Informacje

  • Łącznie przejechałem: 136654.57 km
  • Zajęło to: 259d 12h 39m
  • Średnia: 21.90 km/h

Warto zerknąć

Aktualnie

button stats bikestats.pl

Historycznie

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Zaliczając gminy

Moje rowery


Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Hipek.bikestats.pl

Archiwum

Kategorie

Wtorek, 17 grudnia 2013 Kategoria > 50 km, sakwy, zaliczając gminy

Druga (urodzinowa) Hip-rawka. Dzień 4

Poranek był kiepski. Nie mogliśmy dograć się z klimatyzacją w pokoju, ani otwarcie, ani zamknięcie okna nie pomagało. Pobudka jakoś tam nastąpiła, wybraliśmy się na śniadanie, po czym spędziliśmy jeszcze godzinę mocząc się w wodzie, a następnie zabrawszy bagaże osiodłaliśmy rowery i ruszyliśmy z powrotem w kierunku drogi na Olsztyn. Końcówkę trasy ustalała Hipcia, miała jakiś przebiegły plan jazdy dookoła Olsztyna, by przed odjazdem pozaliczać gminy. Ja z kolei wyczaiłem, że gdzieś w okolicy jest gmina Łukta, którą moglibyśmy również odwiedzić. Koniec końców stanęło na skręcie na Gietrzwałd i mozolnym (bo i po górkach, i po paskudnym asfalcie) przebijaniu się aż do samej miejscowości. Tam z kolei zasięgnąłem języka i ustaliłem którędy możemy przebić się do trasy Łukta-Olsztyn. Z wielkiej mapy powieszonej w Gietrzwałdzie wyszło mi, że na szosę wyjedziemy w innej gminie... ale czy będzie to Łukta?

Kilka kilometrów za Gietrzwałdem, w miejscowości Woryty, asfalt pożegnał się z nami i wyjechaliśmy na utwardzoną drogę. Licząc na to, że nie zamieni się w piaskownicę, brnęliśmy dalej - przez Rentyny aż do głównej. Gdy w końcu wyjechaliśmy na asfalt, właśnie zaczynało się ściemniać. W planie było jeszcze zaliczenie dodatkowej gminy, ale to wymagało już podjechania dużo bliżej Olsztyna. Asfalt był paskudny, biorąc pod uwagę, że było po zmroku. Co i rusz wpadaliśmy w jakieś nierówności, a ze dwa razy uderzyliśmy w konkretną dziurę. W końcu, ku naszemu zaskoczeniu, przed nami pojawiła się tablica "Olsztyn". Szybki rzut oka na nawigację i okazało się, że jesteśmy w okolicy właściwego skrętu. Odbiliśmy... asfalt znowu się skończył. Wjechaliśmy w lasy, po bokach śnieg, droga skrzy się z mrozu... Tłukliśmy się po tych dziurach dobre pięć kilometrów, po czym asfalt pojawił się, a po chwili wjechaliśmy do Dywitów - siedziby ostatniej gminy, którą było nam dane zaliczyć.

W Dywitach wyjechaliśmy prosto na krajówkę, którą akurat popołudniowy korek próbował się i dostać, i wydostać z Olsztyna. Na sporym podjeździe - stop! Zakaz dla rowerów i wiele mówiący znak z napisem "ścieżka rowerowa" kierujący nas w las. Zjechałem na próbę i szybko wróciłem. Błoto, po którym można by było tylko rower pchać i to nawet gdyby nie był osakwiony. Rzuciłem nieprzyjemnym słowem pod adresem kretynów, którzy biorą się za oznaczanie dróg i olaliśmy zakaz. Do samego miasta dojechaliśmy niczym nie niepokojeni, wyjąwszy jednego nadpobudliwego, który nas strąbił, a dookoła było na tyle ciemno, że nie było mu nawet po co pokazywać palca. W samym Olsztynie przy ulicach śnieg - pierwsze miasto, w którym na coś takiego trafiliśmy.

Pod dworzec dojechaliśmy jak po sznurku, wyskoczyliśmy jeszcze na obiad w McD (ohydne, ale na dworcowy bar nie miałem ochoty), zapakowaliśmy rowery do już podstawionego pociągu i o 19:18 ruszyliśmy w kierunku Stolicy.

W Warszawie pozostąło jeszcze przenieść rower po schodach i dokręcić swoje kilka kilometrów do domu.

Podsumowując:
- zaliczone 34 gminy, odwiedzone trzy województwa,
- przejechane ponad 500 km, z tego 450 w deszczu i mżawce, z odczuwalną temperaturą poniżej zera,
- kolejne 96 godzin spędzonych tylko razem,
- urodziny odświętowane, czas dobrze zacząć kolejną trzydziestkę!

Wszystkiego najlepszego, Hipciu!


Powoli kierujemy się w stronę Olsztyna © Hipek99

Pogoda zrobiła się dużo lepsza niż przez ostatnie dni © Hipek99

Chwila relaksu na dużym postoju © Hipek99

Widoki z gminy Gietrzwałd © Hipek99

Jechało się dużo lepiej, chociaż asfalt nie był z gatunku tych najcudowniejszych © Hipek99

Co można robić na przystanku? Przecież nie czekać na autobus © Hipek99

Takie asfalty w większości towarzyszyły nam przy przecinaniu się do Gietrzwałdu © Hipek99

Słońce zachodzi - ostatni dzień wyprawy właśnie się kończy © Hipek99

Nocny księżyc w Dywitach - ostatnia zaliczona gmina na Hip-rawce © Hipek99
  • DST 70.13km
  • Czas 04:45
  • VAVG 14.76km/h
  • Sprzęt Zenon

Komentarze
Wielkie dzięki!

(Miałem dylemat, czy -t czy -tów. Postawiłem na końcówkę męską.)
Hipek
- 10:09 wtorek, 31 grudnia 2013 | linkuj
Świetnie się dobraliście!

Gratuluję, przebrnąłem przez wszystkie 4 dni. Czyta się wspaniale.

Dwie uwagi: Prabuty - do Prabut i Dywity - do Dywit. ;)
michuss
- 10:51 piątek, 27 grudnia 2013 | linkuj
Statystyki ładne.
Oprócz średniej i wieku. ;)
Gość spod lodu - 12:04 poniedziałek, 23 grudnia 2013 | linkuj
Jurek: Dzięki!

TomliDzons:
Dzięki! Co do urodzinowych - to się pomyśli. Za dwa lata może urodzinowe zdobycie Mount Blanc albo innego szczytu powyżej 4000.
Co do foty: a żebyś wiedział, gdyby mi tam wylazł wilkołak to nawet bym się nie zdziwił.
Hipek
- 11:49 poniedziałek, 23 grudnia 2013 | linkuj
Foty są to i komenta można wstawić nowego. Ostatnie foto z księżycem super, jak z horroru o wilkołakach :-P
TomliDzons
- 20:37 czwartek, 19 grudnia 2013 | linkuj
Ja ze swojej strony życzę Hipci stu lat! A na następne urodzinowe Hiprawki będziecie jeździć co 30 lat?
TomliDzons
- 09:07 czwartek, 19 grudnia 2013 | linkuj
Dołączam się do życzeń
yurek55
- 19:46 środa, 18 grudnia 2013 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!

stat4u Blogi rowerowe na www.bikestats.pl