Informacje

  • Łącznie przejechałem: 136654.57 km
  • Zajęło to: 259d 12h 39m
  • Średnia: 21.90 km/h

Warto zerknąć

Aktualnie

button stats bikestats.pl

Historycznie

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Zaliczając gminy

Moje rowery


Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Hipek.bikestats.pl

Archiwum

Kategorie

Wpisy archiwalne w kategorii

do czytania

Dystans całkowity:96832.03 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:4314:10
Średnia prędkość:22.38 km/h
Maksymalna prędkość:4401.00 km/h
Suma podjazdów:164904 m
Maks. tętno maksymalne:194 (100 %)
Maks. tętno średnie:169 (87 %)
Suma kalorii:202907 kcal
Liczba aktywności:1948
Średnio na aktywność:49.73 km i 2h 13m
Więcej statystyk
Piątek, 21 września 2012 Kategoria do czytania, transport

Już chłodniej

Zrobiło się przyjemnie chłodno. Wypożyczalnie rowerów stoją pełne, a na śmieszkach pojawia się coraz mniej ludzi. Letnie niedobitki, ubrane już w puchowe kurtki i czapki i reszta, która niedługo skończy... bądź nie. Ja tam dróżkami nie jeżdżę, jeśli nie muszę (a mam wybór), ale Hipcia mi wczoraj coś narzekała, że mimo że ludzie powoli znikają z DDRów, to ilość napotykanych kretynów pozostaje stała.

Rano założyłem cieplejszą bluzę, by w połowie drogi już tego żałować. Jeszcze za ciepło - widać, że lato. :)
Czwartek, 20 września 2012 Kategoria do czytania, transport

Dużo pracowo, ale tylko samemu

Z pracy wróciłem sam. Trochę późno, bo nadgodzina wskoczyła.

Na kurs Hipcia nie chciała się wybrać ze mną, spakowałem się zatem i ruszyłem. Na zewnątrz przyjemnie chłodno, ale i ciemno, mokro, no i Hipci nie ma. Na pocieszenie zapuściłem sobie w słuchawkach fajną reggaeową kapelę ("Slipknot", czy jakoś tak) i dotrwałem do końca. Powrót przez paczkomat, z którego wyjąłem nowe liczniki (kupione metodą "dołóż 10 zł do modelu który masz i kup lepszy"). Jak się okazało, mają tyle funkcji, że ojacie i wogle (pizzy toto jednak nie zamawia, wybrakowany model mi dano). Liczyłem na to, że uda mi się je uruchomić i pojechać sobie do pracy, ale gniazdo ma toto inne, a poza tym trzeba będzie trochę posiedzieć, żeby ogarnąć wszystkie opcje.

Do pracy miałem następnego dnia na 14:00, planowałem się zatem wyspać, bo jutro jadę w trasę: Hipcia wyszła o 8:30, o 9:00 telefon - jest problem, bo nie ma klucza do blokady i do mieszkania. Budź się zatem człowieku, wsiadaj w samochód i wio do Centrum. O ile jadąc tam żałowałem, że nie pojechałem rowerem, o tyle, gdy wróciłem, okazało się, że czasowo wyszło na korzyść samochodu. Wniosek: za wolno jeżdżę na rowerze, trzeba trenować.

W domu ogarnąłem to i owo, poprawiłem wreszcie hamulce w rowerze i wyszedłem sobie dwadzieścia minut wcześniej, żeby przed pracą też trochę się przejechać.

Lubię uczucie, gdy pobije się rekord i walczy się tylko o ustawienie poprzeczki. Kiedyś było to przy podbijaniu piłki, a teraz - na rowerze. Pobiłem dzisiaj swój rekord rocznego przebiegu. A pomyśleć, że jeszcze w czerwcu zakładałem, że dobrze będzie, jak w tym roku uda mi się go pobić, bo na piątą cyfrę w przebiegu raczej nie ma szans.
Piątek, 14 września 2012 Kategoria do czytania, transport

Licznik wziął i zdechł

Wczoraj licznik jeszcze działał, tj. liczył prędkość i dystans. Przyciski przestały działać. Trzeba kupić nowy. Na razie dystans wyliczony na postawie wczorajszego (z licznika) i dzisiejszego (z GPSa).

Wczoraj wieczorem przyjemnie i deszczowo.
Czwartek, 13 września 2012 Kategoria do czytania, transport

Praca i kurs na mokro

Wychodzę z pracy - strugi deszczu. Pakuję wszystko na rower i ruszam. Na dzień dobry dostaję fontanną wody w klatę (autobus+kałuża). Potem jest tylko lepiej, nie wiem, po co wziąłem się za Dźwigową, do domu przedzierałem się w kałużach. Na kurs na sucho, z kursu - w deszczu, do tego przestała działać moja przednia lampka, więc jechałem na batmana. Do pracy znowu w lekkiej mżawce.

Straciłem licznik. Powoli dosycha, ale jeszcze głupieje. Zobaczymy, jak po ośmiu godzinach. Dystans wpisany w większości na podstawie GM.
Wtorek, 11 września 2012 Kategoria do czytania, transport

Rzadko kiedy się zdarza ostatnio...

... żeby w dzień roboczy "niechcący" ukręcić 50 km. A tu proszę: wczoraj załatwianie spraw na mieście poszło zbyt sprawnie i zostało nam trochę czasu, rano znowu wyszliśmy wcześnie i mogłem z Panią moją przewieźć się kawałek w stronę centrum.

Fajne takie dni robocze, gdy można więcej pojeździć.
  • DST 51.59km
  • Czas 02:21
  • VAVG 21.95km/h
  • VMAX 40.03km/h
  • Sprzęt Unibike Viper
Poniedziałek, 10 września 2012 Kategoria do czytania, transport

Rornik po reorze

Dotarlim do pracy, to czas się odmóżdżyć na nadchodzący tydzień.

  • DST 9.85km
  • Czas 00:26
  • VAVG 22.73km/h
  • VMAX 39.24km/h
  • Sprzęt Unibike Viper
Niedziela, 9 września 2012 Kategoria > 100km, do czytania, zaliczając gminy

Na zachód!

Nigdzie nie chciałem jechać. Chciałem sobie posiedzieć spokojnie w domu. Ale nie!

Najpierw, rzucam, że możemy autem się zawieźć nad Bug, wysoko i tam kontynuować eksplorację wschodu. Nie. Bo późno i autem. No to może kołko przez Drugi Brzeg i powrót przez Górę Kalwarię? Też nie, bo przez miasto. Marnujemy kupę czasu na ustalanie trasy, ale w końcu się udaje. Co prawda ja proponowałem od drugiej strony, ale Hipcia mnie przegłosowała.

Startujemy: Stare Babice, Lipków, zielony rowerowy do Zaborowa. Tam odbijamy na drugą stronę drogi 580 i jedziemy dalej wioskami. Za Podkampinosem przejeżdżamy Utratę i bocznymi drogami, bardzo przyjemnie i bardzo spokojnie dojeżdżamy do Sochaczewa. Tam, dopiero tam, po 58 km jazdy napotkaliśmy światła na skrzyżowaniach (dwa pierwsze były w Warszawie, na dystansie 1,5 km od domu). Sochaczew ruchliwy, jak każde miasto, dlatego czym prędzej go opuszczamy, kierując się tuż za nim na wioski. Był plan, żeby jechać szerokim poboczem drogi 50, ale wybraliśmy spokój.

Powoli zachodziło słońce, my jechaliśmy przed siebie. Asfalt trochę kiepski, momentami paskudny, ale nie była to jakaś straszna męczarnia. W Feliksowie odbijamy się od ściany - przejazdu nad A2 brak; musimy nadłożyć trochę drogi i pojechać naokoło, kawałek drogą 50. Początek sympatyczny, ale w Żyrardowie wita nas standardowo bezsensowny zakaz dla rowerów. Na szczęście po chwili się kończy, a my możemy z ciągu tranzytowego zbić na 719. u ruch jest niewielki, jedzie się przyjemnie. Mijamy Grodzisk, w Milanówku znowu jakiś pacan wymyślił zakaz dla rowerów (mimo że droga zupełnie sie nie zmienia). Wbijamy chwilę na kostkę, ale stwierdzamy, ze to bez sensu i wracamy na asfalt. Na szczęście zaraz zakaz się kończy. W Pruszkowie akcja obławy na kierowców - dwa radiowozy polują na "ambitnych".

Do domu dojeżdżamy przez Piastów, jest 23:15, jeszcze zdążamy zamówić pizzę. Coś ostatnio szybko kończymy trasy - przed północą.

Zaliczonych gmin: 7

  • DST 141.85km
  • Czas 06:24
  • VAVG 22.16km/h
  • VMAX 35.74km/h
  • Sprzęt Unibike Viper
Sobota, 8 września 2012 Kategoria > 100km, do czytania, zaliczając gminy

Na wschód!

Pierwszy plan pod koniec tygodnia zakładał atak na Łódź. Ale Hipcia wzięła i się odrobinę przeziębiła, o rezygnacji z jazdy oczywiście nie ma mowy, można tylko modyfikować. Zatem modyfikujemy - jedziemy na wschód, tam nas jeszcze nie było. Akurat wiatr miał być pomyślny; jadąc na Łódź mielibyśmy caly czas go w twarz.

Startujemy, godzina 14:00. Na dzień dobry wita nas sobota w mieście, po raz stutysięczny przypominam sobie, dlaczego nie znoszę miasta w weekendy. Banda frajerów i inszych pajaców próbuje udowodnić nam, że wiedzą lepiej, jak się wyprzedza, omija, skręca... Do tego rodzinne wycieczki na DDRach. Mijamy Most Gdański, kończy się DDR przy Starzyńskiego i w końcu możemy wyjechać na asfalt, wcale nie robi się lepiej, bo teraz czeka nas Głębocka, która okazuje się być ciasna i nierówna. Wyskakujemy na obrzeża, kończy się jakiś objazd i nareszcie robi się spokój. Teraz już tylko trzeba przemknąć się boczkami, niewielkimi uliczkami i opuszczamy Warszawę. Cały czas jadąc wzdłuż Kanału Żerańskiego dojeżdżamy do Nieporętu, który zaraz opuszczamy, kierując się w stronę Wólki Radzymińskiej. Tam wjeżdżamy w las i drogą z płyt betonowych objeżdżamy Białobrzegi i Rynię.

Gdy wracamy w końcu na asfalt odbijamy w prawo. W końcu spokój. Jedzie się przyjemnie, słońce świeci, a my, niewielkimi wioskami zasuwamy wzdłuż Bugu. W jednej z wiosek przystajemy na zakupy, za chwilę wyłania się swojski obrazek - woźnica wiozący kupę ziemi, pijany tak, że nawet nie może się dogadać z kolegą. Ot, obraz polskiej wsi. Przy skręcie na Dąbrówkę Hipcia wymyśla, żeby nie odbijać na Tłuszcz, tylko rzucić się na wprost - na Niegów. Mapa mówi, że nawierzchnia będzie kiepska, ale asfalt jest raczej nowy i zasuwa się, aż miło. Dalej, minąwszy Zabrodzie, w Zazdrości odbijamy na Tłuszcz. Samą miejscowość jedynie odrobinę kąsamy, robiąc sobie postój przy przejeździe kolejowym. Dalej jedziemy główną na Warszawę, by po chwili odbić na wioski. Powoli zapada zmrok, asfalt ładny... Przystanek robimy na stacji benzynowej obok Zabrańca, dalej już Okuniew, Sulejówek i Wesoła, by wylądować na rondzie Ostrobramska. Tam kręcimy się ładne kilka minut, żeby znaleźć wylot na Most Siekierkowski. W końcu się udaje, dalej już standardowo do domu.

W domu okazuje się, ze nasze liczniki wskazują dokładnie ten sam dystans. To się nazywa jazda synchroniczna!

Zaliczonych gmin: 9

  • DST 156.53km
  • Czas 07:17
  • VAVG 21.49km/h
  • VMAX 38.12km/h
  • Sprzęt Unibike Viper
Piątek, 7 września 2012 Kategoria do czytania, transport

Ryzykując życiem, czyli pomykam bez SPDów

Coś pstrykało gdzieś na dole, więc szukając przyczyny, drogą eliminacji, postanowiłem zmienić pedały i przejechać się odrobinę. Jak już platformy były zainstalowane, stwierdziłem, że zaszaleję i pojadę jak "normalny": wziąłem sandały, krótkie spodenki i zwykłą koszulkę. Stwierdziłem, że moje krejzolstwo ma granice i postanowiłem włączyć oświetlenie. A do sandałów nie założyłem skarpetek.

Sama jazda - zabawna, nie mogłem się przyzwyczaić do tego, że stopy się poruszają na pedałach i, klasyka gatunku, wykręcanie pięty przy zdejmowaniu stopy z pedała.

Przyczyna jest już namierzona: pstrykają łożyska w pedałach. Muszę ustalić, jak toto się reperuje.
  • DST 25.74km
  • Czas 01:08
  • VAVG 22.71km/h
  • VMAX 39.24km/h
  • Sprzęt Unibike Viper
Czwartek, 6 września 2012 Kategoria do czytania, transport, ze zdjęciem

Wspomnień czas...

Przejechał człowiek tam i z powrotem do pracy. Nuda. Standard. To chociaż powspominajmy, bo trzy miesiące temu było tak:

Ot tak, przed siebie... © Hipek99

Pewnie fiord, a co innego? © Hipek99

Nocleg nad wezbraną rzeczką © Hipek99


Za rok też tam wrócę.
  • DST 26.23km
  • Czas 01:06
  • VAVG 23.85km/h
  • VMAX 40.71km/h
  • Sprzęt Unibike Viper

stat4u Blogi rowerowe na www.bikestats.pl