Informacje

  • Łącznie przejechałem: 136654.57 km
  • Zajęło to: 259d 12h 39m
  • Średnia: 21.90 km/h

Warto zerknąć

Aktualnie

button stats bikestats.pl

Historycznie

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Zaliczając gminy

Moje rowery


Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Hipek.bikestats.pl

Archiwum

Kategorie

Wpisy archiwalne w kategorii

do czytania

Dystans całkowity:96832.03 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:4314:10
Średnia prędkość:22.38 km/h
Maksymalna prędkość:4401.00 km/h
Suma podjazdów:164904 m
Maks. tętno maksymalne:194 (100 %)
Maks. tętno średnie:169 (87 %)
Suma kalorii:202907 kcal
Liczba aktywności:1948
Średnio na aktywność:49.73 km i 2h 13m
Więcej statystyk
Sobota, 10 listopada 2018 Kategoria < 50km, do czytania, trening

Nasze dobro narodowe

Wyjazd, jak to wyjazd: krótko, niezbyt szybko, relaksacyjnie. Pozwiedzałem odrobinkę Ożarów (odpuszczając sobie jazdę główną drogą), turlając się jakąś osiedlową, równoległą uliczką, tyle w niej złego, że jest i z kostki, i poprzecinana głównymi drogami.

W powietrzu pełno naszego dobra narodowego. Tego, czym otwieramy oczy niedowiarkom. Mówimy: to nasze, przez nas wykonane i to nie jest nasze ostatnie słowo!

  • DST 45.15km
  • Czas 01:41
  • VAVG 26.82km/h
  • Sprzęt Stefan
Środa, 7 listopada 2018 Kategoria do czytania, transport, szukając dziury w całym

Po mieście

Dziś uznałem, że czas zrobić coś szalonego i przetestowałem nowy (nieoddany jeszcze) fragment DDR między Wolską i Górczewską. Asfalt jest, rysunków na nim jeszcze nie ma, ale jeździć można. Podobnie jak na tej długo przeze mnie wyczekiwanej DDR wzdłuż Połczyńskiej.
  • DST 15.05km
  • Czas 00:52
  • VAVG 17.37km/h
  • Sprzęt Zenon
Wtorek, 6 listopada 2018 Kategoria transport, do czytania

Jeszcze trzy dni do święta

...w piątek zaczynamy, po dwuletniej przerwie od poprzedniego. Nie, nie rowerowe święto, lecz szachowe. Mecz o mistrzostwo świata!

A przy okazji: czy tylko mi się wydaje, czy też Fabiano Caruana jest lekko podobny do naszego morsa
  • DST 16.12km
  • Czas 00:53
  • VAVG 18.25km/h
  • Sprzęt Zenon
Niedziela, 4 listopada 2018 Kategoria > 50 km, do czytania, zaliczając gminy

Listopadowo na północy (4)

Ostatni dzień wycieczki to tylko krótka podróż do Olsztyna (krótka, ale z obowiązkowym zaliczeniem jednej gminy).

  • DST 74.59km
  • Czas 03:24
  • VAVG 21.94km/h
  • Sprzęt Stefan
Sobota, 3 listopada 2018 Kategoria > 200 km, do czytania, zaliczając gminy

Listopadowo na północy (3)

Poranek nie zachęcał do pobudki. I wcale nie chodzi o to, że niechętnie zamieniłbym ciepłe łóżko na chłód poranka. Bardziej chodzi o ten nieprzyjemny dźwięk, który dobiegał zza okna.

Na szczęście deszcz tylko lekko kropił, ale robił to już od dłuższej chwili, więc na drogach zdążyły się potworzyć spore kałuże. Pierwsza część podróży, aż do Nowego Dworu Gdańskiego, była, delikatnie mówiąc, nieprzyjemna. Sytuacja na drodze wymusza na nas dość szybki postój we wspomnianym mieście, bo wygląda na to, że nie dojedziemy, zgodnie z planem, do Elbląga, jadąc (jak jeszcze kilka lat temu) siódemką.

Na szczęście znajduję sprawny objazd przez Marzęcino i udaje się wrócić na ślad nie nadkładając zbyt wielu kilometrów. Kolejne prawie 80 km to głównie walka z asfaltami. Zaczyna się od prawdziwie księżycowej nawierzchni, przechodząc przez wszystkie rodzaje, nie wyłączając dużych, betonowych płyt.

Większy postój robimy w Miłomłynie. Jest motywacja, bo znajduje się tam straszliwie przyjacielski kot, który domaga się pieszczot, więc aż szkoda ruszać. Ale i tak zjadamy sobie solidny obiad i ruszamy dalej. Drogą przez las... a potem jakieś siedem kilometrów leśną szutrówką. Gdy wyjechaliśmy w końcu na asfalt, zaczynało robić się szarawo.

Morąg przecinamy już po ciemku, droga do Pasłęka za to upływa mi na patrzeniu na termometr. Jeszcze przedwczoraj w nocy było prawie 10 stopni, teraz temperatura spada poniżej dwóch stopni, a do tego wszystko otula mgła, dzięki czemu jazda robi się jeszcze przyjemniejsza.

Pasłęk to czas na zakupy (Hipcia) i rezerwowanie noclegu (ja). Do przejechania jest ledwo 50 km, ale w tej mgle i przy tej temperaturze, kiedy nawet mi, w ciepłych, jesiennych rękawiczkach, kostnieją palce, robi się z tego prawdziwa wyprawa. Mgła jest wszędzie, więc trasa wygląda jak nieskończona wyprawa przez jeden, wielki las. Do tego trafiamy sobie na bruk (bardzo historyczny, bo Długobór, jak podają źródła, został założony jeszcze przed 1314 rokiem).

W końcu ze mgły wyłania się napis "Orneta", a kawałek dalej czeka nasza kwatera. Mamy ze sobą piwo (tym razem nie usypiam tak szybko) i jedzenie, więc można spokojnie poświętować kolejny przepracowany dzień.

  • DST 262.65km
  • Czas 11:45
  • VAVG 22.35km/h
  • Sprzęt Stefan
Piątek, 2 listopada 2018 Kategoria > 200 km, do czytania, zaliczając gminy

Listopadowo na północy (2)

Spanie jest znacznie przyjemniejsze, gdy po twarzy nie chodzą pająki i inne potwory. Mi chodziły. No, to akurat aż tak nie przeszkadzało, denerwował mnie za to jeden komar (ale z nim wyjaśniłem sobie sprawy dość szybko). W końcu następuje coś w rodzaju poranka. Dzwoni budzik, świecę światło i powoli zaczynamy się zbierać. Po niecałej godzince (bo w końcu nikomu się nie spieszy) jesteśmy już na kołach. Jest jasno, wschodzące słońce dodaje uroku całej trasie i powoli rozprasza poranne, chłodne mgły.

Pierwszy przystanek jest w Skórczu. Tam, na Orlenie, okazuje się, że ten pajonk, co nocą spacerował mi po twarzy, uznał, że jestem na tyle smaczny, żeby mnie ugryźć pod okiem. Spuchło, ale tylko trochę.

Ruszamy dalej: dzień rozkręca się, słońce świeci, ale jest wyraźnie chłodniej niż wczoraj. W Starogardzie Gdańskim łapiemy mocny wiatr w plecy. I tak się leci, i leci... droga krajowa numer 22, Malbork się przybliża i przybliża, już tylko doń trzydzieści kilometrów. Ale czy może być tak łatwo? Przejeżdżamy nad A-jedynką i natychmiast odbijamy w prawo. Może do Malborka tylko 20 km, ale my umiemy zrobić tak, by zajęło to całe 200!

I zaczyna się. Podwietrzna rzeźnia. Przestaje się jechać szybko a do jazdy motywuje tylko wizja obiadu w Gniewie. 25 km dalej zjeżdżamy nad Wisłę, na kilkanaście kilometrów kompletnie płaskiego terenu (prawie jak w domu). Z bólem i trudem przecinamy Grudziądz, zachwyceni zakazem dla rowerów na wiadukcie (dzięki czemu musimy szlajać się po jakichś dziurskach) i cieszymy się każdym kilometrem oddalającym nas od tego miasta. Głównie dlatego, że im dalej, tym ruch robi się mniejszy.

Boczną drogą docieramy do Kwidzyna, tam robimy długi postój na stacji (a mieli zapiekanki, więc naprawdę było jak wypocząć). Rezerwuję pokój w Malborku i już wiemy, że czeka na nas ciepłe łóżko. Mogliśmy ponownie szukać krzaków, ale jakoś wieczór zrobił się wilgotny, chłodny, a do tego okolice Malborka nie słyną z lasów, więc mogłoby być ciężko znaleźć coś przyjemnego.

Trasa jakoś się dłuży. Mamy do pokonania jeden większy pagórek, a potem tylko długa prosta, pod wiatr, do miasta. Zakupy w Żabce, zameldowanie i piwo, które dopijam głównie z przyzwoitości, bo pierwsze trzy łyki bardzo mnie zmorzyły...


  • DST 296.27km
  • Czas 11:44
  • VAVG 25.25km/h
  • Sprzęt Stefan
Czwartek, 1 listopada 2018 Kategoria > 200 km, do czytania, zaliczając gminy

Listopadowo na północy (1)

Korzystając z dobrej, listopadowej pogody, postanowiliśmy wyskoczyć na dawno zaplanowaną trasę i zaliczyć kilka gmin na północy.

Podróż zaczyna się z dworca Gdynia Główna, skąd ruszamy na cały dzień walki z wiatrem. Jeśli Gdynia, to, wiadomo, że na start idą moje "ulubione" Kaszuby.

Sprawnie przecinamy Wejherowo, którego, mimo wielu wizyt w tej okolicy (kilka wyprawek i trzy Maratony Północ-Południe) nie udało się jakoś zaliczyć. Teraz nadrabiamy tę zaległość. Przecinamy Trójmiejski Park Krajobrazowy i starannie, dookoła, objeżdżamy ten drugi, kaszubski. Pierwszy przystanek wypada w Sierakowicach. Co prawda planowany był kawałek dalej, ale skoro już Orlen rzucił się sam w oczy...

Wstępnie posileni i napojeni kawą ruszamy dalej, pod wiatr. Bo ten przez cały dzień wieje jakoś tak z południa i stara się przeszkadzać jak tylko może. Nie wiadomo kiedy minęła dopiero setka kilometrów, ale jesienny dzień już powoli chylił się ku końcowi. Jeszcze przed zmrokiem robimy przerwę na obiad. Kilka zapiekanek na stacji, kawa, ubranie się cieplej i czas ruszać dalej.

Po chwili jest już ciemno. Tradycyjnie udaje się nam wbić w jakieś paskudne szutry i piachy, kręcimy się po niewielkich wioseczkach i w końcu, przekroczywszy dopiero co 200 km, lądujemy w Zblewie. Tam planowany jest Ostatni Przyjazny Orlen; do kolejnego już kawał drogi, więc najpierw będzie trzeba gdzieś zanocować.

Po solidnej kolacji ruszamy przed siebie krajówką. Jest około 21:00, ciepło, około 10 stopni. Wtem... zrównuje się z nami bus, z którego wychyla się kierowca i... proponuje nam podwózkę! Odmawiamy przysługi, bo kawałek później, w Czarnej Wodzie skręcamy i trafiamy na jedną z piękniejszych nazw miejscowości: Złe Mięso.

Pozostała nam przyjemna część, czyli luźne rozważania na temat noclegu. Mieliśmy wstępnie zanotowane, że można coś znaleźć w Tleniu, ale skoro zapowiadała się tak ciepła noc, to odjechaliśmy jeszcze spory kawałek, weszliśmy w las, rozstawiliśmy tarpa i, około północy, położyliśmy się spać.


  • DST 284.49km
  • Czas 11:38
  • VAVG 24.45km/h
  • Sprzęt Stefan
Poniedziałek, 29 października 2018 Kategoria do czytania, transport

Zwiedzanie Warszawy

W niedzielę sobie pobiegałem (półtorej godziny biegu to, jak na moje możliwości, bardzo dużo), więc byłem w nastroju bardziej na siedzenie niż jeżdżenie na mieście (szczególnie, że rano mnie przepłukało z szarej chmury). Niestety, byliśmy umówieni w bardzo ważnej sprawie na Ursynowie. Chcąc nie chcąc musiałem wskoczyć na rower i przejechać... przestać... przeoglądać... no nie wiem, co zrobić. W każdym razie moja jazda na Ursynów upłynęła pod hasłem "Na ilu światłach można się zatrzymać?". Odpowiedź brzmi: na wszystkich prócz trzech.

Jazda powrotna przeleciała już z Hipcią, więc z definicji przyjemniej. 
  • DST 36.41km
  • Czas 02:02
  • VAVG 17.91km/h
  • Sprzęt Zenon
Sobota, 27 października 2018 Kategoria < 50km, do czytania, trening

Wietrznie i jesiennie

Jesień w swojej klasyce: sucho, ale wietrznie tak, że miejscami ledwo jechałem 23 km/h. Za to z powrotem...
  • DST 45.32km
  • Czas 01:31
  • VAVG 29.88km/h
  • Sprzęt Stefan
Środa, 24 października 2018 Kategoria do czytania, transport

Nareszcie przygotowany

Lało, paskudnie i nieprzerwanie. Przynajmniej w trzeciej próbie udało mi się dobrze ubrać.
  • DST 15.15km
  • Czas 00:52
  • VAVG 17.48km/h
  • Sprzęt Zenon

stat4u Blogi rowerowe na www.bikestats.pl