Poniedziałek, 6 stycznia 2014
Kategoria sakwy, > 100km, do czytania
Trzecia ("zimowa") Hip-rawka. Dzień 3
Mieliśmy sporo czasu na wyleżenie się. A mimo to i tak wyskoczyliśmy ze śpiworów normalnie. Nie było po co się spieszyć, przed nami cały dzień jazdy, pociąg był dopiero późno w nocy. Zwinęliśmy namiot, przy okazji orientując się, że nasza świetnie zakonspirowania miejscówka w dzień była trochę mniej zakonspirowana, przynajmniej dla kogoś, kto chciałby przejechać się leśną drogą, która prowadziła kilkanaście metrów od namiotu. Wyłazimy na asfalt i ruszamy.
Drugi poranek © Hipek99
Pierwsze kilkanaście kilometrów to szlajanie się po bocznych dróżkach by wyjechać na główną, wojewódzką (przy okazji zaliczając gminę Skarszewy).
Start po gminnych drogach © Hipek99
Potem wpadamy na drogę 222 i ruszamy prosto na północ (po drodze robiąc skandalicznie szybki przystanek na stacji). Ruch jakoś taki większy, wiatr średnio przeszkadza, ale dziś już to nie ma znaczenia. Pozostaje jeszcze tylko jedno pytanie: jak daleko zajedziemy? Robimy skręt w 226 na Warcz, po kilku kilometrach odbicie w pola by zaliczyć jeszcze jedną gminę, po czym wracamy na główną.
Jakimiś szutrami zasuwamy by coś zaliczyć © Hipek99
Tu się uprawia kamienie © Hipek99
Po drodze pojawia się sporo napisów i to na budynkach, i to na drzewach - protestów przeciwko poszukiwaniom gazu łupkowego. My jednak bez protestu jedziemy dalej: dojechanie do Kościerzyny to cel oczywiście osiągalny, ale co dalej? Wszystko zależy od wiatru, teoretycznie moglibyśmy rzucić się na Bytów, ale jeśli potem dostaniemy wiatr w twarz, to może być ciężko.
Protest © Hipek99
Tymczasem jedziemy sobie spokojnie, mijając polsko-kaszubskie nazwy miejscowości, ot, taka lokalna atrakcja. Wkrótce pojawia sie znak z narysowanym niedźwiedziem: wjeżdżamy do gminy Kościerzyna. W samym mieście przystanek pod jakimś opuszczonym budynkiem, po przeliczeniu decydujemy się pojechać krótszą, ale spokojniejszą opcją drogami 214 i 228.
Witamy w Kościerzynie © Hipek99
Powoli zaczyna robić się szarawo, mijamy dwa jeziora i spotykamy spory teren na którym trwają poszukiwania gazu łupkowego... to był zawsze temat który poruszano hen daleko, w telewizji, a tu, proszę, jesteśmy właśnie w takim miejscu. Tylko jedno zaczyna przeszkadzać: ciche kap! kap! kap! Po chwili, gdy już zasuwaliśmy na Kartuzy, zrobiła się z tego regularna zlewa. Deszcz leje, samochody jakby sobie nagle przypomniały, że jest niedziela i trzeba do miasta do sklepu jechać, paskudny asfalt (co szczególnie dawało znać na zjazdach, gdy auta z naprzeciwka jeszcze dodatkowo oślepiały)... zdecydowanie najbardziej paskudny fragment całej drogi. W Kartuzach przystanek na potrzeby nawigacji (nie wiem, naprawdę, czemu ludzie patrzyli na nas jak na kosmitów), po czym zbijamy do DK20. Po drodze deszcz w końcu ustał, a już na samej krajówce bajka. Jechało się elegancko aż do Żukowa, gdzie zrobiliśmy przystanek przy Orlenie (wcześniej próbowałem innej stacji ale tam nie mieli parówek. Granda!). Tam wsunęliśmy spory obiad.
Tutaj należy podkreślić, że w wyniku gleby na lodzie Hipcia nabiła sobie potężnego sińca na kolanie, który właśnie rozkwitał i przy każdym ruchu przypominał o sobie. W domu kolano okazało się potężnie spuchnięte, przez trzy dni zbijaliśmy opuchliznę i konieczne stało się zrezygnowanie z treningów przez tydzień.
Po przystanku mieliśmy dużo czasu na to, żeby dojechać na miejsce. DK 20 nadal kusiła ładnym asfaltem, więc bardzo spokojnie (Gdynia: 30 km - co to jest?) jechaliśmy przed siebie aż... wjechaliśmy do Gdyni. To było zaskoczeniem, bo nie zakładałem, że w ogóle o nią zahaczymy, myślałem, że Dąbrowa to miejscowość, a nie dzielnica. Tu straciliśmy trochę czasu na nawigację, bo nie byłem pewien kiedy będzie skręt... w końcu się udało i z wielkiej dwupasmówki wjechaliśmy w boczną dróżkę prowadzącą przez rezerwat przyrody. Czekał nas długi zjazd po ładnym asfalcie (aż na poziom morza) i jeden kretyn, który nieoświetlony na jednym z zakrętów łapał stopa. Nie wiem, skąd ci ludzie się biorą, ale ewolucja działa zdecydowanie za wolno. W końcu pojawiła się tablica z napisem "Sopot" a po jej przekroczeniu udało nam się w końcu połączyć wszystkie nasze zdobyte gminy w graf spójny!
Po zjeździe trafiliśmy na jakąś główną ulicę z zakazem dla rowerów, początkowo nawet się zastosowaliśmy, ale zaraz potem szlag mnie trafił i zjechałem na asfalt. Do ciężkiej cholery, jeśli zakazujecie jazdy rowerom, to trzeba dać jakąś alternatywę! Kawałek dalej zjechaliśmy na dworzec, ustaliwszy co i gdzie się znajduje, postanowiliśmy wykorzystać dostępny czas i zjechać nad Zatokę. Ignorując zupełnie zakazy dla rowerów wyjechaliśmy sobie na molo (ha, ciekawe komu się udaje tak komfortowo przejechać rowerem po molo sopockim).
Molo w Sopocie © Hipek99
Przy powrocie na dworzec przy okazji zrobiliśmy również zdjęcie słynnego znaku ograniczenia prędkości...
Słynna ścieżka rowerowa © Hipek99
Potem trzeba było tylko czekać na maleńkiej sopockiej stacyjce... Pociąg nadjechał, rowery się podwiesiły, a my po chwili usnęliśmy.
Drugi poranek © Hipek99
Pierwsze kilkanaście kilometrów to szlajanie się po bocznych dróżkach by wyjechać na główną, wojewódzką (przy okazji zaliczając gminę Skarszewy).
Start po gminnych drogach © Hipek99
Potem wpadamy na drogę 222 i ruszamy prosto na północ (po drodze robiąc skandalicznie szybki przystanek na stacji). Ruch jakoś taki większy, wiatr średnio przeszkadza, ale dziś już to nie ma znaczenia. Pozostaje jeszcze tylko jedno pytanie: jak daleko zajedziemy? Robimy skręt w 226 na Warcz, po kilku kilometrach odbicie w pola by zaliczyć jeszcze jedną gminę, po czym wracamy na główną.
Jakimiś szutrami zasuwamy by coś zaliczyć © Hipek99
Tu się uprawia kamienie © Hipek99
Po drodze pojawia się sporo napisów i to na budynkach, i to na drzewach - protestów przeciwko poszukiwaniom gazu łupkowego. My jednak bez protestu jedziemy dalej: dojechanie do Kościerzyny to cel oczywiście osiągalny, ale co dalej? Wszystko zależy od wiatru, teoretycznie moglibyśmy rzucić się na Bytów, ale jeśli potem dostaniemy wiatr w twarz, to może być ciężko.
Protest © Hipek99
Tymczasem jedziemy sobie spokojnie, mijając polsko-kaszubskie nazwy miejscowości, ot, taka lokalna atrakcja. Wkrótce pojawia sie znak z narysowanym niedźwiedziem: wjeżdżamy do gminy Kościerzyna. W samym mieście przystanek pod jakimś opuszczonym budynkiem, po przeliczeniu decydujemy się pojechać krótszą, ale spokojniejszą opcją drogami 214 i 228.
Witamy w Kościerzynie © Hipek99
Powoli zaczyna robić się szarawo, mijamy dwa jeziora i spotykamy spory teren na którym trwają poszukiwania gazu łupkowego... to był zawsze temat który poruszano hen daleko, w telewizji, a tu, proszę, jesteśmy właśnie w takim miejscu. Tylko jedno zaczyna przeszkadzać: ciche kap! kap! kap! Po chwili, gdy już zasuwaliśmy na Kartuzy, zrobiła się z tego regularna zlewa. Deszcz leje, samochody jakby sobie nagle przypomniały, że jest niedziela i trzeba do miasta do sklepu jechać, paskudny asfalt (co szczególnie dawało znać na zjazdach, gdy auta z naprzeciwka jeszcze dodatkowo oślepiały)... zdecydowanie najbardziej paskudny fragment całej drogi. W Kartuzach przystanek na potrzeby nawigacji (nie wiem, naprawdę, czemu ludzie patrzyli na nas jak na kosmitów), po czym zbijamy do DK20. Po drodze deszcz w końcu ustał, a już na samej krajówce bajka. Jechało się elegancko aż do Żukowa, gdzie zrobiliśmy przystanek przy Orlenie (wcześniej próbowałem innej stacji ale tam nie mieli parówek. Granda!). Tam wsunęliśmy spory obiad.
Tutaj należy podkreślić, że w wyniku gleby na lodzie Hipcia nabiła sobie potężnego sińca na kolanie, który właśnie rozkwitał i przy każdym ruchu przypominał o sobie. W domu kolano okazało się potężnie spuchnięte, przez trzy dni zbijaliśmy opuchliznę i konieczne stało się zrezygnowanie z treningów przez tydzień.
Po przystanku mieliśmy dużo czasu na to, żeby dojechać na miejsce. DK 20 nadal kusiła ładnym asfaltem, więc bardzo spokojnie (Gdynia: 30 km - co to jest?) jechaliśmy przed siebie aż... wjechaliśmy do Gdyni. To było zaskoczeniem, bo nie zakładałem, że w ogóle o nią zahaczymy, myślałem, że Dąbrowa to miejscowość, a nie dzielnica. Tu straciliśmy trochę czasu na nawigację, bo nie byłem pewien kiedy będzie skręt... w końcu się udało i z wielkiej dwupasmówki wjechaliśmy w boczną dróżkę prowadzącą przez rezerwat przyrody. Czekał nas długi zjazd po ładnym asfalcie (aż na poziom morza) i jeden kretyn, który nieoświetlony na jednym z zakrętów łapał stopa. Nie wiem, skąd ci ludzie się biorą, ale ewolucja działa zdecydowanie za wolno. W końcu pojawiła się tablica z napisem "Sopot" a po jej przekroczeniu udało nam się w końcu połączyć wszystkie nasze zdobyte gminy w graf spójny!
Po zjeździe trafiliśmy na jakąś główną ulicę z zakazem dla rowerów, początkowo nawet się zastosowaliśmy, ale zaraz potem szlag mnie trafił i zjechałem na asfalt. Do ciężkiej cholery, jeśli zakazujecie jazdy rowerom, to trzeba dać jakąś alternatywę! Kawałek dalej zjechaliśmy na dworzec, ustaliwszy co i gdzie się znajduje, postanowiliśmy wykorzystać dostępny czas i zjechać nad Zatokę. Ignorując zupełnie zakazy dla rowerów wyjechaliśmy sobie na molo (ha, ciekawe komu się udaje tak komfortowo przejechać rowerem po molo sopockim).
Molo w Sopocie © Hipek99
Przy powrocie na dworzec przy okazji zrobiliśmy również zdjęcie słynnego znaku ograniczenia prędkości...
Słynna ścieżka rowerowa © Hipek99
Potem trzeba było tylko czekać na maleńkiej sopockiej stacyjce... Pociąg nadjechał, rowery się podwiesiły, a my po chwili usnęliśmy.
- DST 166.42km
- Czas 09:37
- VAVG 17.31km/h
- Sprzęt Zenon
Komentarze
Relacja jak zwykle ciekawa, dobrze się czyta, ale jechać rowerem w zimie, spać pod namiotem w dzikich miejscach w lesie, to się wielu normalnym ludziom nie mieści w głowie. Jak reagują na to Wasi realni znajomi, czy rodzina? Pukają się w głowę? Dla mnie to niewyobrażalnie ekstremalne wyprawy są.
yurek55 - 08:52 środa, 9 kwietnia 2014 | linkuj
hehe, ślad na mapie od razu wskazuje na chorobę gminobraniową :D
Powtórzę - klasa relacja, super się czytało i oglądało. elizium - 07:05 środa, 9 kwietnia 2014 | linkuj
Powtórzę - klasa relacja, super się czytało i oglądało. elizium - 07:05 środa, 9 kwietnia 2014 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!