Sobota, 2 kwietnia 2011
Kategoria > 50 km, do czytania, kampinos
Cmentarne klimaty - dookoła puszczy
Był sobie nieśmiały plan na ten weekend, żeby zrobić stóweczkę. Wyszliśmy z domu jednak trochę późno i stwierdziliśmy, że gdzie zajedziemy, tam wylądujemy. Miały być dwa punkty kontrolne (Truskaw, Palmiry), w których miała być podjęta decyzja, czy chce nam się dalej turlać.
Lecimy zatem: Bemowo -> Radiowa -> Estrady -> w lewo na Truskaw -> Truskaw -> decyzja podjęta, lecimy na Palmiry. Tam mieliśmy do wyboru albo powrót przez Łomianki, albo trasę do Leszna. Trasa ta czekała już chwilę, aż ją zrobimy, nie udało się głównie dlatego, że za kazdym razem, gdy się za nią braliśmy, bylo to w niedzielę wieczorem. W Palmirach lądowaliśmy około 23:30 i mieliśmy do wyboru - wracać do domu krótszą drogą, albo kręcić 50km i być w domu około drugiej w nocy - w poniedziałek nad ranem. Tym razem byliśmy wcześniej - więc kierunek Leszno.
Dojeżdżamy kawałeczek dalej do Kaliszek i tu pęka mi linka tylnej przerzutki. Hmm, przełożenie 2-8 nie jest w końcu takie złe - lecimy dalej. W Kaliszkach dojeżdżamy do jakiejś ładnej drogi ze ścieżką dla rowerów, skręcamy w lewo (chociaż powinniśmy jechać prosto, ale zadnej drogi prosto nie widać). Po drodze (cały czas tą fajną drogą) mijamy sobie Janówek, cmentarz partyzantów, Truskawkę i wpadamy na główną do Leszna. W Lesznie stoimy przed decyzją, czy jedziemy przez Grodzisk (18km dalej), ostatecznie skręcamy na Warszawę i ulicą Warszawską wracamy sobie na Bemowo.
Po drodze minęliśmy pięć albo sześć cmentarzy: przy drodze do Truskawa, Palmiry, cm. Powstańców i jeszcze dwa lub trzy na trasie Leszno-Warszawa. Nie było to planowane, cmentarze same się spotykały, ot, taka miła niespodzianka :)
Wchodzimy do domu, otwieramy piwko i akurat zaczęła się walka Diablo. Diablo nudna walka, tak w ogóle, ale dobrze, że chłopak wygrał.
Lecimy zatem: Bemowo -> Radiowa -> Estrady -> w lewo na Truskaw -> Truskaw -> decyzja podjęta, lecimy na Palmiry. Tam mieliśmy do wyboru albo powrót przez Łomianki, albo trasę do Leszna. Trasa ta czekała już chwilę, aż ją zrobimy, nie udało się głównie dlatego, że za kazdym razem, gdy się za nią braliśmy, bylo to w niedzielę wieczorem. W Palmirach lądowaliśmy około 23:30 i mieliśmy do wyboru - wracać do domu krótszą drogą, albo kręcić 50km i być w domu około drugiej w nocy - w poniedziałek nad ranem. Tym razem byliśmy wcześniej - więc kierunek Leszno.
Dojeżdżamy kawałeczek dalej do Kaliszek i tu pęka mi linka tylnej przerzutki. Hmm, przełożenie 2-8 nie jest w końcu takie złe - lecimy dalej. W Kaliszkach dojeżdżamy do jakiejś ładnej drogi ze ścieżką dla rowerów, skręcamy w lewo (chociaż powinniśmy jechać prosto, ale zadnej drogi prosto nie widać). Po drodze (cały czas tą fajną drogą) mijamy sobie Janówek, cmentarz partyzantów, Truskawkę i wpadamy na główną do Leszna. W Lesznie stoimy przed decyzją, czy jedziemy przez Grodzisk (18km dalej), ostatecznie skręcamy na Warszawę i ulicą Warszawską wracamy sobie na Bemowo.
Po drodze minęliśmy pięć albo sześć cmentarzy: przy drodze do Truskawa, Palmiry, cm. Powstańców i jeszcze dwa lub trzy na trasie Leszno-Warszawa. Nie było to planowane, cmentarze same się spotykały, ot, taka miła niespodzianka :)
Wchodzimy do domu, otwieramy piwko i akurat zaczęła się walka Diablo. Diablo nudna walka, tak w ogóle, ale dobrze, że chłopak wygrał.
- DST 74.07km
- Czas 03:30
- VAVG 21.16km/h
- Sprzęt Unibike Viper
Komentarze
A kto wie, czy się gdzieś po drodze nie minęliśmy. W sobotę kręciłam w tych samych rejonach
sliwka - 07:51 wtorek, 5 kwietnia 2011 | linkuj
A kto wie, czy się gdzieś po drodze nie minęliśmy. W sobotę kręciłam w tych samych rejonach
sliwka - 07:51 wtorek, 5 kwietnia 2011 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!