) a potem między oczy szatanem czy inszym hewymetalem (fonoforeza). Dwa tygodnie czyli dziesięć zabiegów.

A transportowo to standard: do domu po suchym, bo wieczorem wylazło słońce, do roboty po niewyspanym, bo znowu nie mogłem kupra z rana ruszyć.
  • DST 22.42km
  • Czas 01:00
  • VAVG 22.42km/h
  • Sprzęt Zenon
Czwartek, 12 września 2013

Rowerowy ratownik ratując Robaczka rąbnął rozkosznie rozwalając rękę

Powrót do domu irytujący, bo moczący buty. Deszcz lubię, nie lubię kałuż.
Do pracy też przyjemnie, w lekkiej mżawce, mimo kałuż buty suche.

I nagle! Nagle telefon! JKW zapomniała zabrać spodni na przebranie, a za 50 minut ma być w Bardzo Ważnym Miejscu, gdzie nie do końca można iść w kolarskich obciskach. Nawet takich do pół łydki. No to ja myk, przebieram się przy biurku, koleżanki skrępowane odwracają wzrok (no dobra, żadna nawet nie zauważyła, że cokolwiek się działo, bo szybko się uwinąłem), wybiegam, wracam, bo wypadł mi licznik, wybiegam, wracam, bo zapomniałem karty wyjściowej, wybiegam, wracam, bo zabierając kartę zostawiłem na stole rękawiczki, wybiegam... udało się. Na dół, rower, licznik - co z licznikiem? Kurna, zresetowało się badziewie, pewnie zamókł. Podjazd z garażu na wysokość Jerozolimskich i dzida. Lewoskręt pod Rondem Zesłańców, mija mnie radiowóz, ale panowie władzowie ignorują rowerzystę walącego środkowym pasem, który ma do dyspozycji ładną przecież DDRkę (gdyby to byli Strasznicy, to już bym był w plecy); skręcam w Prymasa, wracam na DDR (mam jakieś resztki przyzwoitości), w międzyczasie licznik się budzi, trochę dupnie wygląda 28 km/h (wrócił do domyślnego obwodu koła), gdy ja czuję, że jadę jakieś 35 km/h, Kasprzaka, skręt w lewo. Światła. Kierownica zaczyna mi wibrować - w sakwie odzywa się telefon. Ignoruję, lecę dalej: skrzyżowanie z Ordona, autobus. Tunel? Ze smutkiem rezygnuję: jest mokro, jak on zahamuje, to mu się wkrochmalę w dupę. Dzida, dzida, dzida. Kałuże, kałuże, kałuże. Buty mokre już dawno, zaczynają powoli chlupotać. Na dłuższym kawałku prostej zastanawiam się, czy zmókłbym bardziej jadąc bez kurtki: od spodu też robi się już gorąco. Powstańców. Mimo jazdy czuję, że znowu dzwoni. Synów Pułku, schodzę na chodnik, odbieram.

Okazało się, że Bardzo Ważne Spotkanie nie wymaga obecności JKW. Chociaż rano jeszcze wymagało. Szef się rozmyślił, czy coś tam, pies mu mordę lizał.

Nawrotka. Już spokojnym, spacerowym tempem wracam sobie do roboty, rozpiąwszy kurtkę, żeby chociaż trochę to wystygło. Zjeżdżam na parking pod BlueShitty. Lekki skos drogi na świeżo wymalowanej nawierzchni i jeb! W zasadzie nie "jeb" tylko "szurrr". Prześlizgnąłem się dwa metry. Podnoszę się, rzucając w myśli kurwami pod adresem kretynów używających tak śliskiej farby. Kolejny zakręt, prędkość mała, ale byłem rozproszony przez poprzednie zdarzenie i... szurr numer dwa. Trzydzieści sekund różnicy.

Straty w sprzęcie: brak. Straty w ludziach: oczywiście spadłem na lewą rękę, ale chyba nadgarstek nie ucierpiał, uderzyłem dłonią i przedramieniem. Reszta - standard. Rokowania kiepskie, ale pacjent niestety przeżyje. Dwie pierwsze gleby na "nowym" rowerze i obie w ciągu kilkudziesięciu sekund. Jak ktoś ma pecha to i we własną trumnę się zesra.

Czas jazdy wyrównany do średniej z tego roku, bo bez licznika nie idzie tego ustalić.
  • DST 29.10km
  • Czas 01:33
  • VAVG 18.77km/h
  • Sprzęt Zenon
Środa, 11 września 2013 Kategoria do czytania, transport

Potwory w ręce nie są takie straszne

Poza DPD byłem dziś u ortopedy. Potwory w ręce nie są takie straszne, zwykły efekt przeciążenia. Dostałem jeszcze jedno RTG, jeśli nie zepsułem nigdzie kości, to startuję z jakimiś zabiegami rehabilitacyjnymi. Jeśli kość zepsułem, to będziemy dalej rozmawiać. Wynik - najpóźniej w piątek.
  • DST 28.91km
  • Czas 01:17
  • VAVG 22.53km/h
  • Sprzęt Zenon
Wtorek, 10 września 2013 Kategoria transport, do czytania

Przyjemne wieczory, przyjemne poranki

Wieczorny powrót był co prawda pod silny wiatr, ale jakoś go nie zauważałem, do tego robiło się przyjemnie ciemno, prawie od samego wyjazdu miałem włączone światła.

Rano nawet wyszła mi pobudka. Wczoraj, gdy się zbierałem, zajęło mi to osiem minut, ale było bez śniadania, które zajmuje sporo czasu (wsypać płatki, zagotować wodę, zalać płatki, poczekać, nalać zimnej wody, poczekać...). Przetestowałem więc nowy patent: płatki Łoś-Wiane zalałem wieczorem, na rano (i tak Hipcia robi kawę) wystarczyło dolać trochę wrzątku i rozmieszać: i rozmieszały się, i nie trzeba było czekać, aż wystygną.

Nowa część (ostatnia z dostępnych w wersji audio) opowiadań o Jakubie Wędrowyczu na uszach i można ruszać do roboty.
  • DST 24.79km
  • Czas 01:03
  • VAVG 23.61km/h
  • Sprzęt Zenon
Poniedziałek, 9 września 2013

Kolejny niewyspany poniedziałek

Naprawdę nie wiem, co mnie tak sen morzy. To chyba oznaka braku ruchu.
  • DST 7.88km
  • Czas 00:19
  • VAVG 24.88km/h
  • Sprzęt Zenon

stat4u Blogi rowerowe na www.bikestats.pl