Wpisy archiwalne w kategorii
do czytania
Dystans całkowity: | 96832.03 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 4314:10 |
Średnia prędkość: | 22.38 km/h |
Maksymalna prędkość: | 4401.00 km/h |
Suma podjazdów: | 164904 m |
Maks. tętno maksymalne: | 194 (100 %) |
Maks. tętno średnie: | 169 (87 %) |
Suma kalorii: | 202907 kcal |
Liczba aktywności: | 1948 |
Średnio na aktywność: | 49.73 km i 2h 13m |
Więcej statystyk |
Czwartek, 12 kwietnia 2018
Kategoria transport, do czytania
Drugi dzień z rzędu przegrywam z miastem
Od dłuższej chwili mam zabawę: po drodze do pracy mam 9 świateł. Jeśli mnie zatrzymają - punkt dla miasta. Jeśli nie - punkt dla mnie.
Dziś tak ciepło, a przegrałem drugi dzień z rzędu. Ale za to przyjemnie się jeździ. Ludzi coraz więcej na ddr, ale mi się zwykle nie śpieszy.
Dziś tak ciepło, a przegrałem drugi dzień z rzędu. Ale za to przyjemnie się jeździ. Ludzi coraz więcej na ddr, ale mi się zwykle nie śpieszy.
- DST 19.00km
- Czas 01:11
- VAVG 16.06km/h
- Sprzęt Jaszczur
Środa, 11 kwietnia 2018
Kategoria ze zdjęciem, transport, do czytania
Popołudniowa kurierka
Okazało się, że po pracy mogę, nadkładając zaledwie kilometr, zrobić dobry uczynek i podrzucić coś koledze do domu. Wskoczyłem więc na rower i, zupełnie przypadkowo, trasa poprowadziła mnie przez Park Powstańców. Jakoś wielokrotnie przebywając w pobliżu, nigdy tam nie byłem.
Ciekawe wrażenie robi pomnik (widziany z dala, nie miałem czasu), który chyba sobie kiedyś przyjadę obejrzeć z bliska.
Fot. Kancelaria Senatu Rzeczypospolitej Polskiej, CC BY-SA 3.0 pl, Link
Zastanawiając się nad tym, dlaczego tak hucznie akurat obchodzi się i obnosi akurat ten, nieudany zresztą, zryw, a o innych powstaniach jakoś zwykle jest cicho, ruszyłem urokliwą uliczką Sowińskiego, prowadzącą początkowo między podzielonym na pół Cmentarzem Wolskim, w kierunku mojego celu.
Po zdaniu ładunku musiałem tylko pokonać ziemne okopy i mogłem już jechać do domu. Historia tychże okopów też jest ciekawa: działkę posiada ktoś, kto nie życzy sobie, żeby przez nią jeżdżono. Ponieważ pierwsze zasieki, które zorganizował z gałęzi, zostały po prostu odgarnięte, usypał na swojej ziemi hałdy i teraz nikt samochodem nie przejedzie.
Ciekawe wrażenie robi pomnik (widziany z dala, nie miałem czasu), który chyba sobie kiedyś przyjadę obejrzeć z bliska.
Fot. Kancelaria Senatu Rzeczypospolitej Polskiej, CC BY-SA 3.0 pl, Link
Zastanawiając się nad tym, dlaczego tak hucznie akurat obchodzi się i obnosi akurat ten, nieudany zresztą, zryw, a o innych powstaniach jakoś zwykle jest cicho, ruszyłem urokliwą uliczką Sowińskiego, prowadzącą początkowo między podzielonym na pół Cmentarzem Wolskim, w kierunku mojego celu.
Po zdaniu ładunku musiałem tylko pokonać ziemne okopy i mogłem już jechać do domu. Historia tychże okopów też jest ciekawa: działkę posiada ktoś, kto nie życzy sobie, żeby przez nią jeżdżono. Ponieważ pierwsze zasieki, które zorganizował z gałęzi, zostały po prostu odgarnięte, usypał na swojej ziemi hałdy i teraz nikt samochodem nie przejedzie.
- DST 15.60km
- Czas 01:01
- VAVG 15.34km/h
- Sprzęt Jaszczur
Wtorek, 10 kwietnia 2018
Kategoria trening, do czytania, szypko, > 50 km
Start przy zachodzie
Dzień coraz dłuższy, ale jeszcze złapałem odrobinę słońca. Co prawda na babickim rynku postanowiłem jednak włączyć światła, ale mocniejsze przydały się dopiero za Lesznem. Tamże Garmin przypomniał sobie, że jest Garminem i że dawno nie miałem problemów (nie wiem, prowadzą centralną bazę wywałek i liczą statystyki, czy co?), więc przy przełączaniu okien po prostu postanowił się wyłączyć. Bogowie, co za szajs!
Końcówka zakończona przyjemnym sprintem na "Pohulanka highway". Dziwne, wydawało mi się, że tam akurat to ja mam KOM-a. Czyli ktoś w międzyczasie mi go wziął i rąbnął...
Końcówka zakończona przyjemnym sprintem na "Pohulanka highway". Dziwne, wydawało mi się, że tam akurat to ja mam KOM-a. Czyli ktoś w międzyczasie mi go wziął i rąbnął...
- DST 65.32km
- Czas 02:05
- VAVG 31.35km/h
- Sprzęt Stefan
Wtorek, 10 kwietnia 2018
Kategoria transport, do czytania
Wtorkowo - korki rowerowe coraz większe
Po piętnaście osób potrafi stać na jednych światłach. Może to już czas, żeby niektóre trzypasmówki zamienić na zestaw 2+1+1 (2 pasy rowerowe, buspas i pas dla osobówek)?
W lipcu ma zakończyć się budowa DDR wzdłuż Połczyńskiej. Czekam i czekam; w końcu będę miał może nie szybszy, ale wygodniejszy dojazd. I, co największe, będzie jakaś alternatywa dla standardowej trasy.
Tak, oczywiście, można tam jechać jezdnią, ale nie widzę powodu, żeby na siłę pchać się na buspas - denerwując kierowców autobusów, albo na środkowy pas - przeszkadzając kierowcom osobówek (do tego jaka byłaby w tym logika, jeśli buspas jest zwykle wolny, a ja na siłę drę "legalnie", czyli środkowym?).
W lipcu ma zakończyć się budowa DDR wzdłuż Połczyńskiej. Czekam i czekam; w końcu będę miał może nie szybszy, ale wygodniejszy dojazd. I, co największe, będzie jakaś alternatywa dla standardowej trasy.
Tak, oczywiście, można tam jechać jezdnią, ale nie widzę powodu, żeby na siłę pchać się na buspas - denerwując kierowców autobusów, albo na środkowy pas - przeszkadzając kierowcom osobówek (do tego jaka byłaby w tym logika, jeśli buspas jest zwykle wolny, a ja na siłę drę "legalnie", czyli środkowym?).
- DST 14.31km
- Czas 00:53
- VAVG 16.20km/h
- Sprzęt Jaszczur
Poniedziałek, 9 kwietnia 2018
Kategoria transport, do czytania
Miasto w kolorze roweru
Wystarczy kilka dni i już całe miasto jedzie na dwóch kółkach. Na przejazdach rowerowych stoi po kilkanaście osób, widać, że część rowerów wyciągnięta dopiero co z piwnicy, bo głośnym piskiem protestuje przeciwko katowaniu suchego jak pieprz łańcucha.
Temperatura sprzyja jeździe na krótko, ale ze względu na różnicę temperatur między porankiem i popołudnie, widać pełne spektrum ubioru: od długich spodni, kurtek i zimowych czapek, przez jesienno-wiosenne lekkie ubrania, do krótkich ciuchów.
Park Szymańskiego zapchany ludźmi: rolkarze, spacerowicze, psiaki i dzieci jeżdżą, biegają, wypoczywają, robią zdjęcia. Aż się chce przez miasto zasuwać z luźną łydką.
Temperatura sprzyja jeździe na krótko, ale ze względu na różnicę temperatur między porankiem i popołudnie, widać pełne spektrum ubioru: od długich spodni, kurtek i zimowych czapek, przez jesienno-wiosenne lekkie ubrania, do krótkich ciuchów.
Park Szymańskiego zapchany ludźmi: rolkarze, spacerowicze, psiaki i dzieci jeżdżą, biegają, wypoczywają, robią zdjęcia. Aż się chce przez miasto zasuwać z luźną łydką.
- DST 14.29km
- Czas 00:54
- VAVG 15.88km/h
- Sprzęt Jaszczur
Niedziela, 8 kwietnia 2018
Kategoria ze zdjęciem, zaliczając gminy, trening, do czytania, > 100km
Podsiedleckie gminożerstwo
Albo się kolarstwo ogląda, albo się uprawia. No, ewentualnie można próbować jedno z drugim jakoś posortować i wstać rano albo iść na rower wieczorem. Postanowiłem, że w weekend nie chce mi się wstawać wcześniej, ani włóczyć się po nocach i tym samym odpuściłem transmisję z Paris-Roubaix na rzecz pojeżdżenia po Polsce.
Duch wyścigu nie odpuszczał, bo już za Mrozami, gdzie wysiedliśmy z pociągu, ślad powiódł nas na drogę... gruntową. A potem na wyjeżdżoną trawę. Kawałek później zaatakował piach i to był moment, gdy postanowiłem jednak pozbyć się zbędnych części garderoby i w końcu, po raz pierwszy w tym roku, mogłem pojechać całkowicie na krótko.
Nie było łatwo. Jak nie piachy, to nierówne asfalty, a jak było w końcu równo... to atakował wiatr. Wiatr, który męczył nas przez większość drogi i naprawdę dał w kość. Jak mocny był, zorientowaliśmy się w okolicy... Tworek (nie, nie tych), gdzie ruszyliśmy na północny zachód i prawie momentalnie prędkość przelotowa wzrosła do... 40 km/h. Żeby jechać 46 km/h wystarczyło przestać jechać pod górkę. Na płaskim nie wymagało prawie żadnego wysiłku.
Gnało się przepięknie, ale przeszkodził nam zaplanowany przystanek na Orlenie. Duży kubeł kawy, zapasy jedzenia, picia i chwila odpoczynku na słońcu...
Siedlce były największym miastem na naszej trasie. Wjechaliśmy doń wzdłuż jakiejś DDR-ki i również DDR-ką opuściliśmy. Droga wylotowa była nie byle jaką: była to zachodnia obwodnica, czyli ul. Lecha Kaczyńskiego. Widać, że jest to popularna trasa, bo przy niej sunęły rowerami tłumy wycieczkowiczów.
Gdy wiatr ciągle pomagał, a my uznaliśmy, że warto lecieć z nim choćby do Zambrowa (czyli dalsze 80 km), ślad bezlitośnie nakazał nam skręt w lewo. Wjechaliśmy między domy, w małej wiosce. Gdy na drodze pojawiało się coraz więcej piachu, rzuciłem, że szkoda by było, gdyby zaraz skończył się asfalt... I wtedy się skończył. Piaskownica kosztowała nas bardzo dużo czasu. Hipcia nawet nie próbowała walczyć. Wzięła się za sól kolarstwa i cały odcinek pokonała z buta.
W końcu piach przeszedł w grunt, grunt w bruk, a ów - w asfalt. Walcząc z wiatrem wyjechaliśmy na krajówkę w stronę Warszawy i sprawdziwszy czas uznaliśmy, że mamy jeszcze zapas. Do przejechania ze 12 km, a zapasu półtorej godziny, więc zalegliśmy na Orlenie, na długi i solidny popas.
Do Kałuszyna dojechaliśmy z wiatrem, do Mrozów, już luźną nogą - lekko pod wiatr. Jeszcze tylko biletomat i... wycieczka z głowy.
Duch wyścigu nie odpuszczał, bo już za Mrozami, gdzie wysiedliśmy z pociągu, ślad powiódł nas na drogę... gruntową. A potem na wyjeżdżoną trawę. Kawałek później zaatakował piach i to był moment, gdy postanowiłem jednak pozbyć się zbędnych części garderoby i w końcu, po raz pierwszy w tym roku, mogłem pojechać całkowicie na krótko.
Nie było łatwo. Jak nie piachy, to nierówne asfalty, a jak było w końcu równo... to atakował wiatr. Wiatr, który męczył nas przez większość drogi i naprawdę dał w kość. Jak mocny był, zorientowaliśmy się w okolicy... Tworek (nie, nie tych), gdzie ruszyliśmy na północny zachód i prawie momentalnie prędkość przelotowa wzrosła do... 40 km/h. Żeby jechać 46 km/h wystarczyło przestać jechać pod górkę. Na płaskim nie wymagało prawie żadnego wysiłku.
Gnało się przepięknie, ale przeszkodził nam zaplanowany przystanek na Orlenie. Duży kubeł kawy, zapasy jedzenia, picia i chwila odpoczynku na słońcu...
Siedlce były największym miastem na naszej trasie. Wjechaliśmy doń wzdłuż jakiejś DDR-ki i również DDR-ką opuściliśmy. Droga wylotowa była nie byle jaką: była to zachodnia obwodnica, czyli ul. Lecha Kaczyńskiego. Widać, że jest to popularna trasa, bo przy niej sunęły rowerami tłumy wycieczkowiczów.
Gdy wiatr ciągle pomagał, a my uznaliśmy, że warto lecieć z nim choćby do Zambrowa (czyli dalsze 80 km), ślad bezlitośnie nakazał nam skręt w lewo. Wjechaliśmy między domy, w małej wiosce. Gdy na drodze pojawiało się coraz więcej piachu, rzuciłem, że szkoda by było, gdyby zaraz skończył się asfalt... I wtedy się skończył. Piaskownica kosztowała nas bardzo dużo czasu. Hipcia nawet nie próbowała walczyć. Wzięła się za sól kolarstwa i cały odcinek pokonała z buta.
W końcu piach przeszedł w grunt, grunt w bruk, a ów - w asfalt. Walcząc z wiatrem wyjechaliśmy na krajówkę w stronę Warszawy i sprawdziwszy czas uznaliśmy, że mamy jeszcze zapas. Do przejechania ze 12 km, a zapasu półtorej godziny, więc zalegliśmy na Orlenie, na długi i solidny popas.
Do Kałuszyna dojechaliśmy z wiatrem, do Mrozów, już luźną nogą - lekko pod wiatr. Jeszcze tylko biletomat i... wycieczka z głowy.
- DST 170.96km
- Czas 06:16
- VAVG 27.28km/h
- Sprzęt Stefan
Sobota, 7 kwietnia 2018
Kategoria trening, do czytania, autorower, < 50km
Krótko w okolicach Leszna
Samochodem do Leszna (wiem, wstyd, ale dojazd rowerem przekraczał założenia). Stamtąd rozgrzewka w kierunku Kazunia i krótki, sprinterski test w kierunku Leszna. Wiatr taki, że jadąc na maksa udawało mi się (momentami!) przekraczać 32 km/h.
Na zakończenie wspólny relaks na stacji Moya w Lesznie. Miała być wycieczka do Kampinosu (na Orlen), ale nogi były już miękkie i po prostu się nam nie chciało.
Pod stacją było trochę głośno, ale za to słońce świeciło prosto w twarz, kawa była smaczna... Można wypoczywać!
Po wszystkim, w domu, trochę prac serwisowych, bo zrobiły mi się jakieś niespodziewane luzy na sterach (ileż piachu było na tych łożyskach!), a przy okazji w końcu wziąłem i poprawiłem centrowanie w przednim kole.
Na zakończenie wspólny relaks na stacji Moya w Lesznie. Miała być wycieczka do Kampinosu (na Orlen), ale nogi były już miękkie i po prostu się nam nie chciało.
Pod stacją było trochę głośno, ale za to słońce świeciło prosto w twarz, kawa była smaczna... Można wypoczywać!
Po wszystkim, w domu, trochę prac serwisowych, bo zrobiły mi się jakieś niespodziewane luzy na sterach (ileż piachu było na tych łożyskach!), a przy okazji w końcu wziąłem i poprawiłem centrowanie w przednim kole.
- DST 34.34km
- Czas 01:10
- VAVG 29.43km/h
- Sprzęt Stefan
Sobota, 7 kwietnia 2018
Kategoria transport, do czytania
Rzucili masło
Dawno nie robiłem takich wrzutek po kilka kilometrów, ale, skoro trafiła się okazja, bo wysłano mnie do Oszą po przecenione masło, to trzeba było pojechać.
Ruszyłem na skos przez Górce, niestety, zapomniałem o tym, że przejechać można tylko przez jedne tory, wskutek czego przez drugie skakałem z rowerem na plecach. Powrót już z cięższą sakwą, więc wiaduktem nad torami.
Ruszyłem na skos przez Górce, niestety, zapomniałem o tym, że przejechać można tylko przez jedne tory, wskutek czego przez drugie skakałem z rowerem na plecach. Powrót już z cięższą sakwą, więc wiaduktem nad torami.
- DST 4.10km
- Czas 00:17
- VAVG 14.47km/h
- Sprzęt Jaszczur
Piątek, 6 kwietnia 2018
Kategoria transport, do czytania
Błędy zostały popełnione
Wychodziłem z pracy i świeciło ładnie. Przez szybę grzało tak, że było nie do wytrzymania. Postanowiłem więc wrócić na krótko. Już w windzie, sprawdziwszy temperaturę, poczułem, że to nie był najlepszy pomysł - 12 stopni to jednak nie jest idealna temperatura na gołe kolana, ale... nie chciało mi się już wracać i zakładać spodni.
Z rękawiczek (grubych, jeszcze jeżdżę w zimowych, bo rankami jest chłodno) też zrezygnowałem, żeby nie wyglądać jak oszołom.
Trochę wiało po nogach i palcach, ale czego się nie robi dla wystawienia skóry na słońce...
Z rękawiczek (grubych, jeszcze jeżdżę w zimowych, bo rankami jest chłodno) też zrezygnowałem, żeby nie wyglądać jak oszołom.
Trochę wiało po nogach i palcach, ale czego się nie robi dla wystawienia skóry na słońce...
- DST 13.77km
- Czas 00:52
- VAVG 15.89km/h
- Sprzęt Jaszczur
Środa, 4 kwietnia 2018
Kategoria transport, do czytania
Wreszcie na krótko
Rano nic nie zapowiadało nadchodzącego szoku, ubranie było w sam raz. W ciągu dnia jednak temperatura wzrosła do zaskakujących dwudziestu stopni, więc nie musiałem się długo zastanawiać, by po raz pierwszy w tym roku wystawić łydę na powietrze. Czyżby w końcu przerwa w paskudnej, nijakiej pogodzie w okolicy ledwo-nad-zerem?
- DST 15.33km
- Czas 00:51
- VAVG 18.04km/h
- Sprzęt Jaszczur