Niedziela, 5 sierpnia 2018
Kategoria > 100km, szypko, do czytania, trening
Kampinos trochę bardziej naokoło
Miałem rano ruszyć na wycieczkę z Legionem (cotygodniowa, niedzielna ustawka ruszająca spod pobliskiego sklepu rowerowego), ale o szóstej nad miastem przeszła burza, a gdy wstałem o ósmej, zauważyłem, że z jednej strony na zewnątrz jest nadal mokro, a z drugiej: że stojący w drzwiach balkonowych wiatrak nawiał wreszcie do pokoju odrobinę chłodnego powietrza i w końcu, po tygodniu, mogę się wyspać w normalnej temperaturze, nie budząc się spocony jak Mors na myśl o kaloryferze.
Po raz kolejny wstałem już o normalnej, weekendowej porze, zjadłem śniadanie i gdzieś przed 13:00 ruszyłem na rower.
Nie byłem pewien, jak chcę pojechać i rozważałem nawet przekroczenie bariery DK 50 (i zahaczenie o Iłów), ale koniec końców zacząłem od południa, przez Pruszków i Domaniew. Okazało się, że podczas mojej krótkiej tam nieobecności jacyś nieznani sprawcy wylali asfalt i dzięki temu od wiaduktu w Pruszkowie aż do skrzyżowania z drogą główną w Płochocinie jest sześć kilometrów ładnego asfaltu.
Korzystałem z niego ile mogłem, bo te tereny mają jeszcze jakieś drzewa i krzaki przy drodze, dzięki czemu jechałem jako tako osłonięty. Gdy przeleciałem przez Błonie sytuacja zmieniła się na raczej bezdrzewną, więc wiatr robił co chciał, a ja robiłem, co mogłem. W międzyczasie odezwało się słońce, więc byłem niezmiernie wdzięczny za kilka zadrzewionych alejek, które pozwalały mi zażyć nieco odpoczynku w cieniu.
W okolicy Brochowa zaczęło mi się robić cienko z wodą, ale zacząłem już wtedy zmieniać kierunek jazdy i spodziewałem się, że do sklepu w Gniewniewicach dotrę sporo szybciej. Po drodze jeszcze, na wale, gdy leciałem już z wiatrem, z niepokojem patrząc na zbierające się na północy ciemne chmury, zadzwoniła Hipcia z informacją, że możemy umówić się tradycyjnie, niedzielnie, na kawę.
Czasu miałem niewiele, bo ona startowała spod Warszawy, a ja byłem jeszcze hen, w lasach, ale zajechałem do sklepu, uzupełniłem bidony, w międzyczasie przyswoiłem zimnego Radlera, niewielką puszkę "witaminowego" Oshee i szklankę wody, która została mi z napełniania bidonów. Że ja po tym nie pękłem...
Ruszyłem. I poczułem mocne pchnięcie w bok. A po chwili kolejne. Burza bardzo się zbliżyła, wiatr zmienił się z mocnego w bardzo mocny, więc do samego Leszna prędkość nabijała się prawie sama. W pewnym momencie zaczęło nawet kropić, potem padać, ale po chwili zrobiło się jasno i z radością zauważyłem, że udało mi się zwiać.
W Lesznie złapałem jeszcze ciężarówkę na te kilkaset metrów do stacji, ale zerwała mnie z koła przy 60 km/h. Ale i tak miałem zamiar skręcać...
Pijemy jedną i drugą kawę i niespiesznie zbieramy się obserwując, jak drogą tuptają sobie pielgrzymi. To, że tuptali, to mniejszy problem. Większym było to, że musieliśmy jechać im naprzeciw, mijając się z samochodami, które były po kolei wpuszczane przez kierujących ruchem. Raz nawet wypuścili nas na czołówkę!
Końcówka to już spokojna trasa do domu, tradycyjnym traktem przez Mariew.
Po raz kolejny wstałem już o normalnej, weekendowej porze, zjadłem śniadanie i gdzieś przed 13:00 ruszyłem na rower.
Nie byłem pewien, jak chcę pojechać i rozważałem nawet przekroczenie bariery DK 50 (i zahaczenie o Iłów), ale koniec końców zacząłem od południa, przez Pruszków i Domaniew. Okazało się, że podczas mojej krótkiej tam nieobecności jacyś nieznani sprawcy wylali asfalt i dzięki temu od wiaduktu w Pruszkowie aż do skrzyżowania z drogą główną w Płochocinie jest sześć kilometrów ładnego asfaltu.
Korzystałem z niego ile mogłem, bo te tereny mają jeszcze jakieś drzewa i krzaki przy drodze, dzięki czemu jechałem jako tako osłonięty. Gdy przeleciałem przez Błonie sytuacja zmieniła się na raczej bezdrzewną, więc wiatr robił co chciał, a ja robiłem, co mogłem. W międzyczasie odezwało się słońce, więc byłem niezmiernie wdzięczny za kilka zadrzewionych alejek, które pozwalały mi zażyć nieco odpoczynku w cieniu.
W okolicy Brochowa zaczęło mi się robić cienko z wodą, ale zacząłem już wtedy zmieniać kierunek jazdy i spodziewałem się, że do sklepu w Gniewniewicach dotrę sporo szybciej. Po drodze jeszcze, na wale, gdy leciałem już z wiatrem, z niepokojem patrząc na zbierające się na północy ciemne chmury, zadzwoniła Hipcia z informacją, że możemy umówić się tradycyjnie, niedzielnie, na kawę.
Czasu miałem niewiele, bo ona startowała spod Warszawy, a ja byłem jeszcze hen, w lasach, ale zajechałem do sklepu, uzupełniłem bidony, w międzyczasie przyswoiłem zimnego Radlera, niewielką puszkę "witaminowego" Oshee i szklankę wody, która została mi z napełniania bidonów. Że ja po tym nie pękłem...
Ruszyłem. I poczułem mocne pchnięcie w bok. A po chwili kolejne. Burza bardzo się zbliżyła, wiatr zmienił się z mocnego w bardzo mocny, więc do samego Leszna prędkość nabijała się prawie sama. W pewnym momencie zaczęło nawet kropić, potem padać, ale po chwili zrobiło się jasno i z radością zauważyłem, że udało mi się zwiać.
W Lesznie złapałem jeszcze ciężarówkę na te kilkaset metrów do stacji, ale zerwała mnie z koła przy 60 km/h. Ale i tak miałem zamiar skręcać...
Pijemy jedną i drugą kawę i niespiesznie zbieramy się obserwując, jak drogą tuptają sobie pielgrzymi. To, że tuptali, to mniejszy problem. Większym było to, że musieliśmy jechać im naprzeciw, mijając się z samochodami, które były po kolei wpuszczane przez kierujących ruchem. Raz nawet wypuścili nas na czołówkę!
Końcówka to już spokojna trasa do domu, tradycyjnym traktem przez Mariew.
- DST 143.09km
- Czas 04:21
- VAVG 32.89km/h
- Sprzęt Stefan
Komentarze
Nie. Przynajmniej w wersjach zachodnich tras drzew mam mało, malutko. A wolałbym wręcz przeciwnie.
Trollking - 19:12 wtorek, 7 sierpnia 2018 | linkuj
O, miałeś drzewa po drodze.
O, miałeś czasem wiatr w plecy.
O, miałeś dobry asfalt.
Zazdro x 3 :)
Choć nie, dobry asfalt i ja miewam :) Trollking - 18:43 poniedziałek, 6 sierpnia 2018 | linkuj
O, miałeś czasem wiatr w plecy.
O, miałeś dobry asfalt.
Zazdro x 3 :)
Choć nie, dobry asfalt i ja miewam :) Trollking - 18:43 poniedziałek, 6 sierpnia 2018 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!