Wtorek, 23 października 2012
Kategoria > 50 km, sakwy, zaliczając gminy
Pierwsza (jesienna) Hip-rawka. Dzień 4
Pobudka chyba najprzyjemniejsza z możliwych, bo grzebiemy się jak tylko możemy. Gdy już udało się rozbudzić, otworzyliśmy namiot i drzemaliśmy z widokiem na Zatokę. W końcu jednak, grubo po dziewiątej, zebraliśmy wszystko, zjedliśmy śniadanie, ubraliśmy się cieplej i wróciliśmy w las. Kierowaliśmy się trochę w lewo, trochę do przodu i dzieki temu wyjechaliśmy w Sztutowie. Teraz trzeba było machnąć trzynaście kilometrów po Mierzei, by zrobić przerwę tuż za granicą gminy Krynica Morska. Tam okazało się, że na Gdańsk... może być problem. Po drodze jest prom. Podpytaliśmy w Stegnie - prom nieczynny, trzeba objechać.
Zanim dojedziemy do objazdu, częstujemy się okazją jazdy drogą wzdłuż torów. Trochę wietrznie, trochę wylazło chmur, ale nadal jest ładnie. Gdy odbijamy wzdłuż Wisły na południe - nadal jest tak samo, Wisłę przekraczamy DK7, by zaraz zbić na południe i przez wioski wyjechać na drogę w kierunku Pruszcza Gdańskiego. Niezbyt jest co opisywać, bo po prostu jechaliśmy przez pola i lasy, płasko, wietrznie, ale nadal ładnie.
W Pruszczu wpadamy na DK92 na Gdańsk i się zaczyna. Oczywiście, jeśli ktoś mieszka w Trójmieście, na pewno znałby więcej ciekawszych opcji dojazdu do Gdańska niż ta, ale ona też nie była zła. Pod warunkiem, że komuś brakuje trzęsienia na nierównościach. Nam nie brakowało, ale wyboru nie mieliśmy. Dotrzęśliśmy się tak do sporego korka, zjechaliśmy na chodnik i ostatni kilometr do dworca przejechaliśmy częściowo chodnikiem, częściowo ścieżką.
Chcieliśmy jeszcze odwiedzić Sopot (i tam wsiąść w pociąg), ale kupowanie biletów się przedłużyło, a opcja jazdy przez zakorkowane, nieznane miasto, nie obiecywała, że spokojnie dotrzemy na czas. Zjedliśmy sobie KFC, posiedzieliśmy i wytoczyliśmy się na peron. Pociąg zajechał, rowery podwieszone... w takich warunkach możemy podróżować (i piszemy to bez ironii!). Miła obsługa, ładny, czysty wagon, rowery sobie wiszą, do tego w wagonie było prawie pusto... Nawet pół godziny spóźnienia spowodowane awarią lokomotywy nie bolało zbytnio (i tak spaliśmy).
Pozostała odrobina stresu przy wysiadaniu, przypilnowanie, żeby tym razem nie wywinąć orła na schodach, jak w zeszłym roku i kilka minut po północy wchodziliśmy już do domu.
Nie ma co pisać podsumowań. Było po prostu kapitalnie!
Zanim dojedziemy do objazdu, częstujemy się okazją jazdy drogą wzdłuż torów. Trochę wietrznie, trochę wylazło chmur, ale nadal jest ładnie. Gdy odbijamy wzdłuż Wisły na południe - nadal jest tak samo, Wisłę przekraczamy DK7, by zaraz zbić na południe i przez wioski wyjechać na drogę w kierunku Pruszcza Gdańskiego. Niezbyt jest co opisywać, bo po prostu jechaliśmy przez pola i lasy, płasko, wietrznie, ale nadal ładnie.
W Pruszczu wpadamy na DK92 na Gdańsk i się zaczyna. Oczywiście, jeśli ktoś mieszka w Trójmieście, na pewno znałby więcej ciekawszych opcji dojazdu do Gdańska niż ta, ale ona też nie była zła. Pod warunkiem, że komuś brakuje trzęsienia na nierównościach. Nam nie brakowało, ale wyboru nie mieliśmy. Dotrzęśliśmy się tak do sporego korka, zjechaliśmy na chodnik i ostatni kilometr do dworca przejechaliśmy częściowo chodnikiem, częściowo ścieżką.
Chcieliśmy jeszcze odwiedzić Sopot (i tam wsiąść w pociąg), ale kupowanie biletów się przedłużyło, a opcja jazdy przez zakorkowane, nieznane miasto, nie obiecywała, że spokojnie dotrzemy na czas. Zjedliśmy sobie KFC, posiedzieliśmy i wytoczyliśmy się na peron. Pociąg zajechał, rowery podwieszone... w takich warunkach możemy podróżować (i piszemy to bez ironii!). Miła obsługa, ładny, czysty wagon, rowery sobie wiszą, do tego w wagonie było prawie pusto... Nawet pół godziny spóźnienia spowodowane awarią lokomotywy nie bolało zbytnio (i tak spaliśmy).
Pozostała odrobina stresu przy wysiadaniu, przypilnowanie, żeby tym razem nie wywinąć orła na schodach, jak w zeszłym roku i kilka minut po północy wchodziliśmy już do domu.
Nie ma co pisać podsumowań. Było po prostu kapitalnie!
- DST 94.43km
- Czas 05:11
- VAVG 18.22km/h
- VMAX 31.09km/h
- Sprzęt Unibike Viper
Komentarze
Niewe - mama nigdy tak nie mówiła. Może dlatego, że kiedy byłam już na tyle duża, żeby rozumieć co do mnie mówi, to byłam już podejrzanie wysoka ;) Natomiast wszerz nie urosłam nigdy ;)
Savil - 11:41 sobota, 27 października 2012 | linkuj
A co byście zrobili podczas waszej Hip-rawki, gdyby pewnego poranka pogoda zrobiła się taka, jak teraz za oknem? Zimno, wiatr, śnieg z deszczem...
yurek55 - 10:48 sobota, 27 października 2012 | linkuj
Czyli prawdę mama mówiła. Jedz, bo nie urośniesz ;)
Niewe - 05:48 sobota, 27 października 2012 | linkuj
Cztery dni bez porządnego jedzenia? Ja nawet jadąc na grill do Tłuszcza wzięłam ze sobą kanapki i inne jedzenia - i wszystko to zjadłam po drodze. A na miejscu oczywiście grillowy obiad. I w drodze powrotnej kolejne jedzenie na postoju :)
Savil - 22:57 piątek, 26 października 2012 | linkuj
Ja jak przeglądam wasze menu, to robię się głodna - hot-dogi hot-dogami, ale gdzie porządny obiad, czy inna możliwość najedzenia się? ;)
Gratuluję wyprawy, brzmi rzeczywiście ciekawie. No i moooorze! *.* Savil - 12:27 piątek, 26 października 2012 | linkuj
Gratuluję wyprawy, brzmi rzeczywiście ciekawie. No i moooorze! *.* Savil - 12:27 piątek, 26 października 2012 | linkuj
Wyprawa fajna, ale jak przeglądam wasze menu to mnie aż brzuch zaczyna boleć :D
Niewe - 06:05 czwartek, 25 października 2012 | linkuj
Gratulacje! A jak tam z piszczeniem, zlokalizowałeś?
yurek55 - 21:03 środa, 24 października 2012 | linkuj
No to daliście do pieca z rewelacyjną wyprawką, mega dystansami i ilością gmin zaliczonych. Pogratulować i pozazdrościć :)
PrzemekR - 20:21 środa, 24 października 2012 | linkuj
PrzemekR - 20:21 środa, 24 października 2012 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!