Informacje

  • Łącznie przejechałem: 136654.57 km
  • Zajęło to: 259d 12h 39m
  • Średnia: 21.90 km/h

Warto zerknąć

Aktualnie

button stats bikestats.pl

Historycznie

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Zaliczając gminy

Moje rowery


Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Hipek.bikestats.pl

Archiwum

Kategorie

Wpisy archiwalne w miesiącu

Październik, 2012

Dystans całkowity:1840.13 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:89:00
Średnia prędkość:20.68 km/h
Maksymalna prędkość:48.03 km/h
Liczba aktywności:35
Średnio na aktywność:52.58 km i 2h 32m
Więcej statystyk
Sobota, 13 października 2012 Kategoria < 50km

Co ma wspin do konwencji fitness?

Przyjechaliśmy sobie na ściankę i przez trzy godziny wspinaliśmy się w rytmie paskudnej muzyki klubowej i darcia ryja prowadzących. Gdy w końcu wyszliśmy na zewnątrz, zapanowała cudowna cisza...

Do domu wróciliśmy przez okolice Mostu Północnego, chcieliśmy sprawdzić, którędy wyjedziemy jadąc z mostu na zachód i wyjechaliśmy na Metrze Młociny. Potem przez Arkuszową i (Hipcia cisnęła) przez Izabelin i Stare Babice do domu. Po drodze zrobiło się chłodno, między polami coś około dwóch stopni.
Piątek, 12 października 2012 Kategoria transport

Nadgodziny i znowu powrot o 21:00

  • DST 9.92km
  • Czas 00:25
  • VAVG 23.81km/h
  • VMAX 44.48km/h
  • Sprzęt Unibike Viper
Piątek, 12 października 2012 Kategoria do czytania, transport

Nadal ciepło :)

Z pracy wyszedłem o 21:00. Dobra godzina na wychodzenie z pracy. Rano, z kolei, z najlepszą Hipcią na świecie spory kawałek.

Temperatura wieczorem: 5,6°C, rano - 2,6°C. Idzie lepsze!
A skoro zapadł już tak głęboki mróz, to DDRy się wyludniły.
  • DST 21.00km
  • Czas 00:58
  • VAVG 21.72km/h
  • VMAX 35.11km/h
  • Sprzęt Unibike Viper
Czwartek, 11 października 2012 Kategoria do czytania, transport, szukając dziury w całym

"Przygotowania" do WMK. Przepisy.

Na Masie Krytycznej nie byliśmy nigdy. Wczoraj nasza koleżanka wpadła na pomysł, że będzie super, jak większą grupą wybierzemy się na październikową. Zrzuciłem odpowiedzialność za odpowiedź na Hipcię i, mimo że wiem, jak odpowiedź będzie brzmiała, zacząłem "przygotowania".

Pierwsza część: tempo jazdy. Jedziemy tak, żeby każdy zdążył, max 15km/h. Wracając z pracy znalazłem odcinek testowy i spróbowałem. Tempo - około 12-13 km/h. Jechałem tak przez minutę, ujechałem z 250 metrów. Zabawa przednia! Prosta kalkulacja powiedziała mi, że jeśli średnio wytrzymałem przez minutę na 250 m, to 25 kilometrów takiej jazdy może być poważnym wyzwaniem dla mojej cierpliwości.

Czytelnikom z nadpobudliwością hormonu interpretacji uprzejmie wyjaśniam, że po prostu nie potrafię jeździć (i chodzić) za wolno. Ot, model z fabrycznie usuniętą funkcją "snuj się".

Dalej jednak. Koleżanka, która w lecie była na "maratonie rowerowym" (chwilę musiałem jarzyć, co za maraton był w piątek po południu), powiedziała, że było fajnie, bo grała muzyka i dużo ludzi. Muzyka - ok. Ale "dużo ludzi"? Oj, zaczyna mi się świecić kontrolka. Z pomocą przyjdzie pewno zestawienie, które dokonaliśmy analizując "straty", jakich doznaliśmy, bezczelnie olewając tegoroczne Wielkie Święto Piłkarskie i jadąc w tym czasie do Norwegii. Weźmy pierwszy obrazek: strefa kibica, pełna uśmiechniętych, rozbawionych twarzy, dopingu, podskoków, śpiewów i radości. A teraz drugi obrazek: nasz namiot rozbity gdzieś na norweskim płaskowyżu, kilkanaście kilometrów od najbliższej miejscowości. A teraz popatrzmy znowu na radość i podskoki na strefie kibica i znowu popatrzmy na norweski płaskowyż. Nie wiem, kto wymyślił, że "dużo ludzi" równa się "świetna zabawa", ale coś mi tu nie gra.

Coś mi się wydaje, że jednak będziemy zmuszeni odmówić :)

A teraz jazda:
Z pracy i na kurs przemknęliśmy zgodnie z "nową" interpretacją przepisów. Zatem ja nie marnuję czasu na przejeżdżanie na drugą stronę DDR na Popularnej, a na kurs z Bemowa od Statoila przy Wrocławskiej aż na Muranów jedziemy jezdnią. Można się zastanawiać, czy ta interpretacja jest naciągana, ale jak się głębiej pomyśli i przetestuje w praktyce, to sens w tym jednak jest.

Wracając z kursu przejechaliśmy się kawałek nowymi płytami przy Broniewskiego. Jedzie się lepiej niż po kostce.
  • DST 43.43km
  • Czas 02:05
  • VAVG 20.85km/h
  • VMAX 37.06km/h
  • Sprzęt Unibike Viper
Środa, 10 października 2012 Kategoria do czytania, transport

Rosnąca liczba siniaków na prawej nodze zdaje się coś sugerować

Jak coś w rowerze nie działa, zwykle daję sobie z tym radę. Jeśli wymaga więcej niż kilku minut pracy i nie sugeruje, że jak nie naprawię teraz, to będzie drożej, i nie przeszkadza w jeździe, to zwykle zostaje "na później". Środkowa zębatka codziennie mnie przekonuje, że to już czas. A że codziennie dzięki przeskakującemu łańcuchowi nabijam sobie co najmniej jednego siniaka na prawej nodze, czuję się zmotywowany. Nie siniakami, ale mnie to wkurza, ani przyspieszyć nie idzie, ani nawet pod (już teraz) mniejsze górki sprawnie podjechać.

Zamawiam dziś nowe tarcze, mam nadzieję, że obędzie się bez wymiany łańcucha.

Na dystans za to złożyły się: wyjazd do dentysty i szuranie tam i z powrotem w ramach dom-praca-dom.
  • DST 35.82km
  • Czas 01:38
  • VAVG 21.93km/h
  • VMAX 41.41km/h
  • Sprzęt Unibike Viper
Wtorek, 9 października 2012 Kategoria do czytania, transport, szukając dziury w całym

Chodnikowo-czerwona dróżka przy Broniewskiego

Z pracy na szybko. Na kurs też szybko. Z kursu trochę wolniej, chociaż wiało i było raczej chłodno.

Powrót przez Broniewskiego, w okolicy właśnie remontowanej ścieżki, którą teraz będziemy jeździć po czerwonych płytach. A, jak piszą w wątku, miał być asfalt. Bo podobno tak to jest zarządzone. Nie, żebym narzekał, czy spodziewał się klęski, ale jestem ciekaw, jak długo te płyty będą tworzyły równą nawierzchnię. Na razie, po tempie prac, widać, że są układane bardzo pieczołowicie ;)

Do prazy z Hipcią. Też na szybko.
  • DST 39.78km
  • Czas 01:50
  • VAVG 21.70km/h
  • VMAX 38.86km/h
  • Sprzęt Unibike Viper
Poniedziałek, 8 października 2012 Kategoria do czytania, transport

Hipek Ecodriver

Ecodriving jest oparty trochę o przewidywanie sytuacji na drodze. Moja środkowa zębatka z przodu zaczyna już przeskakiwać nawet na większych górkach (a w piątek jeszcze nie skakała, dorżnąłem ją wczorajszym wyjazdem). Jazda po mieście opiera się w większości o przewidywanie, czy powinienem już zrzucać na jedynkę, bo będziemy ruszać, czy nie.

Miało nie padać. Kropiło. New.meteo bardzo się ostatnio opieprza.
  • DST 9.24km
  • Czas 00:25
  • VAVG 22.18km/h
  • VMAX 40.71km/h
  • K: 9.0
  • Sprzęt Unibike Viper
Niedziela, 7 października 2012 Kategoria do czytania, zaliczając gminy, > 200 km, ze zdjęciem

Odrobinę za Garwolin

Wstaliśmy o dziesiątej. Późno. Zgodnie jednak z umową, mieliśmy się Gdzieś wybrać PKP, potem wrócić do Warszawy. Spakowaliśmy wszystko, po czym usiedliśmy i stwierdziliśmy, że trochę dupa, bo jak pojedziemy koleją, to będziemy wracać po północy do domu, straciwszy ze dwie godziny na podróż. Na szczęście była opcja awaryjna, którą mieliśmy wprowadzić w życie w sobotę... Chwila posiadówki nad mapą, wszystko spakowane i mniej więcej w południe wyskakujemy z domu.

Na początek mamy okazję przywitać się z niedzielną Warszawą, cóż, że nie ma słońca, rowerów trochę jeździ, do tego przy Moczydle ktoś sobie wymyślił piknik rodzinny, czy inne coś - ludzi kupa, trzeba jechać chodnikiem (!) bo po DDRze nie ma szans. Minęliśmy to, przelecieliśmy w kierunku Wilanowskiej i zaraz już lecieliśmy boczną dróżką wzdłuż Przyczółkowej. W końcu jednak radość się kończy, asfalt znika, a my wyskakujemy za jezdnię, na wysokości panów, którzy pilnowali, czy aby komu nie za bardzo się spieszy w stronę Warszawy. Akurat, gdy czekaliśmy na wolne pole na jezdni, panowie zatrzymali nowiutkiego, błyszczącego kabrioleta, którym powoził wyżelowany paniczyk w okularach na pół twarzy. Czasami może być i żal zatrzymanego kierowcy, a tu, nie wiem, posiedzieliśmy, pośmialiśmy się, jakoś nam szkoda nie było... ;)

Wjazd do Konstancina przywitał nas dróżką rowerową, na szczęście chwilę później ambicja eko-rowero-wandali się skończyła i mogliśmy w spokoju wjechać na jezdnię. Od tego miejsca było już lepiej - równa, wygodna szosa prowadziła nas na Górę Kalwarię. Stamtąd, po chwili posiadowki nad mapą, ruszamy w kierunku ronda, przez kawałek na naszym kole wiezie się, jeśli dobrze zauważyłem, Wilk. Po skręcie zafundowaliśmy sobie zjazd w stronę Wisły, wąską drogą pełną TIRów, które uparcie chciały nas z tej górki wyprzedzać. Za moment jednak minęliśy most i odbiliśmy w prawo. Spokój.

Z tego miejsca zaczęła się w końcu przyjemna jazda. Klimat co prawda był wybitnie jesienny, nad głową wisiały ciężkie chmury, trochę wiało, ale droga była pusta, asfalt dobry, ciemna nitka ciągnęła się między niekończącymi się polami. Naprawdę, naprawdę przyjemnie.

W Osiecku szukamy drogi prowadzącej na Garwolin, zatrzymujemy chłopaka na rowerze, który akurat ma mapę okolic i zachęca nas do innej opcji dojazdu, tak, żeby do Garwolina zajechać asfaltem, a nie klucząc po leśnych szutrach. Polecona opcja okazuje się dobra: jeszcze bardziej pusta droga, prowadząca przez lasy zdaje się do nas uśmiechać. Na początku jednak robimy przerwę i pod hasłem "cieplej nie będzie", zakładamy podkoszulki, ja dodatkowo, mając cieńsze skarpetki, zakładam ochraniacze na buty.

Poprzez jesienne lasy zajeżdżamy do Garwolina, przelatujemy nad ekspresówką i postanawiamy zrobić postój na pierwszej napotkanej stacji: na kawę i na uzupełnienie bidonów. Siedemdziesiątka szóstka prowadząca na Łuków nie ma jednak żadnych stacji, skręt w Wilchcie rzuca nas na mniejsze drogi i niweczy tym samym szansę na spotkanie stacji. Ustalamy więc, że stajemy przy pierwszym otwartym sklepie. Sklep znajduje się w jednej z wiosek, trochę fartem, bo właścicielka chyba wpadła na chwilę, prosto z kościoła. Z pięciu dych nie ma jak wydać, dobrze, że ma z dziesięciu, wzbogacamy się o dwa Powerade'y.

Powoli zapada zmrok, ale jeszcze przed ciemnością udaje nam się przekroczyć sto kilometrów. A chwilę później wkracamy do Pilawy, która lepiej, żeby była gminą (wybraliśmy tę opcję tylko dlatego, że Hipcia z mapy uznała, że nabrzmiała czcionka musi znaczyć, że to większa miejscowość i jednocześnie siedziba gminy). Pilawa gminą była, za nią powitaliśmy ponownie Osieck, tym razem znikając prosto na północ, w kierunku Taboru. Znowu trafiliśmy na cichą drogę. Ciemno, dookoła lasy, a samochodów jak na lekarstwo.

Co dobre szybko się kończy, wyjeżdżamy prosto na drogę 50. Tu stajemy na stacji LPG i analizujemy sprawę: fajnie by było ustrzelić dwie stówy, bo dobrze się jedzie, jak zjedziemy już do domu, to braknie. Niezawodna Hipcia wyczaiła, że gdzieś po prawej majaczy miejscowość Kołbiel, szybkie sprawdzenie na zaliczgmine.pl i już wiemy, że jest to gmina - ruszamy więc jeszcze na wschód, nie musimy jednak jechać do samej miejscowości, za wiaduktem pojawia się tabliczka z gminą, więc spokojnie możemy odbić na Celestynów. Trochę szkoda, bo droga była ładna, z szerokim poboczem, myśleliśmy przez chwilę nad jazdą przez Mińsk Mazowiecki, ale raz, że na mapie gmin zostałyby dziury, a dwa, że nie wiedzieliśmy, jak wygląda droga z Mińska do Warszawy.

Celestynów zatem. Bocznymi drogami przekradamy się do Otwocka, gdzie robimy kolejny postój. Hipcia szpera po mapie, Glinianka co prawda nie jest gminą, ale znajdujemy Wiązowną, która gminą na pewno jest. Odbijamy zatem cichą drogą w stronę raczej głośnej siedemnastki, by zaraz potem odbić na Józefów.

Końcówka to dojechanie Wałem Miedzeszyńskim i przez Most Siekierkowski do domu. Dwie stówki przekroczone na styk, nawet nie trzeba było dokręcać...

Otwieramy nową kategorię pośrodku: "> 200 km".
Zaliczonych gmin: 12.
Jedną wycieczką zaliczony ("niechcący") cały powiat otwocki.
Przekroczyliśmy 5% zebranych gmin.




Pusta ścieżka przy Wilanowskiej © Hipek99


Kapitalna droga rowerowa w kierunku Konstancina-Jeziornej © Hipek99


Gdzieś w drodze © Hipek99


Strzał z siodła. Niby, że artystycznie. © Hipek99


Jakaś łąka. Chmury cały czas wisiały i straszyły. © Hipek99


Znak w tle pojawił się zupełnie przypadkiem! © Hipek99


Droga przez las. Jak widać. © Hipek99


Już prawie Garwolin © Hipek99


Zasuwamy tak, że nawet zdjęcia wychodzą niewyraźne. © Hipek99


No i już prawie koniec. Widok znajomy ten. © Hipek99
  • DST 202.13km
  • Czas 08:53
  • VAVG 22.75km/h
  • VMAX 44.48km/h
  • K: 9.0
  • Sprzęt Unibike Viper
Sobota, 6 października 2012 Kategoria < 50km, do czytania

My tylko na chwileczkę...

Wybraliśmy się na kilka godzin na ściankę. Pogodynka dodatkowo zapowiadała deszcz. Cały dzień świeciło piękne słońce. Wieczorem Hipci zachciało się jeszcze na rower, wyszliśmy z planem na niewielkie kółko przez Leszno. Przywitał nas deszcz. Ruszyliśmy, po drodze zmieniając plan na "Jedźmy przez Umiastów do Leszna, potem się zobaczy". W Babicach gdy lunęło, zmieniliśmy plan na "może kółko przez Wiktorów-Zaborów-Umiastów". Przestało padać. Po raz kolejny strzeliło w Lipkowie, gdy ustalaliśmy dalszą trasę. Hipcia mruknęła coś niecenzuralnego o Hornówku i pojechaliśmy tamtędy.

Przestało padać, oczywiście, w Warszawie, więc zjadłszy lody w McD, ruszyliśmy trochę naokoło w kierunku Bemowa przez Marymont.
  • DST 34.43km
  • Czas 01:50
  • VAVG 18.78km/h
  • VMAX 27.14km/h
  • Sprzęt Unibike Viper
Piątek, 5 października 2012 Kategoria transport

Dziewiaty tysiac.


stat4u Blogi rowerowe na www.bikestats.pl