Informacje

  • Łącznie przejechałem: 136654.57 km
  • Zajęło to: 259d 12h 39m
  • Średnia: 21.90 km/h

Warto zerknąć

Aktualnie

button stats bikestats.pl

Historycznie

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Zaliczając gminy

Moje rowery


Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Hipek.bikestats.pl

Archiwum

Kategorie

Niedziela, 6 lipca 2014 Kategoria > 200 km, do czytania, zaliczając gminy, ze zdjęciem

Nad morze! (2)

Noc minęła spokojnie. H. coś narzekała na chłód, mi było w sam raz. Zbieramy się szybko i minutę po siódmej już wypychamy rowery z lasu. Ruszamy w stronę Tucholi. Na dzień dobry mocny wiatr w twarz. W Tucholi przerwa śniadaniowa, zaliczenie dodatkowej gminy i pędzimy. Mijamy Człuchów (przerwa na Orlenie) i mkniemy dalej. Tak naprawdę to nie "mkniemy". Droga idzie jak krew z nosa, gdy osiągamy 100 km, zaczyna mnie szlag trafiać na myśl o tym, że do celu jeszcze drugie 100. Pod górę ciężko, z góry trzeba dokręcać - paskudnie. Do tego słońce, które wczoraj jeszcze czasem chowało się za chmurami, dziś wali prosto w nas. A jedziemy prawie dokładnie na północ, cienia nie ma!

  Drogi też paskudne. Najlepiej byłoby jechać środkiem, ale nie decydujemy się aż tak zrobić na złość setkom ludzi jadącym nad morze...

  W Białym Borze jesteśmy świadkami stłuczki (jakiś kierowca - o zgrozo! - zatrzymał się na czerwonym, a drugi myślał, że tamten pojedzie... Przed Bobolicami przerwa na Orlenie, potem zaczynają się zjazdy aż do Koszalina. W końcu jazda zaczyna być przyjemniejsza (asfalt też się poprawia!), zaczyna się pojawiać jakaś radość z tego wszystkiego.

  W Koszalinie na początku wsiadamy na elegancki, niemal norweski DDR, robimy przerwę na Orlenie (kolejne lody – Hipcia konsekwentnie trzyma się tego pożywienia, nic przy tej pogodzie nie wchodzi) i decydujemy się jednak pociągnąć krótszą trasą, by mieć więcej czasu dla siebie w Kołobrzegu. Miasto opuszczamy szybko i wsiadamy najpierw na ładną, wyasfaltowaną dróżkę, a potem, gdy ta się psuje - z powrotem na asfalt.

  Hipcia w międzyczasie coś tam sobie liczy, dodaje, odejmuje... i wychodzi jej, że jednak trzeba było jechać tą dłuższą trasą. I marudzi. Oj, jak marudzi.

  Paskudne słońce, wiatr (znowu) w twarz, idzie niezbyt przyjemnie. Ale idzie. W końcu - powitalna tablica. Za chwilę jesteśmy na dworcu, gdzie mój licznik wskazuje równe 200 km.

  Jest po 16:00. Decydujemy się wziąć późniejszy pociąg, by mieć dla siebie więcej czasu. Idę kupić bilety, za chwilę Hipcia mówi "O, sakwiarz". Patrzę i widzę, że kojarzę skądś tę twarz... do tego ktoś się chwalił, że będzie w Kołobrzegu. Podbiegam, pytam - zgadza się, to Podjazdy.

  Teraz już mamy czas dla siebie. Podwozimy się kawałeczek i potem już walimy piechotą przez bulwar. Jak zawsze: grają peruwiańskie orkiestry fletowe, kupa badziewia, gofry, lody, piwo i oczywiście kupa luda. Jak myśmy mogli tu przyjeżdżać?!

Kąpiel w morzu (pierwszy raz w życiu kąpałem się z pampersem, ciekawe doświadczenie), spacer po okolicach, odwiedzenie kilku naszych ulubionych miejsc (połączone z moczeniem wszystkich siedzeń naszymi mokrymi spodenkami)... i o 20:40 wracamy do domu.

  W pociągu zaczyna się dobrze, w Gdyni dosiada się jeden, a potem drugi rowerzysta. Droga przebiega więc średnio komfortowo, zwłaszcza że wcale nie zaczęło być chłodno.

W Warszawie jesteśmy na siódmą z minutami, dojazd do domu, idę do kąpieli, a Hipcia, która ma możliwość wyprysznicowania się w pracy, po prostu się pakuje i znika, zostawiając mnie samego. W wannie! A jakbym się utopił?!

I na tym, proszę Szanownej Wycieczki, koniec.

Fotki z wyjazdu.

  • DST 201.63km
  • Czas 07:48
  • VAVG 25.85km/h
  • VMAX 49.76km/h
  • Podjazdy 1021m
  • Sprzęt Stefan

Komentarze
Właśnie!!!
yurek55
- 14:37 środa, 16 lipca 2014 | linkuj
Pierwszej nocy poszliśmy spać o 1 Pacanie :)
Hipcia99
- 10:15 środa, 16 lipca 2014 | linkuj
Mors:
Mi to nie robi. Powyżej pewnej temperatury już jest wszystko jedno.

A którą noc zarwaliśmy? Pierwsza - poszliśmy spać o 23:00, pobudka o 6:30. Druga - spać o 22:30, pobudka o 6:30...
Hipek
- 11:32 piątek, 11 lipca 2014 | linkuj
Zarwanie nocy (całej doby) to rozumiem, ale pójścia zaraz po tym do pracy to sobie nie wyobrażam... i bez tego ledwo funkcjonuję. ;)

Jak to czarne nie ma znaczenia? Potwierdzone naukowo, a dwa, że niby narzekasz na gorąc... Ja latem nawet patrzeć na czarne nie mogę, bo mi się słabo robi.
mors
- 22:37 czwartek, 10 lipca 2014 | linkuj
Eranis:
Na szczęście jak się wie, gdzie jechać nad to morze...

Jurek:
No co Ty. Mnie?

Birkirkara:
Zaufaj mi, dla mnie nie ma to znaczenia.
Hipek
- 18:23 czwartek, 10 lipca 2014 | linkuj
Na pewnym etapie profesjonalizmu każdy szczegół ma znaczenie. Jechaliście w ciemnych strojach, które pochłaniają promieniowanie słoneczne. Od odzieży w jasnym kolorze promieniowanie słoneczne się odbija. Byłoby Wam chłodniej. Pozdrawiam z Malty. Birkirkara - 04:37 czwartek, 10 lipca 2014 | linkuj
Jechać nad morze bez kąpielówek? A jakby nasiąknięty wodą pampers pociągnął Cię do dna, pomyślałeś?
yurek55
- 19:44 środa, 9 lipca 2014 | linkuj
Może nad morze? Nie każdy może :)
elizium
- 17:28 środa, 9 lipca 2014 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!

stat4u Blogi rowerowe na www.bikestats.pl