Informacje

  • Łącznie przejechałem: 136654.57 km
  • Zajęło to: 259d 12h 39m
  • Średnia: 21.90 km/h

Warto zerknąć

Aktualnie

button stats bikestats.pl

Historycznie

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Zaliczając gminy

Moje rowery


Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Hipek.bikestats.pl

Archiwum

Kategorie

Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2020

Dystans całkowity:1019.25 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:34:20
Średnia prędkość:29.69 km/h
Maksymalna prędkość:51.48 km/h
Suma podjazdów:782 m
Maks. tętno maksymalne:184 (95 %)
Maks. tętno średnie:163 (84 %)
Suma kalorii:8392 kcal
Liczba aktywności:21
Średnio na aktywność:48.54 km i 1h 38m
Więcej statystyk
Poniedziałek, 18 maja 2020 Kategoria transport, do czytania

Deszczowo

Jakoś ciągnie mnie ostatnio do deszczu. A jako że do przejechania było ledwo kilka kilometrów to... no auta szkoda odpalać.
  • DST 5.56km
  • Czas 00:19
  • VAVG 17.56km/h
  • Sprzęt Stefan
Niedziela, 17 maja 2020 Kategoria szypko, > 50 km, do czytania, trening

Pętla odpołudniowa i raczej nieznana

Wracając w sobotę samochodem zorientowałem się, że rzadko (a w zasadzie nigdy) nie byłem na terenach na zachód od Janek. Narysowałem sobie więc trasę prowadzącą przez prawie nigdy (albo nigdy) nieodwiedzane tereny i ruszyłem w nieznane.

Konkretnie to w tych okolicach byłem tylko raz, jak się okazało cztery lata i jeden dzień temu. Wtedy, pamiętam, zgubiłem się (co widać po mapie), bo jechałem po nieznanych drogach na podstawie kilku wyrytych w pamięci wskazówek. No, teraz miałem mapę.

Po przebiciu się przez miasto miałem długą prostą z bocznym wiatrem wzdłuż ekspresówki, masakrę wietrzną w kierunku Pruszkowa, masakrę wietrzno-ddrkową przez Pruszków i dalej, za Pruszkowem zrobiło się lepiej (pod kątem DDR), za to wiatr... No, ale jak zarabiamy, to potem przychodzą procenty i od Rokitna jechałem do domu ze wspaniałym wiatrem.

Hasanie kończę na Piwnej, ale potem uznaję, że jeszcze dokręcę przez Szeligowską, co w sumie dochodzi do skutku, ale bez spektakularnych rezultatów (nie licząc dopalenia się - nieudanym - sprintem na wiadukt).

  • DST 61.30km
  • Czas 01:55
  • VAVG 31.98km/h
  • VMAX 51.48km/h
  • K: 16.0
  • HRmax 182 ( 94%)
  • HRavg 163 ( 84%)
  • Kalorie 1578kcal
  • Podjazdy 206m
  • Sprzęt Stefan
Czwartek, 14 maja 2020 Kategoria < 50km, do czytania, kampinos, ze zdjęciem

Ponownie w KPN-ie

Mając chwilę postanowiłem ponownie wymknąć się do lasu. Po wczorajszej wycieczce zauważyłem, że tuż obok są ruiny po atomowej kwaterze dowodzenia, więc uznałem, że przejadę się tam (mimo że byłem prawie pewien, że wszystko tam zostało zdemontowane). Na miejscu okazało się, że tak jest w istocie: z kwatery zrobiono posianą wydmową roślinnością piaszczystą przestrzeń, pod spodem, na miejscu podziemnych kondygnacji, zrobiono zimowisko dla nietoperzy, a przez całość prowadzi kładka zakończona schodami, po których niestety musiałem znieść rower.

Dalej przemknąłem się mniej lub bardziej znanymi szlakami do Lasek, stamtąd dojechałem bardzo nieznaną trasą do Janowa (niektóre fragmenty są fajne i miłe nawet na szosę, muszę częściej się tam kręcić!) i wróciłem do domu przez tereny poligonu.


Latające myszy mogą sobie spać.


Miejsce leśnej egzekucji i (były) grób niedaleko atomowej kwatery dowodzenia.


Poligon WAT-u.

  • DST 28.78km
  • Czas 01:18
  • VAVG 22.14km/h
  • Sprzęt Stefan
Środa, 13 maja 2020 Kategoria < 50km, do czytania, trening

Po lesie też można

Czasem nachodzi mnie takie dziwna, niczym nieuzasadniona chęć do jazdy po lesie. Po prostu nachodzi i już. Nie wiem dlaczego, nie wiem skąd, nie wiem nawet po co. Ale jeśli jest potrzeba, to staram się ją zrealizować.

Miałem ruszyć drugim rowerem, ale okazało się, że musiałbym przy nim grzebnąć (przełożenie światełek, pompowanie, smarowanie) i uznałem, że mam w nosie, pojadę szosą. A co mi tam!

Zaatakowałem od południa. Sprawnie przebiłem się przez tłum biegaczy w lesie Bemowskim, przeciąłem poligon WAT i już byłem na drodze 898. Co ciekawe, nikt mnie nie zatrzymał, a więc chyba nie sprawdzają tego na jakim rowerze się jedzie!

Postanowiłem to sprawdzić w KPN-ie. Jako że był to dzień na szalone decyzje, na klaudyńskim rondzie pojechałem po raz pierwszy w życiu w lewo, szutrówką. Potem wyjechałem na asfalt, wróciłem do szutru, aż w końcu gruntówką wyjechałem na Ciećwierza. Stamtąd bardzo miłym skrótem na północ dotarłem do Lasek, przeciąlem je i wjechałem w las. Pojechałem przez chwilę prosto, a potem znalazłem sobie szlak niebieski i pojechałem za nim. Na mapie przede mną pojawił się napis "Lipków Dąbrowa", a ponieważ nie wiedziałem, że Lipków ma taką część (i gdzie ona w ogóle się mieści), pojechałem na nią.

Okazało się, że to to miejsce pod Łomiankami, gdzie czasem trąbią, jak się nie jedzie trzystumetrowym kawałkiem DDR...

Nie mając za bardzo jak wrócić, cofnąlem się i na pierwszym rozwidleniu odbiłem w lewo. Gdy już miałem nadzieję, że uda mi się zameldować na BS, że kampinoski piach mnie nie rozwałkował, wjechałem w taką piaskownicę, że tylko fatbike by ją przeciął, więc musiałem ruszyć spacerem... do pierwszej utwardzonej ścieżki w prawo.

Kilka pagórków później wyleciałem na parking przy Wólce Węglowej, podreperowałem średnią odcinkiem wzdłuż górki śmieciowej i wbiłem z powrotem w bemowski las, nawet, niechcący (a potem chcący) robiąc jakiś techniczny fragment trasozjazdopodjazdozakrętopagórków dedykowany dla MTB (pojechałem za jakimś ętebowcem i mnie tam wprowadził, a potem zniknął mi z oczu...).



  • DST 29.48km
  • Czas 01:27
  • VAVG 20.33km/h
  • Sprzęt Stefan
Wtorek, 12 maja 2020 Kategoria < 50km, do czytania, trening

Wycieczkowo po mało uczęszczanych trasach

Tym razem pętla przez Estrady-Wólczyńską-Arkuszową-Truskaw i powrót standardowym traktem do domu. Unikam jazdy ciągiem Laski-Truskaw, bo zrobiono tam ciąg DDPiR, który dopiero za Hornówkiem robi się przyjemny, a w zasadzie dopiero pod koniec da się na nim jechać wygodnie (i nawet nie chodzi o jazdy szybsze, po prostu jazda starą kostką bauma, blisko bram i furtek czy też pod sklepami, przecinaną co chwilę jakimiś wyjazdami (więc trzeba obniżyć chodnik), nie jest w żadnym wypadku przyjemna). Czasem jednak mam ochotę po prostu poszwędać się i zobaczyć co się gdzie dzieje.

No i widziałem jelonka. W tym samym miejscu, w którym trzy tygodnie temu swój wyścig z samochodem, tuż przede mną, przegrała sarenka. Tym razem jelonkowi się udało, postał sobie na DDR i zwiał tam, skąd przyszedł.
  • DST 33.74km
  • Czas 01:13
  • VAVG 27.73km/h
  • Sprzęt Stefan
Poniedziałek, 11 maja 2020 Kategoria < 50km, do czytania, trening

Czasem trzeba zmoknąć

Czasem jest tak, że widząc paskudne, nadciągające chmury, stwierdzam: a, poszedłbym na rower. A dziś akurat mogłem to zrobić.

Jazda w deszczu jest dla mnie bardzo przyjemna. Jest coś relaksującego w kapiących kroplach, rozbijających się o daszek czapki, kurtkę i rower, w kroplach pokrywających uparcie licznik, przecierany co chwilę, w całym tym deszczowoszarym nastroju. W wyjazdach niedaleko domu zdecydowanie pomaga też świadomość tego, że po zakończeniu przejażdżki nie muszę wchodzić w krzony rozbijać namiotu, czy też jechać przed siebie aż się wypada, a potem... jechać dalej (chociaż i te dwie ewentualności mają swój niekłamany urok). Razem z deszczem idą też inne, wątpliwej urody atrakcje, takie jak, na przykład, wymiana dętki zgrabiałymi dłońmi czy też możliwość przejażdżki tyłkiem po asfalcie bez wykorzystania roweru, ale akurat te przyjemności zostały mi oszczędzone.

Gdy wychodziłem z domu dopiero kropiło, po chwili zaczęło padać, jeszcze w bezpośredniej okolicy postanowiłem wykorzystać potężny wiatr w plecy (prawie bez pedałowania 40 km/h!) i zrobić atak na segment, jak się okazało: udany.

Na Gołąbkach deszcz przeszedł w ulewę i zrobiło się jeszcze przyjemniej, przeciąłem Ożarów (o dziwo nie stając na przejeździe) i pojechałem przez Strzykuły. Miałem w planie skręcić na Wieruchów i wrócić do domu najkrótszą trasą, bo brak rękawiczek robił się już coraz bardziej uciążliwy (było już siedem stopni), ale jakoś się zamyśliłem i zorientowałem po kilkunastu metrach jazdy w kierunku północnym. No a przecież zawracał nie będę!

Fragment od Ożarowa do Zielonek pokonałem DDR-ką i wpadłem na szalony pomysł dojechania nią aż do Warszawy, wzdłuż głównej, ale po chwili zobaczyłem znajomy znak "Oczyszczalnia ścieków Babice" (nie jestem fanem oczyszczalni, po prostu drugi, identyczny, mijam na standardowej trasie z Babic, więc uznałem, że między tymi znakami może prowadzić droga) i skręciłem sprawdzić, czy dojadę tam, gdzie chciałbym. Okazało się, że tak.

Powrót już prawie że bez deszczu, co nie znaczy, że na sucho.
  • DST 29.99km
  • Czas 01:12
  • VAVG 24.99km/h
  • Sprzęt Stefan
Piątek, 8 maja 2020 Kategoria > 50 km, szypko, do czytania, trening

Ósemka

Zaplanowałem sobie coś w rodzaju ósemki, z dwiema pętlami: dookoła Witek i Borzęcina. Mnóstwo słońca, kolarzy prawie w ogóle, ruch znikomy (nawet na głównych trasach).
  • DST 67.22km
  • Czas 02:05
  • VAVG 32.27km/h
  • Sprzęt Zenon
Czwartek, 7 maja 2020 Kategoria > 50 km, szypko, do czytania, trening

Leszno po raz wtóry

Czasem jest fajnie, bo wiatr pomaga. Szczególnie, gdy z takim wiatrem prawie bez pedałowania leci się 35 km/h (a taki właśnie wiał sobie na szosie Leszno - Błonie). Niemniej jednak, jak się pojedzie chwilę z nim i pocieszy, potem przepłacze się Radzików, który wypada pod wiatr, to można znowu wpaść w skrzydła wiatru i przelecieć sekcję zakrętów Witki w okolicach 40 km/h, co daje naprawdę duuużo frajdy.

Całość mimo wszystko w większości z bocznym wiatrem, wiejącym z północy.
  • DST 67.59km
  • Czas 02:07
  • VAVG 31.93km/h
  • Sprzęt Stefan
Wtorek, 5 maja 2020 Kategoria > 50 km, szypko, do czytania, trening

Deszczowo i chłodno

W związku z tym, że Wojtek zabrał sobie Rafała na wycieczkę, a nie mnie (pomińmy kwestię odległości, liczy się to, że nie zostałem zaproszony), pojechałem sam. Skończyło padać około czternastej, zgodnie z prognozą, więc ruszyłem na lekko podsychający już asfalt, nieco nonszalancko ignorując temat ochraniaczy na buty.

Kropiący, a potem trochę mocniej kropiący deszcz nie był zbyt irytującą przeszkodą (chociaż mogłem zabrać lekko cieplejszą bluzę niż tę, którą zwykle biorę w lecie, na wypadek gdyby zaszło słońce i zawiało chłodem od łąk), zresztą w okolicy Borzęcina w ogóle przestał padać, ale kałuże (tam musiało padać dużo mocniej) pozostały, więc przemoczyłem buty zupełnie i zmarzłem w łapska.

Końcówkę, którą miałem w planie przejechać mocno (albo nawet bardzo mocno), popsuli mi kolejno: inni rowerzyści, piesi, samochody, rondo, więcej samochodów, a gdy już myślałem, że to już koniec - bo została ledwo minuta - to przeszkodził mi koń. A w zasadzie dwa: jeden z przodu, ciągnący wóz, a drugi z tyłu, luzem. Oba zwierzaki (podobnie jak woźnica) miały głęboko w nosie moje plany treningowe, ja z kolei uznałem, że nie jestem już na tyle młody i szalony, żeby to całe towarzystwo (i samochód, który też czekał w kolejce) objeżdżać skacząc po chodniku, więc wyczekałem swoje z widokiem na dwa końskie zady.
  • DST 51.08km
  • Czas 01:39
  • VAVG 30.96km/h
  • Sprzęt Stefan
Poniedziałek, 4 maja 2020 Kategoria > 50 km, szypko, do czytania, trening

Atak na Leszno

Do Zaborowa nietypowo, dołem, przez Myszczyn. Od kiedy dwa (?) lata temu zrobiono tam asfalt, jazda tamtędy jest marzeniem, szczególnie w obecnych czasach, gdy ludzie jednak mniej jeżdżą.

Pierwotnie planowałem skręt na Radzików i kręcenie przedziwnych esów-floresów po wioskach, ale tak mi się dobrze jechało na zachód (mimo że pod wiatr), że zmieniłem plan. Powrót z lekkim, ale pomagającym wiatrem w plecy, wspaniała jak zawsze sekcja zakrętów na Witkach i jazda w kierunku wskazywanym przez własny cień.


  • DST 57.09km
  • Czas 01:47
  • VAVG 32.01km/h
  • Sprzęt Stefan

stat4u Blogi rowerowe na www.bikestats.pl