Piątek, 22 lipca 2016
Kategoria > 100km, do czytania, transport
Składanka
Po pracy, korzystając z tego, że Hipcia miała pracować sporo dłużej, postanowiłem się przejechać naokoło. I tak jakoś wpadło pierwsze pięćdziesiąt kilometrów.
W domu zabawiłem kilka godzin i wyskoczyłem na wieczorną "ustawkę". W pracy zaproponowano, że może chcielibyśmy się przejechać wspólnie na rowerach (i to wieczorem) i jakoś tak przypadkiem zostałem wrobiony w tworzenie trasy i rolę p.o. organizatora.
Spotkaliśmy się w terenie, po czym, już po zmroku, ruszyliśmy przed siebie. Trasa wiodła głównie drogami rowerowymi i obliczona była na przejażdżkę, więc trzymaliśmy przelotową prędkość w okolicach niecałych 18 km/h. Trochę obawiałem sie o to, jak wyjdzie jazda w dziesięcioosobowej grupie, ale okazało się być wcale bezpiecznie. Jedyne niebezpieczeństwo stanowili nieoświetleni rowerzyści (głównie na Polu Mokotowskim), jeden koleżka, który zatrzymał się nagle, na samym środku drogi i... korzenie.
Zemknęliśmy na dół Spacerową, przejechaliśmy mostem Siekierkowskim, po długiej prostej wróciliśmy Świętokrzyskim i przepychając się między pijanymi ludźmi, wzdłuż Wisły dotarliśmy pod Agrykolę. Bohaterem tego podjazdu został kolega, który wciągnął to na Veturilo!
Podczas chwili przerwy na łapanie oddechu ustaliliśmy, że bierzemy na klatę opcję rozszerzoną, więc przejechawszy się Nowym Światem zlecieliśmy Tamką, a wlecieliśmy Karową. Dwa kultowe podjazdy na jednej wycieczce!
Powróciliśmy na miejsce zbiórki, pożegnaliśmy standardowym "musimy to kiedyś powtórzyć" i rozjechaliśmy w podgrupach. Skończyłem na 110 km tego dnia, w okolicach pierwszej w nocy.
A do tego dopisujemy, tradycyjnie, poranny dojazd do pracy. Tutaj bez zbędnych sensacji.
W domu zabawiłem kilka godzin i wyskoczyłem na wieczorną "ustawkę". W pracy zaproponowano, że może chcielibyśmy się przejechać wspólnie na rowerach (i to wieczorem) i jakoś tak przypadkiem zostałem wrobiony w tworzenie trasy i rolę p.o. organizatora.
Spotkaliśmy się w terenie, po czym, już po zmroku, ruszyliśmy przed siebie. Trasa wiodła głównie drogami rowerowymi i obliczona była na przejażdżkę, więc trzymaliśmy przelotową prędkość w okolicach niecałych 18 km/h. Trochę obawiałem sie o to, jak wyjdzie jazda w dziesięcioosobowej grupie, ale okazało się być wcale bezpiecznie. Jedyne niebezpieczeństwo stanowili nieoświetleni rowerzyści (głównie na Polu Mokotowskim), jeden koleżka, który zatrzymał się nagle, na samym środku drogi i... korzenie.
Zemknęliśmy na dół Spacerową, przejechaliśmy mostem Siekierkowskim, po długiej prostej wróciliśmy Świętokrzyskim i przepychając się między pijanymi ludźmi, wzdłuż Wisły dotarliśmy pod Agrykolę. Bohaterem tego podjazdu został kolega, który wciągnął to na Veturilo!
Podczas chwili przerwy na łapanie oddechu ustaliliśmy, że bierzemy na klatę opcję rozszerzoną, więc przejechawszy się Nowym Światem zlecieliśmy Tamką, a wlecieliśmy Karową. Dwa kultowe podjazdy na jednej wycieczce!
Powróciliśmy na miejsce zbiórki, pożegnaliśmy standardowym "musimy to kiedyś powtórzyć" i rozjechaliśmy w podgrupach. Skończyłem na 110 km tego dnia, w okolicach pierwszej w nocy.
A do tego dopisujemy, tradycyjnie, poranny dojazd do pracy. Tutaj bez zbędnych sensacji.
- DST 117.44km
- Czas 05:41
- VAVG 20.66km/h
- Sprzęt Zenon
Komentarze
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!