Czwartek, 30 sierpnia 2012
Kategoria transport, do czytania
Wielka Masakra Hipkiem Mechanicznym
Wczoraj nic nie zapowiadało kataklizmu. Owszem, gdy wracałem z pracy, zauważyłem faceta, który najpierw wyprzedzał korek (rowerem) pasem do lewoskrętu, a potem miał wielkie pretensje, że samochód go nie wpuścił, czy tam strąbił (nie wiem, miałem słuchawki), gdy on wpychał się przedeń zmieniając pas i wymuszając pierwszeństwo. Ale uznałem, że ok, kretyni się zdarzają.
Potem, jadąc na kurs, zobaczyliśmy jednostkę płci nieznanej na MTB, która radośnie sobie nakurwiała. Ubrana od stóp do głów w Begieżety, Orleny i insze loga typu "ZDZISŁAW KOCIAFAJA I SYN NAJLEPSZE KLEJE DO GLAZURY", zasuwała ona (bo to jednostka) DDRem. Potem DDR się skończył, więc kontynuacja oczywiście nie jezdnią, a gdzie tam - chodnikiem!
To jednak, co miało miejsce dziś rano, przekroczyło normy. Kupa luda, kolejki przy skrzyżowaniach to coś, co można zdzierżyć. To za sobą pociąga jednak ciąg wymuszeń, podjechań, zmian pada, niepatrzenia za siebie i takich tam. Przy Księcia Janusza urwaliśmy się korkowi (nie bez bólu, Hipcia uniknęła cudem dwóch zderzeń) i ciągnąc za sobą jednego rowerzystę dojechaliśmy do Kasprzaka. Tam znowu tłum, a gdy kolejny mieszczuchowaty spacerowerzysta w garniturze wepchnął się Hipci pod koło, stwierdziłem, że to jest ten dzień, kiedy trzeba bardzo uważać. Tego samego pajaca zobaczyłem na Rondzie Zesłańców, gdy wpakował się komuś innemu pod koło, bo skręcał w lewo. Mam mocne postanowienie niemarnowania czasu na kretynów, więc pojechałem w swoją stronę, chociaż korciło bardzo, by go zatrzymać i spuścić mu powietrze z kół.
Potem, jadąc na kurs, zobaczyliśmy jednostkę płci nieznanej na MTB, która radośnie sobie nakurwiała. Ubrana od stóp do głów w Begieżety, Orleny i insze loga typu "ZDZISŁAW KOCIAFAJA I SYN NAJLEPSZE KLEJE DO GLAZURY", zasuwała ona (bo to jednostka) DDRem. Potem DDR się skończył, więc kontynuacja oczywiście nie jezdnią, a gdzie tam - chodnikiem!
To jednak, co miało miejsce dziś rano, przekroczyło normy. Kupa luda, kolejki przy skrzyżowaniach to coś, co można zdzierżyć. To za sobą pociąga jednak ciąg wymuszeń, podjechań, zmian pada, niepatrzenia za siebie i takich tam. Przy Księcia Janusza urwaliśmy się korkowi (nie bez bólu, Hipcia uniknęła cudem dwóch zderzeń) i ciągnąc za sobą jednego rowerzystę dojechaliśmy do Kasprzaka. Tam znowu tłum, a gdy kolejny mieszczuchowaty spacerowerzysta w garniturze wepchnął się Hipci pod koło, stwierdziłem, że to jest ten dzień, kiedy trzeba bardzo uważać. Tego samego pajaca zobaczyłem na Rondzie Zesłańców, gdy wpakował się komuś innemu pod koło, bo skręcał w lewo. Mam mocne postanowienie niemarnowania czasu na kretynów, więc pojechałem w swoją stronę, chociaż korciło bardzo, by go zatrzymać i spuścić mu powietrze z kół.
- DST 40.66km
- Czas 01:47
- VAVG 22.80km/h
- VMAX 41.05km/h
- Sprzęt Unibike Viper
Komentarze
Tytuł jak z - za przeproszeniem - "Faktu". Takoż jego adekwatność. ;p
mors - 17:32 czwartek, 30 sierpnia 2012 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!