Sobota, 7 stycznia 2012
Kategoria < 50km, waypointgame, do czytania
Nareszcie Nadarzyn. Tym razem rowerowo.
Od poprzedniej, niezbyt rowerowej wyprawy, minęły trzy miesiące i ze dwa tysiące kilometrów przejechanych przez samochód. Gdy skończyło się całe świąteczno-urlopowe jeżdżenie, stwierdziłem, ze nie ma co czekać, auto trzeba odstawić, niech sie naprawia. I tak zrobiliśmy: umówieni na sobotę pojechaliśmy do Nadarzyna w sumie na czterech kołach, z rowerami na dachu. Na miejscu przesiadka, auto zostaje, my ruszamy znów na czterech kołach, ale tym razem dwoma pojazdami.
Pierwszym naszym celem były Lasy Sękocińskie. Tam bowiem czekał na nas bar (Hipcia nie chciała się w nim zatrzymywać), leśna gra edukacyjna, wiata oraz miejsce na piknik. Po chwili bardzo przyjemnej jazdy trasą katowicką załatwiliśmy powyższą czwórkę i skierowaliśmy się w mniej uczęszczane rejony, w kierunku mostku na Zimnej Wodzie. Mostek oznaczony jako "teren prywatny", ale nikt się nami jakoś nie interesował, więc pojechaliśmy sobie - w las. Tu, oczywiście, mogłem wyciągnąć kompas, ale nie, używałem tylko nawigacji i tylko na postojach. A jako że ścieżka skręcała trochę, to szybko mnie zmyliła. Wyjechaliśmy na jakieś osiedle, stamtąd na szczęście łatwo trafiliśmy na asfalt w kierunku Pruszkowa. Ładny i przyjemny, trzeba przyznać, ruch do tego też był niewielki. W Komorowie robimy chwilę przerwy dla Marii Dąbrowskiej, Aleksandra Janowskiego i starszych Braci w Wierze, po czym wpadamy do Pruszkowa. Tam skręcamy na Poznań trochę wcześniej, niż przy poprzedniej wizycie, wskutek czego przypadkowo lądujemy obok nieplanowanego do odwiedzenia Dulagu 121. Nieprzyjemne miejsce.
Dalej trasa prowadzi standardowo: przez Ursus na Bemowo.
Koniec.
Pierwszym naszym celem były Lasy Sękocińskie. Tam bowiem czekał na nas bar (Hipcia nie chciała się w nim zatrzymywać), leśna gra edukacyjna, wiata oraz miejsce na piknik. Po chwili bardzo przyjemnej jazdy trasą katowicką załatwiliśmy powyższą czwórkę i skierowaliśmy się w mniej uczęszczane rejony, w kierunku mostku na Zimnej Wodzie. Mostek oznaczony jako "teren prywatny", ale nikt się nami jakoś nie interesował, więc pojechaliśmy sobie - w las. Tu, oczywiście, mogłem wyciągnąć kompas, ale nie, używałem tylko nawigacji i tylko na postojach. A jako że ścieżka skręcała trochę, to szybko mnie zmyliła. Wyjechaliśmy na jakieś osiedle, stamtąd na szczęście łatwo trafiliśmy na asfalt w kierunku Pruszkowa. Ładny i przyjemny, trzeba przyznać, ruch do tego też był niewielki. W Komorowie robimy chwilę przerwy dla Marii Dąbrowskiej, Aleksandra Janowskiego i starszych Braci w Wierze, po czym wpadamy do Pruszkowa. Tam skręcamy na Poznań trochę wcześniej, niż przy poprzedniej wizycie, wskutek czego przypadkowo lądujemy obok nieplanowanego do odwiedzenia Dulagu 121. Nieprzyjemne miejsce.
Dalej trasa prowadzi standardowo: przez Ursus na Bemowo.
Koniec.
- DST 40.83km
- Czas 02:28
- VAVG 16.55km/h
- VMAX 32.54km/h
- Sprzęt Unibike Viper
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!