Wtorek, 13 sierpnia 2013
Kategoria do czytania, transport
Pracowo, Hipciowo, (nie)deszczowo
Z pracy miła niespodzianka, JKW nawiedziła mój przybytek nędzy i rozpaczy i uprzejma była towarzyszyć mi w drodze do domu. Przed samym domem ona wślizgnęła się w lewoskręt, a ja pojechałem prosto. Przy kolejnym lewoskręcie minął mnie Goro... chciał przybyć piątkę, a ja źle zrozumiałem intencje. A wyglądałoby to zajebiście, że hoho - słońce powoli się chyli, pusty asfalt i dwójka rowerzystów przybija żółwika.
Rano jakoś zaspaliśmy: Hipcia wyleciała jako pierwsza. Ja wstałem, ogarnąłem się, zobaczyłem, że pada, założyłem kurtkę, szczęśliwy, że zaczęło padać mocniej wyszedłem z bloku... i przestało padać. Jedyne, co mi pozostało, to kałuże.
Rano jakoś zaspaliśmy: Hipcia wyleciała jako pierwsza. Ja wstałem, ogarnąłem się, zobaczyłem, że pada, założyłem kurtkę, szczęśliwy, że zaczęło padać mocniej wyszedłem z bloku... i przestało padać. Jedyne, co mi pozostało, to kałuże.
- DST 22.32km
- Czas 00:58
- VAVG 23.09km/h
- Sprzęt Zenon
Komentarze
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!