Informacje

  • Łącznie przejechałem: 136654.57 km
  • Zajęło to: 259d 12h 39m
  • Średnia: 21.90 km/h

Warto zerknąć

Aktualnie

button stats bikestats.pl

Historycznie

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Zaliczając gminy

Moje rowery


Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Hipek.bikestats.pl

Archiwum

Kategorie

Czwartek, 21 kwietnia 2011 Kategoria do czytania, transport

Velvet - miękki jak aksamit, czy twardy jak bruk?

Z pracy z kaskiem (w sakwie) zajechałem na kurs. Lecąc przez Solidarności (zgodnie z prawem, nie buspasem) śmiałem się sam do siebie z sytuacji, w której coś mi się dzieje w głowę, a ja kask mam, świeżutki, kupiony, ale schowany. Zajeżdżam na kurs, 10 minut przed rozpoczęciem telefon od Hipci: "Trochę się spóźnię". Co się stało? Na ścieżce przy Maczka (między Rudnickiego a Armii Krajowej) leciała sobie ładnie, tak powyżej 30km/h. Na chodniku stali ludzie z psami, nagle pan właściciel, nie patrząc zupelnie, rzucił piłeczkę w bok. Pies marki Velvet ruszył błyskawicznie, wbijając się pod przednie koło. Hipcia stwierdziła, że nie chce już bawić się w rowerzystkę, zagrała za to krótką scenę w filmie "Bobslej i ja" (jako bobslej). Łokcie zdarte, kolana, które zwykle były mniejsze od moich, teraz są większe, kostka prawdopodobnie skręcona, na pewno mocno obita, o różnych siniakach nie ma co mówić. Facet od psa przynajmniej się zachował tak, jak powinien się zachować - ruszył z przeprosinami i pomocą.

Dotarła na kurs (jakoś, bo rower strat własnych miał przednie koło kręcące się w dwóch płaszczyznach i klamkę hamulca w wersji "pionowo w dół"), przesiedziała, z kolei ja ruszyłem do domu na rowerze. I tu, kurka, wstyd pisać, ale lecąc bez sakw, na tych cieńszych oponach i kręcąc bez przerwy wydoiłem sobie średnią około 33km/h. W domu byłem w kwadrans, autem w drugą stronę jechałem chyba 20 minut (!), spakowaliśmy Hipcię na siedzenie, a rower do bagażnika, wypakowaliśmy w domu.

Potem co - fajnie by było jakiegoś lekarza zahaczyć - wio więc nocą na ostry dyżur. Szpital na Bielanach? Ortopeda jest, ale na bloku, przyszywa palce motocykliście. Jedźcie na Bródno. Szpital Bródnowski? Ortopeda jest, klei do kupy motocyklistę w stanie ciężkim, będzie za trzy godziny. Wróciliśmy do domu zastanawiając sie, na co, kurna, płacimy te wszystkie składki zdrowotne...

Dziś Hipcia została w domu, po pracy lecimy na Czerniaków, może tam uda się swoje wysiedzieć na urazówce i dobić się do lekarza. Chyba, że akurat będzie szył motocyklistę, to trudno, zrozumiemy.

Komentarze
Dlatego też, gdy mnie ktoś pyta o masy krytyczne, odpowiadam, że najchętniej zorganizowałbym własny event: antyMasa - rowerzyści na jezdnię!
Hipek
- 11:00 piątek, 22 kwietnia 2011 | linkuj
Ludzie to są nieprzewidywalni kompletnie!
I niech mi ktoś powie, że ścieżka jest bezpieczniejsza niż ulica. Na ulicę piłki by nie wrzucił.
sliwka
- 10:38 piątek, 22 kwietnia 2011 | linkuj
Ludzie to są nieprzewidywalni kompletnie!
I niech mi ktoś powie, że ścieżka jest bezpieczniejsza niż ulica. Na ulicę piłki by nie wrzucił.
sliwka
- 10:38 piątek, 22 kwietnia 2011 | linkuj
oj, życzę zdrowia, trzymam kciuki za Hipcię ... i motocyklistów.
angelino
- 18:39 czwartek, 21 kwietnia 2011 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!

stat4u Blogi rowerowe na www.bikestats.pl