Wpisy archiwalne w kategorii
< 25km
Dystans całkowity: | 2968.95 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 146:53 |
Średnia prędkość: | 20.11 km/h |
Maksymalna prędkość: | 53.86 km/h |
Suma podjazdów: | 1059 m |
Maks. tętno maksymalne: | 186 (96 %) |
Maks. tętno średnie: | 159 (82 %) |
Suma kalorii: | 6939 kcal |
Liczba aktywności: | 233 |
Średnio na aktywność: | 12.74 km i 0h 39m |
Więcej statystyk |
Sobota, 2 lutego 2013
Kategoria < 25km, do czytania
Ścianka
Mieli przyjść moi koledzy (w tym jeden, któremu bardzo zależało). Niby chcieli, a jak przyszło co do czego, to nikt nie przyszedł. Nie powiem, ucieszyłem się, bo mogliśmy sobie spokojnie pomknąć na rowerze, spokojnie się powspinać, bez ludzi pętających się pod nogami i nie musieć odmawiać wyjścia na piwo (ewentualnie iść na nie w zabawnie małym gronie). Szkoda było mi tylko jedynego kolegi, który się ostał i faktycznie był chętny... ale w trójkę to kiepskie wspinanie jest.
- DST 8.51km
- Czas 00:28
- VAVG 18.24km/h
- Sprzęt Unibike Viper
Sobota, 26 stycznia 2013
Kategoria < 25km, do czytania
Na sciane
Standard: tam - najkrócej, z powrotem - naokoło.
- DST 11.07km
- Czas 00:37
- VAVG 17.95km/h
- Sprzęt Unibike Viper
Niedziela, 13 stycznia 2013
Kategoria < 25km, do czytania
Ścianka
Zamiast na światełko do nieba - wspinaczka w stronę nieba. Powrót trochę szerszy, żeby chociaż dziesięć kilometrów przekroczyć.
- DST 11.53km
- Czas 00:35
- VAVG 19.77km/h
- VMAX 29.93km/h
- Sprzęt Unibike Viper
Poniedziałek, 31 grudnia 2012
Kategoria do czytania, < 25km
Zamykamy rok 2012
Miało w sumie nic nie być, bo pracowałem zdalnie, z domu, ale udało mi się wygospodarować chwilę na to, by wyskoczyć naprzeciw Hipci.
Z 2012 jestem zadowolony; spisywał podsumowań nie będę, bo i tak o czymś zapomnę :)
Oby 2013 był co najmniej taki sam.
Z 2012 jestem zadowolony; spisywał podsumowań nie będę, bo i tak o czymś zapomnę :)
Oby 2013 był co najmniej taki sam.
- DST 3.30km
- Czas 00:11
- VAVG 18.00km/h
- Sprzęt Unibike Viper
Piątek, 28 grudnia 2012
Kategoria < 25km, do czytania, zaliczając gminy
Zaliczając gminę Wąwolnica (z narazeniem życia). Wypoczynki, prezenty i takie tam.
Wypoczywając po świątecznej radości obcowania z bliskimi (i świętując dwunasty, wspólny rok) zdecydowaliśmy się na wyciągnięcie z garażu jednego z rowerów, które mieliśmy do dyspozycji i z narażeniem życia przejechaliśmy (każde) sto metrów.
Dlaczego z narażeniem życia? Bo rower był miejski. Bardzo miejski. Taki nowocześnie miejski.
Obalam jednocześnie jeden z mitów: na tym da się ruszyć bez wahnięcia metr tam i metr z powrotem.
A przy okazji mogę zaprezentować nową odsłonę naszej strony.
Dlaczego z narażeniem życia? Bo rower był miejski. Bardzo miejski. Taki nowocześnie miejski.
Obalam jednocześnie jeden z mitów: na tym da się ruszyć bez wahnięcia metr tam i metr z powrotem.
A przy okazji mogę zaprezentować nową odsłonę naszej strony.
- DST 0.10km
- Sprzęt Unibike Viper
Czwartek, 15 listopada 2012
Kategoria < 25km, do czytania
Kurierka i służba plecakowa
Mieliśmy zepsuty komputer. Dysk, konkretnie. Zamówiłem nowy, trzeba było odebrać. Pojechałem, odebrałem, wróciłem.
Dokonałem następnie szalenie skomplikowanych kroków, by zainstalować... (nie śmiać się) Windowsa. Po czterech latach na Linuksie(*) czułem obawy, ale zainstalowało się i (na razie) działa .
Po południu stwierdziłem, że wyjadę Hipci naprzeciw, jako doraźna służba pomoconoszenioplecakowa. Na światłach przy Konarskiego dojechał Chrabu: mijamy się od półtora roku, ale pierwszy raz była okazja pogadać dłużej. Dojechaliśmy prawie do Prymasa, bo tam, z naprzeciwka, nadjechało migające światło i małe Cuś ubrane w zieloną czapeczkę.
(*) Jeśli ktoś poczuje chęć zadania mi pytania: dlaczego akurat Win po czterech latach na pingwinie, odpowiadam: nie miałem aktualnej instalki. Załatwienie takowej to kwestia godziny , ale jakoś było mi szkoda czasu, poza tym celem ćwiczenia było przywrócenie komputera do stanu używalności tak szybko i sprawnie, jak to możliwe.
Dokonałem następnie szalenie skomplikowanych kroków, by zainstalować... (nie śmiać się) Windowsa. Po czterech latach na Linuksie(*) czułem obawy, ale zainstalowało się i (na razie) działa .
Po południu stwierdziłem, że wyjadę Hipci naprzeciw, jako doraźna służba pomoconoszenioplecakowa. Na światłach przy Konarskiego dojechał Chrabu: mijamy się od półtora roku, ale pierwszy raz była okazja pogadać dłużej. Dojechaliśmy prawie do Prymasa, bo tam, z naprzeciwka, nadjechało migające światło i małe Cuś ubrane w zieloną czapeczkę.
(*) Jeśli ktoś poczuje chęć zadania mi pytania: dlaczego akurat Win po czterech latach na pingwinie, odpowiadam: nie miałem aktualnej instalki. Załatwienie takowej to kwestia godziny , ale jakoś było mi szkoda czasu, poza tym celem ćwiczenia było przywrócenie komputera do stanu używalności tak szybko i sprawnie, jak to możliwe.
- DST 20.75km
- Czas 00:58
- VAVG 21.47km/h
- VMAX 38.12km/h
- Sprzęt Unibike Viper
Środa, 14 listopada 2012
Kategoria < 25km, do czytania, transport
Kursowanie na kurs
Zdrowie wróciło do względnej normy, więc śmignąłem wieczorem na kurs. Żeby dowiedzieć się, że facetów pasjonował towarzyski mecz naszych świetnych piłkarzy z Urugwajem, czy czymś tam. Niewiele ludzi przyszło, więc odwołałem imprezę i wróciłem do domu.
- DST 18.50km
- Czas 00:51
- VAVG 21.76km/h
- Sprzęt Unibike Viper
Piątek, 5 października 2012
Kategoria < 25km, do czytania, transport
Przez Nadarzyn autem do domu. I do pracy.
Po pracy zawinąłem do Nadarzyna, przez moje ulubione Aleje. O ile, oczywiście, poza terenem zabudowanym ludzie jeżdżą pięknie, przepisowo, potrafią zwolnić i poczekać na wyprzedzenie, o tyle w miastach, mimo że cała kolumna jedzie z prędkością ok. 30-35km/h, dostają jak zawsze głupawki. Od wyjazdu z Pruszkowa spokój, gdy stałem czekając na lewoskręt na głownej, mając po obu stronach jadące samochody, pojawiło mi się w głowie dziwne uczucie: czy moja tylna lampka nie przestała czasem świecić i czy stojąc sobie na tym środku drogi poza terenem zabudowanym jestem aby widoczny?
Światełko świeciło, lewoskręt się zrobił. Na ciemnych wioskach nawet ruch zmalał, oczywiście nie zmalała liczba wioskowych batmanów. Jakim cudem oni ciągle żyją i się pojawiają?!
Odebrałem auto, pozbywszy się najpierw kilku obrazków z Królami Polski. Nie wziąłem kluczy do bagażnika dachowego, więc pakowałem rower do tyłu. Z kołami kiedyś wlazł... dziś się nie da. Bez przedniego - wlazł, ale nie podniosę przedniego siedzenia. W końcu wlazł bez obu kół. Co ważne, całą tą kilku(nasto?)minutową przeprawę z pakowaniem roweru, udało mi się przejść bez wypowiadania ani jednego słowa powszechnie uznawanego za nieprzyzwoite. Taki tam mały sukces.
Rano podróż do pracy z Hipcią. O ile na Górczewskiej był spokój, o tyle na Kasprzaka... Zaczęło się od Zenka, który stanął równolegle do nas na światłach. Ruszamy: my prawą stroną DDR, Zenek lewą. Jedzie równolegle do Hipci - ona zwalnia, on zwalnia, ona przyspiesza, on nie zdąża przyspieszyć. Robię mu miejsce, żeby wlazł na prawą stronę - gdzie tam, dalej szoruje lewą. W końcu Hipcia poddała się, przyspieszyła, ja też przyspieszyłem. Wyprzedziłem ją, mrucząc, żeby przyspieszyć, bo bałem się, że ta łajza może nam usiąść na kole. Przyspieszyłem, by zaraz hamować, bo kolejna łajza wybierała się swoją puszką przez przejazd rowerowy. Zwykle śmigają przed nosem, ten akurat musiał zwolnić do zera i poczekać na wszystkich. Gdy już się pożegnaliśmy - jadąc w swoją stronę spotkałem babcię, która też postanowiła przytulić się do swojej lewej. Zostawiła odrobinę miejsca, postanowiłem więc zaryzykować, w końcu to nie ja sobie dupę obiję, jak się stukniemy. Zmieściliśmy się. W świeżo rozkopanym tunelu przy Zachodnim - wolna amerykanka. Jedni prawą, inni lewą, inni środkiem...
Cieszę się, że już jestem bezpieczny w pracy... uff...
Światełko świeciło, lewoskręt się zrobił. Na ciemnych wioskach nawet ruch zmalał, oczywiście nie zmalała liczba wioskowych batmanów. Jakim cudem oni ciągle żyją i się pojawiają?!
Odebrałem auto, pozbywszy się najpierw kilku obrazków z Królami Polski. Nie wziąłem kluczy do bagażnika dachowego, więc pakowałem rower do tyłu. Z kołami kiedyś wlazł... dziś się nie da. Bez przedniego - wlazł, ale nie podniosę przedniego siedzenia. W końcu wlazł bez obu kół. Co ważne, całą tą kilku(nasto?)minutową przeprawę z pakowaniem roweru, udało mi się przejść bez wypowiadania ani jednego słowa powszechnie uznawanego za nieprzyzwoite. Taki tam mały sukces.
Rano podróż do pracy z Hipcią. O ile na Górczewskiej był spokój, o tyle na Kasprzaka... Zaczęło się od Zenka, który stanął równolegle do nas na światłach. Ruszamy: my prawą stroną DDR, Zenek lewą. Jedzie równolegle do Hipci - ona zwalnia, on zwalnia, ona przyspiesza, on nie zdąża przyspieszyć. Robię mu miejsce, żeby wlazł na prawą stronę - gdzie tam, dalej szoruje lewą. W końcu Hipcia poddała się, przyspieszyła, ja też przyspieszyłem. Wyprzedziłem ją, mrucząc, żeby przyspieszyć, bo bałem się, że ta łajza może nam usiąść na kole. Przyspieszyłem, by zaraz hamować, bo kolejna łajza wybierała się swoją puszką przez przejazd rowerowy. Zwykle śmigają przed nosem, ten akurat musiał zwolnić do zera i poczekać na wszystkich. Gdy już się pożegnaliśmy - jadąc w swoją stronę spotkałem babcię, która też postanowiła przytulić się do swojej lewej. Zostawiła odrobinę miejsca, postanowiłem więc zaryzykować, w końcu to nie ja sobie dupę obiję, jak się stukniemy. Zmieściliśmy się. W świeżo rozkopanym tunelu przy Zachodnim - wolna amerykanka. Jedni prawą, inni lewą, inni środkiem...
Cieszę się, że już jestem bezpieczny w pracy... uff...
- DST 35.82km
- Czas 01:31
- VAVG 23.62km/h
- VMAX 41.41km/h
- Sprzęt Unibike Viper
Środa, 3 października 2012
Kategoria < 25km, do czytania, transport
Praca > mechanik > UFO
Wróciłem z pracy przez Pocztę. Nawet sprawnie, byłem tylko trzynasty w kolejce. Potem auto i wio do Nadarzyna, auto zostawione u mechanika. Powrót standardowo, bardzo prWróciłem z pracy przez Pocztę. Nawet sprawnie, byłem tylko trzynasty w kolejce. Potem auto i wio do Nadarzyna, auto zostawione u mechanika. Powrót standardowo, bardzo przyjemnym asfaltem w stronę Pruszkowa. Rano - znowu jak UFO - my jedziemy w krótkich spodniach, reszta w kurtkach i na długo.
Rower zaparkowałem w "zakazanym" parkingu podziemnym. Ciekawe, czy pozwolą znowu parkować tam rowery, gdy zacznie się mróz? Na razie dziś go zostawiłem, bo pada, co będzie biedak się męczył na deszczu.
Rower zaparkowałem w "zakazanym" parkingu podziemnym. Ciekawe, czy pozwolą znowu parkować tam rowery, gdy zacznie się mróz? Na razie dziś go zostawiłem, bo pada, co będzie biedak się męczył na deszczu.
- DST 48.15km
- Czas 02:09
- VAVG 22.40km/h
- VMAX 38.86km/h
- Sprzęt Unibike Viper
Niedziela, 19 sierpnia 2012
Kategoria < 25km
Tylko plaża
Bo trzeba wracać do domu. Startując z plaży zauważyłem miękkość w tylnym kole, znowu dziura (tak, Morsie, wiem, daruj sobie). Na szczęście dojechaliśmy na tym prawie pod sam namiot. Tam zrobiłem analizę - opona wygląda jak piękna historia dywersji, najwyższy czas na wymianę. Znalazłem też winowajcę - kawałek szkła, którego zapewne wczoraj nie zauważyłem.
Wymiana, spanie, wstaję o 20:30, pakowanie wszystkiego, odpalam samochód... I się okazało, że dyskoteka (świateł), która włącza się przy każdym otwarciu drzwi zrobiła swoje - trzeba szukać pomocnego człowieka. Z kabli odpalił, potem po drodze jeszcze jeden stresujący moment (czy odpali na stacji benzynowej). Odpalił.
W domu jesteśmy o 3:30, dojazd bez korków. :)
Wymiana, spanie, wstaję o 20:30, pakowanie wszystkiego, odpalam samochód... I się okazało, że dyskoteka (świateł), która włącza się przy każdym otwarciu drzwi zrobiła swoje - trzeba szukać pomocnego człowieka. Z kabli odpalił, potem po drodze jeszcze jeden stresujący moment (czy odpali na stacji benzynowej). Odpalił.
W domu jesteśmy o 3:30, dojazd bez korków. :)
- DST 14.86km
- Czas 01:25
- VAVG 10.49km/h
- VMAX 25.41km/h
- Sprzęt Unibike Viper