Sobota, 30 lipca 2011
Kategoria do czytania, transport, > 50 km
Dookoła jeziora Nidzkiego
...wstaliśmy oczywiście nie o czwartej, a o piątej z kawałkiem, ale za to wyspani. Bagaże zapakowane, rowery postawione na dachu i nie bez obaw o nie ruszamy. Na miejscu, w okolicach jez. Nidzkiego lądujemy około 11:00, po chwili szperania po okolicy znajdujemy rozsądne pole namiotowe - wzdłuż brzegu jeziora, na wschód od Karwicy.
Późnym popołudniem ruszamy na kółko: przez Wiartel, potem leśną drogą na Zamordeje (przy okazji badamy tamtejsze pola namiotowe), potem długą prostą na Ruciane-Nida.
Przy okazji wychodzi, że moje opony nie są najlepsze na takie tereny - Hipcia sobie zasuwa wygodnie, a ja co i rusz kręcę kuprem tam i z powrotem.
Na prostej do Rucianego testuję rozwiązanie pt. "Jest jeszcze za wcześnie na wymianę napędu". Tylną zębatkę nr 6, która w miejsce ząbków ma kły, wskutek czego przeskakuje, zastąpiłem przełożeniem 3-5. Okazuje się, że jest ok. Może uda się jeszcze z 5000 zrobić, zanim będziemy wszystko wymieniać.
W Rucianem robimy krótki postój na stacji (picie), potem ruszamy w kierunku Centrum i ul. Gałczyńskiego wyfruwamy w kierunku Karwicy, ładnym asfaltem, gdy byłem tam 14 lat temu, była jeszcze leśna, utwardzona droga. Mijamy po drodze pole namiotowe "Zielona", leśniczówkę Pranie, po drodze Hipci coraz bardziej odzywają się nadgarstki (pamiątka po poprzedniej długiej trasie), więc gdzieś po drodze robimy jeszcze postój, w międzyczasie zapada zmrok.
Gdzieś w tym miejscu zdaliśmy sobie sprawę, że nie do końca znamy trasę w Karwicy, ale na szczęście skręcamy w dobrym miejscu. Potem już tylko nieprzyjemna, wolna trasa: 8km leśną droga, które jedziemy bardzo wolno, ze względu na ścierpnięte hipciowe łapki.
Planowany wypad do Mikołajek zostanie zatem na przyszły tydzień. Mieliśmy też odwiedzać waypointy, ale trasa tak się ułożyła, że nie było niczego fajnego. Za to znalazłem kilka fajnych miejscówek na nowe WP.
Sprawdziła się torba na bagażnik i torebka podsiodłowa. Nowe światło tylne (na bagażnik) do spółki z dużym odblaskiem daje spodziewany efekt.
W niedzielę nadgarstki nadal dawały znać o sobie, więc nigdzie nie jechaliśmy. Powrót do Warszawy spokojny, chociaż obfitujący w kretynów na Mazurskich wąskich drogach. Po co akcje dla kasków, jeśli ludzie nie mają mózgów? Jadąc tylko z malutkimi odblaskami myślą, że są widoczni? Jeśli w ogóle mają odblaski. To już takim problemem jest zapalić telefon/latarkę, gdy coś nadjeżdża?
Późnym popołudniem ruszamy na kółko: przez Wiartel, potem leśną drogą na Zamordeje (przy okazji badamy tamtejsze pola namiotowe), potem długą prostą na Ruciane-Nida.
Przy okazji wychodzi, że moje opony nie są najlepsze na takie tereny - Hipcia sobie zasuwa wygodnie, a ja co i rusz kręcę kuprem tam i z powrotem.
Na prostej do Rucianego testuję rozwiązanie pt. "Jest jeszcze za wcześnie na wymianę napędu". Tylną zębatkę nr 6, która w miejsce ząbków ma kły, wskutek czego przeskakuje, zastąpiłem przełożeniem 3-5. Okazuje się, że jest ok. Może uda się jeszcze z 5000 zrobić, zanim będziemy wszystko wymieniać.
W Rucianem robimy krótki postój na stacji (picie), potem ruszamy w kierunku Centrum i ul. Gałczyńskiego wyfruwamy w kierunku Karwicy, ładnym asfaltem, gdy byłem tam 14 lat temu, była jeszcze leśna, utwardzona droga. Mijamy po drodze pole namiotowe "Zielona", leśniczówkę Pranie, po drodze Hipci coraz bardziej odzywają się nadgarstki (pamiątka po poprzedniej długiej trasie), więc gdzieś po drodze robimy jeszcze postój, w międzyczasie zapada zmrok.
Gdzieś w tym miejscu zdaliśmy sobie sprawę, że nie do końca znamy trasę w Karwicy, ale na szczęście skręcamy w dobrym miejscu. Potem już tylko nieprzyjemna, wolna trasa: 8km leśną droga, które jedziemy bardzo wolno, ze względu na ścierpnięte hipciowe łapki.
Planowany wypad do Mikołajek zostanie zatem na przyszły tydzień. Mieliśmy też odwiedzać waypointy, ale trasa tak się ułożyła, że nie było niczego fajnego. Za to znalazłem kilka fajnych miejscówek na nowe WP.
Sprawdziła się torba na bagażnik i torebka podsiodłowa. Nowe światło tylne (na bagażnik) do spółki z dużym odblaskiem daje spodziewany efekt.
W niedzielę nadgarstki nadal dawały znać o sobie, więc nigdzie nie jechaliśmy. Powrót do Warszawy spokojny, chociaż obfitujący w kretynów na Mazurskich wąskich drogach. Po co akcje dla kasków, jeśli ludzie nie mają mózgów? Jadąc tylko z malutkimi odblaskami myślą, że są widoczni? Jeśli w ogóle mają odblaski. To już takim problemem jest zapalić telefon/latarkę, gdy coś nadjeżdża?
- DST 52.67km
- Czas 03:10
- VAVG 16.63km/h
- Sprzęt Unibike Viper
Komentarze
Kto wymyślił te 27 biegów w rowerze, ja korzystam, góra z trzech :)
surf-removed - 11:03 wtorek, 2 sierpnia 2011 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!