Informacje

  • Łącznie przejechałem: 136654.57 km
  • Zajęło to: 259d 12h 39m
  • Średnia: 21.90 km/h

Warto zerknąć

Aktualnie

button stats bikestats.pl

Historycznie

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Zaliczając gminy

Moje rowery


Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Hipek.bikestats.pl

Archiwum

Kategorie

Wpisy archiwalne w kategorii

do czytania

Dystans całkowity:96832.03 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:4314:10
Średnia prędkość:22.38 km/h
Maksymalna prędkość:4401.00 km/h
Suma podjazdów:164904 m
Maks. tętno maksymalne:194 (100 %)
Maks. tętno średnie:169 (87 %)
Suma kalorii:202907 kcal
Liczba aktywności:1948
Średnio na aktywność:49.73 km i 2h 13m
Więcej statystyk
Czwartek, 9 sierpnia 2012 Kategoria do czytania, transport

Sporo kręcenia, ale też sporo samemu

W domu okazało się, że Pani moja najdroższa ma silną potrzebę kibicowania naszym siatkarzom. Z kolei robota sama się nie zrobi, więc ja pojechałem na kurs, a ona została sobie z flagami i kapeluszami krzyczeć przed telewizorem. Jak to krzyczenie jej wyszło - już wiadomo - przegraliśmy ;)

Zapomniałem, w mej nieogarniętej przenikliwości, że jak człowiek jedzie sam, nie rozmawia, nie zwalnia, nie chowa się, to jedzie trochę szybciej. I, żeby jak ten łoś nie sterczeć dwadzieścia minut pod salą, musiałem odrobinę pojechać naokoło. Na szczęście z powrotem już nie jechałem sam, bo Hipcia ze smutku po przegranej postanowiła mi potowarzyszyć w drodze do domu.

Rano też udało się razem zakręcić kawałek dłużej niż zwykle.

A dziś przeczytałem, że będą wpychać tunel. Muszę się tamtędy przejechać, może pokibicuję trochę ;)
  • DST 44.97km
  • Czas 02:00
  • VAVG 22.48km/h
  • VMAX 40.71km/h
  • Sprzęt Unibike Viper
Środa, 8 sierpnia 2012 Kategoria do czytania, transport

Spacerowo na Bemowo

Jechałem, jechałem, jechałem, aż tu nagle pod przednim kołem zrobiło się coś miękko. I coś jeszcze bardziej miękko. Półcentymetrowy kawałek szkła: druga albo trzecia guma na tych oponach na kilkanaście tysięcy kilometrów. Chyba nieźle. Zmieniłem jazdę na spacer, zadzwoniłem na Pogotowie, ale Pogotowie powiedziało, że średnio mu się chce ubierać i ruszać. Zatem - kilka kilometrów spaceru do domu. Przy okazji, tuż po starcie, znalazłem i sfotografowałem coś: zawsze podobała mi się pieczołowitość z jaką Koneserzy ustawiają na murkach opróżnione naczynia. Widać w tym rękę artysty.

Wieczorem dętkę załatałem, przyjrzałem się oponie, powoli dojrzewa ona do wymiany. Muszę kupić coś węższego, w okolicach 1.2, biorąc pod uwagę, że ostatnio robimy spore szosowe kawałki.

Rano razem do pracy. Do smarowania jeden (mój) łańcuch, do wymiany (nie mój) napęd. Muszę zakupić bacik i klucz, bo pora powoli na samodzielne wymiany komponentów, szkoda czasu i pieniędzy na specjalistów.

Kącik konesera © Hipek99
  • DST 20.24km
  • Czas 00:53
  • VAVG 22.91km/h
  • VMAX 38.12km/h
  • Sprzęt Unibike Viper
Wtorek, 7 sierpnia 2012 Kategoria do czytania, transport

Jak nie zmrok to deszcz

Wieczorem zaskoczyły mnie dwie rzeczy: po pierwsze, gdy wystawiliśmy nos za klatkę, było już szaro. 20:35, a tu już noc się zbliża?! Po drugie: Warszawa jeździła oświetlona. Na kilkunastu miniętych rowerzystów, tylko dwóch-trzech nie miało oświetlenia. Przyczynę tej zmiany upatrywałem w wypożyczalniach rowerów, chyba słusznie: gdy wracaliśmy, koło północy, już napotykaliśmy samych batmanów, każdy jeździł na swoim, czas wypożyczeń się skończył.

Rano po raz pierwszy od tygodnia mogliśmy w końcu pojechać razem do pracy. Przywitał nas deszcz, zrezygnowaliśmy z kurtek, bo było wystarczająco ciepło. Od rana było pochmurno, więc spodziewałem się, że na DDRach będą pustki, ale nie, niestety, sporo ludzi wybrało rower.
  • DST 43.79km
  • Czas 01:56
  • VAVG 22.65km/h
  • VMAX 42.51km/h
  • Sprzęt Unibike Viper
Poniedziałek, 6 sierpnia 2012 Kategoria do czytania, transport

Rekord weekendowego przebiegu pobity

Wynosi obecnie 214,25km. Do BBTour jeszcze trochę brakuje, ale wszystko przed nami. Droga do pracy poszła jakoś lepiej niż dwa tygodnie temu
  • DST 9.18km
  • Czas 00:24
  • VAVG 22.95km/h
  • VMAX 40.03km/h
  • Sprzęt Unibike Viper
Niedziela, 5 sierpnia 2012 Kategoria kampinos, do czytania, > 100km, waypointgame

Nareszcie na zachód!

Jak mi się rano nie chciało, to ostatnio, co mi się wydawało, że mi się nie chciało, to mi się wydawało. Zasypiałem na siedząco, na stojąco, na wszystkorobiąco. Pomysł zmuszenia mnie do jakiejkolwiek aktywności traktowałem jak wypowiedzenie wojny. Jakieś genialne myśli typu "chodź pojedziemy nad Zegrze", traktowałem jako drwinę. Jednak w końcu Jednoosobowy Zespół d/s Perswazji, Szantażu i Znęcania się nad Zwierzętami wymusił na mnie (podstępem!) zebranie się, spakowanie i posadzenie dupy na siodle.

Że niby tylko nad Kiełpińskie. Akurat! Tak sobie pomyślałem, a powiedziałem "Tak, kochanie.". I ruszyliśmy. Przyczaiłem się na kole, a nuż nie zauważy, że zasnąłem, zjechałem do rowu, dojedzie sobie tam gdzieś, a ja się wyśpię. Nic z tego, czujna bestia czaiła, czy aby tam jestem gdzieś. Tak sobie przejechaliśmy Estrady (po drodze dowiedziałem się, że plan się może zmienić - podobno to ustalaliśmy - że pojedziemy w puszczę, może w ogóle nad to jezioro nie docierając), w końcu, już w Łomiankach, dowiaduję się od reszty siebie, że noga już się obudziła, podaje i może jechać bez pośrednictwa umysłu. A jak juz jedzie, to może lepiej, żeby nie przestawała, zatem proponuję, żeby nie przestawać nad jeziorem; Hipcia uważa inaczej, jedziemy nad jezioro. Tam, standardowo, godzinka odpoczynku i... no własnie.

Pogodynki zapowiadały burze, około 17:00. Godzina się zbliżała, grzmoty słychać było, niemniej jednak postanowiliśmy spróbować. Tak jak wczoraj - pojechaliśmy na Czosnów, tam była już zmiana - przejechaliśmy za rondo, w okolicy skrętu na Dębinę zaczęło padać. Punkt 17:00, proszę! Założyliśmy kurtki przeciwdeszczowe i postanowiliśmy schronić się w przejeździe pod trasą S7. Posiedzieliśmy kilkanascie minut, gdy pierwsze uderzenie deszczu minęło, wskoczyliśmy i pojechaliśmy dalej. Chcieliśmy omijać główniejsze drogi, więc z Dębiny dojechaliśmy do drogi 579 i momentalnie, kilometr dalej, odbiliśmy w prawo na Kazuń Polski. Stamtąd wyjechaliśmy na 575 i znowu po kilometrze odbiliśmy w lewo-skos na Leoncin. Ta droga akurat była paskudna - mokry asfalt, kupa dziur, kałuż i całkiem spory ruch; na szczęście po chwili zrobiło się sucho, dotarliśmy do Leoncina, już za nim, w Nowym Wilkowie, ruch się uspokoił. Kupiliśmy Colę i Powerade'a w sklepie i pojechaliśy za znienacka objawionym zielonym rowerowym, po chwili skręcając w lewo, w szutrową drogę, która miała nas doprowadzić do Górek.

Za chwilę pojawiła się czerwona tablica, która bez wątpliwości zaświadczyła, że oto jesteśmy w Zachodnim Kampinosie, wreszcie, po tylu wycieczkach przymiarek!

Przy jednym z odbić szlaków zrobiliśmy przystanek na serwis techniczny, wyprzedziła nas wtedy laska na MTB. Ruszyliśmy dalej, swoim tempem, ale jednak ją dogoniliśmy i przegoniliśmy, widać było, że weszliśmy jej na ambicję, bo od tego momentu siedziała nam na ogonie i trzymała tempo. Musi potrenować podjazdy, bo na nich głownie traciła :) Odpadła/zniknęła dopiero w okolicy asfaltu; my pojechaliśmy prosto, prosto, prosto... aż wyjechaliśmy na teren z kapliczką. Hipcia pamiętała, że tam był jakiś waypoint, postanowiliśmy sprawdzić (ciężko się szpera w internecie, gdy nie ma zasięgu), znaleźliśmy, poszukaliśmy, vlepka była, postanowiliśmy zatem (mimo że ostatnio nie starcza czasu na WPG) spisać i odbić w domu.

Dalej mogliśmy jechać do Leszna, lasem, albo drogą na Kampinos. Wybraliśmy dłuższą opcję - drogą do Kampinosu (przez ostry, bo oznaczony znakami podjazd), tam odbiliśmy na Podkampinos i skrętem w lewo (innej opcji i tak nie było - remont mostu), pojechaliśmy w kierunku Leszna, mijając sporo wiosek "wyposażonych" w namioty jakiejś pielgrzymki. Do Leszna wjechaliśmy rozkopaną drogą, tam pojechaliśmy kawałek na północ i wbiliśmy w las, w poszukiwaniu zielonego rowerowego. Zmyliliśmy drogę wyjeżdżając na cmentarz, potem jednak poprawiliśmy się. Niebieski pieszy miał nam towarzyszyć prawie aż do Zaborowa. Droga prowadziła przez wieczorny, potem nocny las, więc nic z niej nie zapamiętaliśmy, poza tym, że było wilgotno, krzaczasto i ogólnie sympatycznie. A, i dwa zające widziałem.

Bez problemu dojechaliśmy do Zaborowa, potem wbiliśmy się w asfalt w kierunku Wiktorowa i postanowiliśmy sobie darować już części leśne: pojechaliśmy na Mariew asfaltem. Z łąk zaczęła podnosić się mgła, zrobiło się klimatycznie i przyjemnie. Dojechaliśmy do Borzęcina, tam Traktem Królewskim, przez rozkopy pojechaliśmy na Lipków, tuż przed Lipkowem zamykając sto kilometrów - w końcu bez dokręcania! W Lipkowie, już normalnie - na Stare Babice i dalej do domu.
  • DST 113.31km
  • Czas 05:53
  • VAVG 19.26km/h
  • VMAX 35.74km/h
  • Sprzęt Unibike Viper
Sobota, 4 sierpnia 2012 Kategoria do czytania, > 100km, kampinos

Wpuszczeni w puszczę

Rano (kwestia definicji) wyskoczyliśmy sobie na ściankę na trzy godziny. Po nich Hipcia nie miała jeszcze dosyć i potrzebowała się wyjeździć. Dobrze zatem, spakowaliśmy wszystko i ruszyliśmy, plan brzmiał tak: dotrzeć nad Kiełpińskie. Dotrzeć można było "po prostu", ale "po prostu", to my trochę się już ojeździliśmy, zatem trzeba było "po krzywu".

Droga poprowadziła nas do Lipkowa, tam wskoczyliśmy sobie w zielony rowerowy, tym razem planując zaatakować część wschodnią i dojechać tamtędy do Kiełpina. Początek był leśny, trochę piaszczysty, ale potem zrobiło się spokojnie, minęliśmy Izabelin, Laski, ze dwa cmentarze, baliśmy się trochę o jakość oznakowania szlaku, ale na szczęście większość znaków (wyjąwszy te ukryte na zarośniętych krzakami drzewach) była widoczna.

Nad jeziorkiem, jak zwykle, godzinka odpoczynku i... W konie!

Dojechaliśmy do Czosnowa, tam przejechaliśmy na drugą stronę, przez skrzyżowanie oddzielające zwykłą drogę do ekspresówki, by zaraz dowiedzieć się, że gmina dostała dofinansowanie z UE i wybudowała DDRy. Póki jeszcze teren był poza wioską, było ok, zaraz potem skręciliśmy w kierunku Sowiej Woli i zaczęło się: niekończący się festiwal zjazdów i podjazdów (zjeżdżamy na wjazd na posesję, wjeżdżamy z powrotem na chodnik), widać, że teren robiony pod pijanych, żeby nie zasnęli na rowerach. W napotkanym sklepie kupujemy Colę po czym rezygnujemy ze skrętu na Brzozówkę (jedna z opcji). Przez Sowią Wolę wylatujemy na drogę 579 (NDM - Błonie) i już po ciemku kierujemy się w stronę Leszna.

Pierwotnie mieliśmy zahaczyć o zachodnią stronę tej drogi, ale w związku z tym, że zaczęła się już noc, a nas czekałaby przeprawa przez nieznany szlak (pobłądzić byśmy nie pobłądzili, problemem jest raczej strata czasu na piaszczystych drogach), postanowiliśmy zrezygnować, skoro i tak w wersji "tylko asfalt" bylibyśmy w domu na północ. Asfalt zatem. Mimo że startowaliśmy z miejsca bardziej na północ niż "zwykły" skręt z Truskawki, to już po raz kolejny zauważamy, że po wszystkich norweskich doświadczeniach obyliśmy się z jazdą na dłuższych (czasowo) dystansach. Kilkanaście kilometrów do Leszna przeleciało jak z bicza trzasnął, na pewno szybciej niż za pierwszym razem, gdy marne kilka kilometrów dłużyło się w nieskończoność.

Nasze "nowe" lampki spisują się świetnie, rozproszone światło daje pełen widok na drogę, gdy zdarza się jechać obok siebie, korzystamy z mocy obu. Bardzo dobry zakup.

W Lesznie lądujemy ze stanem 60km na liczniku; jedziemy dalej na Błonie, by odbić w lewo w drogę na Pilaszków. Tam już jedziemy znaną, wyjeżdżoną przez nas drogą. W miarę zbliżania się do Warszawy orientujemy się, że stówki to raczej nie będzie, więc (znowu!) musimy zakombinować. Przedłużamy drogę z Wieruchowa przez Ursus-Gołąbki, jedziemy przez Dźwigową>Połczyńską>Lazurową, ale... nadal za mało. Znowu robimy kółko przez Radiową i w okolicy Wrocławskiej w końcu na liczniku wykwita trzecia cyfra przed przecinkiem.

W domu jesteśmy w okolicach północy.
  • DST 100.94km
  • Czas 05:13
  • VAVG 19.35km/h
  • VMAX 33.08km/h
  • Sprzęt Unibike Viper
Piątek, 3 sierpnia 2012 Kategoria do czytania, transport

O cyfrach słów kilka

Właśnie (wczoraj) przekroczyłem 6000 w tym roku, więc sobie podsumuję, że:
1. Do pobicia rekordu rocznego przebiegu pozostaje mi jedynie 2400.
2. Do przekroczenia 20.000 pozostaje trochę ponad 2500
3. Do 10.000 w tym roku pozostaje mi 4000.

1 i 2 spodziewam się, że "samo" się nie zrealizuje. Co do trójki, to raczej będzie ciężko. A mógł człowiek jak raz posłuchać głosu rozsądku, w góry nie wyłazić, to miałby już teraz z 10k na liczniku i miał przed sobą jeszcze pół roku tylko jazdy na rowerze. :)

[transport:]

Z rana Warszawa pusta, rzadko kiedy Powstańców i Połczyńska są tak bezludne.
  • DST 27.07km
  • Czas 01:05
  • VAVG 24.99km/h
  • VMAX 48.03km/h
  • Sprzęt Unibike Viper
Piątek, 3 sierpnia 2012 Kategoria do czytania, transport

Przez torowisko i paczkomat

Z pracy planowałem dotrzeć do Paczkomatu przy Prymasa, ale chciałem darować sobie przyjemność noszenia roweru przez kładkę. Wskoczyłem zatem w Mszczonowską, przeniosłem rower przez tory i wyjechałem obok takiego smutnego miejsca. Chciałoby się napisać "zapomnianego", ale od ostatniego momentu, gdy tam byłem, ktoś posprzątał, wykosił o ogólnie zadbał o teren. Niemniej jednak zapewne sporo osób nie wie o tym miejscu.

Lubię te kolejowe tereny, wyjąwszy może drogi z kostki. Po tym jak mnie wytrzęsło zajechałem pod Paczkomat, odebrałem, co miałem odebrać i zawinąłem do domu.

Szubienica przy torach © Hipek99
  • DST 15.05km
  • Czas 00:40
  • VAVG 22.58km/h
  • VMAX 36.72km/h
  • Sprzęt Unibike Viper
Czwartek, 2 sierpnia 2012 Kategoria do czytania, transport

Mieli pogłupieć rowerzyści...

...bo pierwszego sierpnia, po uruchomieniu tych nowych wypożyczalni, na stolicę miało wyjechać tysiące rowerzystów-turystów, wprowadzić chaos na chodnikach i ulicach... Kierowcy uznali, ze nie będą gorsi. To rowerzyści stwierdzili, że tak być nie może i oni jednak bedą ten chaos wprowadzać. Do tego piesi, którzy jak zwykle... Nawet na kursie mi ludzie jakoś dziwnie się zachowywali. Dzicz, panie, dzicz!

[edit]

A miałem dopisać ku pamięci, że w mojej torbie na bagażnik (mocowanej na klamerkę dookoła sztycy + cztery rzepy, już zjechane, które lubią się odczepiać na dołkach), taśma od klamerki pękła sobie była. Cudem zorientowałem się w porę, gdy torba jeszcze siedziała na bagażniku. Uff...
  • DST 42.23km
  • Czas 01:50
  • VAVG 23.03km/h
  • VMAX 43.27km/h
  • Sprzęt Unibike Viper
Środa, 1 sierpnia 2012 Kategoria do czytania, transport

Do pracy, zaczynamy sierpień

Coś dzisiaj rozkojarzony jechałem, mało nie wjechałem w dupę osobówce przede mną. Ale na pewno jej się należało :)
  • DST 10.79km
  • Czas 00:25
  • VAVG 25.90km/h
  • VMAX 38.49km/h
  • Sprzęt Unibike Viper

stat4u Blogi rowerowe na www.bikestats.pl