Niedziela, 28 października 2012
Kategoria > 50 km, do czytania, kampinos
Takie tam dookoła wschodniej części Kampinosu. Ale asfaltem.
W sobotę nigdzie nie jechaliśmy. Świętowaliśmy sobie taką pewną okację - sto czterdziesty trzeci miesiąc razem. Świętowanie trwało, trwało... a część wieczorna przeciągnęła się, dość, że jakem w sobotę byl wesół, tak w niedzielę wstałem smutny, że tak pozwolę sobie do mistrza Krasickiego nawiązać (info dla tych, co zdawali nową maturę: takie coś. Uwaga - długie i do czytania, nie ma obrazków.). Jakkolwiek do użyteczności ogólnej doprowadziłem się całkiem sprawnie, o tyle perspektywa jazdy przez kilka godzin trochę mnie napawała niepokojem. Zwłaszcza, że Hipcia wzięła się za planowanie trasy. A, jeśli ktoś nie widział, jak wygląda ta procedura, informuję: mazia sobie dziecko paluszkiem po mapie i zadaje pytania typu "A weź mi sprawdź, ile kilometrów jest z Mińska do Węgrowa". Odkryła sobie zatem trasę, całkiem przyjemną, przez Wyszogród. Ot, takie tam 150 km. Wstępnie powiedziałem, że zobaczymy, jak będziemy na wysokości decyzji.
Ruszamy. Słońce (jeszcze) świeci, rzeczy spakowane, turlamy się. Mi tam już zdrowie nie przeszkadza, problemem większym jest moja środkowa zębatka, która już wyje i chrupie z błaganiem o wymianę. No co ja poradzę? Towar zamówiony, czekam na odbiór.
Włączyłem termometr i tak sobie jedziemy. W okolicach Arkuszowej - jeden stopień. W Łomiankach - już schodzimy poniżej. Włączamy światła i jedziemy dalej. Gdzieś na którejś z wiosek zmieniamy rękawiczki na grubsze. Chwilę potem, gdzieś przed Łomną, robimy postój przy cmentarzu i zakładamy spodnie (przeciwdeszczowe, ale na wiatr i chłód dają radę). Zostały jeszcze w odwodzie cieplejsze obciski, ale tu trzeba zatrzymać się, zdejmować buty... woleliśmy zalożyć to, co można zalożyć szybko. Przy okazji wyrażam swoją opinię, że może jednak Wyszogród to nie najlepsza opcja. Może jednak pojedziemy krócej - przez Leszno. Zgoda, choć niechętna, została wydana.
Przecinamy ekspresowkę i jedziemy w kierunku Adamówka. Między polami i lasem zalega mgła. Temperatura schodzi poniżej czterech na minusie, ale mgła wzbogaca doznania. Robi się ciemno, gdzieś, na którejś ze zmarzniętych śnieżnych muld Hipcia zawija przytulić asfalt. Od tego miejsca jedziemy nieco wolniej, zwłaszcza, że na niejeżdżonej (jak zwykle) drodze momentami zalega piękna szklaneczka, do tego łapki Hipci zaczynają odmarzać. Proponowałem strategiczny odwrót, ale właścicielka zmarzniętych łapek życzy sobie dotrzeć do drogi na Leszno. Przemy zatem, prędkość niewielka, ze dwa razy stajemy na rozgrzanie łapek, gdzieś kręci się w okolicy kilka psów, chyba zaskoczonych tym, że zrobiło się zimno. Tuż przed główną rozważamy opcję powrotu autobusem z Leszna, jeśli warunki na drodze nie polepszą się (bo przy tej prędkości nie bardzo jest jak się rozgrzać).
Główna NDM - Błonie wita nas jednak pięknym, wilgotnym, ale nie śliskim asfaltem. Ruszamy. Z miejsca robi się cieplej. Auta grzecznie wyprzedzają, chociaż przy wysepkach, jak zwykle, dostają małpiego rozumu - jeden prawie skosił znak, drugi dość gwałtownie hamował przed. W Lesznie decydujemy się na główną, bo droga przez Umiastów może okazać się powtórką z rozrywki. Na szczęście wilgotność spada, więc mimo że na termomentrze nadal czwórka z tendencją do piątki poniżej zera, jedzie się zupełnie inaczej. Przecięliśmy sobie skrzyżowanie z Lazurową, okazało się, że budują rondo; ciekawe, czy rozwiąże to problem kretynów, którzy muszą już na-tych-miast na ekspresówkę i MUSZĄ wciskać się miedzy krawężnik i rower.
W domu okazuje się, że efektem gleby jest piękny siniak tuż pod rzepką. W zasadzie to druga rzepka. Przykładamy lód, do rana się zmniejszyło.
Ruszamy. Słońce (jeszcze) świeci, rzeczy spakowane, turlamy się. Mi tam już zdrowie nie przeszkadza, problemem większym jest moja środkowa zębatka, która już wyje i chrupie z błaganiem o wymianę. No co ja poradzę? Towar zamówiony, czekam na odbiór.
Włączyłem termometr i tak sobie jedziemy. W okolicach Arkuszowej - jeden stopień. W Łomiankach - już schodzimy poniżej. Włączamy światła i jedziemy dalej. Gdzieś na którejś z wiosek zmieniamy rękawiczki na grubsze. Chwilę potem, gdzieś przed Łomną, robimy postój przy cmentarzu i zakładamy spodnie (przeciwdeszczowe, ale na wiatr i chłód dają radę). Zostały jeszcze w odwodzie cieplejsze obciski, ale tu trzeba zatrzymać się, zdejmować buty... woleliśmy zalożyć to, co można zalożyć szybko. Przy okazji wyrażam swoją opinię, że może jednak Wyszogród to nie najlepsza opcja. Może jednak pojedziemy krócej - przez Leszno. Zgoda, choć niechętna, została wydana.
Przecinamy ekspresowkę i jedziemy w kierunku Adamówka. Między polami i lasem zalega mgła. Temperatura schodzi poniżej czterech na minusie, ale mgła wzbogaca doznania. Robi się ciemno, gdzieś, na którejś ze zmarzniętych śnieżnych muld Hipcia zawija przytulić asfalt. Od tego miejsca jedziemy nieco wolniej, zwłaszcza, że na niejeżdżonej (jak zwykle) drodze momentami zalega piękna szklaneczka, do tego łapki Hipci zaczynają odmarzać. Proponowałem strategiczny odwrót, ale właścicielka zmarzniętych łapek życzy sobie dotrzeć do drogi na Leszno. Przemy zatem, prędkość niewielka, ze dwa razy stajemy na rozgrzanie łapek, gdzieś kręci się w okolicy kilka psów, chyba zaskoczonych tym, że zrobiło się zimno. Tuż przed główną rozważamy opcję powrotu autobusem z Leszna, jeśli warunki na drodze nie polepszą się (bo przy tej prędkości nie bardzo jest jak się rozgrzać).
Główna NDM - Błonie wita nas jednak pięknym, wilgotnym, ale nie śliskim asfaltem. Ruszamy. Z miejsca robi się cieplej. Auta grzecznie wyprzedzają, chociaż przy wysepkach, jak zwykle, dostają małpiego rozumu - jeden prawie skosił znak, drugi dość gwałtownie hamował przed. W Lesznie decydujemy się na główną, bo droga przez Umiastów może okazać się powtórką z rozrywki. Na szczęście wilgotność spada, więc mimo że na termomentrze nadal czwórka z tendencją do piątki poniżej zera, jedzie się zupełnie inaczej. Przecięliśmy sobie skrzyżowanie z Lazurową, okazało się, że budują rondo; ciekawe, czy rozwiąże to problem kretynów, którzy muszą już na-tych-miast na ekspresówkę i MUSZĄ wciskać się miedzy krawężnik i rower.
W domu okazuje się, że efektem gleby jest piękny siniak tuż pod rzepką. W zasadzie to druga rzepka. Przykładamy lód, do rana się zmniejszyło.
- DST 72.18km
- Czas 03:54
- VAVG 18.51km/h
- VMAX 31.70km/h
- K: -4.0
- Sprzęt Unibike Viper
Komentarze
Wiesz jak jest. Z samochodu to wstyd trochę ;)
Niewe - 11:13 poniedziałek, 29 października 2012 | linkuj
Czyli okrągła sto czterdziesta trzecia rocznica.
I znowu żeśmy Was na Warszawskiej widzieli i znowu z samochodu :) Niewe - 10:46 poniedziałek, 29 października 2012 | linkuj
I znowu żeśmy Was na Warszawskiej widzieli i znowu z samochodu :) Niewe - 10:46 poniedziałek, 29 października 2012 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!