Wpisy archiwalne w kategorii
< 50km
Dystans całkowity: | 11464.23 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 482:43 |
Średnia prędkość: | 23.75 km/h |
Maksymalna prędkość: | 68.12 km/h |
Suma podjazdów: | 5953 m |
Maks. tętno maksymalne: | 191 (98 %) |
Maks. tętno średnie: | 164 (84 %) |
Suma kalorii: | 44964 kcal |
Liczba aktywności: | 304 |
Średnio na aktywność: | 37.71 km i 1h 35m |
Więcej statystyk |
Czwartek, 27 września 2018
Kategoria < 50km, do czytania, trening
Odebrać auto
Miałem odebrać auto z serwisu, ale, jako że miałem w planie krótką przejażdżkę, to postanowiłem ruszyć naokoło.
Zacząłem od ul. Jutrzenki, bo w sumie tyle razy jeździłem tam w okolicy, a jakoś nigdy nie udało mi się nią jechać. Potem to już poszło: opuszczenie Warszawy przez Salomeę, a następnie jakieś 30 minut jazdy na czuja, byle dalej, byle przed siebie. W końcu, w Podolszynie, uznałem, że to już i zacząłem kręcić na zachód. Wyjechałem w Jankach, tam, po raz pierwszy, spojrzałem na mapę i postanowiłem pojechać drogą techniczną wzdłuż S7 (fajna droga, muszę czasem się tamtędy przelecieć). Stamtąd na Ursus już był tylko kawałek.
Zacząłem od ul. Jutrzenki, bo w sumie tyle razy jeździłem tam w okolicy, a jakoś nigdy nie udało mi się nią jechać. Potem to już poszło: opuszczenie Warszawy przez Salomeę, a następnie jakieś 30 minut jazdy na czuja, byle dalej, byle przed siebie. W końcu, w Podolszynie, uznałem, że to już i zacząłem kręcić na zachód. Wyjechałem w Jankach, tam, po raz pierwszy, spojrzałem na mapę i postanowiłem pojechać drogą techniczną wzdłuż S7 (fajna droga, muszę czasem się tamtędy przelecieć). Stamtąd na Ursus już był tylko kawałek.
- DST 45.70km
- Czas 01:55
- VAVG 23.84km/h
- Sprzęt Zenon
Niedziela, 23 września 2018
Kategoria < 50km, szypko, do czytania, trening
Już cieplej
Gdy się człowiek ubierze, to od razu jeździ się lepiej. Chociaż, muszę przyznać, że było też cieplej, bo całe 17 stopni.
W Laskach skończyły się remonty. Przez chwilę myślałem, że jest porządny pas rowerowy, ale to tylko przez kawałeczek, później mamy - całkiem przyjemną, trzeba przyznać - DDR z kostki, która przechodzi w starą DDR na Truskaw. Później ktoś puścił rowery tuż przy sklepach w Izabelinie (to już kiepski pomysł), a potem, aż do Truskawia, jest piękny, asfaltowy, wyodrębniony pas na rowery.

W Laskach skończyły się remonty. Przez chwilę myślałem, że jest porządny pas rowerowy, ale to tylko przez kawałeczek, później mamy - całkiem przyjemną, trzeba przyznać - DDR z kostki, która przechodzi w starą DDR na Truskaw. Później ktoś puścił rowery tuż przy sklepach w Izabelinie (to już kiepski pomysł), a potem, aż do Truskawia, jest piękny, asfaltowy, wyodrębniony pas na rowery.

- DST 40.06km
- Czas 01:19
- VAVG 30.43km/h
- Sprzęt Zenon
Sobota, 22 września 2018
Kategoria < 50km, szypko, do czytania, trening, ze zdjęciem
Przed zachodem
Postanowiłem wybrać się jeszcze przed końcem dnia na rower. W ciągu dnia było ciepło, bo prawie 17 stopni, więc, mimo że kusiła opcja jazdy zupełnie na krótko, zabrałem profilaktycznie bluzę.
Nie przewidziałem, że temperatura spadnie sobie do radosnych dziesięciu stopni i jazda stanie się niezbyt przyjemna. No dobrze, najbardziej denerwujący był zimny wiatr wiejący w uszy, które lekko mnie pobolewają po MPP.
W domu za to dowiedziałem się, że również bolą mnie kolana, po których podmuchało chłodem...
Nie przewidziałem, że temperatura spadnie sobie do radosnych dziesięciu stopni i jazda stanie się niezbyt przyjemna. No dobrze, najbardziej denerwujący był zimny wiatr wiejący w uszy, które lekko mnie pobolewają po MPP.
W domu za to dowiedziałem się, że również bolą mnie kolana, po których podmuchało chłodem...

- DST 33.53km
- Czas 01:07
- VAVG 30.03km/h
- Sprzęt Czorny
Sobota, 8 września 2018
Kategoria < 50km, szypko, do czytania, trening
Jak człowiek ma pecha...
Już na początku poczułem, że coś jest nie tak. Płuca tak jakby pracowały nie na pełnej pojemności. Astma jak nic!
Po chwili przypomniałem sobie, że może niekoniecznie astma, a może ten ból gardła, towarzyszący mi od kilku dni, przeszedł w coś ambitniejszego, zalegającego mi na płucach?
W Borzęcinie podjąłem decyzję, że nie zrobię planowanych dwóch, ani opcjonalnych dwóch i pół godziny, tylko skręcam i wracam przez Pogroszew. Bo skoro coś najwyraźniej mnie bierze, a siła się już kończy, to nie ma co sobie krzywdy robić. Ale skoro już byłem w Pogroszewie, to postanowiłem spojrzeć, jak wygląda remont skrzyżowania Nowowiejskiej z Zaborowską. Nie jest źle; rozkopane jest samo skrzyżowanie, więc można spokojnie przejechać dwadzieścia metrów po szutrze i nie trzeba będzie jeździć tą samą drogą, czyli nieustannie standardowym, północnym szlakiem przez Mariew.
Gdy zawróciłem... miałem już z wiatrem, więc mimo że nie miałem już sił na mocną jazdę, to wiatr pracował za mnie.
A potem już się skończyło: sobota jeszcze jako taka, niedziela jednak już była zdecydowanie nierowerowa. Trwa walka o postawienie się na nogi na MPP. Powinno się udać, skoro przeziębienie trwa... wiadomo ile.
Po chwili przypomniałem sobie, że może niekoniecznie astma, a może ten ból gardła, towarzyszący mi od kilku dni, przeszedł w coś ambitniejszego, zalegającego mi na płucach?
W Borzęcinie podjąłem decyzję, że nie zrobię planowanych dwóch, ani opcjonalnych dwóch i pół godziny, tylko skręcam i wracam przez Pogroszew. Bo skoro coś najwyraźniej mnie bierze, a siła się już kończy, to nie ma co sobie krzywdy robić. Ale skoro już byłem w Pogroszewie, to postanowiłem spojrzeć, jak wygląda remont skrzyżowania Nowowiejskiej z Zaborowską. Nie jest źle; rozkopane jest samo skrzyżowanie, więc można spokojnie przejechać dwadzieścia metrów po szutrze i nie trzeba będzie jeździć tą samą drogą, czyli nieustannie standardowym, północnym szlakiem przez Mariew.
Gdy zawróciłem... miałem już z wiatrem, więc mimo że nie miałem już sił na mocną jazdę, to wiatr pracował za mnie.
A potem już się skończyło: sobota jeszcze jako taka, niedziela jednak już była zdecydowanie nierowerowa. Trwa walka o postawienie się na nogi na MPP. Powinno się udać, skoro przeziębienie trwa... wiadomo ile.
- DST 39.96km
- Czas 01:13
- VAVG 32.84km/h
- Sprzęt Stefan
Środa, 15 sierpnia 2018
Kategoria < 50km, szypko, do czytania, trening
Okolice Leszna
Dziś startowałem z Leszna, podwiózłszy się tam uprzednio samochodem. Po zakończonej jeździe dosiadła się Hipcia, spożyliśmy tradycyjną kawę i, w końcu, udało nam się - choć nie na rowerach - dotrzeć do pizzerii w Lipkowie, mieszczącej się tuż przy standardowej trasie kolarskiej.
Pizza bardzo dobra, mają nawet bezalkoholowe piwa, więc polecam podwarszawskim wycieczkowiczom.
Pizza bardzo dobra, mają nawet bezalkoholowe piwa, więc polecam podwarszawskim wycieczkowiczom.
- DST 44.60km
- Czas 01:25
- VAVG 31.48km/h
- Sprzęt Stefan
Wtorek, 14 sierpnia 2018
Kategoria < 50km, szypko, do czytania, trening
Luźna noga
Nie miałem pomysłu, miałem za to półtorej godziny na jazdę bez żadnego spięcia nogi. Zakręciłem więc dwie pętelki i wyszło coś takiego. Mi to wygląda na różdżkarza jadącego na Segway'u...
Po raz pierwszy od dawna włączyłem na treningu światła... A, i, oczywiście, stałem na przejeździe w Ożarowie.
Po raz pierwszy od dawna włączyłem na treningu światła... A, i, oczywiście, stałem na przejeździe w Ożarowie.
- DST 45.33km
- Czas 01:29
- VAVG 30.56km/h
- Sprzęt Stefan
Środa, 25 lipca 2018
Kategoria < 50km, do czytania, transport
Coffee Ride
Okazało się, że mieliśmy z Tomkiem podobne plany na nadchodzący dzień, więc ustawiliśmy się niedaleko mojej pracy i zaczęliśmy regeneracyjną pląsaninę. Zjechaliśmy Agrykolą, przejechaliśmy się nad Wisłą, a wyjazd zakończyliśmy kawą na Bemowie.
- DST 34.94km
- Czas 01:39
- VAVG 21.18km/h
- Sprzęt Zenon
Sobota, 14 lipca 2018
Kategoria < 50km, szypko, do czytania, trening
Deszczowe kółko
Kółko w okolicy Leszna. Tym razem z konieczności podwiozłem się pod lesznieński cmentarz autem. Potem w lekkim deszczu na północ, w końcu zrobiło się nawet za ciepło, a deszcz przestał padać. Powrót do Leszna, kółeczko przez Zaborówek na odprężenie i powrót do samochodu.
Po raz kolejny rozpadało się chwilę po tym, jak wszedłem do domu.
Piękna, rowerowa pogoda...

Po raz kolejny rozpadało się chwilę po tym, jak wszedłem do domu.
Piękna, rowerowa pogoda...


- DST 38.43km
- Czas 01:16
- VAVG 30.34km/h
- Sprzęt Stefan
Wtorek, 10 lipca 2018
Kategoria < 50km, szypko, do czytania, trening, ze zdjęciem
Przypadkowo spotkany peleton
Na rower wybrałem się z misją. Od dawna widzimy na horyzoncie miasta coś, czego nie potrafimy zidentyfikować: znaleźliśmy kominy Huty, znaleźliśmy pylon Mostu Północnego, ale jedna rzecz - wyglądająca jak postawiony daleko duży "grzyb" - nie dawała nam, w pracy, spokoju.
Ruszyłem więc, okrążając Cmentarz Północny i przecinając Młociny, w poszukiwaniu tajemniczej budowli. Nie znalazłem. Jedynym, co może być podobne, był umieszczony na wysokim słupie trójstronny banner reklamowy Makro, ale on wydaje się za niski. No nic, musimy zdobyć lornetkę.
Doturlałem się do Arkuszowej, a potem ze smutkiem dowiedziałem się, że w Laskach trwa remont, w związku z czym najpierw czekałem kilka minut na wahadle, a potem żarłem pył wzbijany przez jadące przede mną samochody.
Już wracałem, gdy, w Lipkowie, zauważyłem wyskakujący na asfalt przede mną peleton. Niewielka grupka, około dziesięciu kolarzy. Nie miałem w planie gonienia ich, ale zanim się spostrzegłem, już za nimi zasuwałem. Początek był obiecujący, bo dopiero rozpędzali się po skręcie, ale później zauważyłem, że dystans między mną a grupą jakby przestał maleć... a brakło jeszcze stu metrów. Rzut oka na licznik wskazał, że jadę właśnie 42 km/h...
W zasadzie nie mogłem nic już zrobić. Odpuścić teraz to tak trochę głupio, bo po co się niby męczyłem? Przyspieszyłem i usiadłem grupie na kole. Dociągnąłem się do Babic z całkiem przyzwoitą prędkością, pod 40 km/h, tam pojechałem dalej, podczas gdy KGS (Kolarska Grupa Starobabicka) zawinęła się na standardowe miejsce postoju, na rynku w Starych Babicach.
Powrót przez Wieruchów (tu zrobiłem fotki).


Ruszyłem więc, okrążając Cmentarz Północny i przecinając Młociny, w poszukiwaniu tajemniczej budowli. Nie znalazłem. Jedynym, co może być podobne, był umieszczony na wysokim słupie trójstronny banner reklamowy Makro, ale on wydaje się za niski. No nic, musimy zdobyć lornetkę.
Doturlałem się do Arkuszowej, a potem ze smutkiem dowiedziałem się, że w Laskach trwa remont, w związku z czym najpierw czekałem kilka minut na wahadle, a potem żarłem pył wzbijany przez jadące przede mną samochody.
Już wracałem, gdy, w Lipkowie, zauważyłem wyskakujący na asfalt przede mną peleton. Niewielka grupka, około dziesięciu kolarzy. Nie miałem w planie gonienia ich, ale zanim się spostrzegłem, już za nimi zasuwałem. Początek był obiecujący, bo dopiero rozpędzali się po skręcie, ale później zauważyłem, że dystans między mną a grupą jakby przestał maleć... a brakło jeszcze stu metrów. Rzut oka na licznik wskazał, że jadę właśnie 42 km/h...
W zasadzie nie mogłem nic już zrobić. Odpuścić teraz to tak trochę głupio, bo po co się niby męczyłem? Przyspieszyłem i usiadłem grupie na kole. Dociągnąłem się do Babic z całkiem przyzwoitą prędkością, pod 40 km/h, tam pojechałem dalej, podczas gdy KGS (Kolarska Grupa Starobabicka) zawinęła się na standardowe miejsce postoju, na rynku w Starych Babicach.
Powrót przez Wieruchów (tu zrobiłem fotki).


- DST 44.20km
- Czas 01:26
- VAVG 30.84km/h
- Sprzęt Zenon
Niedziela, 8 lipca 2018
Kategoria < 50km, do czytania, trening, ze zdjęciem
Naprzeciw strudzonemu wędrowcowi
Rano nawet rozważałem rower, ale gdy tylko zobaczyłem na horyzoncie solidną zlewę, to od razu zachciało mi się trochę mniej. Gdy przeszła nad blokiem i zobaczyłem, że po dwudziestu minutach nadal pada, a płaską, jakby się wydawało, jezdnią, płynie rzeka, stwierdziłem, że taka niedziela, jak dzisiaj, to w sumie i dobry dzień na regenerację.
Później pogoda poprawiła się, kałuże wyschły, ale mój wolny czas się skończył. Spakowałem bagaże i czekałem na Michała, który był w trakcie drogi do Rzeszowa, robiąc sobie od wczoraj pięćsetkę po górach ze startem w Krakowie.
Jakiś czas później okazało się, że jednak z czasem jest trochę lepiej i mogłem wyskoczyć na chwilę - tylko po to, by zebrać go z trasy i odprowadzić do mnie.

Dojechałem niedaleko, bo tylko do Tyczyna, i tuż za miastem, na górce, spotkaliśmy się.


Powrót pod wiatr, trochę upierdliwy, głównie po drogach rowerowych (szczególnie przyjemną okazała się być ta prowadząca w stronę Tyczyna (na zdjęciu).

Później pogoda poprawiła się, kałuże wyschły, ale mój wolny czas się skończył. Spakowałem bagaże i czekałem na Michała, który był w trakcie drogi do Rzeszowa, robiąc sobie od wczoraj pięćsetkę po górach ze startem w Krakowie.
Jakiś czas później okazało się, że jednak z czasem jest trochę lepiej i mogłem wyskoczyć na chwilę - tylko po to, by zebrać go z trasy i odprowadzić do mnie.

Dojechałem niedaleko, bo tylko do Tyczyna, i tuż za miastem, na górce, spotkaliśmy się.


Powrót pod wiatr, trochę upierdliwy, głównie po drogach rowerowych (szczególnie przyjemną okazała się być ta prowadząca w stronę Tyczyna (na zdjęciu).

- DST 22.24km
- Czas 00:52
- VAVG 25.66km/h
- Sprzęt Stefan