Informacje

  • Łącznie przejechałem: 136654.57 km
  • Zajęło to: 259d 12h 39m
  • Średnia: 21.90 km/h

Warto zerknąć

Aktualnie

button stats bikestats.pl

Historycznie

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Zaliczając gminy

Moje rowery


Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Hipek.bikestats.pl

Archiwum

Kategorie

Piątek, 23 września 2011 Kategoria do czytania, transport

Przygotowania do wyprawy - część II

Wczoraj dowiedziałem się, że urlopu w przyszłym tygodniu nie dostanę. Realny jest pierwszy tydzień października. Zapewne to nas nie powstrzyma, bo Hipcia już wpadła na taki poziom przygotowań, że nawet jeśli urlop dostanę dopiero w grudniu, to pojedziemy w grudniu. ;-)

Przyszedł wczoraj namiot. Namiot, jaki jest, każdy widzi. Namiot miał mieć wymiary po spakowaniu 44x14. Realne wymiary po spakowaniu to 65x25. Idealne do sakwy. Albo zamiast sakwy ;-)

Nic to - w domu namiot został rozłożony, zrobił na mnie bardzo pozytywne wrażenie, zarówno pod kątem dostępności wnętrza, jak i wykonania (dla porównania - namiot Hannah, który zamawialiśmy w zeszłym tygodniu, okazał się niedoróbką - wiszące nitki, ściany zszyte nie do końca tam, gdzie trzeba...). Okazało się, że namiot da się skompresować, jeśli osobno spakuje się pałąki, a osobno, metodą kolana ściśnie sypialnię i tropik.

Jako że rano czekała mnie w pracy Bardzo Ważna Rozmowa, przed którą trochę się denerwowałem, zastosowałem niezawodny znieczulacz i odstresowywacz w postaci trzech i pół piwa zaprawionych ćwierćbutelką wina.

Z rana (tradycyjnie zjadłszy Śniadanie Mistrzów - piąty dzień z rzędu - rekord!), wyruszyłem wraz z Hipcią w kierunku szanownego biura firmy mej. Na Górczewskiej, metodą strzału w łokieć, z przyjemnego gapienia się na łydki Hipci w oczekiwaniu na światło, wyrwał mnie ten, którego ostatnio widziałem, ale nie zaczepiłem, czyli Goro. Któremu to Goro (Goremu? Gorowi?) uciekłem nieelegancko, bo bez pożegnania na światłach. Bo się cholernie spieszyłem... w zasadzie nie, że ja się spieszyłem, tylko że nie mogłem się spóźnić. I, kontynuując, który to Goro, gdy my skręcaliśmy w Prymasa, minął nas i przejechał na drugą stronę tejże, zjeżdżając z krawężnika tak, że Matka Ziemia jęknęła boleśnie. A wózek tak zgrzytnął, że gdybym był jakąś ostatnią dupą, to bym się przestraszył. Ale nie jestem ostatnią dupą, więc się tylko obejrzałem. :D

Po spotkaniu zakręciłem na Mokotów przez Militaria.pl przy Tamce, w którym nabyłem metodą kupna niezbędnik rowerzysty (szczególnie takiego, któremu się zdarza jeździć po wioskach i który ma w planie spać na dziko na wydmach): Pałkę-zapominajkę(*) oraz przysmak każdego kundla. Której to pałki na razie umiem uzywać jedynie techniką "siła razy ramię", więc obejrzę sobie na Jutubie jakieś filmy. Na przykład, jak szpanersko pałkę rozwinąć, żeby gromada dresiarzy wiedziała, że nie zadzierają z byle kim. A potem, gdy będą jeszcze zaszokowani blaskiem mej niesamowitości, spierdalać jak najszybciej. Zgodnie z II zasadą Krav Magi.

A potem pojechałem sobie radośnie przez pustawą Al. Niepodległości.

(*)"Pałka-zapominajka" - patrz Megamocny. Która to bajka po raz kolejny udowadnia kunszt naszych... tych... skryptopisarzy, czy jak się nazywają ci od tłumaczenia scenariuszy. Bo dowcipy i teksty są przednie.

[edit]
A wczoraj znów zrobiłem pieszemu niespodziankę. Tym razem ustrzeliłem PanioM Managier, która w żakiecie swym szła równo środkiem DDR z amplitudą metr w tę, metr wewtę, gadając przez komórkę trzymaną przy lewym uchu. Zatem do wolnego uszka szepnąłem jej romantyczne DZYŃ! DZYŃ. Zgodnie z oczekiwaniem przestraszyła się, ale na pewno nie zrozumiała. Następna krowa idąca środkiem, dostała do uszka BUM!. Też pewnie nie zrozumiała.

Komentarze
Gorzej jak piesków będzie więcej niż jeden, zamiast gazu lepsze są małe petardy, które mieszczą się w pudełku po zapałkach. Stosuje je od dawna, z piorunującym skutkiem, nawet na dziki działa :)
surf-removed
- 21:51 piątek, 23 września 2011 | linkuj
Jeśli chodzi o przysmaki dla czteronożnych, to podobno żel smakuje im skuteczniej od gazu. W każdym razie dezaktywuje szczęki na dłużej.
oelka
- 19:25 piątek, 23 września 2011 | linkuj
Tak mi się wydawało :P
Hipek
- 16:14 piątek, 23 września 2011 | linkuj
bo miałem opony mocno nabite ;)
Goro
- 13:58 piątek, 23 września 2011 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!

stat4u Blogi rowerowe na www.bikestats.pl