Piątek, 10 maja 2013
Kategoria do czytania, transport, szukając dziury w całym
Godzina... kwadrans dla roweru
Tak, jak napisałem wcześniej, miała sobie być godzina dla roweru. I akurat mi wypadła tam droga, bo miałem coś do załatwienia w okolicy Królewskiej. Oczywiście błądzić po Centrum przez dwie godziny raczej bym nie miał ochoty, ale gdyby się okazało, że w zasięgu wzroku jest peleton, to na kawałek mógłbym się podłączyć; zwłaszcza, że w przypadku akcji ogłoszonej dwa tygodnie wcześniej i to tylko na forum, na tłumy raczej liczyć nie można było.
Dojechałem standardowo, Grzybowską, po raz pierwszy chyba olewając buspas i jadąc zgodnie z prawem. Ucieszyli się z tego pewnie taksiarze, bo mieli wolną drogę... chociaż jeden upierał się mnie wyprzedzić nie buspasem i coś tam sobie narzekał przez okno.
Po załatwieniu wszystkiego przejechałem sobie na Krakowskie, którędy poleciałem w stronę Zamkowego. "Poleciałem" to trochę mocne słowo, bo wlokłem się 20 km/h za dwoma autami (w tym za Strażą Miejską), które nie mogły wyprzedzić jadącego przed nimi roweru. Na chodnikach tłumy ludzi, w końcu piątek, a między tymi ludźmi na chodnikach pomykają rowerzyści. Ludzie, naprawdę?! Chce wam się tak na granicy równowagi, zamiast spokojną, bezpieczną, szeroką jezdnią?
Minąłem Pl. Zamkowy, nie było tam nikogo, kto wyglądałby na "peleton"; skręciłem w Miodową, a potem wyjechałem na Solidarności, podziwiając kontrapas przy Kapucyńskiej. A dwa dni wcześniej przeczytałem, że on tam właśnie jest. Do domu dojechałem standardowo; potem, niestety, DDR przy Górczewskiej.
Więc tak sobie, jednoosobowo, przez kwadrans, robiłem tłok w umówionym miejscu.
Na następne okazje pewnie nie przyjadę, bo nadal nie rozumiem, jak blokowanie ulic (masa), paraliżowanie centrum (godzina dla roweru) ma wpływać na pozytywne stosunki między kierowcami a rowerzystami i na pozytywne podejście do rowerowych inicjatyw przez decydentów.
Dojechałem standardowo, Grzybowską, po raz pierwszy chyba olewając buspas i jadąc zgodnie z prawem. Ucieszyli się z tego pewnie taksiarze, bo mieli wolną drogę... chociaż jeden upierał się mnie wyprzedzić nie buspasem i coś tam sobie narzekał przez okno.
Po załatwieniu wszystkiego przejechałem sobie na Krakowskie, którędy poleciałem w stronę Zamkowego. "Poleciałem" to trochę mocne słowo, bo wlokłem się 20 km/h za dwoma autami (w tym za Strażą Miejską), które nie mogły wyprzedzić jadącego przed nimi roweru. Na chodnikach tłumy ludzi, w końcu piątek, a między tymi ludźmi na chodnikach pomykają rowerzyści. Ludzie, naprawdę?! Chce wam się tak na granicy równowagi, zamiast spokojną, bezpieczną, szeroką jezdnią?
Minąłem Pl. Zamkowy, nie było tam nikogo, kto wyglądałby na "peleton"; skręciłem w Miodową, a potem wyjechałem na Solidarności, podziwiając kontrapas przy Kapucyńskiej. A dwa dni wcześniej przeczytałem, że on tam właśnie jest. Do domu dojechałem standardowo; potem, niestety, DDR przy Górczewskiej.
Więc tak sobie, jednoosobowo, przez kwadrans, robiłem tłok w umówionym miejscu.
Na następne okazje pewnie nie przyjadę, bo nadal nie rozumiem, jak blokowanie ulic (masa), paraliżowanie centrum (godzina dla roweru) ma wpływać na pozytywne stosunki między kierowcami a rowerzystami i na pozytywne podejście do rowerowych inicjatyw przez decydentów.
- DST 17.03km
- Czas 00:52
- VAVG 19.65km/h
- Sprzęt Zenon
Komentarze
Podejrzewam, że nikt tego nie rozumie. Natomiast na masę taką czy inną niektórzy, jak myślę, jeżdżą z zupełnie innego powodu, prawda Yurku?
jolapm - 18:38 sobota, 11 maja 2013 | linkuj
Ja też tego nie rozumem, dlatego przestałem jeździć stadnie z masą. Chyba, że w sobotę/niedzielę jakieś tematyczne przejazdy Pamięci Żołnierzy Wyklętych, czy Powstania w Gettcie
yurek55 - 13:48 sobota, 11 maja 2013 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!