Poniedziałek, 12 października 2015
Kategoria < 25km, do czytania
Kolano, czyli ma się czasem farta
Przygotowywałem sobie w weekend w głowie wstęp do wyprawy. I miało być tam stwierdzenie o tym, że mieliśmy świadomość tego, że w każdej chwili, obciążone i jeszcze nie w pełni zregenerowane cielsko mogło odmówić posłuszeństwa. Zastanawiałem się, czy w ogóle jest sens coś takiego pisać, w końcu kiedy to zdarza się, że coś tak z sekundy na sekundę...
No i dziś rano dostałem dowód: depnąłem lewą nogą, wcale nie jakoś morderczo, a kolano się wzięło i zabolało. Tak z niczego, bez żadnych objawów wcześniej. Resztę trasy już dociągnąłem pedałując prawą. Po trzech godzinach odpoczynku musiałem wyskoczyć załatwić jedną ważną sprawę - mocniejsze depnięcia nadal pobolewają.
No i mamy dowód: gdyby mi się coś takiego na wyjeździe zdarzyło, to część dnia musiałbym przejść pchając rower, bo podjazdu 10% długo bym sobie nie popodjeżdżał z tym kolanem. Ot, ma się czasem szczęście.
No i dziś rano dostałem dowód: depnąłem lewą nogą, wcale nie jakoś morderczo, a kolano się wzięło i zabolało. Tak z niczego, bez żadnych objawów wcześniej. Resztę trasy już dociągnąłem pedałując prawą. Po trzech godzinach odpoczynku musiałem wyskoczyć załatwić jedną ważną sprawę - mocniejsze depnięcia nadal pobolewają.
No i mamy dowód: gdyby mi się coś takiego na wyjeździe zdarzyło, to część dnia musiałbym przejść pchając rower, bo podjazdu 10% długo bym sobie nie popodjeżdżał z tym kolanem. Ot, ma się czasem szczęście.
- DST 10.24km
- Czas 00:30
- VAVG 20.48km/h
- Sprzęt Zenon
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!