Informacje

  • Łącznie przejechałem: 136654.57 km
  • Zajęło to: 259d 12h 39m
  • Średnia: 21.90 km/h

Warto zerknąć

Aktualnie

button stats bikestats.pl

Historycznie

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Zaliczając gminy

Moje rowery


Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Hipek.bikestats.pl

Archiwum

Kategorie

Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2017

Dystans całkowity:1851.31 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:73:45
Średnia prędkość:25.10 km/h
Liczba aktywności:35
Średnio na aktywność:52.89 km i 2h 06m
Więcej statystyk
Środa, 5 kwietnia 2017 Kategoria > 100km, do czytania

Szopen

Znowu odwiedziny w ŻW. Wiało niemiłosiernie, miejscami pod wiatr jechałem poniżej 15 km/h. A jako że wiatr był północny, to jak już przestał przeszkadzać, to wcale jakoś nie zaczął pomagać.
  • DST 111.49km
  • Czas 03:59
  • VAVG 27.99km/h
  • Sprzęt Stefan
Wtorek, 4 kwietnia 2017 Kategoria transport

Transport

  • DST 15.01km
  • Czas 00:50
  • VAVG 18.01km/h
  • Sprzęt Zenon
Wtorek, 4 kwietnia 2017 Kategoria > 50 km

Do Zaborowa

  • DST 51.85km
  • Czas 01:59
  • VAVG 26.14km/h
  • Sprzęt Stefan
Poniedziałek, 3 kwietnia 2017 Kategoria transport

Transport

  • DST 14.35km
  • Czas 00:44
  • VAVG 19.57km/h
  • Sprzęt Zenon
Sobota, 1 kwietnia 2017 Kategoria zaliczając gminy, do czytania, autorower, > 100km

Wietrzne gminożerstwo

Po czterech i połowie roku w końcu nadszedł czas na obudzenie kategorii "autorower". Gminożerna trasa w okolicach Garwolina była niewiele młodsza.

Plan był prosty: wywieźć się w okolice wspomnianego już Garwolina, zrobić sobie pętelkę i wrócić do domu samochodem. Skoro jazda pociągiem łącznie trwałaby niewiele krócej, a razem z koniecznością dojazdu na dworzec i trafienia w pociąg powrotny na pewno zajęłaby swoje, to samochód zdał się być rozsądnym pomysłem.

Wczesnym rankiem, gdzieś w okolicach 13:00 zapakowaliśmy się do samochodu i wywieźliśmy. Zaparkowawszy pod jakimś sanktuarium (miało duży parking, więc była szansa, że nikt się nie przyczepi), ruszyliśmy przed siebie.

Praktycznie od razu dostaliśmy się w dwie spore przeprawy szutrowo-piaskowe... Zwykle Hipcia puszcza trasę takimi terenami, ale zacząłem się zastanawiać, że jeśli trafimy na więcej takich terenów, to... trzeba się wybrać do domu po inne rowery, bo to nie jest trasa na cienkie, szosowe koła.

W końcu się wyprostowało... pod kątem nawierzchni. Ukształtowanie terenu było typowe dla tych okolic: piękne, krótkie pagóreczki, dla których nie wiadomo, czy zrzucać z blatu i zrobić podjazd jak człowiek, czy ciągnąć z blatu z kadencją 70... Do tego odrobina bardzo dużo paskudnych asfaltów (wszyscy lubimy takie szczególnie na zjazdach)... od razu przypominał się pierwszy Maraton Podróżnika, gdzie pierwszy raz jadąc w dużym peletonie wpadliśmy w środku nocy w jakieś takie dziury... i nikt bynajmniej nie zwalniał.

No i do tego wszystkiego, oczywiście, nasz niezawodny przyjaciel: wiatr. Jechaliśmy w kilku różnych kierunkach, a wiało... z każdego. I to jest, kurde, smutne, jak się robi sześcioprocentowy zjazd z prędkością 26 km/h...

Trasę szacowaliśmy na około pięć godzin. Teraz zakładałem, że może wyrobimy się w sześć.

Kawałek na DK 17 był trochę smutny. Jechaliśmy wzdłuż całego szpaleru ściętych drzew. Bardzo nieładny obrazek pasujący do poczynań p. Szyszko, który zastał Polskę drewnianą, a zostawi murowaną; ale mam cichą nadzieję, że akurat ta wycinka to efekt prac przygotowujących tę trasę do przebudowy na drogę ekspresową, a nie... A nie coś innego.

Gdy dotarliśmy bliżej Wisły, wiatr w końcu się uspokoił (bo nie można powiedzieć, że przestał przeszkadzać). Temperatura też powoli spadała: maksymalnie było ze 23 stopnie, teraz powoli leciało w dół; im słońce niżej, tym bardziej zbliżaliśmy się do dziesięciu.

Końcówka była już, można powiedzieć, przyjemna. Wiatr ucichł, zrobiło się ciemnawo, przyjemnie, temperatura doszła do jakichś 13 stopni, czyli nadal nadawała się na krótki rękawek (całą drogę jechałem - jednak - w długich spodniach, nie było to szczególnym błędem).

W domu podsumowanie: czternaście nowych gmin.


  • DST 153.54km
  • Czas 05:38
  • VAVG 27.26km/h
  • Sprzęt Stefan

stat4u Blogi rowerowe na www.bikestats.pl