Czwartek, 28 kwietnia 2016
   
     
   Kategoria do czytania, transport
  
  Powrót z pracy
Czwartek, 28 kwietnia 2016
   
     
   Kategoria transport
  
  Praca
- DST 8.21km
- Czas 00:23
- VAVG 21.42km/h
- Sprzęt Jaszczur
Wtorek, 26 kwietnia 2016
   
     
   Kategoria > 50 km, do czytania, transport
  
  Chodniki, asfalty i lasy
Postanowiłem przejechać się fragmentem nigdy nie pokonywanej przeze mnie trasy - mimo że często bywałem w okolicy, nigdy nie udało mi się zobaczyć, dokąd prowadzi przedłużenie Połczyńskiej, czyli DK 92.
Wyjechawszy na nią przy granicy miasta, ruszyłem prosto przed siebie. Dość szybko dojechałem do Ożarowa Mazowieckiego i minąłem tablicę "Błonie 11". I dalej wszystko zaczęło się psuć. Zaczęły pojawiać się chodniki pieszo-rowerowe, na które cierpliwie zjeżdżałem, bo jakoś mi się nie spieszyło, nie jechałem szosą, a ruch ciężarowy był znaczny, nie widziałem powodu, dla którego miałbym się wystawiać na ewentualną nagrodę finansową.
Pierwsze trzy chodniki - mimo że nierówne jak łuski starego smoka - zniosłem. Gdy czwarty albo piąty skończył się gwałtownie i musiałem pokonać długi fragment po trawniku, uniosłem pytająco brew. Ale nadal chciałem dojechać do Błonia, więc stwierdziłem, że nic to, może się skończy. Gdy chwilę po tej myśli znowu zostałem zrzucony na coś kostkopodobnego i znowu musiałem przerwać słuchanie książki, żeby móc się skupić na lawirowaniu między dziurami, uznałem, że starczy tego dobrego.
Jak na życzenie przed nosem pojawił się skręt na Zaborów i przez swojsko brzmiącą miejscowość "Witki" wtopiłem się wreszcie między pola, na równym asfalcie. Ruch zniknął i mogłem w spokoju kręcić i słuchać . W Zaborowie zrobiłem szybki postój na łyk picia i zarzucenie na grzbiet kurtki, bo powoli zaczynało się robić chłodno. Następnie wsiadłem na rower i na nowo zatopiłem się w głosie Krzysztofa Wakulińskiego. Do tego stopnia mnie nie było, że po tym, jak kawałek dalej minąłem dwójkę rowerzystów, potrzebowałem kilku minut, by zdać sobie sprawę z tego, że najprawdopodobniej byli to Niewe i Che. Miałem cichą nadzieję, że aż takiego poziomu nie udało mi się sięgnąć i że to tylko zwykłe podobieństwo osób i miejsca, ale jednak: fakt został odnotowany i na pewno nie zostanie zapomniany.
W Mariewie skręciłem na Borzęcin, bo postanowiłem dostać się lasem do Lipkowa. W końcu nigdy tędy nie jechałem. Prosta okazała się nawet równa, nawet z podjazdami i nawet nie do końca piaszczysta. Może i kiedyś jeszcze tamtędy się przejadę?
    
        
      
  
  
 
 
    
  
  Wyjechawszy na nią przy granicy miasta, ruszyłem prosto przed siebie. Dość szybko dojechałem do Ożarowa Mazowieckiego i minąłem tablicę "Błonie 11". I dalej wszystko zaczęło się psuć. Zaczęły pojawiać się chodniki pieszo-rowerowe, na które cierpliwie zjeżdżałem, bo jakoś mi się nie spieszyło, nie jechałem szosą, a ruch ciężarowy był znaczny, nie widziałem powodu, dla którego miałbym się wystawiać na ewentualną nagrodę finansową.
Pierwsze trzy chodniki - mimo że nierówne jak łuski starego smoka - zniosłem. Gdy czwarty albo piąty skończył się gwałtownie i musiałem pokonać długi fragment po trawniku, uniosłem pytająco brew. Ale nadal chciałem dojechać do Błonia, więc stwierdziłem, że nic to, może się skończy. Gdy chwilę po tej myśli znowu zostałem zrzucony na coś kostkopodobnego i znowu musiałem przerwać słuchanie książki, żeby móc się skupić na lawirowaniu między dziurami, uznałem, że starczy tego dobrego.
Jak na życzenie przed nosem pojawił się skręt na Zaborów i przez swojsko brzmiącą miejscowość "Witki" wtopiłem się wreszcie między pola, na równym asfalcie. Ruch zniknął i mogłem w spokoju kręcić i słuchać . W Zaborowie zrobiłem szybki postój na łyk picia i zarzucenie na grzbiet kurtki, bo powoli zaczynało się robić chłodno. Następnie wsiadłem na rower i na nowo zatopiłem się w głosie Krzysztofa Wakulińskiego. Do tego stopnia mnie nie było, że po tym, jak kawałek dalej minąłem dwójkę rowerzystów, potrzebowałem kilku minut, by zdać sobie sprawę z tego, że najprawdopodobniej byli to Niewe i Che. Miałem cichą nadzieję, że aż takiego poziomu nie udało mi się sięgnąć i że to tylko zwykłe podobieństwo osób i miejsca, ale jednak: fakt został odnotowany i na pewno nie zostanie zapomniany.
W Mariewie skręciłem na Borzęcin, bo postanowiłem dostać się lasem do Lipkowa. W końcu nigdy tędy nie jechałem. Prosta okazała się nawet równa, nawet z podjazdami i nawet nie do końca piaszczysta. Może i kiedyś jeszcze tamtędy się przejadę?
- DST 59.32km
- Czas 02:13
- VAVG 26.76km/h
- Sprzęt Jaszczur
Wtorek, 26 kwietnia 2016
   
     
   Kategoria do czytania, transport
  
  Lenistwo mnie bierze
Gdy widzę, jak data w kalendarzu powoli zbliża się w stronę wyścigu w Parczewie, odruchowo ziewam. Nie mogę coś ostatnio się wyspać, a gdy myślę, że mam w sobotę jechać na trasę 500+, to rozważam strategie typu "położyć się na starcie i udawać, że już przyjechałem". Może chociaż pozwolą się zdrzemnąć.
Nie chce mi się jak diabli.
Gdybym ustawiał ważność wyścigu po tym, jak bardzi mi się chce, to ten miałby co najwyżej klasę "Ź".
    
        
      
  
  
 
 
    
  
  Nie chce mi się jak diabli.
Gdybym ustawiał ważność wyścigu po tym, jak bardzi mi się chce, to ten miałby co najwyżej klasę "Ź".
- DST 20.58km
- Czas 00:58
- VAVG 21.29km/h
- Sprzęt Jaszczur
Poniedziałek, 25 kwietnia 2016
   
     
   Kategoria do czytania, transport
  
  Mroźny poranek
Coś oszalało. Gorąco, że pocą się ręce, po szyi wieje chłodem, a z ust leci para.
    
        
      
  
  
 
 
    
  
  - DST 8.17km
- Czas 00:20
- VAVG 24.51km/h
- Sprzęt Jaszczur
Niedziela, 24 kwietnia 2016
   
     
   Kategoria < 50km, do czytania, ze zdjęciem
  
  Szukając lądowiska
Samoloty latały, ale nie tego szukałem. Znalazłem dogodne miejsce, odpowiedni fragment parkingu, teraz trzeba tylko dane przekazać, żeby lotniskowiec z załogą wiedział, gdzie się zatrzymać.
Pierwotnie jednak szukając trasy miałem inny cel - rozważałem, żeby po raz pierwszy w życiu zobaczyć Cudowne i Jedyne Gassy. Ale mieszkam za daleko - tłuczenie się przez miasto tylko po to, by zrobić 10 km za jego granicami, po czym machnąć identyczny powrót, jest bez sensu.
Poszukiwane miejsce znalazłem, a do domu wróciłem okrężną drogą, którą jechałem jakoś w zimie. Wtedy było ciemno i niewiele widziałem, a dzisiaj, niestety, musiałem się zatrzymać i sfotografować ten cud architektury (ułatwię: napis brzmi "Łuk Unii Europejskiej"). A ja rzadko zatrzymuję się na zdjęcia...
Przy okazji przetestowałem też nowy licznik. I jestem bardzo zadowolony. Ale za tę kasę to wyboru nie mam - zadowolony być muszę.

    
        
      
  
  
 
 
    
  
  Pierwotnie jednak szukając trasy miałem inny cel - rozważałem, żeby po raz pierwszy w życiu zobaczyć Cudowne i Jedyne Gassy. Ale mieszkam za daleko - tłuczenie się przez miasto tylko po to, by zrobić 10 km za jego granicami, po czym machnąć identyczny powrót, jest bez sensu.
Poszukiwane miejsce znalazłem, a do domu wróciłem okrężną drogą, którą jechałem jakoś w zimie. Wtedy było ciemno i niewiele widziałem, a dzisiaj, niestety, musiałem się zatrzymać i sfotografować ten cud architektury (ułatwię: napis brzmi "Łuk Unii Europejskiej"). A ja rzadko zatrzymuję się na zdjęcia...
Przy okazji przetestowałem też nowy licznik. I jestem bardzo zadowolony. Ale za tę kasę to wyboru nie mam - zadowolony być muszę.

- DST 44.34km
- Czas 01:37
- VAVG 27.43km/h
- Sprzęt Jaszczur
Sobota, 23 kwietnia 2016
   
     
   Kategoria > 50 km, do czytania
  
  Pętelka
W drugą stronę niż w zeszłym tygodniu. Jest sens pisać o wietrze? Na siłownię to nawet nie trzeba chodzić...
    
        
      
  
  
 
 
    
  
  - DST 74.61km
- Czas 02:39
- VAVG 28.15km/h
- Sprzęt Jaszczur
Piątek, 22 kwietnia 2016
   
     
   Kategoria > 50 km, do czytania, transport
  
  Idzie sobie wiosna
Czwartek, 21 kwietnia 2016
   
     
   Kategoria do czytania, transport
  
  Mknąc jak rączy rumak przez pola...
Wiało tak paskudnie, że powinienem sobie we wpisie zmienić aktywność z "rower" na "siłownia".
W jednym miejscu (wiadukt na Ursusie) przy zjeździe po DDR (prowadzi lewą stroną drogi) dmuchnęło tak, że gdybym jechał bliżej krawędzi, to wpadłbym na jezdnię.
No i tuż pod domem dostałem opiernicz za przejechanie po przejeździe rowerowym i to na zielonym świetle. Bo, jak był uprzejmy zauważyć starszy facet z czerwoną, nalaną twarzą, jechałem po pasach, a on miał "zielono szczałke". No i o. Zapomniałem go przeprosić za moją bezczelność...
        
      
  
  
 
 
    
  
  W jednym miejscu (wiadukt na Ursusie) przy zjeździe po DDR (prowadzi lewą stroną drogi) dmuchnęło tak, że gdybym jechał bliżej krawędzi, to wpadłbym na jezdnię.
No i tuż pod domem dostałem opiernicz za przejechanie po przejeździe rowerowym i to na zielonym świetle. Bo, jak był uprzejmy zauważyć starszy facet z czerwoną, nalaną twarzą, jechałem po pasach, a on miał "zielono szczałke". No i o. Zapomniałem go przeprosić za moją bezczelność...
- DST 24.41km
- Czas 01:06
- VAVG 22.19km/h
- Sprzęt Jaszczur
Środa, 20 kwietnia 2016
   
     
   Kategoria > 50 km, do czytania, transport
  
  Jaszczurowa pętelka
Taki wiatr, że w drodze powrotnej jechałem 35 km/h praktycznie bez pedałowania...
    
        
      
  
  
 
 - DST 72.96km
- Czas 02:41
- VAVG 27.19km/h
- Sprzęt Jaszczur
































