Wpisy archiwalne w kategorii
do czytania
Dystans całkowity: | 96832.03 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 4314:10 |
Średnia prędkość: | 22.38 km/h |
Maksymalna prędkość: | 4401.00 km/h |
Suma podjazdów: | 164904 m |
Maks. tętno maksymalne: | 194 (100 %) |
Maks. tętno średnie: | 169 (87 %) |
Suma kalorii: | 202907 kcal |
Liczba aktywności: | 1948 |
Średnio na aktywność: | 49.73 km i 2h 13m |
Więcej statystyk |
Sobota, 10 grudnia 2016
Kategoria > 50 km, do czytania, kampinos
Kampinos
Trochę w las, by pobabrać się w błocie w Puszczy. Upaćkałem siebie i rower niewąsko, wyślizgałem się na korzeniach...
Na takie wycieczki po lasach chyba trzeba brać kask.
Na takie wycieczki po lasach chyba trzeba brać kask.
- DST 50.94km
- Czas 02:26
- VAVG 20.93km/h
- Sprzęt Jaszczur
Piątek, 9 grudnia 2016
Kategoria do czytania, transport
Wiater wiaje...
O mało mi łba nie urwało...
Gdyby ktoś chciał coś przyjemnego:
Gdyby ktoś chciał coś przyjemnego:
- DST 57.61km
- Czas 02:23
- VAVG 24.17km/h
- Sprzęt Jaszczur
Wtorek, 6 grudnia 2016
Kategoria do czytania, transport
Transport
No i napadało. Akurat miło z jego strony, bo przykryło lód i dorobiło nieco przyczepności...
- DST 16.71km
- Czas 00:53
- VAVG 18.92km/h
- Sprzęt Jaszczur
Poniedziałek, 5 grudnia 2016
Kategoria do czytania, transport
Transport
Wszystko skute lodem, DDR nie nadawały się do niczego, nawet do bezpiecznego stania, nie mówiąc o jeździe.
- DST 8.04km
- Czas 00:25
- VAVG 19.30km/h
- Sprzęt Jaszczur
Niedziela, 20 listopada 2016
Kategoria < 50km, do czytania, kampinos, ze zdjęciem
Po lesie
Wybrałem się na zwiedzanie Kampinosu. Kilka razy zgubiłem szlak (mimo pierwotnych założeń już zaraz po wjeździe do lasu pochrzaniłem kolory), a potem, gdy miałem zamiar wracać, kierowałem się z grubsza na Truskaw (wg położenia słońca) i tak... wyjechałem w Palmirach.
Nie dotykając asfaltu, szlakami dotarłem do Sierakowa i w tych okolicach, kilkanaście zaledwie kilometrów od domu... złapałem gumę w mojej budżetowej oponie. Powrót na pacniętej oponie zajął mi prawie godzinę zamiast trzydziestu minut...
Nie dotykając asfaltu, szlakami dotarłem do Sierakowa i w tych okolicach, kilkanaście zaledwie kilometrów od domu... złapałem gumę w mojej budżetowej oponie. Powrót na pacniętej oponie zajął mi prawie godzinę zamiast trzydziestu minut...
- DST 45.50km
- Czas 02:41
- VAVG 16.96km/h
- Sprzęt Jaszczur
Piątek, 18 listopada 2016
Kategoria do czytania, transport
Transport
- DST 24.11km
- Czas 01:12
- VAVG 20.09km/h
- Sprzęt Jaszczur
Wtorek, 15 listopada 2016
Kategoria do czytania, szukając dziury w całym, transport
Przymrozkami chłodek się zaczyna...
Po raz pierwszy tej jesieni jechałem w temperaturze lekko poniżej zera. Jezdnia lekko się błyszczy rankami. W kierunku "do miasta" straszy wyasfaltowany fragment chodnika, który w przyszłości stanie się DDR wzdłuż Powstańców Śląskich. Na razie jeszcze nikt znaków nie postawił, odbioru nie było, mam nadzieję, że stanie się to już na wiosnę i choćby tę zimę przeżyję bez pokazywania mi palcem, że tam, w śniegu, to jest "ścieżka".
Taka ładna droga, szeroka, dwa duże, solidne pasy w każdą stronę. To nie. Trzeba było zepsuć i wybudować DDR.
Taka ładna droga, szeroka, dwa duże, solidne pasy w każdą stronę. To nie. Trzeba było zepsuć i wybudować DDR.
- DST 21.10km
- Czas 01:04
- VAVG 19.78km/h
- Sprzęt Jaszczur
Poniedziałek, 14 listopada 2016
Kategoria do czytania, transport
Witamy Jaszczura
Jaszczur wylazł z nory, bo w końcu to jest już ta pora roku...
Dostał w prezencie bagażnik (po starszym bracie).
Dostał w prezencie bagażnik (po starszym bracie).
- DST 6.84km
- Czas 00:20
- VAVG 20.52km/h
- Sprzęt Jaszczur
Niedziela, 13 listopada 2016
Kategoria < 50km, do czytania, kampinos
Po okolicy
Krótkie kółko po okolicy. Zwiedziłem jedną drogę, którą nigdy jeszcze nie jechałem, a potem skręcając cały czas w lewo wyjechałem... po prawej stronie. Konkretnie: jadąc na północ skręciłem dwa razy w lewo i spodziewałem się, że jadę na południe. Wyjechałem... na wschodzie.
- DST 36.78km
- Czas 01:43
- VAVG 21.43km/h
- Sprzęt Zenon
Piątek, 11 listopada 2016
Kategoria > 100km, do czytania, zaliczając gminy, ze zdjęciem
Mglista lubelszczyzna
Na pierwszy dzień długiego weekendu zaplanowaliśmy sobie lubelskie gminobranie. Wstawszy rano, przez chłodne miasto udaliśmy się na dworzec. Zakupione wcześniej bilety zapewniały nam spokój. Załadowaliśmy rowery i ruszyliśmy. Chwilę później okazało się, że pomyliliśmy wagony: jedno miejsce było w wagonie 8, drugie... w 6. Na szczęście kolega, który miał moje osoboroweromiejsce sam zaproponował, że usiądzie na tamtym miejscu. My musieliśmy tylko przypilnować jego roweru.
Wypakowaliśmy się w Puławach. Temperatura znośna, GPS nawet szybko złapał kontakt z satelitami, ruszamy.
Początek był ciepły. Nawet musiałem rozpiąć kurtkę. Potem jednak wszystko otulała mgła. Robiło się coraz to chłodniej, coraz bardziej mgliście, a wszechobecna wilgoć skutecznie obniżała odczuwalną temperaturę.
Oprócz dokuczliwego zimna Hipcia miała również problemy z kolanem, więc poruszaliśmy się z zawrotną prędkością "lekko powyzej 20 km/h".
Gdy zaczęło zmierzchać, a my po jakichś stu kilometrach nie napotkaliśmy żadnej stacji (ani też nie zapowiadało się, żeby miała pojawić się w ciągu najbliższych kilkudziesięciu kilometrów), uznaliśmy, że nie ma co tłuc się do późnej nocy (albo do wczesnego ranka). Najbliższą stacją kolejową był Parczew i tam właśnie udaliśmy się w celu dotarcia do domu.
Gdy już zsiadaliśmy z rowerów, nagle z budynku zawiadowcy wyszedł... Maciek (ten, który był sędzią na Pięknym Wschodzie). Spędziliśmy miło kilkadziesiąt minut i odjechaliśmy: najpierw do Lublina, a stamtąd z powrotem do Warszawy.
Mgliste fotki
Wypakowaliśmy się w Puławach. Temperatura znośna, GPS nawet szybko złapał kontakt z satelitami, ruszamy.
Początek był ciepły. Nawet musiałem rozpiąć kurtkę. Potem jednak wszystko otulała mgła. Robiło się coraz to chłodniej, coraz bardziej mgliście, a wszechobecna wilgoć skutecznie obniżała odczuwalną temperaturę.
Oprócz dokuczliwego zimna Hipcia miała również problemy z kolanem, więc poruszaliśmy się z zawrotną prędkością "lekko powyzej 20 km/h".
Gdy zaczęło zmierzchać, a my po jakichś stu kilometrach nie napotkaliśmy żadnej stacji (ani też nie zapowiadało się, żeby miała pojawić się w ciągu najbliższych kilkudziesięciu kilometrów), uznaliśmy, że nie ma co tłuc się do późnej nocy (albo do wczesnego ranka). Najbliższą stacją kolejową był Parczew i tam właśnie udaliśmy się w celu dotarcia do domu.
Gdy już zsiadaliśmy z rowerów, nagle z budynku zawiadowcy wyszedł... Maciek (ten, który był sędzią na Pięknym Wschodzie). Spędziliśmy miło kilkadziesiąt minut i odjechaliśmy: najpierw do Lublina, a stamtąd z powrotem do Warszawy.
Mgliste fotki
- DST 134.76km
- Czas 06:40
- VAVG 20.21km/h
- Sprzęt Zenon