Czwartek, 14 lipca 2011
Kategoria do czytania, transport
Jak zostałem kurierem na jedno popołudnie i jedną trasę
Wczoraj przyszła do mnie do pracy przesyłka. Rynienki na rower do bagażnika samochodowego. 160cm wysokości, z 10kg wagi. Oczywiście mogłem to wrzucić kumplowi do bagażnika, a wieczorem podjechać autem i to odebrać, ale - od czego mam rower, prawda?
Plan był prosty - wsiadam z tym pod pachą, położę sobie na kierownicy i jakoś dojadę. Pierwsze 20 metrów podróży uświadomiło mi, że pomysł z położeniem czegoś na kierownicy nie jest dobry. Nie, że było niewygodnie i nie miałem władzy nad kierownicą, nie. Wyjeżdżając z parkingu strąciłem sobie licznik, po którym przejechał co najmniej jeden samochód. Licznikowi pękła szybka, ale gdzieś tam wewnątrz: nadal jest szczelny, liczy poprawnie, więc szkoda niewielka; przynajmniej teraz ma duszę. :)
Drugi plan - bierzem ciężar pod pachę i tarmosim się. No i jakoś się udało, z miejsca mielismy pojechac na kurs, ale skończyło się na samochodzie, bo późno było (tak, samochodem jesteśmy szybciej - dzięki S8).
Rano pojechałem do pracy, tez bez wydziwiania i szybko, i sam, bo musiałem być wcześniej, a rano zmarnowałem trochę czasu wstając, potem na szczęście wynik polepszyła wycieczka do dentysty, która ubiegła pod znakiem grzejącego, żółtego gówna. To już wolałem poranną burzę.
Na poczcie mają czekać belki do bagażnika, jak dobrze pójdzie, to rowery pojadą z nami na weekend na Mazury.
Plan był prosty - wsiadam z tym pod pachą, położę sobie na kierownicy i jakoś dojadę. Pierwsze 20 metrów podróży uświadomiło mi, że pomysł z położeniem czegoś na kierownicy nie jest dobry. Nie, że było niewygodnie i nie miałem władzy nad kierownicą, nie. Wyjeżdżając z parkingu strąciłem sobie licznik, po którym przejechał co najmniej jeden samochód. Licznikowi pękła szybka, ale gdzieś tam wewnątrz: nadal jest szczelny, liczy poprawnie, więc szkoda niewielka; przynajmniej teraz ma duszę. :)
Drugi plan - bierzem ciężar pod pachę i tarmosim się. No i jakoś się udało, z miejsca mielismy pojechac na kurs, ale skończyło się na samochodzie, bo późno było (tak, samochodem jesteśmy szybciej - dzięki S8).
Rano pojechałem do pracy, tez bez wydziwiania i szybko, i sam, bo musiałem być wcześniej, a rano zmarnowałem trochę czasu wstając, potem na szczęście wynik polepszyła wycieczka do dentysty, która ubiegła pod znakiem grzejącego, żółtego gówna. To już wolałem poranną burzę.
Na poczcie mają czekać belki do bagażnika, jak dobrze pójdzie, to rowery pojadą z nami na weekend na Mazury.
- DST 26.05km
- Czas 01:15
- VAVG 20.84km/h
- Sprzęt Unibike Viper
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!