Środa, 13 sierpnia 2014
Kategoria do czytania, transport
Prawie dwusetka przed pracą
Hipcia po pracy miała rehabilitację, a miała ją tak późno, że mi udało się spokojnie wyjść po pracy. Nie dogadaliśmy się jednak co do godziny startu i wskutek tego byliśmy na miejscu pół godziny wcześniej. JKW weszła do środka zobaczyć, czy ktoś ją wcześniej przyjmie... i już tam została. Koniec końców została tam aż do ósmej, a ja zostałem przy rowerach. Na szczęście nie zanudziłem się na śmierć. Powrót z delikatnym błądzeniem po mieście.
Rano wstałem o wpół do szóstej i machnąłem dwusetkę. Tj. 180 km. W domu byłem około ósmej, przejazd był ze średnią 95 km/h - co pozwala przypuszczać, że nie jechałem na rowerze. W istocie - bawiłem się w taksówkę.
Po powrocie i przebraniu się ruszyłem do pracy. W jednym miejscu zmieniłem pas na styku przyzwoitości. Facet z półciężarówki który musiał przeze mnie odrobinę zdjąć nogę z gazu postanowił zatrąbić, co spowodowało, że zamiast zobaczyć przeprosiny za mój manewr - zobaczył środkowy palec.
Rano wstałem o wpół do szóstej i machnąłem dwusetkę. Tj. 180 km. W domu byłem około ósmej, przejazd był ze średnią 95 km/h - co pozwala przypuszczać, że nie jechałem na rowerze. W istocie - bawiłem się w taksówkę.
Po powrocie i przebraniu się ruszyłem do pracy. W jednym miejscu zmieniłem pas na styku przyzwoitości. Facet z półciężarówki który musiał przeze mnie odrobinę zdjąć nogę z gazu postanowił zatrąbić, co spowodowało, że zamiast zobaczyć przeprosiny za mój manewr - zobaczył środkowy palec.
- DST 40.88km
- Czas 01:36
- VAVG 25.55km/h
- Sprzęt Zenon
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!