Wpisy archiwalne w miesiącu
Październik, 2012
Dystans całkowity: | 1840.13 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 89:00 |
Średnia prędkość: | 20.68 km/h |
Maksymalna prędkość: | 48.03 km/h |
Liczba aktywności: | 35 |
Średnio na aktywność: | 52.58 km i 2h 32m |
Więcej statystyk |
Piątek, 5 października 2012
Kategoria < 25km, do czytania, transport
Przez Nadarzyn autem do domu. I do pracy.
Po pracy zawinąłem do Nadarzyna, przez moje ulubione Aleje. O ile, oczywiście, poza terenem zabudowanym ludzie jeżdżą pięknie, przepisowo, potrafią zwolnić i poczekać na wyprzedzenie, o tyle w miastach, mimo że cała kolumna jedzie z prędkością ok. 30-35km/h, dostają jak zawsze głupawki. Od wyjazdu z Pruszkowa spokój, gdy stałem czekając na lewoskręt na głownej, mając po obu stronach jadące samochody, pojawiło mi się w głowie dziwne uczucie: czy moja tylna lampka nie przestała czasem świecić i czy stojąc sobie na tym środku drogi poza terenem zabudowanym jestem aby widoczny?
Światełko świeciło, lewoskręt się zrobił. Na ciemnych wioskach nawet ruch zmalał, oczywiście nie zmalała liczba wioskowych batmanów. Jakim cudem oni ciągle żyją i się pojawiają?!
Odebrałem auto, pozbywszy się najpierw kilku obrazków z Królami Polski. Nie wziąłem kluczy do bagażnika dachowego, więc pakowałem rower do tyłu. Z kołami kiedyś wlazł... dziś się nie da. Bez przedniego - wlazł, ale nie podniosę przedniego siedzenia. W końcu wlazł bez obu kół. Co ważne, całą tą kilku(nasto?)minutową przeprawę z pakowaniem roweru, udało mi się przejść bez wypowiadania ani jednego słowa powszechnie uznawanego za nieprzyzwoite. Taki tam mały sukces.
Rano podróż do pracy z Hipcią. O ile na Górczewskiej był spokój, o tyle na Kasprzaka... Zaczęło się od Zenka, który stanął równolegle do nas na światłach. Ruszamy: my prawą stroną DDR, Zenek lewą. Jedzie równolegle do Hipci - ona zwalnia, on zwalnia, ona przyspiesza, on nie zdąża przyspieszyć. Robię mu miejsce, żeby wlazł na prawą stronę - gdzie tam, dalej szoruje lewą. W końcu Hipcia poddała się, przyspieszyła, ja też przyspieszyłem. Wyprzedziłem ją, mrucząc, żeby przyspieszyć, bo bałem się, że ta łajza może nam usiąść na kole. Przyspieszyłem, by zaraz hamować, bo kolejna łajza wybierała się swoją puszką przez przejazd rowerowy. Zwykle śmigają przed nosem, ten akurat musiał zwolnić do zera i poczekać na wszystkich. Gdy już się pożegnaliśmy - jadąc w swoją stronę spotkałem babcię, która też postanowiła przytulić się do swojej lewej. Zostawiła odrobinę miejsca, postanowiłem więc zaryzykować, w końcu to nie ja sobie dupę obiję, jak się stukniemy. Zmieściliśmy się. W świeżo rozkopanym tunelu przy Zachodnim - wolna amerykanka. Jedni prawą, inni lewą, inni środkiem...
Cieszę się, że już jestem bezpieczny w pracy... uff...
Światełko świeciło, lewoskręt się zrobił. Na ciemnych wioskach nawet ruch zmalał, oczywiście nie zmalała liczba wioskowych batmanów. Jakim cudem oni ciągle żyją i się pojawiają?!
Odebrałem auto, pozbywszy się najpierw kilku obrazków z Królami Polski. Nie wziąłem kluczy do bagażnika dachowego, więc pakowałem rower do tyłu. Z kołami kiedyś wlazł... dziś się nie da. Bez przedniego - wlazł, ale nie podniosę przedniego siedzenia. W końcu wlazł bez obu kół. Co ważne, całą tą kilku(nasto?)minutową przeprawę z pakowaniem roweru, udało mi się przejść bez wypowiadania ani jednego słowa powszechnie uznawanego za nieprzyzwoite. Taki tam mały sukces.
Rano podróż do pracy z Hipcią. O ile na Górczewskiej był spokój, o tyle na Kasprzaka... Zaczęło się od Zenka, który stanął równolegle do nas na światłach. Ruszamy: my prawą stroną DDR, Zenek lewą. Jedzie równolegle do Hipci - ona zwalnia, on zwalnia, ona przyspiesza, on nie zdąża przyspieszyć. Robię mu miejsce, żeby wlazł na prawą stronę - gdzie tam, dalej szoruje lewą. W końcu Hipcia poddała się, przyspieszyła, ja też przyspieszyłem. Wyprzedziłem ją, mrucząc, żeby przyspieszyć, bo bałem się, że ta łajza może nam usiąść na kole. Przyspieszyłem, by zaraz hamować, bo kolejna łajza wybierała się swoją puszką przez przejazd rowerowy. Zwykle śmigają przed nosem, ten akurat musiał zwolnić do zera i poczekać na wszystkich. Gdy już się pożegnaliśmy - jadąc w swoją stronę spotkałem babcię, która też postanowiła przytulić się do swojej lewej. Zostawiła odrobinę miejsca, postanowiłem więc zaryzykować, w końcu to nie ja sobie dupę obiję, jak się stukniemy. Zmieściliśmy się. W świeżo rozkopanym tunelu przy Zachodnim - wolna amerykanka. Jedni prawą, inni lewą, inni środkiem...
Cieszę się, że już jestem bezpieczny w pracy... uff...
- DST 35.82km
- Czas 01:31
- VAVG 23.62km/h
- VMAX 41.41km/h
- Sprzęt Unibike Viper
Czwartek, 4 października 2012
Kategoria transport, do czytania
Czterdzieści kilometrów samotnej jazdy
Praca - kurs - praca, wszystko samemu. Na pocieszenie w domu, gdy wróciłem z kursu, czekało na mnie pyszne żarcie. :)
Rano, gdy wlokłem się Połczyńską, któremuś autobusiarzowi włączył się edukator i postanowił (machając ręką) przypomnieć mi, że komuś tam maźnęło się farbą i wysmarował całe trzysta? czterysta? metrów DDRu. No... tak. Właśnie zamierzałem zjechać na kostki chodnikowe i nierówne asfalty, by na trzysta metrów zrezygnować z równiutkiego asfaltu na trzypasmowej Połczyńskiej.
Tak czy inaczej, jestem przekonany, że prędzej czy później jacyś zieloni eko-rowero-wandale wpadną na to, żeby przy tej "niebezpiecznej" drodze wymalować "bezpieczną" dróżkę rowerową na całej długości.
A w tunelu przy Zachodnim minąłem Chrabu. Goro coś się dzisiaj obijał.
Rano, gdy wlokłem się Połczyńską, któremuś autobusiarzowi włączył się edukator i postanowił (machając ręką) przypomnieć mi, że komuś tam maźnęło się farbą i wysmarował całe trzysta? czterysta? metrów DDRu. No... tak. Właśnie zamierzałem zjechać na kostki chodnikowe i nierówne asfalty, by na trzysta metrów zrezygnować z równiutkiego asfaltu na trzypasmowej Połczyńskiej.
Tak czy inaczej, jestem przekonany, że prędzej czy później jacyś zieloni eko-rowero-wandale wpadną na to, żeby przy tej "niebezpiecznej" drodze wymalować "bezpieczną" dróżkę rowerową na całej długości.
A w tunelu przy Zachodnim minąłem Chrabu. Goro coś się dzisiaj obijał.
- DST 43.48km
- Czas 01:53
- VAVG 23.09km/h
- VMAX 41.05km/h
- Sprzęt Unibike Viper
Środa, 3 października 2012
Kategoria < 25km, do czytania, transport
Praca > mechanik > UFO
Wróciłem z pracy przez Pocztę. Nawet sprawnie, byłem tylko trzynasty w kolejce. Potem auto i wio do Nadarzyna, auto zostawione u mechanika. Powrót standardowo, bardzo prWróciłem z pracy przez Pocztę. Nawet sprawnie, byłem tylko trzynasty w kolejce. Potem auto i wio do Nadarzyna, auto zostawione u mechanika. Powrót standardowo, bardzo przyjemnym asfaltem w stronę Pruszkowa. Rano - znowu jak UFO - my jedziemy w krótkich spodniach, reszta w kurtkach i na długo.
Rower zaparkowałem w "zakazanym" parkingu podziemnym. Ciekawe, czy pozwolą znowu parkować tam rowery, gdy zacznie się mróz? Na razie dziś go zostawiłem, bo pada, co będzie biedak się męczył na deszczu.
Rower zaparkowałem w "zakazanym" parkingu podziemnym. Ciekawe, czy pozwolą znowu parkować tam rowery, gdy zacznie się mróz? Na razie dziś go zostawiłem, bo pada, co będzie biedak się męczył na deszczu.
- DST 48.15km
- Czas 02:09
- VAVG 22.40km/h
- VMAX 38.86km/h
- Sprzęt Unibike Viper
Wtorek, 2 października 2012
Kategoria do czytania, transport
Trochę deszczyście, trochę mgłowo
Z pracy powrót trochę w deszczu. Jak to zawsze bywa, jak mamy deszcz, korki ciągną się kilometrami. Nie wiem, dlaczego.
Na kurs i z kursu jazda na sucho. Przy Broniewskiego na DDR wystawiana jest nowa kostka, przypominająca stare, dobre płyty chodnikowe. Ciekawe, jak długo będzie można korzystać, zanim zaczną się pierwsze nierówności.
Rano przed pracą szybkie smarowanie łańuchów i wreszcie lokalizuję cuś, co mi trzeszczało na wertepach: poluzowana jedna ze śrubek od bagażnika. Ruszamy do pracy. Fajnie jest, bo przyjemnie chłodno i mgła. Hipcia jedzie do siebie, ja do siebie. Po drodze mijam Goro, starając się, by tym razem nie wpaść na pomysł przybijania sobie piątki. Za Gorem leci, wpatrzony w jego... koło. Tak, na pewno koło, bo wzrok miał taki trochę ku dołu... Nieważne: leci za nim koleżka w trykocie timobajla. Też kolega z BSa?
[edit]
Takie spostrzeżenie: zaczął się rok szkolny, zaczął rok akademicki, liczba wycieczek dziennych na BS spadła. Nareszcie będą się obiboki uczyć, zamiast jeździć, gdy inny człowiek gnije w robocie. :)
Na kurs i z kursu jazda na sucho. Przy Broniewskiego na DDR wystawiana jest nowa kostka, przypominająca stare, dobre płyty chodnikowe. Ciekawe, jak długo będzie można korzystać, zanim zaczną się pierwsze nierówności.
Rano przed pracą szybkie smarowanie łańuchów i wreszcie lokalizuję cuś, co mi trzeszczało na wertepach: poluzowana jedna ze śrubek od bagażnika. Ruszamy do pracy. Fajnie jest, bo przyjemnie chłodno i mgła. Hipcia jedzie do siebie, ja do siebie. Po drodze mijam Goro, starając się, by tym razem nie wpaść na pomysł przybijania sobie piątki. Za Gorem leci, wpatrzony w jego... koło. Tak, na pewno koło, bo wzrok miał taki trochę ku dołu... Nieważne: leci za nim koleżka w trykocie timobajla. Też kolega z BSa?
[edit]
Takie spostrzeżenie: zaczął się rok szkolny, zaczął rok akademicki, liczba wycieczek dziennych na BS spadła. Nareszcie będą się obiboki uczyć, zamiast jeździć, gdy inny człowiek gnije w robocie. :)
- DST 40.21km
- Czas 01:59
- VAVG 20.27km/h
- VMAX 39.24km/h
- Sprzęt Unibike Viper
Poniedziałek, 1 października 2012
Kategoria do czytania, transport
Mam nową zabawkę!
Zabawka nazywa się "nowy licznik". Ma sto czterdzieści tysięcy funkcji i wogle jest super. Ma stopery i odliczanie dystansu, i liczy kadencję (jak się kupi czujnik kadencji), i jeszcze tam jakieś dziwne cusie ma, co jeszcze nie wiem, do czego mi, ale na pewno jest potrzebne. I jest jeszcze ładny i nieporysowany.
Tak naprawdę, to wziąłem go tylko dlatego, że był niewiele droższy od modelu, którego używałem dotychczas (Sigma BC 1009 -> 1609), a ma podświetlany wyświetlacz. Co przydało się w ostatni weekend.
Ale najlepszy z tego i tak jest termometr. Na przykład wiem, że dziś gdy jechałem do pracy, było 11 stopni. A wczoraj na bieżąco mogłem sobie śledzić, jak tam temperatura ma się do lasu i do miasta. Nie wiem, co mi z tego, ale teraz przynajmniej wiem, kiedy powinno mi być zimno.
A propos "zimno": ludzie coś wzięli się i dziwnie wyubierali. Pozakładali kurtki, czapki i tak dalej. Dziwnie cokolwiek czułem się, gdy jechałem przez miasto w krótkich spodniach...
Tak naprawdę, to wziąłem go tylko dlatego, że był niewiele droższy od modelu, którego używałem dotychczas (Sigma BC 1009 -> 1609), a ma podświetlany wyświetlacz. Co przydało się w ostatni weekend.
Ale najlepszy z tego i tak jest termometr. Na przykład wiem, że dziś gdy jechałem do pracy, było 11 stopni. A wczoraj na bieżąco mogłem sobie śledzić, jak tam temperatura ma się do lasu i do miasta. Nie wiem, co mi z tego, ale teraz przynajmniej wiem, kiedy powinno mi być zimno.
A propos "zimno": ludzie coś wzięli się i dziwnie wyubierali. Pozakładali kurtki, czapki i tak dalej. Dziwnie cokolwiek czułem się, gdy jechałem przez miasto w krótkich spodniach...
- DST 11.30km
- Czas 00:31
- VAVG 21.87km/h
- VMAX 48.03km/h
- K: 11.0
- Sprzęt Unibike Viper