Sobota, 21 maja 2011
Kategoria do czytania, transport, < 50km
Z powrotem na szlaku
W zasadzie, to wpis miał być o tym, że w drodze powrotnej z uczelni przekroczyłem 5000 przejechanych kilometrów od rozpoczęcia jazdy na rowerze. Ale w sumie okazja kiepska - gdy patrzę na to, co wykręcili inni, to moje marne pięć tysięcy od czerwca kupra nie urywa. Zwłaszcza, że są tacy, co pięć tysięcy mają od początku tego roku. Na szczęście trafił się ciekawszy temat.
Zgodnie z planem pojechaliśmy wieczorkiem umyć Hipciowego brudasa. Złożyłem go do kupy w czwartek wieczorem, ale chciałem się wstrzymać z wszelkimi regulacjami do momentu, gdy rower wyczyszczony zostanie. Zatem skoczyliśmy na myjkę przy Górczewskiej, potem już testowo zakręciliśmy przez Prymasa, Arkuszową i wróciliśmy przez Estrady. W związku z tym, że w piątek jakoś weszly w zycie nowe przepisy, testowaliśmy odporność kierowców, jadąc obok siebie. Okazuje się, ze nikt nie wykazał się nadpobudliwością klaksonu, wszyscy grzecznie wyprzedzali. Za to na przejeździe rowerowym strąbił nas pan taksówkarz, który wymyślił, że na skrzyżowanie najedzie z prędkością około 90/100km/h; my go biedaka zmusiliśmy do przyhamowania, pech to pech. W domu byliśmy jakoś około pierwszej w nocy. Okazało się, że Hipcia juz zdrowa, nóżka kręci, łapki trzymają kierownicę, trochę tylko kark bolał od wszystkich wstrząsów, ale pierwszy test jazdy po kontuzji zdany.
I nareszcie miałem okazję na porządną przejażdżkę, bo, umówmy się, jeżdżenie samemu to żadna radocha: transport, ot co. Dopiero, gdy jedziemy razem, robi się przyjemnie, czy wolno, czy szybko, po równym, czy po nierównym, ale zawsze miło.
Zgodnie z planem pojechaliśmy wieczorkiem umyć Hipciowego brudasa. Złożyłem go do kupy w czwartek wieczorem, ale chciałem się wstrzymać z wszelkimi regulacjami do momentu, gdy rower wyczyszczony zostanie. Zatem skoczyliśmy na myjkę przy Górczewskiej, potem już testowo zakręciliśmy przez Prymasa, Arkuszową i wróciliśmy przez Estrady. W związku z tym, że w piątek jakoś weszly w zycie nowe przepisy, testowaliśmy odporność kierowców, jadąc obok siebie. Okazuje się, ze nikt nie wykazał się nadpobudliwością klaksonu, wszyscy grzecznie wyprzedzali. Za to na przejeździe rowerowym strąbił nas pan taksówkarz, który wymyślił, że na skrzyżowanie najedzie z prędkością około 90/100km/h; my go biedaka zmusiliśmy do przyhamowania, pech to pech. W domu byliśmy jakoś około pierwszej w nocy. Okazało się, że Hipcia juz zdrowa, nóżka kręci, łapki trzymają kierownicę, trochę tylko kark bolał od wszystkich wstrząsów, ale pierwszy test jazdy po kontuzji zdany.
I nareszcie miałem okazję na porządną przejażdżkę, bo, umówmy się, jeżdżenie samemu to żadna radocha: transport, ot co. Dopiero, gdy jedziemy razem, robi się przyjemnie, czy wolno, czy szybko, po równym, czy po nierównym, ale zawsze miło.
- DST 47.20km
- Czas 02:04
- VAVG 22.84km/h
- Sprzęt Unibike Viper
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!