Sobota, 27 stycznia 2018
Kategoria < 50km, do czytania, kampinos, trening
Singiel singla singlem...
Pojechałem do Kampinosu. Byłem prawie pewien, że będzie skuty lodem, ale na szczęście pomyliłem się. Oczywiście nie brakło zalodzonych szlaków, ale cienka warstewka rozpuszczonej krupy na górze ułatwiała trzymanie równowagi. A na singlach - których bardzo usilnie szukałem - było jeszcze lepiej, więc cały wyjazd wyszedł mi wybitnie singlowym.
Większość wyjazdu - ze względu na dyszące w mieście smoki - w masce. Dopiero głęboko w lesie ją zdjąłem. Do wiedzy o tym, że w powietrzu wisi syf, nie były potrzebne żadne czujniki. Wystarczyło się solidnie sztachnąć gdziekolwiek w mieście.
Niestety, maseczka nadaje się do spokojnych jazd albo intensywnych, ale krótkich. Po ponad godzinie we mgle zrobiła się tak wilgotna, że oddychanie przypominało raczej wyrywanie haustów powietrza, niż normalne oddychanie, takie, jak zwykle, gdy w niej jeżdżę do pracy.
Większość wyjazdu - ze względu na dyszące w mieście smoki - w masce. Dopiero głęboko w lesie ją zdjąłem. Do wiedzy o tym, że w powietrzu wisi syf, nie były potrzebne żadne czujniki. Wystarczyło się solidnie sztachnąć gdziekolwiek w mieście.
Niestety, maseczka nadaje się do spokojnych jazd albo intensywnych, ale krótkich. Po ponad godzinie we mgle zrobiła się tak wilgotna, że oddychanie przypominało raczej wyrywanie haustów powietrza, niż normalne oddychanie, takie, jak zwykle, gdy w niej jeżdżę do pracy.
- DST 38.36km
- Czas 02:05
- VAVG 18.41km/h
- Sprzęt Jaszczur
Komentarze
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!