Informacje

  • Łącznie przejechałem: 136654.57 km
  • Zajęło to: 259d 12h 39m
  • Średnia: 21.90 km/h

Warto zerknąć

Aktualnie

button stats bikestats.pl

Historycznie

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Zaliczając gminy

Moje rowery


Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Hipek.bikestats.pl

Archiwum

Kategorie

Niedziela, 31 maja 2015 Kategoria > 200 km, do czytania, zaliczając gminy

Wietrzne gminobranie

Bardzo luźnym planem na spokojny wyjazd były okolice Włocławka. Od dawna zaplanowana trasa miała "tylko" 170 km, więc Hipcia postanowiła ją nieco podrasować. Okazja była zacna, bo trzeba było przetestować nowiutkie, dopiero co zrobione na wyścig koła i modyfikacje w ustawieniu roweru Hipci.

Które to koła idą dzisiaj do centrowania. Bo polecani w internecie i na szosa.org "spece" odstawili taką fuszerkę, że brak mi na to słów. Mniejsza, że przez półtora miesiąca przypominania się nie potrafili skończyć roboty (pierwotnie powiedziałem, że mi się nie spieszy, potem zacząłem jednak się dopominać, skończyło się to tym, że dzwoniłem co dwa dni i np. w poniedziałek umawiałem się na środę, by dowiedzieć się, że wszystkie koła będą do odebrania na piątek, a gdy w piątek zajeżdżam, okazuje się, że zrobili dwa z czterech), gorzej, że odebrałem koła już lekko bijące, które to bicie jeszcze się zwiększyło po przejażdżce. Tak że gdyby ktoś miał ochotę centrować koła na Wybrzeżu Gdyńskim (numer dwa, teren klubu sportowego, celowo nie podaję nazwy sklepu), to serdecznie odradzam.

Wracając do naszego wyjazdu: wstaliśmy sobie dość późno rano, by na 9:12 stawić się na DZ i po dwóch godzinach wysiąść we Włocławku. Zaczęliśmy od razu po DDR, nawet przyjemnej, zrobionej z (jeszcze) równej kostki. Po chwili wbiliśmy na trasę BBT; dziwne, wtedy nawet nie zwracaliśmy uwagi na zakazy, a teraz tłukliśmy się DDR-ką. Tłukł się też wiatr i głupiejący przezeń pulsometr, wskazujący momentami tętno ok. 200. A myślałem, że pulsometry Polara sa wolne od tej przywary...

DDR skończyła się bardzo boleśnie - chodnikiem i koniecznością noszenia roweru po schodach by wsiąść na jezdnię. Slońce przygrzewało, wiatr katował, pulsometr głupiał. Z trasą BBT (i przyzwoitym asfaltem) pożegnaliśmy się przy skręcie na Nieszawę, skąd (ciągle z przeszkadzającym wiatrem) pchnęliśmy się do Aleksandrowa Kujawskiego, który był najbardziej wysuniętą gminą. Od tego miejsca już wszystkie drogi prowadziły do domu, bardziej wojewódzkimi drogami, ale też nie brakło kilku mniejszych dróżek. W sumie zrobiliśmy dwa "robocze" przystanki na regulację pozycji siodełka.

Przez Brześć Kujawski przejechaliśmy krajówką. Minęło 90 km, a nadal nie było żadnej stacji i, co gorsza, przypuszczałem, że być może takowej nie znajdziemy. Po dłuższej chwili walki z wiatrem (i TIR-ami) na DW265 nagle objawił się znak o stacji za 5 km. Hipcię bolały plecy, więc byłem bliski nawet decyzji o zatrzymaniu się na Lukoilu. Jednak nie, nastąpiło coś innego. To było jak zobaczenie boga. ORLEN! Pośrodku niczego. Z jednej strony las, z drugiej pola. I tylko on. On!

Tak się tym ucieszyliśmy, że balowaliśmy tam całe pół godziny, najpierw na zapiekance, potem na lodach jeszcze. W końcu trzeba było ruszyć. Kolejna, trzecia już korekta siodełka i jadziem dalej. W Gostyninie poprawka hamulca (obcierało cudownie nacentrowane koło) i powoli, powoli w kierunku kolejnego spotkania z trasą BBT. A spotkanie nastąpiło w Sannikach, skąd odbiliśmy w stronę Wisły.

Nagle zdaliśmy sobie sprawę z tego, że dookoła jest podejrzanie cicho. Wiatr już nie próbował nas zamordować, po prostu sobie wiał. Pogorszył się za to asfalt, do tego stopnia, że zacząłem rozważać jazdę przez Wyszogród (z zeszłorocznego wyjazdu pamiętalem jakość asfaltu na drodze 575 na Kazuń). Hipcia jednak postanowiła jechać dalej zgodnie z planem. Faktycznie, w dzień asfalt był kiepski, ale bardziej znośny.

W Małej Wsi przy Drodze robimy przerwę w maleńkim sklepiku, uzupełnienie picia i ubranie się, bo temperatura spadla już do 12 stopni. Po chwili pełniutki bidon Hipci na jakimś wyboju wypada i ląduje w krzakach, urywa się w nim ustnik. No ale akurat picie już było średnio potrzebne. W okolicach Kazunia objazd. Postanawiamy spróbować. Razem z nami samochód, który po chwili zawraca. I jeszcze jeden. Ha! Oto wyższość roweru nad samochodem. Wobec braku mostu przeszliśmy kładką dla robotników. A auta? O, własnie zawraca trzecie!

Końcówka to do bólu zjeżdżona trasa przez Łomianki. W domu meldujemy się o 22:34, akurat, żeby zdążyć do Żabki po lody.

A nowych gmin dwanaście wpadło. I przekroczyliśmy już 900 zebranych!

  • DST 275.04km
  • Czas 10:13
  • VAVG 26.92km/h
  • Sprzęt Stefan

Komentarze
Krótko, bo szybko jechaliście. Koksy.
yurek55
- 20:57 wtorek, 2 czerwca 2015 | linkuj
Nie taki kawał, krótko raczej było.
Hipek
- 10:10 wtorek, 2 czerwca 2015 | linkuj
Kawał drogi
yurek55
- 20:17 poniedziałek, 1 czerwca 2015 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!

stat4u Blogi rowerowe na www.bikestats.pl