Informacje

  • Łącznie przejechałem: 136654.57 km
  • Zajęło to: 259d 12h 39m
  • Średnia: 21.90 km/h

Warto zerknąć

Aktualnie

button stats bikestats.pl

Historycznie

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Zaliczając gminy

Moje rowery


Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Hipek.bikestats.pl

Archiwum

Kategorie

Piątek, 16 czerwca 2017 Kategoria trening, > 100km, do czytania

Relaks w Karkonoszach - dzień drugi

Na dzień drugi prognozowane deszcze miały wystąpić już na sto procent. Co prawda chętniej przejechałbym się do Czech, ale robota, czyli zaliczanie gmin, sama się nie zrobi.

Po śniadaniu zapakowaliśmy się do auta i obserwując jak bardzo nie pada deszcz, dojechaliśmy do Nowej Rudy. Zaparkowawszy nie bez problemu, na jakimś osiedlu (chociaż przypadkowo, bo celowałem w płatny parking, gdy miejsce samo rzuciło się w oczy), wydobyliśmy maszyny i ruszyliśmy w kierunku gminnych zdobyczy.

Wiatr wiał w plecy, po pierwszym podjeździe było prawie wylącznie z górki, a na drodze krajowej numer óśm było płaskawo, ale nadal z wiatrem z tyłu.

Co prawda krajówka nie należała do najmniej ruchliwych, a na jednym ze zjazdów samochody trochę mi przeszkadzały gdy zjeżdzałem prawie 80 km/h (byłoby osiemdziesiąt, ale musiałem hamować, bo zaczęli zwalniać), ale z ulgą przyjęliśmy jej opuszczenie w Ząbkowicach Śląskich.

Tu wakacje się skończyły, bo wiatr huknął z boku, a przy okazji zobaczyliśmy to, co do tej pory mieliśmy ukryte za plecami - ciemne chmury przykrywające wierzchołki pagórków.

Za chwilę spadł deszcz i wiatr postanowił jeszcze sie nami pobawić, ale nie było tego wiele - ledwie kilkanaście minut walki, po czym ruszyliśmy dziarsko... pod wiatr. W końcu trzeba jakoś wrócić.

Mijając pojedyncze, zwalone gałęzie, dotarliśmy do początku podjazdu pod wisienkę na dzisiejszym torcie - przelęcz Woliborską. Powspinałem się, popatrzyłem, jak Hipcia wciąga to z blatu, pomarudziłem i doścignąłem ją na dziurawym zjeździe.

W Nowej Rudzie byliśmy sporo przed zaplanowaną godziną, wiec zrobiliśmy sobie jeszcze rundkę, przy okazji podziwiając drogowskaz z napisem "Świerki" - już słynny podjazd znany z tras (g)MRDP.

Później pozostało wbić się do auta, wrzucić rowery na dach. Ruszaliśmy razem z pierwszymi kroplami kolejnego, popołudniowego deszczu.




  • DST 100.72km
  • Czas 03:47
  • VAVG 26.62km/h
  • Sprzęt Stefan

Komentarze
Można tak nie epatować koksiarstwem? Można...
elizium
- 09:16 wtorek, 27 czerwca 2017 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!

stat4u Blogi rowerowe na www.bikestats.pl