Informacje

  • Łącznie przejechałem: 136654.57 km
  • Zajęło to: 259d 12h 39m
  • Średnia: 21.90 km/h

Warto zerknąć

Aktualnie

button stats bikestats.pl

Historycznie

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Zaliczając gminy

Moje rowery


Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Hipek.bikestats.pl

Archiwum

Kategorie

Wtorek, 2 lipca 2013 Kategoria < 50km, do czytania, transport

Na lemoniadowym dopingu

Powrót z pracy był szybki. Na miejscu odebrałem od Hipci maila: info, że mam jechać sam. Zapakowałem rower na samochód i ruszyłem w stronę Nadarzyna. Zostawiłem auto u mechanika (info dla Morsa: wymiana eksploatacyjna, nie awaria) i wskoczyłem na rower. Na asfalcie wyzerowałem średnią i potoczyłem się w kierunku domu.

Do tej pory najdłuższe fragmenty na lemondce pokonywałem na śmiesznych fragmentach w mieście, między światłami, tyle, żeby wiedzieć, że jedzie się szybciej, ale porównania na jakiejkolwiek nieco dłuższej trasie, bez przerywników typu "światła", nie miałem. Zastanawiałem się, jak wypadnę w porównaniu do ostatniej trasy na tym dystansie; wówczas średnia wypadła około 27 km/h.

Minąłem pierwsze skrzyżowania i wypadłem na prostą w kierunku Pruszkowa. Położyłem się wygodnie i prędkość przelotowa wskoczyła od razu grubo powyżej 30 km/h. Nie, nie chodzi mi o prędkość, ta nie robi żadnego wrażenia. Chodzi o to, że pedałując zupełnie bez wysiłku, tak, jak pedałuję po całym dniu roboty, miałem na liczniku 32 km/h... i to pod wiatr. Dziwne. Zrzuciłem o jedno przełożenie w dół i prędkość wskoczyła, nadal bez wysiłku, na 35 km/h. Nadal dziwne, w końcu jechałem pod wiatr i na oponach 1,6.

Osiągnąć osiągnąłem, pojawiło się pytanie, jak długo to będzie sobie trwało. Na przedmieściach Pruszkowa byłem w okolicy ósmego kilometra, a licznik wskazywał pewne anomalie, tj.: gdy jechałem 32 km/h, strzałka w dół informowała, że jadąc z tak nikczemną prędkością zaniżam sobie średnią. Celem było sprawdzenie pod kątem dłuższych tras, więc nie starałem się cisnąć i jechać rekreacyjnie, mimo to dopóki nie zaczęły mnie zatrzymywać światła, skrzyżowania i ruch, średnią miałem w okolicach 32,6 km/h.

Przeleciałem przez Pruszków i przez Piastów pomknąłem w kierunku Warszawy. Gdzieś w okolicach ul. Traktorzystów wychynął przede mnie szosowiec. Jechał z dobrą prędkością, ale robił mi tunel, czego chciałem uniknąć. Wyprzedzać nie chciałem, bo wyszedłbym na idiotę, z kolei szkoda mi było czasu na czekanie, aż sobie odjedzie. Przyczaiłem się więc z piętnaście metrów za nim i tak sobie jechaliśmy ze dwa kilometry. Kolega po chwili zorientował się, że jadę za nim, więc zaczął mi na bieżąco podrzucać informacje o drodze; pierwszy raz miałem okazję w praktyce zobaczyć, jak wygląda takie sygnalizowanie.

Kolega w końcu skręcił, ja po chwili też zbiłem do siebie, średnia, o dziwo, nadal powyżej 30 km/h. Pozostał najtrudniejszy moment: okolice Dźwigowej i Powstańców, napstrzone światłami i różnymi innymi zaniżającymi średną bajerami, a celem jest utrzymanie bezwysiłkowej jazdy. Mimo wszystko, zajeżdżając pod blok, miałem średnią 30,47 km/h.

W skrócie: mamy rekord! I to na dystansie ok. 25 km. Aż kusi, żeby sprawdzić, jak to się spisze na rozsądnym dystansie, większym od 150 km, wydaje mi się, że stówka w cztery godziny wylądowała właśnie spokojnie w zasięgu. Do tego nie czuję w ogóle bólu nadgarstków.

A poza tym, to chyba trzeba kupić szosówkę, bo to dopiero musi być różnica...
  • DST 40.58km
  • Czas 01:30
  • VAVG 27.05km/h
  • Sprzęt Zenon

Komentarze
Słońce wówczas cholernie świeciło i patrzyłem na swoje przednie koło. Wybacz, nie widziałem... bo bym zakrzyknął przecie.
Hipek
- 21:39 poniedziałek, 8 lipca 2013 | linkuj
A poza tym skoro już stałem te 920 m przed Wami, to zrozumiałe, że Was nie widziałem, ale Wy? Żeby tak nie zakrzyknąć, nie podgonić...
mors
- 21:36 poniedziałek, 8 lipca 2013 | linkuj
Okolicach? /lubuskie->wlkp->kuj-pom/
Chyba, że co do czasu - 17 dni odstępu.
mors
- 21:34 poniedziałek, 8 lipca 2013 | linkuj
No to, proszę, się nam niechcąco minęło... i to w tych samych okolicach.
Hipek
- 21:27 sobota, 6 lipca 2013 | linkuj
Dopiero teraz zauważyłem, że nasze życiówki dzieli... 920 METRÓW (sic!).
Hipek 308,3 - Mors 309,22 ;p /zupełnie przypadkowo, bynajmniej nie dokręcałem "pod Ciebie"/.
mors
- 15:32 piątek, 5 lipca 2013 | linkuj
Mors:
Też o tym pomyślałem, może nie pod kątem bicia życiówki, ale pod takim, że możemy zaoszczędzić trochę czasu na trasach dotychczasowej długości.
Na co dzień zyskuję minutę - dwie.

Yurek:
O kosmicznych czytałem kiedyś na blogu Raptora - czwarty akapit.

Gewehr:
Na razie mogę mówić tylko na podstawie mojego małego doświadczenia, ale chyba sztuczka polega na tym, żeby (póki mamy prosty kawałek i nie musimy uważać na dołki, światła i skrzyżowania) rozluźnić przedramiona i plecy, bo naturalnie i to, i to się spina. Trochę za to bolą kostki... nie wiem, dlaczego.

Wszyscy:
Fotki się przygotowują, mam już wstępnie przesortowanych około 40%.
Hipek
- 07:17 środa, 3 lipca 2013 | linkuj
A jak plecy? To jest chyba spora zmiana pozycji? Ja u siebie, gdy przesunąłem siodło do tyłu, to się nie mogłem przez jakiś czas przyzwyczaić. Dodatkowo wtedy zaczęły mnie plecy rypać, ale kolana miały lżej i tak zostało. Teraz przywykłem do tej pozycji i już mi nic nie dolega.
No i kiedy będą fotki z Norwegi? Chcę przeczytać relację i czekam na nie. Przez to jeszcze nie czytałem.
Gewehr
- 19:27 wtorek, 2 lipca 2013 | linkuj
Jakieś kosmiczne prędkości, nie do ogarnięcia moim rozumem
yurek55
- 19:27 wtorek, 2 lipca 2013 | linkuj
Ładnie, i to bardzo!
Pomyśl także o długich dystansach - 400 machniesz tak, jak dotychczasową swoją życiówkę (340? ztcp).
A na co dzień będziesz mieć teraz więcej czasu i może dzięki temu powrzucasz foty z Norwegii. ;D
mors
- 19:24 wtorek, 2 lipca 2013 | linkuj
Ironia wcale nie na miejscu. Niszczysz mi radość!
Hipek
- 18:22 wtorek, 2 lipca 2013 | linkuj
czy to ptak ? czy to samolot ? nie ... to hipek ;-)
marek
- 17:30 wtorek, 2 lipca 2013 | linkuj
I podoba mi się to!
Hipek
- 13:04 wtorek, 2 lipca 2013 | linkuj
Zrobiłeś się aerodynamiczny :-)
oelka
- 12:31 wtorek, 2 lipca 2013 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!

stat4u Blogi rowerowe na www.bikestats.pl