Informacje

  • Łącznie przejechałem: 136654.57 km
  • Zajęło to: 259d 12h 39m
  • Średnia: 21.90 km/h

Warto zerknąć

Aktualnie

button stats bikestats.pl

Historycznie

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Zaliczając gminy

Moje rowery


Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Hipek.bikestats.pl

Archiwum

Kategorie

Czwartek, 5 maja 2011 Kategoria do czytania, transport

Autobus... czerwony... przez ulice mego miasta mknie...

Lecę z pracy ulicą Połczyńską na zachód, godzina siedemnasta z minutami, ruch zatem bardziej większy niż mniejszy, samochody jadą, ale nie jakoś dużo szybciej ode mnie. Za mną, widzę, leci sobie autobus, w sporej odległości. Tuż przed skrzyżowaniem przy Forcie Wola jest rozdzielenie pasów: dotychczasowy prawy przesuwa się lekko w lewo, a po prawej wyrasta pas do prawoskrętu. Od zawsze, od kiedy zacząłem jeździć tą trasą, wiedziałem, że jestem tu niejednoznaczny: nie zmieniam pasa ruchu, więc skrętu nie sygnalizuję, ale czy każdy to wie?

Jadę zatem na tym "skośnym" fragmencie pasa, gdy nagle przestrzeń powietrzna tuż obok mojej lewej ręki zostaje brutalnie zajęta. Autobus wyprzedził mnie zostawiając mi 10, może 15 centymetrów... Liczyłem na to, że zatrzyma się przy Forcie i porozmawiamy, ale była to linia przyspieszona - poleciał dalej. Spotkaliśmy się ponownie kawałek dalej na trasie i zacząłem przypuszczać, że wiem, gdzie się pętli. Przeleciałem zatem na pętlę os. Górczewska - dopiero zajeżdżał. Zwrócił na mnie uwagę, otworzył okienko...

Byłem przygotowany na awanturę. Wiedziałem, że przy Połczyńskiej, po drugiej stronie jest całe 800m ścieżki rowerowej i spodziewałem się, że busiarz to podchwyci (niezależnie od tego, że nawet jeśli nie mam prawa gdzieś jechać, to nie powinno się mnie od razu rozjeżdżać). "Dzień dobry, czy to z panem się widziałem dziś pod Fortem Wola?" - zacząłem i w ramach odpowiedzi dostałem... przeprosiny. Początkowo facet był przekonany, że w tym miejscu jest zmiana pasa (którą powinienem sygnalizować), gdy mu wyjaśniłem, że jechałem zgodnie z przepisami, sprawa już w ogóle się zakończyła. A gdy powiedziałem mu, że już 500 metrów przed tym skrzyżowaniem widziałem, że jest za mną (mimo że nie mam lusterka), zrobił wielkie oczy, był przekonany, że jechałem jak koń z klapkami na oczach. Sprawa zamknięta, przeprosiny otrzymane, pretensji mieć nie mogę żadnych.

I chyba całe szczęście, ze nie spotkaliśmy się tam na miejscu przy Forcie Wola. Zapewne byśmy sobie nawrzucali i tyle by z tego wyszło.

------

A wczoraj wieczorem zakupiliśmy Hipci buty do wpinanych pedałów. Szimano! Zadamy szyku na DDRach i jezdniach. Jeśli kupimy nowy rower, ofc. :D

Komentarze
Przez chwilę odebrało mi mowę... ;-) Pewnie też zdążył trochę ochłonąć przez 10 minut.
Hipek
- 16:29 czwartek, 5 maja 2011 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!

stat4u Blogi rowerowe na www.bikestats.pl