Czwartek, 11 października 2012
Kategoria do czytania, transport, szukając dziury w całym
"Przygotowania" do WMK. Przepisy.
Na Masie Krytycznej nie byliśmy nigdy. Wczoraj nasza koleżanka wpadła na pomysł, że będzie super, jak większą grupą wybierzemy się na październikową. Zrzuciłem odpowiedzialność za odpowiedź na Hipcię i, mimo że wiem, jak odpowiedź będzie brzmiała, zacząłem "przygotowania".
Pierwsza część: tempo jazdy. Jedziemy tak, żeby każdy zdążył, max 15km/h. Wracając z pracy znalazłem odcinek testowy i spróbowałem. Tempo - około 12-13 km/h. Jechałem tak przez minutę, ujechałem z 250 metrów. Zabawa przednia! Prosta kalkulacja powiedziała mi, że jeśli średnio wytrzymałem przez minutę na 250 m, to 25 kilometrów takiej jazdy może być poważnym wyzwaniem dla mojej cierpliwości.
Czytelnikom z nadpobudliwością hormonu interpretacji uprzejmie wyjaśniam, że po prostu nie potrafię jeździć (i chodzić) za wolno. Ot, model z fabrycznie usuniętą funkcją "snuj się".
Dalej jednak. Koleżanka, która w lecie była na "maratonie rowerowym" (chwilę musiałem jarzyć, co za maraton był w piątek po południu), powiedziała, że było fajnie, bo grała muzyka i dużo ludzi. Muzyka - ok. Ale "dużo ludzi"? Oj, zaczyna mi się świecić kontrolka. Z pomocą przyjdzie pewno zestawienie, które dokonaliśmy analizując "straty", jakich doznaliśmy, bezczelnie olewając tegoroczne Wielkie Święto Piłkarskie i jadąc w tym czasie do Norwegii. Weźmy pierwszy obrazek: strefa kibica, pełna uśmiechniętych, rozbawionych twarzy, dopingu, podskoków, śpiewów i radości. A teraz drugi obrazek: nasz namiot rozbity gdzieś na norweskim płaskowyżu, kilkanaście kilometrów od najbliższej miejscowości. A teraz popatrzmy znowu na radość i podskoki na strefie kibica i znowu popatrzmy na norweski płaskowyż. Nie wiem, kto wymyślił, że "dużo ludzi" równa się "świetna zabawa", ale coś mi tu nie gra.
Coś mi się wydaje, że jednak będziemy zmuszeni odmówić :)
A teraz jazda:
Z pracy i na kurs przemknęliśmy zgodnie z "nową" interpretacją przepisów. Zatem ja nie marnuję czasu na przejeżdżanie na drugą stronę DDR na Popularnej, a na kurs z Bemowa od Statoila przy Wrocławskiej aż na Muranów jedziemy jezdnią. Można się zastanawiać, czy ta interpretacja jest naciągana, ale jak się głębiej pomyśli i przetestuje w praktyce, to sens w tym jednak jest.
Wracając z kursu przejechaliśmy się kawałek nowymi płytami przy Broniewskiego. Jedzie się lepiej niż po kostce.
Pierwsza część: tempo jazdy. Jedziemy tak, żeby każdy zdążył, max 15km/h. Wracając z pracy znalazłem odcinek testowy i spróbowałem. Tempo - około 12-13 km/h. Jechałem tak przez minutę, ujechałem z 250 metrów. Zabawa przednia! Prosta kalkulacja powiedziała mi, że jeśli średnio wytrzymałem przez minutę na 250 m, to 25 kilometrów takiej jazdy może być poważnym wyzwaniem dla mojej cierpliwości.
Czytelnikom z nadpobudliwością hormonu interpretacji uprzejmie wyjaśniam, że po prostu nie potrafię jeździć (i chodzić) za wolno. Ot, model z fabrycznie usuniętą funkcją "snuj się".
Dalej jednak. Koleżanka, która w lecie była na "maratonie rowerowym" (chwilę musiałem jarzyć, co za maraton był w piątek po południu), powiedziała, że było fajnie, bo grała muzyka i dużo ludzi. Muzyka - ok. Ale "dużo ludzi"? Oj, zaczyna mi się świecić kontrolka. Z pomocą przyjdzie pewno zestawienie, które dokonaliśmy analizując "straty", jakich doznaliśmy, bezczelnie olewając tegoroczne Wielkie Święto Piłkarskie i jadąc w tym czasie do Norwegii. Weźmy pierwszy obrazek: strefa kibica, pełna uśmiechniętych, rozbawionych twarzy, dopingu, podskoków, śpiewów i radości. A teraz drugi obrazek: nasz namiot rozbity gdzieś na norweskim płaskowyżu, kilkanaście kilometrów od najbliższej miejscowości. A teraz popatrzmy znowu na radość i podskoki na strefie kibica i znowu popatrzmy na norweski płaskowyż. Nie wiem, kto wymyślił, że "dużo ludzi" równa się "świetna zabawa", ale coś mi tu nie gra.
Coś mi się wydaje, że jednak będziemy zmuszeni odmówić :)
A teraz jazda:
Z pracy i na kurs przemknęliśmy zgodnie z "nową" interpretacją przepisów. Zatem ja nie marnuję czasu na przejeżdżanie na drugą stronę DDR na Popularnej, a na kurs z Bemowa od Statoila przy Wrocławskiej aż na Muranów jedziemy jezdnią. Można się zastanawiać, czy ta interpretacja jest naciągana, ale jak się głębiej pomyśli i przetestuje w praktyce, to sens w tym jednak jest.
Wracając z kursu przejechaliśmy się kawałek nowymi płytami przy Broniewskiego. Jedzie się lepiej niż po kostce.
- DST 43.43km
- Czas 02:05
- VAVG 20.85km/h
- VMAX 37.06km/h
- Sprzęt Unibike Viper
Komentarze
"Czytelnikom z nadpobudliwością hormonu interpretacji"
- jak to interpretować?!?
;D
Myślę, że jedną masę mozna by spróbować wytrzymać.
Gdybym miał takie ''iwenty'' w pobliżu, to brałbym oczywiście mono - wtedy tempo byłoby bardzo ostre. :] Gość spod lodu - 19:04 czwartek, 11 października 2012 | linkuj
- jak to interpretować?!?
;D
Myślę, że jedną masę mozna by spróbować wytrzymać.
Gdybym miał takie ''iwenty'' w pobliżu, to brałbym oczywiście mono - wtedy tempo byłoby bardzo ostre. :] Gość spod lodu - 19:04 czwartek, 11 października 2012 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!