Wpisy archiwalne w miesiącu
Maj, 2013
Dystans całkowity: | 832.68 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 41:46 |
Średnia prędkość: | 19.93 km/h |
Maksymalna prędkość: | 56.00 km/h |
Liczba aktywności: | 30 |
Średnio na aktywność: | 27.76 km i 1h 26m |
Więcej statystyk |
Czwartek, 23 maja 2013
Kategoria do czytania, transport
Książka, błotnik i norweska pogoda
Z pracy zawinąłem się wygrzebawszy w odchłaniach empetrójki książkę. Audiobook "Kroniki Jakuba Wędrowycza". O ile z Narrenturmem było tak, że jechałem z otwartymi ustami wsłuchany jak dziecko, o tyle z Wędrowyczem jadę szczerząc się co chwilę jak wariat. Do domu jednak dojechałem, zmieniłem błotnik na kolejny z listy i ruszyłem sam na kurs. Najpierw słuchałem dźwięków wydawanych przez rower, potem, po upewnieniu się, że nie strzela suport, załączyłem znowu książkę. Zapomniałem, jak przyjemnie się jedzie, gdy zamiast muzyki ma się jakąś opowieść na uszach. Z bólem zajechałem do domu, bo zostało mi niecałe pięć minut ostatniego rozdziału.
Wieczorem pojeździliśmy palcem po mapie i udało się chyba ustalić ostateczną trasę. A przynajmniej jej zalążek.
Rano przywitała nas pogoda, zapewne zgodna z taką, jaką możemy dostać w Norwegii: 12 stopni, wieje i grozi deszczem. I wiecie co? Jakoś dziwnym trafem wywiało wszystkich rowerzystów.
Wieczorem pojeździliśmy palcem po mapie i udało się chyba ustalić ostateczną trasę. A przynajmniej jej zalążek.
Rano przywitała nas pogoda, zapewne zgodna z taką, jaką możemy dostać w Norwegii: 12 stopni, wieje i grozi deszczem. I wiecie co? Jakoś dziwnym trafem wywiało wszystkich rowerzystów.
- DST 40.57km
- Czas 01:50
- VAVG 22.13km/h
- Sprzęt Zenon
Środa, 22 maja 2013
Kategoria do czytania, transport
Praca + naprawy
Powrót z pracy, odbiór nowego błotnika z poczty i grzebanie. Mam do wyboru cztery "błotnikowe" konfiguracje i trzeba je wszystkie przemyśleć i przetestować. W ramach napraw dodatkowo zakręciłem na Hipci rowerze kółko po okolicy, szukając źródła dziwnych zachowań.
Do pracy z tylnym błotnikiem zamontowanym z przodu. Długościowo jest dobry, tylko, cholera, mając jeden punkt zaczepienia, trochę się buja i boję się, że na wietrze będzie bezużyteczny.
Zaczynam odliczanie do wyjazdu. Jeszcze siedem dni.
Do pracy z tylnym błotnikiem zamontowanym z przodu. Długościowo jest dobry, tylko, cholera, mając jeden punkt zaczepienia, trochę się buja i boję się, że na wietrze będzie bezużyteczny.
Zaczynam odliczanie do wyjazdu. Jeszcze siedem dni.
- DST 26.67km
- Czas 01:10
- VAVG 22.86km/h
- Sprzęt Zenon
Wtorek, 21 maja 2013
Kategoria do czytania, transport
Piasek w zębach, kurs, miejscy rowerzyści, deszcz i poranne słońce
Zaczęło się od powrotu z pracy. Zepsuty błotnik został w domu, więc z gołym przednim kołem ruszyłem z pracy... na piechotę. Pierwsze kroki skierowałem do Airbike'a, gdzie odebrałem rower z wymienionym (29 zł) nowym suportem (30 zł). Dalej wskoczyłem już na szlak, po chwili zjechałem na jezdnię i pokryłem się zaschniętym błotem, czy cokolwiek tam było na dole i pryskało spod kół. Trochę było w tym piasku, bo chrupał w zębach. Nie rozumiem, po co ludzie bronią się przed błotnikami, to jakieś twardzielskie wyzwanie, mające "oddzielić chłopców od mężczyzn", że jestem mocny, bo przejadę w padającym deszczu bez błotników? Też mi wyzwanie...
Na kurs pomknąłem sam. Trasa standardowa, trochę tylko obawiałem się o przednią lampkę, bo dostała komplet nieco już sfatygowanych baterii (a drugi, równie sfatygowany miałem schowany na później). Jakoś dojechałem, w tę stronę zawsze jedzie się przyjemniej, bo nie licząc kilkuset metrów DDR pod moim blokiem, całość jadę ulicą. Z powrotem za to już DDRki i letnia plaga: miejscy rowerzyści i Veturilowcy. O tym, że nie potrafi toto trzymać linii prostej, musi jechac zygzakiem oraz inszych pomysłach, napisano już sporo. Ja zaobserwowałem dwie nowe, nieznane mi reakcje. Pierwsza opcja: laleczka zjeżdża sobie bez oglądania się do lewej strony DDR, zjeżdża na chodnik, po czym ogląda się za siebie przed skrętem w lewo (było skrzyżowanie dróg rowerowych). Na prawo nawet nie zerknęła. Drugi pomysł: doganiam dwie dziewczynki na Veturilkach. Wyprzedzam jedną z lewej (nie bez strachu), druga wali środkiem... i zjeżdża mi na lewą. I teraz bądź tu mądry: jechać prawą i liczyć na to, że ona sobie nie przypomni, że mamy ruch prawostronny? Już odetkałem jedno ucho, ale usłyszałem, że mówią do siebie po rosyjsku, więc nawet nie chciałem zwracać uwagi.
Pod blok zajechałem w pierwszych kroplach padającego deszczu... ale nie! Jeszcze nie do domu, musiałem skoczyć do apteki. Z apteki droga wypadła mi już w regularnej ulewie, a tak liczyłem na to, że uda mi się dojechać na styk.
Rano do pracy, dzisiaj udało się z Hipcią (chociaż było ciężko, jakoś nie mogłem się zwlec). Radośnie docięliśmy sobie do Towarowej, gdzie każde pojechało w swoją stronę. Jeszcze przed samą pracą bardzo brzydko pojechałem wyprzedzając pewną laleczkę, która jakoś nie potrafiła się trzymać prawej strony: przykleiłem się do lewej i nie drgnąłem, gdy próbowała zrobić sobie kolejny zygzak niemalże wjeżdżając mi w bok. Usłyszałem jakieś westchnięcie, więc zakładam, że wystraszenie się powiodło. Ciekawe, czy wnioski zostaną wyciągnięte.
A poza tym dziś drugi dzień po bulderowaniu na sekcji i zakwasy wyszły na wierzch. O ile te w przedramionach i na plecach mieć je mogę, już się przyzwyczaiłem, o tyle na brzuchu mieć ich nie znoszę. Nawet śmiać się za bardzo nie mogę.
Na kurs pomknąłem sam. Trasa standardowa, trochę tylko obawiałem się o przednią lampkę, bo dostała komplet nieco już sfatygowanych baterii (a drugi, równie sfatygowany miałem schowany na później). Jakoś dojechałem, w tę stronę zawsze jedzie się przyjemniej, bo nie licząc kilkuset metrów DDR pod moim blokiem, całość jadę ulicą. Z powrotem za to już DDRki i letnia plaga: miejscy rowerzyści i Veturilowcy. O tym, że nie potrafi toto trzymać linii prostej, musi jechac zygzakiem oraz inszych pomysłach, napisano już sporo. Ja zaobserwowałem dwie nowe, nieznane mi reakcje. Pierwsza opcja: laleczka zjeżdża sobie bez oglądania się do lewej strony DDR, zjeżdża na chodnik, po czym ogląda się za siebie przed skrętem w lewo (było skrzyżowanie dróg rowerowych). Na prawo nawet nie zerknęła. Drugi pomysł: doganiam dwie dziewczynki na Veturilkach. Wyprzedzam jedną z lewej (nie bez strachu), druga wali środkiem... i zjeżdża mi na lewą. I teraz bądź tu mądry: jechać prawą i liczyć na to, że ona sobie nie przypomni, że mamy ruch prawostronny? Już odetkałem jedno ucho, ale usłyszałem, że mówią do siebie po rosyjsku, więc nawet nie chciałem zwracać uwagi.
Pod blok zajechałem w pierwszych kroplach padającego deszczu... ale nie! Jeszcze nie do domu, musiałem skoczyć do apteki. Z apteki droga wypadła mi już w regularnej ulewie, a tak liczyłem na to, że uda mi się dojechać na styk.
Rano do pracy, dzisiaj udało się z Hipcią (chociaż było ciężko, jakoś nie mogłem się zwlec). Radośnie docięliśmy sobie do Towarowej, gdzie każde pojechało w swoją stronę. Jeszcze przed samą pracą bardzo brzydko pojechałem wyprzedzając pewną laleczkę, która jakoś nie potrafiła się trzymać prawej strony: przykleiłem się do lewej i nie drgnąłem, gdy próbowała zrobić sobie kolejny zygzak niemalże wjeżdżając mi w bok. Usłyszałem jakieś westchnięcie, więc zakładam, że wystraszenie się powiodło. Ciekawe, czy wnioski zostaną wyciągnięte.
A poza tym dziś drugi dzień po bulderowaniu na sekcji i zakwasy wyszły na wierzch. O ile te w przedramionach i na plecach mieć je mogę, już się przyzwyczaiłem, o tyle na brzuchu mieć ich nie znoszę. Nawet śmiać się za bardzo nie mogę.
- DST 41.85km
- Czas 01:50
- VAVG 22.83km/h
- Sprzęt Zenon
Poniedziałek, 20 maja 2013
Kategoria do czytania, transport
Do pracy
Trasa standardowa. Rower oddany do Airbike'a (odbiór po pracy), bo coś trzeszczy w okolicach suportu.
Hipcia dostała wczoraj wyprawowe opony, w weekend przyszedł tez bagażnik i wyprawowy błotnik.
Hipcia dostała wczoraj wyprawowe opony, w weekend przyszedł tez bagażnik i wyprawowy błotnik.
- DST 8.47km
- Czas 00:22
- VAVG 23.10km/h
- Sprzęt Zenon
Niedziela, 19 maja 2013
Kategoria < 25km
Sekcja i kółko
Rowerem na sekcję. W związku z tym, że sakwy są zapakowane, musiałem jechać z plecakiem. Dopiero teraz doceniłem, jak wiele dają sakwy: suche plecy, obciążenie na rowerze (przez co jest stabilniejszy), widoczność do tyłu...
Po wszystkim przejechaliśmy jeszcze kółko przez Maczka... słoneczna niedziela to najgorszy chyba dzień na rowerowanie po mieście...
Po wszystkim przejechaliśmy jeszcze kółko przez Maczka... słoneczna niedziela to najgorszy chyba dzień na rowerowanie po mieście...
- DST 13.20km
- Czas 00:38
- VAVG 20.84km/h
- Sprzęt Zenon
Sobota, 18 maja 2013
Kategoria < 25km, do czytania
Goniąc za prezentem
Mieliśmy do kupienia i wysłania prezent dla takiego jednego szkraba. Zapakowaliśmy się w cywilu (Hipcia nie lubi chodzić w obciskach po centrach handlowych) na rower i pojechaliśmy. Pierwszy przystanek: Wola Park i prezent kupiony. Dalej Elekcyjną aż do Kasprzaka i Prymasa (jezdnią) przez tunel. Pierwszy raz jechałem tamtędy w "normalnym" ruchu; jakoś nikt nie trąbił, nikomu się krzywda nie stała, mają trzy pasy, to i mogą wyprzedzać. Można? Można.
W Blue City wizyta na poczcie i stamtąd powrót do domu przez Kleszczową-Nowolazurową-Świerszcza.
W Blue City wizyta na poczcie i stamtąd powrót do domu przez Kleszczową-Nowolazurową-Świerszcza.
- DST 19.70km
- Czas 00:57
- VAVG 20.74km/h
- Sprzęt Zenon
Piątek, 17 maja 2013
Kategoria do czytania, transport, ze zdjęciem
Na agrafkę
Pierwszy kurs do pracy: Decathlon. Potem sobie przypomniałem, że mam coś do załatwienia w Airbike'u przy Rondzie Zesłańców, wiec wróciłem. A stamtąd... z powrotem, przez ul. Śmigłowca do domu. I zebrał się ładny dystans.
A pod Airbike nie ma stojaków na rowery (dziwne), więc nie mogłem oprzeć się pokusie wykonania poniższego.
A pod Airbike nie ma stojaków na rowery (dziwne), więc nie mogłem oprzeć się pokusie wykonania poniższego.
Niszcząc system. Babilon płonie! A co!© Hipek99
- DST 17.39km
- Czas 00:47
- VAVG 22.20km/h
- Sprzęt Zenon
Piątek, 17 maja 2013
Kategoria do czytania, transport
Pecha miał chłopak, dziecko wbiegło mu pod koła...
...obił się porządnie ale to zdarzenie miało i swoje pozytywne konsekwencje. Rozpoczęła się wielka dyskusja na temat dróg rowerowych i ich umieszczenia względem kierunku jazdy. I obowiązku jazdy po takowej, gdy ktoś umieścił DDR po lewej stronie. W skrócie opis interpretacji przepisów zamieszczono tutaj.
Dlaczego o tym piszę? Bo zawsze, gdy jadę na kurs, czy też jadę "szybko" do pracy (przez Prymasa), cieszę się, że w końcu mogę spokojnie sobie jechać jezdnią, zamiast kombinować, jak tu przez przejście dla pieszych dotrzeć na lewą stronę do DDRki. I nie muszę się takową kolebotać, tylko jadę jak człowiek, jezdnią. I przy każdym takim przejeździe orientuję się, jak spójna i sensowna jest powyższa interpretacja.
A rowerowo - standard: do domu i na szybko do pracy.
Dlaczego o tym piszę? Bo zawsze, gdy jadę na kurs, czy też jadę "szybko" do pracy (przez Prymasa), cieszę się, że w końcu mogę spokojnie sobie jechać jezdnią, zamiast kombinować, jak tu przez przejście dla pieszych dotrzeć na lewą stronę do DDRki. I nie muszę się takową kolebotać, tylko jadę jak człowiek, jezdnią. I przy każdym takim przejeździe orientuję się, jak spójna i sensowna jest powyższa interpretacja.
A rowerowo - standard: do domu i na szybko do pracy.
- DST 20.84km
- Czas 00:56
- VAVG 22.33km/h
- Sprzęt Zenon
Czwartek, 16 maja 2013
Kategoria do czytania, transport
Transportowo. Dużo transportowo.
Fajnie sobie ukręcić ponad pięćdziesiąt na czystym transporcie, bo wtedy człowiek wyraźnie widzi, ile zaoszczędza na pieniądzach (bilety lub paliwo) i czasie.
Jazda to: do domu, na kurs, do pracy i do dentysty. U dentysty wizyta darmowa: popatrzył, pomyślał, pogawędził i powiedział, że do naprawy to ja już niczego nie mam. To chyba dobrze.
Jazda to: do domu, na kurs, do pracy i do dentysty. U dentysty wizyta darmowa: popatrzył, pomyślał, pogawędził i powiedział, że do naprawy to ja już niczego nie mam. To chyba dobrze.
- DST 52.90km
- Czas 02:20
- VAVG 22.67km/h
- Sprzęt Zenon
Środa, 15 maja 2013
Kategoria do czytania, transport
Szatkowana jazda
Na początek szybka wizyta u lekarza. W poczekalni zostałem zidentyfikowany jako rowerzysta, po butach, po czym pogawędziłem chwilę o rowerach ze starszą panią. Potem nadszedł czas na powrót do domu, zmieniłem trochę trasę i pojechałem fragmentem udostępnionej Nowolazurowej. Na szczęście nikt tam jeszcze nie zrobił DDRek, więc sunąłem sobie eleganckim, nowym asfaltem w tunelu z ekranów dźwiękoszczelnych. Rano miałem zostawić auto u mechanika i pojechać do pracy spod jaskini Goro, ale mechanik powiedział, że naprawa nie jest konieczna, więc zmarnowawszy godzinę (cholernie trudno trafić gdziekolwiek w tej warsztatowej wiosce) wróciłem do domu.
Ciekawa sytuacja miała miejsce na Połczyńskiej: stoję sobie za autobusem, czekając na światłach. Omija mnie rowerzysta, obrzucając spojrzeniem, które zidentyfikowałem jako "przecież możesz go ominąć i skoczyć do przodu ze 20 metrów". Po chwili w szybie wspomnianego autobusu zobaczyłem ponownie jego spojrzenie, tym razem zdziwione tym, że wyprzedzam go jadąc w okolicach 50 km/h.
Ciekawa sytuacja miała miejsce na Połczyńskiej: stoję sobie za autobusem, czekając na światłach. Omija mnie rowerzysta, obrzucając spojrzeniem, które zidentyfikowałem jako "przecież możesz go ominąć i skoczyć do przodu ze 20 metrów". Po chwili w szybie wspomnianego autobusu zobaczyłem ponownie jego spojrzenie, tym razem zdziwione tym, że wyprzedzam go jadąc w okolicach 50 km/h.
- DST 30.02km
- Czas 01:13
- VAVG 24.67km/h
- Sprzęt Zenon