Informacje

  • Łącznie przejechałem: 136654.57 km
  • Zajęło to: 259d 12h 39m
  • Średnia: 21.90 km/h

Warto zerknąć

Aktualnie

button stats bikestats.pl

Historycznie

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Zaliczając gminy

Moje rowery


Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Hipek.bikestats.pl

Archiwum

Kategorie

Sobota, 4 sierpnia 2012 Kategoria do czytania, > 100km, kampinos

Wpuszczeni w puszczę

Rano (kwestia definicji) wyskoczyliśmy sobie na ściankę na trzy godziny. Po nich Hipcia nie miała jeszcze dosyć i potrzebowała się wyjeździć. Dobrze zatem, spakowaliśmy wszystko i ruszyliśmy, plan brzmiał tak: dotrzeć nad Kiełpińskie. Dotrzeć można było "po prostu", ale "po prostu", to my trochę się już ojeździliśmy, zatem trzeba było "po krzywu".

Droga poprowadziła nas do Lipkowa, tam wskoczyliśmy sobie w zielony rowerowy, tym razem planując zaatakować część wschodnią i dojechać tamtędy do Kiełpina. Początek był leśny, trochę piaszczysty, ale potem zrobiło się spokojnie, minęliśmy Izabelin, Laski, ze dwa cmentarze, baliśmy się trochę o jakość oznakowania szlaku, ale na szczęście większość znaków (wyjąwszy te ukryte na zarośniętych krzakami drzewach) była widoczna.

Nad jeziorkiem, jak zwykle, godzinka odpoczynku i... W konie!

Dojechaliśmy do Czosnowa, tam przejechaliśmy na drugą stronę, przez skrzyżowanie oddzielające zwykłą drogę do ekspresówki, by zaraz dowiedzieć się, że gmina dostała dofinansowanie z UE i wybudowała DDRy. Póki jeszcze teren był poza wioską, było ok, zaraz potem skręciliśmy w kierunku Sowiej Woli i zaczęło się: niekończący się festiwal zjazdów i podjazdów (zjeżdżamy na wjazd na posesję, wjeżdżamy z powrotem na chodnik), widać, że teren robiony pod pijanych, żeby nie zasnęli na rowerach. W napotkanym sklepie kupujemy Colę po czym rezygnujemy ze skrętu na Brzozówkę (jedna z opcji). Przez Sowią Wolę wylatujemy na drogę 579 (NDM - Błonie) i już po ciemku kierujemy się w stronę Leszna.

Pierwotnie mieliśmy zahaczyć o zachodnią stronę tej drogi, ale w związku z tym, że zaczęła się już noc, a nas czekałaby przeprawa przez nieznany szlak (pobłądzić byśmy nie pobłądzili, problemem jest raczej strata czasu na piaszczystych drogach), postanowiliśmy zrezygnować, skoro i tak w wersji "tylko asfalt" bylibyśmy w domu na północ. Asfalt zatem. Mimo że startowaliśmy z miejsca bardziej na północ niż "zwykły" skręt z Truskawki, to już po raz kolejny zauważamy, że po wszystkich norweskich doświadczeniach obyliśmy się z jazdą na dłuższych (czasowo) dystansach. Kilkanaście kilometrów do Leszna przeleciało jak z bicza trzasnął, na pewno szybciej niż za pierwszym razem, gdy marne kilka kilometrów dłużyło się w nieskończoność.

Nasze "nowe" lampki spisują się świetnie, rozproszone światło daje pełen widok na drogę, gdy zdarza się jechać obok siebie, korzystamy z mocy obu. Bardzo dobry zakup.

W Lesznie lądujemy ze stanem 60km na liczniku; jedziemy dalej na Błonie, by odbić w lewo w drogę na Pilaszków. Tam już jedziemy znaną, wyjeżdżoną przez nas drogą. W miarę zbliżania się do Warszawy orientujemy się, że stówki to raczej nie będzie, więc (znowu!) musimy zakombinować. Przedłużamy drogę z Wieruchowa przez Ursus-Gołąbki, jedziemy przez Dźwigową>Połczyńską>Lazurową, ale... nadal za mało. Znowu robimy kółko przez Radiową i w okolicy Wrocławskiej w końcu na liczniku wykwita trzecia cyfra przed przecinkiem.

W domu jesteśmy w okolicach północy.
  • DST 100.94km
  • Czas 05:13
  • VAVG 19.35km/h
  • VMAX 33.08km/h
  • Sprzęt Unibike Viper

Komentarze
"Przerzutnia, przeskocznia, zazębienie, zwarcie międzywersowe, enjambement – niezgodność między porządkiem składniowo-intonacyjnym a wersyfikacyjnym w wersie; przeniesienie wyrazu lub części zdania do dalszej części wersu, następnego wersu lub strofy np. w celu zaakcentowania wypowiedzi, zwiększenia dynamiki i pobudzenia wyobraźni osoby czytającej.".

Co ja przez Twoje głupie podpuszczenia muszę czytać...
Hipek
- 15:57 wtorek, 7 sierpnia 2012 | linkuj
W tym momencie - byc może.
W momencie gdy to pisałem, nazywało to się metaforą.
Po rowerowemu: przerzutnią. ;)
mors
- 15:40 wtorek, 7 sierpnia 2012 | linkuj
Pisanie o czadach i fajerach w tym momencie nazywa się wsadzaniem słów w czyjeś usta.
Hipek
- 15:34 wtorek, 7 sierpnia 2012 | linkuj
To jest opinia. Tak samo nie wymaga uzasadnienia, jak Twoja opinia, że dokręcanie jest czadowe i ogniście fajerowskie.
mors
- 15:21 wtorek, 7 sierpnia 2012 | linkuj
Ach. Czyli argumentów brak :)
Nie martw się, zdarza się to nawet najlepszym.
Hipek
- 15:11 wtorek, 7 sierpnia 2012 | linkuj
No normalnie! ;p
Jak nie rozumiesz to nie zrozumiesz. ;p
mors
- 15:08 wtorek, 7 sierpnia 2012 | linkuj
Bądź mężczyzną i uzasadnij swoje słowa :)
Hipek
- 07:47 wtorek, 7 sierpnia 2012 | linkuj
Dokręcanie do 100 jest przaśne i kiczowate. ;]
mors
- 22:38 poniedziałek, 6 sierpnia 2012 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!

stat4u Blogi rowerowe na www.bikestats.pl