Sobota, 21 lipca 2012
Kategoria > 100km, do czytania, > 50 km
Nowe koło potrzebowało dotarcia
W piątek odebrałem nowe koło z serwisu, w domu dokonałem kompletu czynności związanych z zamianą koła i wymianą linki w przerzutce. Zrezygnowaliśmy z wyjazdu na Mazury, mieliśmy jechać GDZIEŚ na rower.
Rano budzi mnie taka jedna, każe wstawać i ubierać się, bo już zaraz ruszamy. Spakowaliśmy wszystko, nawet pozwolono mi łaskawie iść do sklepu po śniadanie (w soboty na śniadanie sa pączki), po czym ruszyliśmy. Godzina 12:05 - najwcześniejszy chyba start z naszych wszystkich "cywilnych" wypraw. Dwie sakwy dociążają rower, świeża kaseta chrupie, potrzebując zgrania z łańcuchem z przebiegiem 2000km, ale jedziemy. Szybko nawet.
Początek prowadzi znaną drogą - Powstańców/Conrada, wypadamy na Marymoncką i kierujemy się DDRem w kierunku Mostu Marykury. Pod most zajeżdżamy również DDRem, okazuje się, że tędy na drugą stronę nie przejedziemy, więc robimy szybki skok przez barierkę i już jesteśmy na jezdni. Most jak most, tyle, że nowy, zatem i jakiś przyjemny ten asfalt, widoków, szczerze powiem, nie oglądałem. Zjechaliśmy, wbiliśmy się po chwili w ul. Światowida, stamtąd chcieliśmy jechać prosto, ale zjechaliśmy, niestety, na DDR, wskutek czego musieliśmy czekać kilka zmian świateł jako piesi :/ Dalej droga przeszła w kiepski asfalt i szuter, którym już jechaliśmy wzdłuż torów (wyjąwszy jedno odbicie przy ktorejś stacji) aż do Legionowa. Tam wbiliśmy się w sznureczek samochodów i zostawiając ich z tyłu skręciliśmy w ul. Piaskową. Hipcia określiła, gdzie w końcu chce dotrzeć, zatem skierowaliśmy się na północ i raz tylko skręcając z drogi, wyjechaliśmy prościutko na plażę w Wieliszewie.
Plaża jak plaża, spodziewałem się tłumu ciał i rejestracji na dwie litery, pierwsza "W", miło zatem zaskoczyliśmy się, bo było tylko kilka ekip. Pokręciliśmy się trochę dookoła, znaleźliśmy ustronne miejsce, gdzie spożyliśmy wszystkie zapasy, jakie ze sobą zabraliśmy i zażyliśmy orzeźwiającej kąpieli. W wodzie nie posiedzieliśmy za długo, bo jakoś tak chłodno zaczęło się robić, wyleźliśmy, posiedzieliśmy na kocu jeszcze z półtorej godziny i ruszyliśmy z powrotem do domu.
Najpierw niebieskim szlakiem wzdłuż wału, potem dojechaliśmy do głównej drogi. Tabliczka przy oznaczeniu szlaku rowerowego głosiła, że miejsce jest niebezpieczne i żeby przeprowadzić rower, ale postanowiliśmy poigrać z życiem i przejechaliśmy na drugą stronę (!). Skręt w lewo w drogę 632, za chwilę skręt w prawo w 631, która miała nas doprowadzić do Nowego Dworu. Doprowadziła, po szesnastu kilometrach dość nudnej jazdy (a jak ma być ciekawie, jak jest cały czas prosto?). W Nowym Dworze przerwa na colę w Żabce, potem znaną już trasą - przez most i dalej w kierunku ekspresówki. Po rozjeździe wbiliśmy się w drogę techniczną, ale przy pierwszej możliwej okazji odbiliśmy na drogę, która prowadzi przez wszystkie Łomne i Dziekanowy; od Kiełpina już droga była znana nam bardzo dobrze, problem pojawił się przy skrzyżowaniu z Arkuszową - jeśli pojedziemy bezpośrednio do domu, to nie zrobimy stu kilometrów... Decyzja jest prosta - przedłużamy trasę - przez Stare Babice>Latchorzew i, potem, na wszelki wypadek, przez Radiową.
Do domu dojechaliśmy też podejrzanie wcześnie, bo gdzieś przed 22:00. Nawet zdążyłem po piwo do Żabki. ;)
?134304511968961
Rano budzi mnie taka jedna, każe wstawać i ubierać się, bo już zaraz ruszamy. Spakowaliśmy wszystko, nawet pozwolono mi łaskawie iść do sklepu po śniadanie (w soboty na śniadanie sa pączki), po czym ruszyliśmy. Godzina 12:05 - najwcześniejszy chyba start z naszych wszystkich "cywilnych" wypraw. Dwie sakwy dociążają rower, świeża kaseta chrupie, potrzebując zgrania z łańcuchem z przebiegiem 2000km, ale jedziemy. Szybko nawet.
Początek prowadzi znaną drogą - Powstańców/Conrada, wypadamy na Marymoncką i kierujemy się DDRem w kierunku Mostu Marykury. Pod most zajeżdżamy również DDRem, okazuje się, że tędy na drugą stronę nie przejedziemy, więc robimy szybki skok przez barierkę i już jesteśmy na jezdni. Most jak most, tyle, że nowy, zatem i jakiś przyjemny ten asfalt, widoków, szczerze powiem, nie oglądałem. Zjechaliśmy, wbiliśmy się po chwili w ul. Światowida, stamtąd chcieliśmy jechać prosto, ale zjechaliśmy, niestety, na DDR, wskutek czego musieliśmy czekać kilka zmian świateł jako piesi :/ Dalej droga przeszła w kiepski asfalt i szuter, którym już jechaliśmy wzdłuż torów (wyjąwszy jedno odbicie przy ktorejś stacji) aż do Legionowa. Tam wbiliśmy się w sznureczek samochodów i zostawiając ich z tyłu skręciliśmy w ul. Piaskową. Hipcia określiła, gdzie w końcu chce dotrzeć, zatem skierowaliśmy się na północ i raz tylko skręcając z drogi, wyjechaliśmy prościutko na plażę w Wieliszewie.
Plaża jak plaża, spodziewałem się tłumu ciał i rejestracji na dwie litery, pierwsza "W", miło zatem zaskoczyliśmy się, bo było tylko kilka ekip. Pokręciliśmy się trochę dookoła, znaleźliśmy ustronne miejsce, gdzie spożyliśmy wszystkie zapasy, jakie ze sobą zabraliśmy i zażyliśmy orzeźwiającej kąpieli. W wodzie nie posiedzieliśmy za długo, bo jakoś tak chłodno zaczęło się robić, wyleźliśmy, posiedzieliśmy na kocu jeszcze z półtorej godziny i ruszyliśmy z powrotem do domu.
Najpierw niebieskim szlakiem wzdłuż wału, potem dojechaliśmy do głównej drogi. Tabliczka przy oznaczeniu szlaku rowerowego głosiła, że miejsce jest niebezpieczne i żeby przeprowadzić rower, ale postanowiliśmy poigrać z życiem i przejechaliśmy na drugą stronę (!). Skręt w lewo w drogę 632, za chwilę skręt w prawo w 631, która miała nas doprowadzić do Nowego Dworu. Doprowadziła, po szesnastu kilometrach dość nudnej jazdy (a jak ma być ciekawie, jak jest cały czas prosto?). W Nowym Dworze przerwa na colę w Żabce, potem znaną już trasą - przez most i dalej w kierunku ekspresówki. Po rozjeździe wbiliśmy się w drogę techniczną, ale przy pierwszej możliwej okazji odbiliśmy na drogę, która prowadzi przez wszystkie Łomne i Dziekanowy; od Kiełpina już droga była znana nam bardzo dobrze, problem pojawił się przy skrzyżowaniu z Arkuszową - jeśli pojedziemy bezpośrednio do domu, to nie zrobimy stu kilometrów... Decyzja jest prosta - przedłużamy trasę - przez Stare Babice>Latchorzew i, potem, na wszelki wypadek, przez Radiową.
Do domu dojechaliśmy też podejrzanie wcześnie, bo gdzieś przed 22:00. Nawet zdążyłem po piwo do Żabki. ;)
?134304511968961
Forfiter się czai© Hipek99
Przekrzyw głowę w prawo i zobacz, jak można ryzykować życiem© Hipek99
- DST 101.23km
- Czas 04:49
- VAVG 21.02km/h
- Sprzęt Unibike Viper
Komentarze
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!