Sobota, 21 kwietnia 2018
Kategoria > 50 km, do czytania, trening, ze zdjęciem, szypko
Walczmy z wiatrem
Startując wiedziałem, że będzie wiało. Jadąc jednak przez Stare Babice, między domami, nie cierpiałem zbytnio z tego powodu: czasem coś dmuchnęło w przerwie, czasem coś mnie nagle wstrzymało. Nieubłaganie zbliżał się jednak moment wyjazdu na otwarty teren - patelnię, gdzie wiatrowi wolno więcej.
Gdy tylko skręciłem na północny zachód, dowiedziałem się, że aż tak. Na płaskim miejscami nie byłem w stanie przekroczyć... 18 km/h. A nie powiem, żebym się na tym odcinku oszczędzał. Coś za coś: gdy w końcu wygiełgałem się na główną w Białutkach, rower bez popychania poleciał z wiatrem jak żaglówka.
Nie planowałem jednak powrotu: kilka dni wcześniej szperając po Stravie, znalazłem sobie segmencik: zapomniany przez bogów i rowerzystów, bo szutrowy. Uznałem, że warto się na nim sprawdzić, zwłaszcza, że najlepsze na nim czasy były... relatywnie niskie. Zatem znów na Witki, a potem w lewo i... już wiedziałem, dlaczego nikt tam nie jeździł szybciej. Nic nie zapowiadało nadchodzącej katastrofy, ot, jakieś dziury, jakieś nierówności, ale tuż przy samym Łaźniewie zrobiło się bardziej dziurawo, a do tego cień drzew rosnących przy drodze, skutecznie maskował wszystkie dziury i dziurska. Nie powiem, żebym się urobił, bo większość uwagi pochłonęło mi lustrowanie podłoża, ale... tylko drugi czas, ze stratą 4 sekund do najlepszego. No nie, trzeba będzie tam wrócić.
W samym Łaźniewie mamy sielski widok starej wsi, w której jest jeden fragment asfaltu, reszta to szutry i rozjeżdżona ziemia. Tak, jak za dawnych czasów.
Mogłem, co prawda, polecieć asfaltem, ale wtedy prawdopodobnie wyjechałbym na remontowaną obecnie (i rozkopaną) drogę 888. Uznałem więc, że na tym nie zakończymy szutrowego odcinka specjalnego i przejechałem szutrem jeszcze z kilometr, na główną wyjeżdżając w Łaźniewku.
A tam już relaks, luz i mijanie jadących w przeciwnym kierunku kolarzy, którzy katowali się pod wiatr z wywieszonymi ozorami. Na koniec chciałem jeszcze wykorzystać to, co daje wiatr, więc zrobiłem sobie maleńki sprint i ustanowiłem swój rekord średniej: 48,2 km/h na dystansie 1,6 km. Do najlepszego czasu brakło... 10 sekund. Ale wtedy musiałbym mieć średnią ponad 52 km/h.
Gdy tylko skręciłem na północny zachód, dowiedziałem się, że aż tak. Na płaskim miejscami nie byłem w stanie przekroczyć... 18 km/h. A nie powiem, żebym się na tym odcinku oszczędzał. Coś za coś: gdy w końcu wygiełgałem się na główną w Białutkach, rower bez popychania poleciał z wiatrem jak żaglówka.
Nie planowałem jednak powrotu: kilka dni wcześniej szperając po Stravie, znalazłem sobie segmencik: zapomniany przez bogów i rowerzystów, bo szutrowy. Uznałem, że warto się na nim sprawdzić, zwłaszcza, że najlepsze na nim czasy były... relatywnie niskie. Zatem znów na Witki, a potem w lewo i... już wiedziałem, dlaczego nikt tam nie jeździł szybciej. Nic nie zapowiadało nadchodzącej katastrofy, ot, jakieś dziury, jakieś nierówności, ale tuż przy samym Łaźniewie zrobiło się bardziej dziurawo, a do tego cień drzew rosnących przy drodze, skutecznie maskował wszystkie dziury i dziurska. Nie powiem, żebym się urobił, bo większość uwagi pochłonęło mi lustrowanie podłoża, ale... tylko drugi czas, ze stratą 4 sekund do najlepszego. No nie, trzeba będzie tam wrócić.
W samym Łaźniewie mamy sielski widok starej wsi, w której jest jeden fragment asfaltu, reszta to szutry i rozjeżdżona ziemia. Tak, jak za dawnych czasów.
Mogłem, co prawda, polecieć asfaltem, ale wtedy prawdopodobnie wyjechałbym na remontowaną obecnie (i rozkopaną) drogę 888. Uznałem więc, że na tym nie zakończymy szutrowego odcinka specjalnego i przejechałem szutrem jeszcze z kilometr, na główną wyjeżdżając w Łaźniewku.
A tam już relaks, luz i mijanie jadących w przeciwnym kierunku kolarzy, którzy katowali się pod wiatr z wywieszonymi ozorami. Na koniec chciałem jeszcze wykorzystać to, co daje wiatr, więc zrobiłem sobie maleńki sprint i ustanowiłem swój rekord średniej: 48,2 km/h na dystansie 1,6 km. Do najlepszego czasu brakło... 10 sekund. Ale wtedy musiałbym mieć średnią ponad 52 km/h.
- DST 64.48km
- Czas 02:04
- VAVG 31.20km/h
- Sprzęt Stefan
Komentarze
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!