Informacje

  • Łącznie przejechałem: 136654.57 km
  • Zajęło to: 259d 12h 39m
  • Średnia: 21.90 km/h

Warto zerknąć

Aktualnie

button stats bikestats.pl

Historycznie

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Zaliczając gminy

Moje rowery


Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Hipek.bikestats.pl

Archiwum

Kategorie

Piątek, 16 grudnia 2016 Kategoria zaliczając gminy, do czytania, > 100km

Zimowa hip-rawka. Dzień 2

Pobudka nastąpiła o jakiejś paskudnej, ciemnej godzinie. Osakwiliśmy rowery jeszcze przy świetle latarni i ruszyliśmy w ciemność. W przeciwieństwie do dnia poprzedniego, dzisiaj od samego rana asfalty pozostawiały wiele do życzenia i od razu chciały nas budzić. A spać się chciało. Niestety zapomniałem kupić czegoś na rano na Orlenie i byłem skazany tylko na swoje, zamykające się oczy.

Od razu w Stawiskach ustalamy, że pojedziemy trasą krótszą. Tak, żeby nie wylądować w Ełku po północy i wówczas na siłę szukać noclegu. Decyzja zostaje podjęta. Dość szybko uświadamiamy sobie, że jest słuszna. Termometr niby wskazuje wyższą temperaturę, ale wyraźnie zwiększa się wilgotność, a do tego wiatr zaczyna sobie śmiało hulać.

Droga to słynna "61", więc ruch ciężarowy ciągnie do i z Augustowa, ale do jakiejkolwiek tragedii jest daleko. Gdzieś przed Szczuczynem pojawia się zakaz dla rowerów. Lądujemy na ośnieżonej drodze technicznej, potem na... łące, przez którą musimy przepychać się, by trafić na mostek nad niewielkim kanałem. Niedługo później trafiliśmy na DK 58.

Tutaj było już dużo spokojniej. Pojedyncze samochody i... wiatr. Niewiele polepszyło się za Białą Piską, do tego nigdzie nie udało się nam znaleźć żadnej stacji, więc mogliśmy tylko jechać przed siebie.

W końcu wyladowaliśmy ledwo 13 km od Ełku. Niedaleko? A gdzie tam! Do zaliczenia pozostała jedna gmina w okolicy Wydmin, więc trzeba było bujnąć się po nią bocznymi drogami. W pewnym momencie znalazłem skrót. Gruntowy, trochę rozjeżdżony przez traktory, trochę zalodzony (no dobra, bardzo zalodzony), ale chyba damy radę. Hipcia dwukrotnie nie dała rady (w tym raz przewróciła się tak, że rower spadł na nią i trochę musiała się namozolić, żeby się wydostać). Wszystko przez paskudne, zalodzone kolejny.

Ale w końcu... asfalt. Ostatnia prosta do Ełku i bez żadnego spieszenia... zdążamy na wcześniejszy pociąg do Olsztyna (mamy 6 minut do odjazdu ), dzięki czemu udaje się nam nie zanocować w Ełku. W Olsztynie robimy zakupy (Hipcia wyprawowym zwyczajem zakupiła cały wózek żarcia), nawet udaje się zakupić zapiekanki i tak wyposażeni ruszamy na dalszą część weekendu: już wypoczynkową, nie rowerową.


  • DST 165.42km
  • Czas 09:26
  • VAVG 17.54km/h
  • Sprzęt Zenon

Komentarze
Szkoda, że tak mało piszesz ostatnio. Straszne są te zimowe wyprawy, brrr!
yurek55
- 18:07 czwartek, 16 lutego 2017 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!

stat4u Blogi rowerowe na www.bikestats.pl