Środa, 6 kwietnia 2011
Kategoria do czytania, transport, > 50 km
Prawdopodobieństwo uderza ze zdwojoną siłą.
Z pracy, po Hipcię na jazdy, do domu i do pracy. I tak się uzbierało w ciągu doby. Ale nie o tym tu chciałem...
Wczorajszy dzień był wyjątkowy. Prawdopodobieństwo wzięło i się skumulowało, po czym uderzyło mnie ze zdwojoną siłą. Zatem...
Pierwszą część zacznę od tego, że sam pieszy mi na ścieżce rowerowej absolutnie nie zawadza. Naprawdę. Niech sobie idzie, drepcze, skacze - cokolwiek. Jak jescze pamięta, ze DDR, tak jak jezdnią powinno się iść lewą stroną, to w ogóle miodzio. Nie mam też pretensji, że ktoś nie zauważy, który chodniczek/część chodniczka jest DDR - czasami tego koloru czerwonego nie widać, a nie każdy musi się uczyć topografii miasta na pamięć. Ale jeśli na ziemi jest narysowany rowerek albo takie kreseczki przypominające przejście dla pieszych (nawet nazywa sie to tak: przejście dla pieszych), to można się zastanowić, że jest to miejsce, w którym wypada przynajmniej zerknąć, czy nic nie grozi. Nie mówię tu o ludziach złosliwych, bo tych akurat szanuję: premedytacja wymaga myślenia, a to już jest poziom wyżej od standardowej głupoty. I tak, wiem, że na przejściu pieszy ma pierwszeństwo i zwykle to szanuję (ludzie są cokolwiek zaskoczeni, gdy ich puszczam), ale rozglądnąć się wypada. Wydaje mi się, że ludzie dzielą się na tych, którzy rozglądają się przed ścieżką i tych, którzy będą się rozglądali.
Druga część - rowerzyści. Może moja głowa rozumuje źle, ale po mojemu, jeśli schodzą się w jednym miejscu trzy ścieżki, to wobec braku oznaczenia, o pierwszeństwie decyduje zasada prawej ręki, a nie zasada "pierwszeństwo ma ten, kto jedzie szybciej". Także wydaje mi się, że jeśli ktoś jedzie sobie chodnikiem i zamierza wjechać na DDR, to (włączając się do ruchu) powinien ustąpić pierwszeństwa temu, kto juz jedzie ścieżką, a nie wpychać się przed niego. I jestem prawie pewien, że jeśli na ścieżce jeden z kierunków jest zablokowany (przykładowo przez matkę z wózkiem), to pierwszeństwo ma ten, którego pas jest wolny, ten z zagrodzoną drogą musi poczekać. Ale to mi się chyba tylko wydaje.
Trzecia część - samochody. I tu mam dziwne odczucia, bo od dwóch tygodni prawie nic się nie wydarzyło. Ludzie przywykli do tego, że jeżdżą te fanatyki na dwóch kółkach i zwalniają na strzałce, myślą przed prawoskrętem, a nawet odsuwają się w lewo, gdy człowiek leci prawą stroną pasa. To akurat dziwne.
Wczorajszy dzień był wyjątkowy. Prawdopodobieństwo wzięło i się skumulowało, po czym uderzyło mnie ze zdwojoną siłą. Zatem...
Pierwszą część zacznę od tego, że sam pieszy mi na ścieżce rowerowej absolutnie nie zawadza. Naprawdę. Niech sobie idzie, drepcze, skacze - cokolwiek. Jak jescze pamięta, ze DDR, tak jak jezdnią powinno się iść lewą stroną, to w ogóle miodzio. Nie mam też pretensji, że ktoś nie zauważy, który chodniczek/część chodniczka jest DDR - czasami tego koloru czerwonego nie widać, a nie każdy musi się uczyć topografii miasta na pamięć. Ale jeśli na ziemi jest narysowany rowerek albo takie kreseczki przypominające przejście dla pieszych (nawet nazywa sie to tak: przejście dla pieszych), to można się zastanowić, że jest to miejsce, w którym wypada przynajmniej zerknąć, czy nic nie grozi. Nie mówię tu o ludziach złosliwych, bo tych akurat szanuję: premedytacja wymaga myślenia, a to już jest poziom wyżej od standardowej głupoty. I tak, wiem, że na przejściu pieszy ma pierwszeństwo i zwykle to szanuję (ludzie są cokolwiek zaskoczeni, gdy ich puszczam), ale rozglądnąć się wypada. Wydaje mi się, że ludzie dzielą się na tych, którzy rozglądają się przed ścieżką i tych, którzy będą się rozglądali.
Druga część - rowerzyści. Może moja głowa rozumuje źle, ale po mojemu, jeśli schodzą się w jednym miejscu trzy ścieżki, to wobec braku oznaczenia, o pierwszeństwie decyduje zasada prawej ręki, a nie zasada "pierwszeństwo ma ten, kto jedzie szybciej". Także wydaje mi się, że jeśli ktoś jedzie sobie chodnikiem i zamierza wjechać na DDR, to (włączając się do ruchu) powinien ustąpić pierwszeństwa temu, kto juz jedzie ścieżką, a nie wpychać się przed niego. I jestem prawie pewien, że jeśli na ścieżce jeden z kierunków jest zablokowany (przykładowo przez matkę z wózkiem), to pierwszeństwo ma ten, którego pas jest wolny, ten z zagrodzoną drogą musi poczekać. Ale to mi się chyba tylko wydaje.
Trzecia część - samochody. I tu mam dziwne odczucia, bo od dwóch tygodni prawie nic się nie wydarzyło. Ludzie przywykli do tego, że jeżdżą te fanatyki na dwóch kółkach i zwalniają na strzałce, myślą przed prawoskrętem, a nawet odsuwają się w lewo, gdy człowiek leci prawą stroną pasa. To akurat dziwne.
- DST 61.75km
- Czas 02:37
- VAVG 23.60km/h
- Sprzęt Unibike Viper
Komentarze
Bardzo to wszystko przemyślane. Ja się zgadzam, ale nerw mnie czasem strzela jak cholera mimo wszystko.
sliwka - 10:18 środa, 6 kwietnia 2011 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!